Najnowszy tytuł z potterowej serii nie zbiera pochlebnych recenzji. Najwidoczniej fani nie byli gotowi na takie zmiany, jakie zaprezentował "Harry Potter i Przeklęte Dziecko". Abstrahując jednak od samego tytułu, można szczerze powiedzieć, że cała seria okazała się ogromnym sukcesem, nie tylko kasowym, ale także czytelniczym, rozpalając kolejne pokolenie fantastycznych bibliofilów. Jednak ja sam mało się znam na historii Pottera -zarówno tej książkowej jak i filmowej – więc dalszego głosu nie będę zabierał i oddam go osobie bardziej zaznajomionej z tematem.
Medivh przyjrzał się ponownie bodajże piątej ekranizacji sagi. Coś tam o feniksach chyba było, z resztą nie wiem, sami zobaczcie w jego recenzji.
Przyznam szczerze, że podświadomie na starcie przyznałem Davidowi Yatesowi taryfę ulgową – niemożliwym jest perfekcyjnie streścić w nieco ponad dwie godziny powieść liczącą około 1000 stron. Wiadomo w takim wypadku, że wiele wątków trzeba będzie okroić, a z niektórych całkowicie zrezygnować. Sztuką pozostaje, żeby końcowy produkt nie okazał się zbiorem chaotycznych scen i był zrozumiały dla widza. Moim zdaniem reżyser poradził sobie z tym zadaniem całkiem zręcznie. Trudno jednakże być mi obiektywnym, bowiem przed seansem przeczytałem książkowy pierwowzór i możliwe, iż część wątków sobie zwyczajnie dopowiadałem. (...)
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz