
Początek nowego świata to scena, która lubi się przewijać w literaturze. Zwłaszcza fantasy, gdzie autora może naprawdę ponieść wyobraźnia. Okoliczności, przebieg, skutki. Wymień, a można dodać, zmienić, przerobić, aż w końcu osiągniesz pożądany wynik. Czasem scena taka stanowi otwarcie, które stanowi podwalinę pod świat, w którym przyjdzie takiej osobie tworzyć. A czasem jest to coś, czego bohater staje się świadkiem w ramach fabuły, aby móc pokazać poprzez taką osobę towarzyszące temu przebieg, emocje i następstwa. Działa to tym lepiej, że protagonista zwykle jest w jakiś sposób powiązany, iż do tej zmiany epoki w ogóle doszło. Tak przynajmniej widzę to ja i postaram się swoją wizję ukazać w ramach rozważań nad dziełem C. L. Moore ”Poranek dnia zagłady”.
Wojna jądrowa zmieniła Stany Zjednoczone nie do poznania. Zniszczenie, śmierć, chaos, anarchia. Stabilizację przyniósł dopiero dyktatorski Komus, który w zamian za przejęcie kontroli nad większością ważnych aspektów życia zapewnił spokój i bezpieczeństwo. Jednak każdy system ma swoje wady, a wraz z nadchodzącą śmiercią wielkiego lidera, kraj zaczyna chwiać się w posadach. Pośród tego wszystkiego żyje sobie Howard Rohan, niegdyś wielka postać kina, a dziś złamany człowiek pogrążony w odmóżdżającej pracy i alkoholu. Gdy jednak rząd potrzebuje pomocy, on zgadza się podjąć zadania. Biorąc pod swe skrzydła wędrowną trupę teatralną, rusza na niestabilne tereny Kalifornii, by pełnić rolę podwójnego agenta. Celem jest znalezienie tajemniczego Anty-Komu, który rzekomo może zniszczyć cały istniejący system rządów. Z czasem jednak okazuje się, że granica między obowiązkami i przekonaniami zaczyna się zacierać, a wraz z tym pojawiają się wątpliwości co do przymierzy i sympatii…
Świat ukazany w książce przyjmuje dość ciekawą pozycję. Moore opisała nieodległą od siebie przyszłość, co oczywiście daje nam porównania do tego, co mamy teraz. Dotyczy to jednak głównie sytuacji politycznej. Zakres technologii jest nam ukazywany dość skąpo i nie odbiega on zanadto od tego, co mamy obecnie bądź na co możemy liczyć w ciągu nieodległej przyszłości. Do najważniejszych ukazywanych nam aspektów zaliczamy głównie sprzęt wykorzystywany do przygotowywania przez głównego bohatera i jego ludzi do szykowania przedstawień oraz do komunikacji. Nie są to jakieś niezwykle rewolucyjne wynalazki, a raczej drobne gadżety ułatwiające życie. W świecie jako całości bardziej wyróżniają się narzędzia do sprawowania kontroli. Pojazdy i technologie służące monitorowaniu populacji celem zachowania władzy. W tym aspekcie powstaje atmosfera łagodnego, lecz ogarniającego wszystko uścisku. Wskutek tego reżim ma swoje problemy i opozycję, nie jest jednak znienawidzony bezgranicznie.
Co do bohaterów książki, to tutaj możemy ujrzeć kilka całkiem ciekawych postaci. Główne skrzypce gra oczywiście pełniący też rolę narratora Rohan, jednak wskutek swej pracy i upodobań stara się on poświęcać czas na uważne obserwacje i ocenę swych współpracowników. Ciekawym zagraniem jest nadanie tym postaciom pewnej dwoistości. Całość daje wrażenie, że to raczej w życiu codziennym podejmują się one pewnej przydzielonej im roli, jednak wskutek okoliczności z jakimi przychodzi im się mierzyć, dochodzi do tego, iż zrzucają część swych masek, aby odsłonić inne aspekty swej osobowości. Niejednokrotnie umieją w ten sposób wywołać zaskoczenie innych, a także doprowadzić do nieprzewidzianych, ciekawych interakcji.
W książce sporo czasu poświęcono na analizę różnych aspektów społeczeństwa i zachowań ludzkich. Dotyczy to zarówno ludzi jako takich oraz rządu, który sprawuje nad nimi władzę. Komus mimo wszystkich swych wad zapewnił ład i bezpieczeństwo w targanym niepokojami kraju. Wówczas postrzegano to jako pozytywne zjawisko. Z czasem jednak sytuacja uległa zmianie. Lider, który zapoczątkował to wszystko, zbliża się do kresu życia, zaś osoby stojące u władzy rozumieją zachodzącą potrzebę zmian, z drugiej jednak strony panicznie się ich boją. Zwykli ludzie mają dość wszechogarniającego ucisku, jednak doceniają pewne aspekty ustroju. Nie można też zapomnieć o tym, że oprócz bardziej nastawionych idealistycznie bojowników, sporo kłopotów mogą też sprawić najzwyklejsi bandyci, którzy chcą się obłowić na powstałym zamieszaniu. Całość spina sam protagonista, dręczony przez błędy ze swej przeszłości, szukający odkupienia i drugiej szansy w przydzielonym mu zadaniu, przy jednoczesnym początku pytań co do tego która strona ma rację oraz które wyjście będzie tym najlepszym.
Nie byłem pewien co przyjdzie mi ujrzeć, kiedy sięgałem po tę książkę. Wstępne opisy raczej naprowadzały mnie na powieść szpiegowską w klimatach lekkiego sci-fi. Jednak szybko się okazuje, że jest to raczej tło, którego celem jest ukazanie ludzi żyjących w czasach wielkiego przełomu. Całość obfituje zarówno w aspekty wielkiej, jak i małej gry. Zmiany, które wstrząsną całym krajem, przeplatają się ze zwykłymi sprawami zwykłych ludzi, starających się przeżyć i spełnić swe marzenia w okolicznościach, w których przyszło im pracować. Całość tworzy głębię, którą nie każdy doceni, jednak kryje w sobie ona ciekawą lekcję, wobec której warto nie przejść obojętnie.
Dziękujemy wydawnictwu Rebis za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz