

Chociaż Soulslike to nie jest gatunek który mogę nazwać obcym dla siebie, to jednak też nie "wymaksowałem" go jakoś specjalnie. Przede wszystkim grałem w drugą i trzecią część "Dark Souls", miałem też bolesną przyjemność obcowania z kilkoma innymi tytułami w takiej konwencji. Jedną z rzeczy które z tego doświadczenia wyniosłem było to, że stałą cechą gatunku było dotąd utrzymanie rozgrywki w pełnym trójwymiarze, co określało w znacznym stopniu taktykę starć.
Kiedy więc odpaliłem "Mandragorę", pierwsze co pomyślałem, to iż mam do czynienia z "Dark Soulsem", tylko przeniesionym w format 2.5D, przez co łącząc się gatunkowo z metroidvanią. Bo poza tym, gry typu soulslike przywodziło na myśl mi dosłownie wszystko. Idąc tym tropem, pozostaje odnieść się tylko do tego, jak taka adaptacja przestrzenna się powiodła.