Kolejna część naszego cyklu "Fantastyka w kadrze" poświęcony jest zupełnej nowości – "Batmanowi". Wcieleń Mrocznego Rycerza srebrny ekran widział już wiele – w ostatnich latach w tę rolę wcielali się m.in. Michael Keaton, Christian Bale czy Ben Affleck. Każdy był inny, miał swoich fanów oraz przeciwników. Najnowszy odtwórca, Robert Pattinson, również podszedł do roli odmiennie. Ten Batman to przede wszystkim... detektyw. Jak mu to wyszło? O tym przekonacie się w recenzji Strażnika. Osobiście dodam, że zgadzam się z każdym jej słowem! Zapraszamy!
Nasz świeżo odświeżony cykl “Fantastyka w Kadrze”, składający się z ponad 70 (!) części, to kawał historii gatunkowej kinematografii i intrygujący zgniot niesamowitej różnorodności, jaką stanowią nasze ukochane klimaty.
Mamy pozycje wybitne, które na stałe wpłynęły na rozwój i postrzeganie X Muzy – jak choćby “Matrix”. Znajdziemy tutaj też produkcje, które trudno nazwać doskonałymi, ale warto na nie rzucić okiem dla smaczków i ciekawego spojrzenia na dany problem – tutaj nie zaszkodzi spojrzeć na “Oni żyją” czy “Wynalazek”. Mamy też produkcje po prostu złe, które czasem stanowią swoistą “grzeszną przyjemność” przy suto zakrapianych imprezach lub też są totalnym chłamem, na który po prostu daliśmy się złapać jak dzieci.
Bagatela, 75 część cyklu, bierze na tapet film “Ciche miejsce 2”, który postanowił ocenić nasz niezawodny Medivh. Niestety nie należy do specjalnie skomplikowanych zagadek, do której szufladki trafiła produkcja nabita kabzą Netflixa i napompowaną gwiazdami wielkiego ekranu, choć niektórych może czekać spore zaskoczenie lub… zawód.
Większość z nas chciałaby wrócić do tego, co było wcześniej, z nadzieją, że normalność da się jeszcze przywrócić. Sięgnąłem pamięcią do czasu, gdy czekaliśmy na premierę nowej odsłony "Final Fantasy", zaś Square Enix raz jeszcze próbowało zgarnąć koronę króla animacji. Zatrudniono speców mających dać nam niespotykaną dawkę realizmu, zaś na liście płac aktorów użyczających głosy angielskiej wersji językowej pojawiły się znane nazwiska. Czy to czynniki, które zdecydowały o sukcesie "Gwardii Królewskiej: Final Fantasy XV"?
Hej! Brakowało wam recenzji kolejnego sezonu "Lost. Zagubieni"? Serial był długi i ktoś musi to wszystko dla was zrecenzować. Dobrze, że "Moda na Sukces" nie dotrwała swojej wersji sci-fi. Kto by wtedy te wszystkie sezony recenzował? Ale pewnie i to nie zahamowałoby naszego tytana pracy – Medivha. O nie!
Im głębiej w wyspę, tym więcej pytań. Seria "Lost. Zagubieni" raczej przyprawia o ból głowy niż zapewnia rozrywkę jak inne serialowe tytuły. Sezon 6. też nie obfituje w odpowiedzi. Ale czy w ogóle, którykolwiek z odcinków sagi takowe dał? Ja nie pamiętam, ale za to pamiętam usunięcie z serialu postaci Any Luci Cortez i Shannon Rutherford, za co wciąż nie mogę wybaczyć twórcom.
Najnowszy tytuł z potterowej serii nie zbiera pochlebnych recenzji. Najwidoczniej fani nie byli gotowi na takie zmiany, jakie zaprezentował "Harry Potter i Przeklęte Dziecko". Abstrahując jednak od samego tytułu, można szczerze powiedzieć, że cała seria okazała się ogromnym sukcesem, nie tylko kasowym, ale także czytelniczym, rozpalając kolejne pokolenie fantastycznych bibliofilów. Jednak ja sam mało się znam na historii Pottera -zarówno tej książkowej jak i filmowej – więc dalszego głosu nie będę zabierał i oddam go osobie bardziej zaznajomionej z tematem.
Medivh przyjrzał się ponownie bodajże piątej ekranizacji sagi. Coś tam o feniksach chyba było, z resztą nie wiem, sami zobaczcie w jego recenzji.
Czy nie jest wam czasami zimno w te szare, ciemne jesienne wiczory? Aż chciałoby się kogoś przytulić, nie? No to do roboty! Aby dać wam szansę na wieczorne przytulanki i to z fantastycznymi wątkami, przygotowaliśmy dwie recenzje romantycznych filmów.
Pierwsza produkcja to reklamowana jako miłosna "Incepcja" z Kirsten Dunst w roli głównej – "Odwróceni zakochani". Drugi film jest nieco z innej bajki, nie amerykańskiej a rosyjskiej, wraz ze wszystkimi jej urokami folklorystycznymi i zadziwiająco dobrą oprawą graficzną – "On – drakon".
Są filmy, które zapadają w pamięć od razu po seansie, szokując i zadziwiając swoją formą i treścią. Takim tytułem jest zdecydowanie "Blair Witch Project", przynajmniej dla pamiętających buntownicze lata 90. Film, który nadał horrorowatemu gatunkowi nowego wymiaru i spopularyzował technikę found footage, jako kolejnego środka do jerzenia włosów na głowie widza.
Dlatego też, z wielkim zainteresowaniem reagowałem na kontynuację produkcji, mając pewne obawy, czy podoła podnieść ciężar legendy. Jednak po przeczytaniu recenzji manfreta na temat "Blair Witch" moje wątpliwości zostały rozwiane. Lepiej stworzyć własną legendę niż próbować wykorzystać już istniejącą. Z tego powodu, a także nostalgicznych pobudek, zachęcam do zapoznania się z opinią Ati dotyczącą wspomnianego kultowego filmu, który poruszył wielu.
Stacia tytanów, a zwłaszcza herosów, zawsze wzbudzają kontrowersje wśród widzów, choć ostatnie tego typu produkcje zdają się być miałkie. Ale od czego jest wyobraźnia, która pozwala nam na rzucenie na ring najdziwniejszych kompanów czy też arcywrogów jakich widział świat. Dlatego dziś, na łamach Fantastyki w Kadrze, puściliśmy nieco wodze fantazji, gdybając kto zwyciężyłby w starciu czerwony diaboł Daredevil vs pajęczak Spider-Man?
Moim typem jest Daredevil, gdyż nie ukrywam swojej niechęci do drugiego pana, życząc mu zerwanej nici. Jednak jak dotąd nie było filmowej okazji do obserwacji takiej walki, więc pozostaje na razie porównać dwie produkcje z owymi bohaterami w roli głównej – "Daredevil" oraz "Spider-man".
Październik to chyba najbardziej wyczekiwany miesiąc przez telewizyjnych kinomanów. Tyle wyczekiwanych kontynuacji, historii urwanych przed wakacjami, nierozwikłanych intryg i nowych bohaterów. I tym razem nic się nie zmieniło, gdyż największe hity rozpoczęły kolejne rozdziały wraz z pierwszymi dniami października. Ale nie ma co się martwić, że powieje nudą, gdyż na horyzoncie pojawili się potencjalni przyszli liderzy srebrnego ekranu.
Jednak fani multipleksów nie mają również na co narzekać, zwłaszcza fani horrorów, gdyż jesienne seanse obfitują w krew i maszkary. Wszystko zacznie się od najmłodszego z rodu Culkinów, który powróci do rodzinnego domu, by rozpocząć makabrę. Następnie do gry wejdzie sławetna tablica Ouija, która również nieco namiesza w życiu śmiertelnych. Dla lubiących czarny humor, dosłownie i w przenośni, babcia Madea zaprasza na zabawę Halloween.
Są filmy lepsze i gorsze, jak to w życiu – nigdy nie może być pięknie. Linia ta jest zwłaszcza niezwykle cienka, gdy chodzi o produkcje komiksowe. Znaczna ich część nie spełnia wygórowanych oczekiwań fandomu, często ocierając się o kicz, zwłaszcza jeśli chodzi o starsze produkcje, które nie wykorzystywały zaawansowanych komputerowych efektów, które obecnie są nagminnie wykorzystywane, by zaślepić widza i odwrócić uwagę od miałkiej fabuły.
Z tego powodu jestem pełen podziwu dla Medivha, który zdołał przetrwać seans "Powrót niesamowitego Hulka", a dodatkowo tym razem zapoznał się z kolejnym tytułem z tej serii – "Hulk przed sądem" – którego już sama nazwa wywołuje ironiczny uśmiech. Gratuluję samozaparcia i zapraszam do zajrzenia do jego opinii na temat tego "tworu", bo jest o czym czytać.
- 8 stron
- 1
- 2
- 3
- →
- Ostatnia »