Sir Terry Pratchett rozpoczął przygodę z pisarstwem bardzo młodo, bo już w wieku 13 lat. Wtedy to napisał, a później sprzedał swoje pierwsze opowiadanie. Za otrzymane honorarium udało mu się kupić używaną maszynę do pisania i od tamtego czasu tworzy już niemal bezustannie. W życiu zawodowym zajmował się głównie dziennikarstwem, co nie przeszkodziło mu jednak wydawać coraz to nowszych i lepszych książek. Cykl Świata Dysku rozpoczął od "Koloru magii" – powieści opublikowanej w 1983 roku. Popularność zdobywał powoli, ale systematycznie; przenosząc ją na wykres od czasu, byłaby to niemal funkcja wykładnicza, która rośnie w zastraszającym już tempie aż do dziś. Na czym polega fenomen jego twórczości?
Utwory Pratchetta często są określane jako fantasy, choć ja stroniłbym od tak jednoznacznej klasyfikacji. Osobiście bardziej skłaniam się ku stwierdzeniu, że są to satyry osadzone w fantastycznym (pseudo-baśniowym) uniwersum. Przemawia za tym fakt, że autor bardzo często (jeśli nie zawsze) dotyka w nich spraw i problemów naszej rzeczywistości, a zarazem wyśmiewa je poprzez karykaturę oraz komiczne wyolbrzymienie. Jakkolwiekby jednak nie zaklasyfikować jego twórczości, pisze on bardzo zrozumiałym, zachęcającym stylem – potrafi tworzyć fascynujące (a przede wszystkim nienudzące) opisy, a dialogi czyta się z ciągłym uśmiechem na twarzy lub wręcz śmiejąc się do rozpuku. Choć większość tych zabawnych momentów brzmi najlepiej w oryginale, gdyż często składają się na nie niezliczone idiomy oraz tzw. "gry słów", to dzięki dobremu tłumaczeniu czytając książkę po polsku również możemy mieć niezły ubaw. Brawa za to należą się zwłaszcza Piotrowi Cholewie, który znakomicie i wiernie przełożył lwią część cyklu Świata Dysku.
Wracając jednak do sedna artykułu, muszę przyznać, że nie spodziewałem się takich rewelacji zaczynając swoją przygodę ze Światem Dysku. Choć powieści tworzą spójną całość i osadzone są w zamkniętym uniwersum, to jednak każda z nich (a jest ich prawie 40!) opowiada odrębną historię, która z czasem zazębia się z pozostałymi. Przychodzi tu na myśl porównanie do serialu telewizyjnego, w którym, poprzez jego długość i rozwlekłość, mamy szansę dogłębnie poznać poszczególnych bohaterów i poczuć do nich pewne emocje. Mówiąc o tych ostatnich, warto dopowiedzieć coś jeszcze. Pomimo tego, że da się wyróżnić kilku głównych, to jednak autor wprowadza tyle informacji na temat pobocznych i (pozornie) mniej znaczących postaci, że wnikliwy odbiorca będzie w stanie poznać kilkudziesięciu ludzi i krasnoludów, parę wilkołaków oraz wampirów, trolla, a także całą rzeszę innych dziwnych stworzeń – chcąc tu wymieniać ich po kolei, nie tylko brakłoby mi miejsca, ale także zepsułbym wam całą radość z odkrywania tego na własną rękę. Warto również dodać, że postaci wykreowane przez Pratchetta żyją niejako swoim własnym życiem; jeśli nie na kartach powieści, to w umysłach czytelników.
Oczywiście, nie może być aż tak kolorowo, by wszyscy zachwycali się utworami tego autora. Wiele osób zarzuca Pratchettowi pewien schematyzm, twierdząc, że we wszystkich powieściach przedstawia to samo, tylko z innej perspektywy. W pewnym sensie muszę się z nimi zgodzić, bo Pratchett bardziej niż na opisywaniu historii poszczególnych bohaterów, skupia się na kreacji Świata Dysku. Stara się tworzyć poszczególne jego elementy poprzez karykaturę realnych sytuacji, miejsc oraz ludzi. Wydaje mi się, że jego głównym zamiarem podczas pisania staje się wyśmiewanie naszej rzeczywistości i codzienności, a przygody oraz bohaterowie biorący w nich udział to po prostu elementy drabiny pozwalającej osiągnąć tak wysoko postawiony cel.
Kolejnym ciekawym faktem jest swoisty fanklub tego autora. Jego fani na całym świecie zrzeszają się w grupy, aby dyskutować o najnowszych utworach, tworzone są strony internetowe w całości poświęcone właśnie jemu, a na konwentach nieraz można spotkać kogoś przebranego za jedną z postaci pratchettowskiego świata. To już nie jest zwykłe czytelnictwo – dla wielu poznawanie i zgłębianie Świata Dysku to prawdziwa pasja, hobby, któremu poświęcają swój cały wolny czas. Nieliczni tworzą nawet własne opowiadania osadzone w tym uniwersum, a niektóre z nich cieszą się nie mniejszą popularnością niż oryginalne powieści... Już teraz jest to swoisty kult Pratchetta czy raczej świata przez niego stworzonego. Kto wie – może za jakiś czas usłyszymy o Pratchettaniźmie jako o nowej religii wyznawanej przez coraz to większą liczbę osób?
Komentarze
Dodaj komentarz