Gdyby poprosić przypadkowych przechodniów o wymienienie największych bohaterów ze świata Marvela, Spider-Man z pewnością znalazłby się w czołówce. Osobiście nigdy nie należałem do zagorzałych fanów Człowieka-Pająka, gdyż irytował mnie jego buńczuczny charakter i infantylne poczucie humoru. Niemniej jednak jestem w stanie zrozumieć, skąd to uwielbienie tłumów – zwykły nastolatek zostaje obdarzony nadnaturalnymi mocami i musi je okiełznać, w międzyczasie próbując opanować buzujące hormony. Po prostu łatwo się z nim identyfikować. Nic więc dziwnego, że prędzej czy później musiała zapaść decyzja o nakręceniu filmu o przygodach Petera Parkera, szczególnie że w końcu technologia pozwalała oddać wszelkie akrobacje, jakie wykonuje podczas pościgów przez miasto. Za kamerą stanął Sam Raimi, do tej pory znany raczej z kultowych, kiczowatych produkcji spod znaku "Martwego zła".
Peter Parker jest przeciętnym, dobrze uczącym się, ale nieśmiałym nastolatkiem. Sukcesom na polu naukowym nie towarzyszą niestety udane podboje miłosne. Jego wybranka, Mary Jane Watson, standardowo woli tępych osiłków, którzy dodatkowo lubują się w pomiataniu cherlawym kolegą. Wszystko zmienia się podczas klasowej wycieczki, podczas której młodzież podziwia różne gatunki pająków. Jeden z nowych, zmutowanych genetycznie osobników ucieka jednak z terrarium i postanawia ukąsić Parkera. Dzięki temu zdarzeniu chłopak zyskuje nadnaturalne moce – może chodzić po ścianach, jest bardzo zwinny, a ponadto z nadgarstków może wystrzelić lepką, niesamowicie wytrzymałą sieć. Gdy przypadkowo postrzelony przez bandytę wuj Petera ginie, nastolatek wypowiada wojnę wszelkim rzezimieszkom grasującym na ulicach. Równocześnie w mieście pojawia się nowe zagrożenie, szaleniec – Zielony Goblin, terroryzujący niewinnych mieszkańców. Spider-Man będzie musiał zmierzyć się ze złoczyńcą, a jednocześnie zapewnić bezpieczeństwo swojej ukochanej.
Film Sama Raimiego nie koncentruje się na walce Spider-Mana z Zielonym Goblinem. Tak naprawdę konflikt ten stanowi raczej wątek poboczny, a główna akcja dotyczy przemieniania się Petera Parkera w Człowieka-Pająka. Twórcy stanęli przed dosyć trudnym zadaniem pokazania, jak zagubiony młodzieniec zyskuje wiarę w siebie i w końcu staje się obrońcą innych, słabszych ludzi, jednocześnie nie zanudzając przy tym widza. Muszę przyznać, że wyszło to im całkiem zgrabnie, chociaż momentami hektolitry patosu, wylewające się na nas z letniego blockbustera, potrafią człowieka przygnieść. Widać, że produkcja skierowana była raczej do ludzi młodych, gdyż bohater popełnia typowe dla swojego wieku błędy – podąża początkowo drogą buzujących hormonów, kłóci się ze wszystkimi dookoła, by ostatecznie zrozumieć swoje potknięcia i pojąć, że "z wielką siłą wiąże się wielka odpowiedzialność". Generalnie raczej przeciętna część, nieporywająca, ale też nie grzesząca wielkimi mankamentami.
Zupełnie inaczej prezentują się fragmenty poświęcone Normanowi Osbornowi, znanemu szerszej widowni jako Zielony Goblin. Facet jest miliarderem, dla którego jednak dobre czasy się kończą. Żeby nie dopuścić do wyrzucenia z firmy, postanawia podjąć się wymyślonej przez siebie eksperymentalnej terapii, podczas której traci rozum i staje się złoczyńcą. Wielka rola w sukcesie tego antybohatera leży po stronie Willema Dafoe – wspaniale oddał on rozdwojenie jaźni biznesmena, ze szczególną perfekcją przy złośliwym Goblinie. Wiele osób krytykuje kostium Osborna, a szczególnie nieruchomą, plastikową maskę. Moim zdaniem strój ten doskonale wpasował się w kreację postaci, stanowiąc dobre podkreślenie obłąkanego alter ego Normana. Chichoczący pod wiecznie wykrzywioną w sarkastycznym uśmiechu plastikową maską budzi niepokój. Zwłaszcza warte zwrócenia uwagi są momenty, w których przerażony Norman Osborn rozmawia z Zielonym Goblinem, nie do końca rozumiejąc, o co w tym wszystkim chodzi. Wspaniała kreacja!
Jeżeli chodzi o Tobey Maguire'a, wcielającego się w tytułowego Człowieka-Pająka, to właściwie nie mam do niego specjalnych uwag. Nie jest może moim wymarzonym typem do tej roli, jednakże poradził sobie naprawdę nieźle. Mnie osobiście podobało się, że twórcy postanowili nieco odejść od komiksowego pierwowzoru i zrezygnowali z dziecinnego humoru na rzecz początkowego zagubienia Parkera. Tobey mógł zagrać nieco bardziej wyraziście, bowiem są momenty, w których wypada trochę bezpłciowo, ale i tak nie ma zbytnio na co narzekać. Zupełnie inaczej zaprezentowała się za to Kirsten Dunst, ukochana Petera, czyli filmowa Mary Jane Watson. Dobór aktorki do tej roli jest naprawdę fatalny – poczynając od gry aktorskiej, na wyglądzie kończąc. Pofarbowana na rudo dziewczyna prezentuje się sztucznie i odpycha, potęgując negatywne uczucia drewnianym warsztatem aktorskim. Zdecydowanie najsłabszy punkt obsady. Miło, że to złe wrażenie jest w stanie momentalnie zatrzeć J.K. Simmons, wcielający się w epizodyczną rolę J. Jonah Jamesona, wydawcy gazety Daily Bugle, do której Parker podrzuca zdjęcia Spider-Mana, aby zarobić nieco grosza. Przerysowany w swojej złośliwości redaktor wywołuje salwy śmiechu za każdym razem, gdy pojawi się na ekranie.
"Spider-Man" jest produkcją całkowicie przeciętną. To całkiem niezła ekranizacja komiksu, pozostająca jednak typowym letnim blockbusterem i w związku z tym charakteryzująca się typowymi, rażącymi schematami. Szkoda trochę, że film naszpikowano modnymi w tym czasie sztucznymi efektami specjalnymi, bowiem po czternastu latach mocno biją one po oczach. Najgorzej prezentują się chyba momenty, kiedy Człowiek-Pająk leci między wieżowcami i widać, że nawet budynki są komputerowym tworem. Na szczęście gdy dochodzi już do konfrontacji z Zielonym Goblinem, to wszystko przestaje mieć znaczenie, bowiem walki są angażujące i dobrze wykonane. Na pewno pierwsza część trylogii o przygodach Petera Parkera zyskałaby o wiele więcej, gdyby dobrze dobrano Mary Jane Watson. Szkoda, że trzeba się z nią męczyć jeszcze przez kolejne dwie ekranizacje. Można obejrzeć, ale zdecydowanie ciekawszy był serial animowany, lecący swego czasu na Fox Kids.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz