Jeśli macie zagwozdkę, jaki prezent sprawić komuś bliskiemu lub znajomemu na Święta, możecie zasięgnąć naszej rady z krótkim komentarzem na temat proponowanych pozycji. Oczywiście nasze pomysły zakładają, że osoba mająca otrzymać prezent mniej lub bardziej interesuje się fantastyką. Przejdźmy jednak do sedna, oto lista propozycji!
Spis treści
Gry komputerowe z 2014 roku
Inne
Osobiste rekomendacje redaktorów Game Exe
Książki: Nowości i wznowienia z 2014 roku:
"Ciemny Eden"
„Ciemny Eden” to jedna z lepszych książek fantastycznych, jakie ostatnio czytałem. Chociaż brakuje mu wciągającej i zaskakującej fabuły, która by zaangażowała emocjonalnie czytelnika w rozwój wydarzeń, to jednak posiada ciekawy i niezwykły świat, którego odkrywanie sprawia wiele przyjemności. Historia, mimo wszystko, jest całkiem niezła i oparta została na solidnych fundamentach walki o przetrwanie, dodając do tego jeszcze interesujące przedstawienie ludzkiej natury oraz wiarygodne sprezentowanie kolejnych losów rozbitków, obok dzieła Chrisa Becketta nie można przejść obojętnie. Nowa pozycja Uczty Wyobraźni to powieść bardzo dobra; zwiedzenie Edenu, pomimo niewielkiej objętości książki, to znakomity pomysł na spędzenie wolnego czasu. Recenzja.
"Sto dni bez słońca"
"Sto dni" to kawał porządnej, solidnej literatury, którą poleciłbym każdemu, niezależnie od preferowanych gatunków. Bynajmniej nie jest książką wybitną – jedynie miewa krótkie, ulotne momenty, kiedy aspiruje do tego miana. Warta przeczytania, przy aktualnej posusze, jaka panuje na rynku (ostatnia gorąca premiera przygód Mordimera Madderdina okazała się rozczarowująca) stanowi jedną z ciekawszych pozycji pierwszego półrocza 2014. Jeżeli macie chwilę wolnego czasu na czytanie, w pierwszej kolejności przekażcie go mnie, gdyż coraz bardziej zaczyna mi doskwierać jego brak. Kiedy już spełnicie dobry uczynek – marsz do bibliotek i księgarń! Recenzja.
"Red Rising: Złota krew"
„Red Rising: Złota krew” to – w pełni tego słowa znaczeniu – świetna książka. Przede wszystkim zachwyca konstrukcją świata, w którym przeplatają się – wydawałoby się skrajne – elementy historyczne i fantastyczne. Jednak podziw budzi także przedstawienie przemiany głównego bohatera, który z dobrego człowieka staje się przerażającym, pełnym nienawiści i gniewu mordercą. Skrywa swoje prawdziwe oblicze i zdobywa zaufanie niczego niespodziewających się wrogów. Ale ci... Nie są tacy źli. A on nawet zaczyna z nimi sympatyzować. Takie konflikty wewnętrzne nadają mu jeszcze większej wiarygodności oraz dopełniają głębi jego charakteru. Do tego dochodzi pełna zaskakujących zwrotów akcji fabuła – początkowo przeciętna, kalkująca „Igrzyska śmierci”, później zmieniającą się w nieobliczalną, małą „Grę o tron”. Z lektury zadowoleni będą nie tylko wielbiciele fantastyki, ale też fanatycy historii starożytnej – a to już coś. Recenzja.
"Dziecię ognia"
Reasumując, "Dziecię ognia" czyta się dobrze. W zalewie błyszczących wampirów i książkowych pornoli-które-nie-są-pornolami-bo-nie-są-filmem-ani-czerwonym-harlequinem, pozycja ta jest naprawdę miłą odskocznią, powiewem świeżości. Jest napisana lekkim, potocznym językiem. Nie zaobserwowałam także przestojów akcji tudzież chwil, w których wszystko się dłuży i nuży.
Jednym słowem: polecam. Recenzja.
"Kłamca 2,5. Machinomachia"
Trzy do dwóch dla świetnej zabawy! Tym razem nudy nie ma. Z pełną odpowiedzialnością piszę, że Kłamca bardzo pozytywnie mnie zaskoczył, zarówno jako książka, jak i jako bohater. W związku z powyższym, wszyscy, którzy czekali na ciekawe teksty, powinni znaleźć w tym tomie coś dla siebie. Natomiast na wszystkie opinie, w których pisze się, że "Ćwiek napisał tę książkę tylko po to, by dorzucić ją jako dodatek do Kłamcianki" (o tym za chwilę), odpowiadam: tak, niewątpliwie wydał to głównie z tego powodu. Ale co z tego, skoro jest dobre i zabawne! Jeżeli tak ma wyglądać dodatek do gry karcianej, to niech wydaje grę karcianą z każdą książką. Ach, bym zapomniał. Apeluję, by kolejne tomy były chociaż o połowę dłuższe, ponieważ gdy coś dobrego szybko się kończy – strasznie to czytelnikowi doskwiera. Recenzja.
"Droga królów"
Czy dzieło Brandona Sandersona jest nowatorskie? Nad tym pytaniem zastanawiałem się cały dzień. Doszedłem jednak do wniosku, że nie jest to ważne. Książka pod wieloma względami miażdży wiele współczesnych powieści, a nieliczne niedoskonałości giną w morzu zalet. Świat to istny majstersztyk, a fabuła, choć przewijają się w niej znane motywy, niesamowicie wciąga. Do tego mimo pokaźnej długości, z pełną świadomością stwierdzam, że „Droga królów” jest za krótka. Co oznacza, że ponad dziewięćset stron to mało? W skrócie to, że czym prędzej powinniście odwiedzić księgarnie oraz zakupić pierwszy tom cyklu „Archiwum Burzowego Światła”, ponieważ nie tylko świetnie wygląda na półce, ale także posiada zawartość na wysokim poziomie. Recenzja.
"Wierni wrogowie"
Podsumowując – książkę polecam z czystym sumieniem. I choć zdziwiłam się, gdy odkryłam, iż "Wierni wrogowie" to pierwszy tom cyklu (pozycja wydaje się być zamkniętą całością, przyznaję jednak – jest furtka, mogąca sugerować ciąg dalszy), to jedno jest pewne – po następne dzieło pisarki sięgnę z najwyższą przyjemnością. Uprzedzam – nie tylko ta książka, ale i poprzednie utwory autorki nie są dla każdego. Taki styl ("grafomański", jak miał czelność stwierdzić jeden ze "starych znajomych"; niech mu ziemia lekką będzie) trzeba wręcz lubić. Mnie akurat zachwyca. Recenzja.
"Miecz Salomona"
Jak można ocenić debiut Marka Orłowskiego? Nie da się ukryć, że podjął się napisania dzieła na temat powszechnie znany i opisywany już wielokrotnie, lecz, jak sam ujął – być może podanie starego wina w nowym kielichu nie zaszkodzi czytelnikowi. Dziś mogę się zdecydowanie zgodzić z tym stwierdzeniem, a nawet dodać, że to stare wino ma wyjątkowo dobry smak. "Miecz Salomona" stanowi ciekawą przygodową powieść, która być może nie zdominuje listy bestsellerów, jednak z całą pewnością zasługuje na poświęcenie czasu i uwagi, bo potrafi zaintrygować oraz dostarczyć wielu przyjemnych wrażeń. Recenzja.
"Cicha wojna"
Niemniej, mimo pewnych wad, „Cichą wojnę” czytało się bardzo dobrze. Paul J. McAuley stworzył solidne hard science-fiction, które potrafi zainteresować wątkami poszczególnych bohaterów, a także zawiłymi, politycznymi machlojkami, co jest już sporym sukcesem. Jak każda szanująca się powieść, opisująca przyszłość ludzkości, i ta przedstawia swoją wizję, która myślę, że powinna zrobić niemałe wrażenie na czytelniku. Pamiętajcie także – nawet jeśli niekoniecznie rozumiecie zobrazowania naukowych technologii stanowiących przykład ogromnej wiedzy pisarza, nie oznacza to, że książkę należy od razu skreślić. Dla mnie nie wszystko było w pełni jasne, ale mimo to lektura „Cichej wojny” sprawiła mi przyjemność. Recenzja.
"Na drugą stronę"
Powieść "Na drugą stronę" nie jest opowieścią o zaświatach, a przynajmniej nie w tym celu została napisana. Pełno tutaj awanturniczych przygód i zaskakujących zwrotów akcji. Razem z bohaterem zostajemy wciągnięci w świat dworskich intryg mających na celu zdobycie władzy, gdyż to ona jest wartością najwyższą. Królowa nie cofnie się przed spiskiem, torturami czy zawieraniem sojuszy ze sprzymierzeńcami będącymi większym zagrożeniem niż wrogowie, a wszystko to w celu zdobycia władzy. Całość okraszona jest romansami, o których głośno się nie mówi, ale wszyscy o nich wiedzą, a także próbą odnalezienia się Rogera w tej niezwykłej dla niego rzeczywistości. Podróże do krainy Umarłych dodają opowieści pikanterii, a ja czekam na dalszy rozwój tej historii, ponieważ, jak zapowiada bohater: to jeszcze nie koniec. Recenzja.
"Na ostrzu noża"
Jak podsumować coś, co moim zdaniem, jest doskonałe w każdym wręcz aspekcie? Chyba tylko w jeden sposób. Mam wrażenie, że niezależnie od preferencji czytelniczych (czy to ktoś woli klasyczną fantasy, czy może skłania się w stronę s-f, paranormal romance bądź jakiemukolwiek innemu gatunkowi), "Na ostrzu noża" będzie idealną lekturą, niejednokrotnie skłaniającą do pewnych refleksji nad naturą ludzką. Oby ciąg dalszy okazał się równie dobry, a nawet lepszy (choć w takim przypadku braknie mi skali...). Recenzja.
"Polaroidy z zagłady"
"Polaroidy z zagłady" Pawła Palińskiego to zdecydowanie najbardziej nietypowa książka, jaką miałam okazję przeczytać. Przez pierwszych kilkadziesiąt stron właściwie nie mogłam się oderwać i choć później efekt nowości i świeżości przestał działać aż tak mocno, a tempo czytania odrobinę zmalało, to zdecydowanie warto było poświęcić czas na lekturę. Będąc uczciwą, muszę jednak zaznaczyć, że w powieści właściwie niewiele się dzieje, a rozgrywająca się akcja jest raczej tłem pokazywanym przy okazji opisywania przemyśleń i koniecznych działań bohaterki niż częścią centralną publikacji. Jeśli zatem liczycie na liczne zwroty akcji i zawiłości fabularne, będziecie rozczarowani. Recenzja.
"Łatwo być bogiem"
Podsumowując, nie żałuję czasu spędzonego nad lekturą. Na drobną wadę przymykam oko, zresztą pod koniec powieści już całkowicie o niej zapomniałem. Jednak gdyby nie ona, pewnie przyznałbym maksymalną ocenę. Odejmuję niewiele – zaledwie pół oczka. Mam tylko nadzieję, że Robert Szmidt nie spocznie na laurach. Oby napisał jak najszybciej kolejne części, jeszcze ciekawsze, jeszcze bardziej porywające i w końcu jeszcze lepsze – o ile to możliwe – od pierwszego tomu. Recenzja.
"Ród"
Uczciwie uprzedzam, że mimo niewielkiej objętości przeczytanie książki może zająć kilka dni i to nie ze względu na tempo składania liter. Po prostu historia jest dość skomplikowana, a poznanie zawiłości rodowych wymaga ciągłego skupienia. Sama przyłapałam się na wracaniu do pewnych wątków, bo umknęło mi coś, co po przeczytaniu kolejnych dziesięciu stron okazało się istotne. Jeśli ambitne książki w opozycji do popularnych czytadeł was nie przerażają, to polecam. Poza tym tylko z tej pozycji dowiecie się, dlaczego palić należy lewą ręką, chociaż nie polecam trucia się przy pomocy żadnej z kończyn. Recenzja.
"Tysiąc imion"
Jeżeli mam krótko podsumować tę lekturę, to muszę rzec, że z pewnością zadowoli ona nie tylko miłośników militarnych starć, strategii i niekonwencjonalnych pomysłów przechylających szalę zwycięstwa, ale również osoby lubujące się w czystym fantasy. Charakterne postacie, zaskakujące wydarzenia, zapach prochu strzelniczego, głośne wystrzały i lejąca się krew to coś, co gwarantuje, że książkę chce się czytać – mając przy tym dobrą zabawę na kilka wieczorów. Z niecierpliwością czekam na kontynuację i z lekkim sercem polecam wam tę część. Recenzja.
"Zła krew"
Green podarowała czytelnikom wciągającą powieść z licznymi zwrotami akcji, która jest jednak dość jednowymiarowa, a przemoc wylewa się niemal z każdej strony. Właśnie ze względu na eskalację agresji trudno uznać "Złą krew" za powieść dla młodzieży, ale nie zmienia to faktu, że bardzo dobrze się ją czyta. Recenzja.
"Czarna bandera"
Sześć opisanych historii składa się w sumie na 370 stron, które gwarantują co najmniej kilka przepełnionych pirackim klimatem wieczorów. Wszakże nie ma nic piękniejszego, niż dzień zwieńczony takim opowiadaniem. Książka w rękach prezentuje się bardzo solidnie – począwszy od przyciągających uwagę grafik, przez dobrej jakości papier i niemęczącą oczu czcionkę, na braku literówek kończąc.
Jak można podsumować "Czarną banderę"? Literackie dzieło Komudy zabiera czytelnika w długą podróż, w trakcie której słychać rwący żagle wiatr i czuć woń morskiej soli. Nie zabraknie pirackich pojedynków, abordaży, serii wystrzałów z okrętowych armat, rumu, murw i trójkątnych kapeluszy. Wszystko to przedstawione wesołym językiem, dzięki któremu uśmiech niejednokrotnie zagości na twarzy. Serdecznie polecam, kamraci! Recenzja.
"Tuf Wędrowiec
"Tuf Wędrowiec" nie jest lekturą, od której nie można się oderwać, ale czytanie przygód wspomnianego ekscentryka daje dużo przyjemności i sporo śmiechu. Zima zaczęła się na dobre, a ponure wieczory trwają coraz dłużej, więc jeśli nie macie pomysłu na ich zagospodarowanie, to zdecydowanie polecam prozę Martina. Recenzja.
"Serafina"
"Serafina" jest znakomitym debiutem, mogącym służyć wielu autorom (i to niekoniecznie początkującym!) za wzór. Lektura naprawdę wciąga, kilka razy wydarzenia przybrały nieoczekiwany obrót, przyprawiając o zbieranie szczęki z podłogi. Oczywiście nie mogło zabraknąć wątku miłosnego – niezwykle przewidywalnego – ale, na szczęście, nie wysuwa się on na pierwszy plan, drażniąc zatwardziałych przeciwników stosu serduszek fruwających w powietrzu. Jeśli zaś chodzi o samo wydanie – nie mogę powiedzieć o nim żadnego złego słowa; wydawnictwo spisało się na medal. Nie muszę chyba dodawać, że z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg...? Recenzja.
"Uczeń skrytobójcy"
Po raz pierwszy „Uczeń skrytobójcy” ukazał się w 1995 roku. Prosta matematyka mówi, że od czasu premiery minęło już dziewiętnaście lat. Z tego stwierdzenia można dużo wysnuć – przede wszystkim to, że książka na razie godnie stawia opór upływowi czasu niczym bohater powieści przeciwieństwom losu. Niech za przykład posłużę ja – spodziewałem się oczywiście dobrego dzieła, ale żebym tak się ekscytował jak za czasów stawiania pierwszych kroków w literaturze fantasy, kiedy czytałem „Harry'ego Pottera” oraz „Muminki”? To zdarza się bardzo rzadko. Dlatego zachęcam do sięgnięcia po pierwszy tom „Skrytobójcy”. Prawdopodobnie w połowie czytania dojdziecie do wniosku, że to jedna z najlepszych książek, jakie czytaliście i to wrażenie nie minie nawet po dotarciu do ostatniej strony.
Smoków ani wampirów nie uświadczyłem. Recenzja.
"Mrówańcza"
Nie ma co jednak wydziwiać i szukać dziury w całym. "Mrówańcza" to kawał solidnej literatury, nie tylko z perspektywy cyklu, ale samodzielnej, pełnowartościowej fantastyki. Fani uniwersum "Metra" powinni być zadowoleni bardziej niż po lekturze rodzimej "Dzielnicy Obiecanej", choć tutaj szalę ostatecznie przeważy niepodlegający dyskusji gust. Tak czy inaczej, Mielnikow bardzo dobrze wyczuł, które pomysły Glukhovskiego stanowią o wspólnej sile wszystkich odsłon tej konkretnej rzeczywistości "postapo" i wykorzystał je po swojemu, tworząc oryginalną, autorską całość. Czy dla nowicjuszy "Mrówańcza" może być pierwszym przystankiem na długiej trasie "Metra 2033"? Trudno rozstrzygnąć; dla osób poszukujących nowej, mocnej, zajmującej lektury na wysokim poziomie i o specyficznym charakterze na pewno będzie to strzał w dziesiątkę (a przynajmniej w osiem i pół). Dla tych, którzy dwie pierwsze opowieści Glukhovskiego mają już za sobą, ten tytuł będzie spełnieniem oczekiwań o naprawdę dobrej, godnej kontynuacji. Recenzja.
"Marsjanin"
Niestety hollywoodzkie schematy potęgują się w zakończeniu. Nie dość, że jest przewidywalne, to jeszcze patetyczne, moralizatorskie i łopatologiczne. Dzisiejsi Amerykanie tak mają? Wszyscy? Kasowy hit murowany. Kilka stron można jednak przeboleć. W sumie mamy do czynienia z udanym i odświeżającym – po latach panowania coraz bardziej wtórnej fantasy – powrotem do tradycyjnej, twardej science fiction. Popkulturowe smaczki sprzed kilkudziesięciu lat, serwowane mimochodem przez Andy'ego Weira, nie są dziełem przypadku. Porządne rzemiosło. Polecam. Recenzja.
"Smoki na zamku Ukruszon"
Pratchett nawet w początkowej fazie swojej twórczości potrafił rozśmieszyć czytelnika i sprawić, że z każdą następną stroną opowieści chce się więcej i więcej. Odbiorca otrzymuje zatem rozrywkę na najwyższym poziomie, a przy tym musi trochę pogimnastykować szare komórki, bo humor pisarza jest zdecydowanie bardziej ambitny niż ten obecny w kawałach o babie i lekarzu. Dla mnie ten zbiór opowiadań jest raczej zapowiedzią późniejszego kunsztu autora, nie zaś jego pełną realizacją. Oczywiście nie zmienia to faktu, że teksty, nawet jeśli uważam je za słabsze w porównaniu do genialnych "Trzech wiedźm" czy cudownego "Morta", nadal są przykładem świetnej, utrzymanej na wysokim poziomie prozy ze stajni fantasy. Fanom twórczości Pratchetta pewnie nie muszę tej pozycji polecać, a jeśli chodzi o wszystkich innych, to na pewno nie będziecie żałować. W dodatku sadzę, że dzieła Pratchetta powinny być przepisywane przez lekarzy w tym jesiennym, ponurym okresie jako zdrowsze, skuteczniejsze i przyjemniejsze zamienniki antydepresantów. Recenzja.
"Nocny Patrol"
Książka, w sumie 436 stron, została podzielona na trzy historie. Każda składa się z kilku rozdziałów i daje gwarancję wielu przyjemnie spędzonych wieczorów. Rozgrywające się w nich wydarzenia wiążą się ze sobą i razem tworzą zgraną całość. Niewyróżniająca się niczym okładka i parę literówek, które udało mi się wypatrzyć, nie wpływają na ostateczną, jak najbardziej pozytywną ocenę.
Jeżeli więc macie ochotę na powieść z wartką akcją, pełną zapadających w pamięć bohaterów, wciągającą po uszy i bawiącą nieraz do łez, to "Nocny Patrol" nadaje się idealnie. Zaskakujące wydarzenia, miłosne wątki, świetnie prowadzone dialogi i filozoficzne debaty tylko zwiększają przyjemność odczuwaną w trakcie lektury. Recenzja.
Gry komputerowe z 2014 roku:
"South Park: Kijek Prawdy"
Nie licząc nudnych po pewnym czasie animacji, drobnych błędów z wyświetlaniem i humorem, który więcej osób obrazi i zniesmaczy niż rozśmieszy, "Kijek Prawdy" to doskonały przykład, że i w 2014 da się zrobić porządnego, "klasycznego" RPGa, który i wciągnie, i będzie bawił. W "Kijku Prawdy" postawiono na to, co w takich grach liczy się najbardziej – barwna plejada postaci, wciągająca fabuła, solidne aktorstwo głosowe i warstwa muzyczna. Do tego porządna mechanika walki i "South Park: Kijek Prawdy" po nie mogącym mnie wciągnąć "The Banner Saga" jest dla mnie najciekawszym jak dotąd RPGiem, który wyszedł w tym roku. Kto by pomyślał, nie? Recenzja.
"Dark Souls II"
"Dark Souls II" to mieszanka, która w 9 na 10 przypadków nie działa – szczególnie jeśli idzie o gry RPG. Albo nudzi się za szybko, albo nie daje się przejść, albo jest zapchana problemami i obiektywnymi trudnościami. To gra dla osób, które w zasadzie umieją grać i lubią przeć do przodu, nie poddając się, nie marudząc i nie oddając kontrolera komuś innemu – tutaj pomoc można sobie zorganizować tylko osobiście.
Warto, zdecydowanie warto – od dawna gry nie miały tak wciągającej śmierci. Recenzja.
"The Banner Saga"
„The Banner Saga” to gra chwytająca za serce: udanym początkiem wspaniałej opowieści, dojrzałymi postaciami oraz przede wszystkim niesamowicie utkanym klimatem, na który składa się wiele perfekcyjnie wykonanych elementów. Oceniając kickstarterową produkcję jako przedstawiciela gatunku cRPG, także wychodzi z tarczą – mimo że przyjęty przez twórców model nie należy do najbardziej skomplikowanych, to spełnia swoje zadanie: dostarcza dobrej rozrywki i nie nuży. Mierzi mnie tylko małe rozbudowanie – wątków pobocznych czy relacji między bohaterami. Jednak, być może, pierwsza część ma stanowić fundamenty pod te aspekty i ich rozszerzenia doczekamy się w kontynuacji. Wszak budowania nie zaczyna się od ścian bądź komina... Koniec końców, tytuł studia Stoic to świetna pozycja dla każdego wielbiciela gier nastawionego głównie na doznania fabularne i estetyczne. Mi nic więcej do szczęścia nie trzeba. Recenzja.
"Risen 3: Władcy tytanów"
Mimo wielu moich narzekań, skarg i grymasów, „Władcy tytanów” to solidny cRPG, obowiązkowy dla wielbicieli gier spod znaku Piranha Bytes. Po raz kolejny nie ma rewolucji, jak i również obiecanego powrotu do korzeni. Jednak developerowi udało się stworzyć wciągającą produkcję z wieloma ciekawymi i rozbudowanymi zadaniami pobocznymi oraz całkiem niezłym wątkiem głównym. Uzupełniając to systemem trzech frakcji, spośród których każdy powinien znaleźć coś dla siebie, i połączeniem pirackich oraz średniowiecznych klimatów, obok tego tytułu nie da się przejść obojętnie. Trochę jak z „Gothiciem”. Albo się go kocha, albo nienawidzi. Tyle że w tym przypadku będzie się usatysfakcjonowanym poziomem gry lub nie. Zakochać się raczej trudno, a i nie sądzę, aby za kilkanaście lat ludzie wciąż opowiadali o swoich dokonaniach i przygodach czy na imię którejś z postaci reagowali błyskiem w oku i porozumiewawczym uśmiechem na ustach. Niemniej – „Władcy tytanów” stanowią przykład dobrze wykonanej roboty. W sam raz na wypełnienie około trzydziestu godzin wolnych chwil. Recenzja.
"Endless Legend"
W obliczu nadchodzącego "Beyond Earth" (duchowego spadkobiercy starusieńkiego "Alpha Centauri") "Endless Legend" jest idealnym urozmaiceniem dla wszystkich łaknących dobrej, świeższej strategii – rozbudowy miasta, podpisaniu kilku traktatów, zniszczenia wszystkich za pomocą magii i miecza. Każdemu potrzebna jest okresowa zmiana otoczenia, zaś zamienienie dwuwymiarowych sprite'ów czy charakterystycznych hexów z "Cywilizacji" na nieprzyjazne lasy i równiny Aurigi w zimie nie zaszkodzi żadnemu fanowi dobrych strategii. Recenzja.
Inne:
A co jak Twój Obdarowany już jest zaznajomiony z fantastyką? Gorzej, co jak Twój znajomy pochłonął już wszystkie tomiska jakie istnieją, wessał wszystkie wyprodukowane gry (czy to wszystko jest w ogóle możliwe), a do tego jest bardzo wymagającą osobą? Wtedy najlepszym wyjściem jest zakupienie mu jakiegoś ciekawego gadżetu, który zmieściłby się pod choinkę i sprawiłby przyjemność. Nie mówię tu o plastikowym mieczu świetlnym, a o czymś bardziej... wyrafinowanym.
Jeśli osoba, dla której męczysz się, szukając prezentu, jest fanem Tolkiena i jego świata, to całym sercem polecam Ci, drogi Bezimienny (he, he, ale nawiązanie!), "Encyklopedię Śródziemia" Roberta Fostera. Kosz to około 40 złotych, natomiast nabytek zaiste wartościowy! Jest to leksykon, przedstawiający postacie, geografię, miejsca, plemiona, wydarzenia i wreszcie przedmioty od "Hobbita", przez "Władcę pierścieni", na "Silmarillionie" skończywszy. Teraz na chwilę zostawmy naszego no-life'a, który całe swe życie spędził czytając książki i grając w gry, gdyż w tym momencie czas na dygresję. Pytanie: co, jeśli wziąłeś na Hobbita swoje dzieci/młodsze rodzeństwo i tak im się spodobało, że o niczym innym nie rozmawiają? A może chcesz zrobić urodziny w stylu Śródziemia z zabawami prosto z... Mordoru? Jeśli któraś z odpowiedzi na powyższe pytania brzmi TAK, to zachęcam Cię do zakupienia "Gier i zabaw". W empiku pakiet kosztuje coś 53 złote, jednak jeśli interesuje Cię tylko jeden film (z dwóch, do których ukazały się do tej pory "Gry i zabawy"), to spokojnie też Internet podpowie Ci, gdzie tego szukać. Gry, łamigłówki, zagadki, szarady – czego więcej do szczęścia potrzeba?
Okej, koniec dygresji. Co mówisz, coś planszowego? Moja odpowiedź: hehe, przejrzyj naszą stronę. Ale oprócz tego, pragnę polecić Ci grę "Pan Lodowego Ogrodu", wyprodukowaną dzięki croudfundingowi na wspieram.to. Niestety cena jest spora, ale zapewniam Cię, iż precyzja wykonania gry otrze każdą łzę!
Skoro już o produkcjach rodzimych mowa, to pewnie Twój no-life kojarzy grę Wiedźmin. Obiło się o uszy, nie? Otóż dobrym pomysłem na prezent są puzzle wiedźmińskie, w toys4boys kosztują 60 zł.
Dobrym prezentem dla wielbiciela Białego Wilka może okazać się również gra planszowa osadzona w świecie "Wiedźmina". Dostępna zarówno w wersji fizycznej jak i cyfrowej, powinna dostarczyć wiele godzin wyśmienitej zabawy z przyjaciółmi. Szczególnie, gdy oni także są wielkimi fanami Geralta z Rivii! Gra oferuje wcielenie się, oprócz w słynnego zabójcę potworów, w Triss, Jaskra oraz Zoltana. Cena jednak dość wysoka (powyżej 150 zł), dlatego na tak ekstrawagancki prezent nie każdy może sobie pozwolić. Wersja cyfrowa będzie wtedy lepszym wyjściem – kosztuje około 35 złotych.
Niezłym pomysłem na prezent mogą być także słuchowiska Sound Tropez. Oferta jest dość bogata (z myślą o Świętach pojawiły się specjalne zestawy), a recenzje kilku z ich tytułów pojawiły się już na Game Exe. "The Walking Dead Tom I i II", "Chłopcy. W skrócie" oraz "Thorgal – Zdradzona Czarodziejka. Wyspa Wśród Lodów" zostały ocenione dość pozytywnie, więcej szczegółów na ich temat znajdziecie w tekstach.
Osobiste rekomendacje redaktorów Game Exe:
krzyslewy: Jako prezent (oprócz wymienionych tu tytułów) polecam w szczególności prozę Joego Abercrombiego. Pisarz jest brutalny i szczery w swojej twórczości, nie wzdryga się przed krwawymi scenami oraz pokazywaniem, że życie nieustannie kopie ludzi w tyłek. Najlepsze z jego książek to "Czerwona kraina" i "Bohaterowie" – kawał solidnej, męskiej literatury, dlatego powieści powinny się znaleźć w rękach dorosłych osób. Z innych tytułów – Peter Watts i jego "Ślepowidzenie" to doskonały pomysł dla fana twardej s-f, zaś "Harry Potter" dla młodszego czytelnika dopiero zaczynającego przygodę z fantastyką. Nie mogę zapomnieć także o "Morzach Wszetecznych" oferujących zabawną i wciągającą rozrywkę w pirackich klimatach – wielbiciele korsarskich przygód poczują się jak w niebie. Z gier – głównie przygodówki Telltale Games: "The Wolf Among Us", "The Walking Dead", a także mniej znanego "Sama & Maxa" (w polskiej wersji niestety tylko 1 sezon).
Audrey: Wszystkim tym, którzy czują, że Święta Bożego Narodzenia stały się zbyt komercyjne, a oni sami zaczynają przypominać Scrooge'a z "Opowieści wigilijnej", polecam "Wiedźmikołaja" Terry'ego Pratchetta. Właściwie każda książka tego autora jest świetnym pomysłem na prezent zarówno dla małego, jak i dużego czytelnika. Jest tylko jeden warunek – obdarowany musi lubić się śmiać. Równie mocno polecam "Lśnienie" i "Doktora Sen" Stephena Kinga, chociaż obie pozycje to dobry wybór raczej dla starszego czytelnika.
Wolvertino: W gruncie rzeczy moja rekomendacja powinna znaleźć się w dziale "Gry komputerowe z 2014 roku". Prezent, który chciałbym polecić nie został jednak jeszcze przez nas zrecenzowany, ponieważ jest "cały czas grany". Mimo to już teraz serdecznie polecam grę "Dragon Age: Inkwizycja". Drodzy czytelnicy, jeżeli chcecie sprawić swojemu dziecku/drugiej połówce/rodzicowi/przyjaciołom (*niepotrzebne skreślić) zabawkę na mnóstwo godzin – produkcję z porządną fabułą i naprawdę dobrze zrealizowanymi bohaterami to czym prędzej wybierzcie się po "Dragon Age: Inkwizycja". Uśmiech na twarzy bliskich gwarantowany! A i wy sami skorzystacie – każdy, kto cRPG lubi, zagrać powinien.
Jezid: Jeśli Wasz luby nie lubi fantastyki (zjawisko niewytłumaczalne, ale dość częste), a z jakiegoś powodu zależy Wam na zmianie tego karygodnego stanu rzeczy, to "Rycerz siedmiu królestw" George'a R.R. Martina może zapoczątkować przemianę w pożądanym kierunku. Warunek; luby lubi czytać. Z płcią piękną może nie działać równie dobrze, bo w tej rycerskiej opowieści romansu zbyt mało. Może jednak zbyt stereotypowo myślę?
Wiktul: Dla wszystkich, którym nie obce są tajemnica świata Sanktuarium, mroczne tajemnice Gorejących Piekieł i Wysokich Niebios, a także dla tych, którzy "zaczęli" swą przygodę z Mroczną Trójcą od ostatniej odsłony opowieści o jej dziejach – "Diablo III" – polecam wznowienie klasycznych pozycji: "Dziedzictwo Krwi" a przede wszystkim "Czarną Drogę" – powieść nie tylko solidną z perspektywy franczyzy uniwersum "Diablo", ale po prostu porządnie napisane, przyjemne w odbiorze dark fantasy.
Wszystkim graczom żądnym solidnej rozgrywki, a zarazem chcących przygotować się na nadchodzący rok, polecam... "Planescape: Torment". 2015 to data, którą kojarzę przede wszystkim z wydaniem sequela najlepszego cRPG w historii. Zarówno ci, którzy znają pierwowzór na wylot (albo raczej tak im się zdaje), jak i ci, którzy nie wiedzą do końca, o co tyle krzyku, już teraz powinni zacząć proces przypominania lub zapoznawania tej niezrównanej, dojrzałej opowieści. Dostępna za bezcen, a naprawdę bezcenna – idealny prezent dla koneserów i nowicjuszy.
Vitanee: Pytacie jakie są moje Top Fantastyczne Prezenty na Święta? Podam dwa. Z wielką przyjemnością ogłaszam, iż każdy, dosłownie każdy, powinien choć raz wziąć w swoje ręce "Pana Lodowego Ogrodu" pióra Jarosława Grzędowicza. Kojarzycie "Incepcję"? Tę z Leonardo da Vinc..., nie, coś pomieszałam – Di Caprio i muzyką Zimmera? "Pan Lodowego Ogrodu" to "Incepcja" sama w sobie, gdyż akcja rozgrywa się w akcji. Misja rodem z filmów s-f, mająca miejsce w zatrzymanym w średniowieczu świecie, w którym magia, cóż, jest na porządku dziennym! Drugim fajnym prezentem dla każdego fana Bilbo Bagginsa, jest zwykły Hobbit, lecz o tyle niezwykły, iż z objaśnieniami.
Tak, "Hobbit z objaśnieniami" wydawnictwa Bukowy Las. Znajdziecie w nim informacje dotyczące początków powstawania dzieła, inspiracji Tolkiena, dodatkowo ilustracje, szkicowane ręką samego Mistrza! Wydanie to ukaże Wam harmonię płynącą ze świata Śródziemia, jakiej jeszcze nigdy nie doświadczyliście! A, jeszcze jedna rzecz mi przyszła do głowy. Czy dotąd z góry zakładaliście, że ktoś przeczytał "Harry'ego Pottera"? To się myliliście! Ostatnio spotykam coraz więcej osób, którym to jakoś nie było dane. Więc może właśnie w ten sposób spróbujcie zaprosić ich do świata fantastyki?
Komentarze
Użytkownik Lady Trinity dnia piątek, 19 grudnia 2014, 17:55 napisał
no raczej chyba nie
Dodaj komentarz