Filozoficznie będzie. Operacjonalizacja umożliwiająca bezpośrednie, bezrefleksyjne stosowanie nie jest możliwa. Zresztą, w świetle powyższych wywodów, nie byłoby to wskazane. Krytyczne – także w stosunku do tego tekstu – myślenie jest podstawowym obowiązkiem recenzenta. Oryginalności w tym za grosz, jednak prawda (wiem, wielkie słowo) jest ważniejsza od oryginalności. Należy po prostu, idąc za Arystotelesem, trzymać się złotego środka.
A konkretniej? Na początku raczej prosto, w miarę krótkimi (ale nie identycznej długości) zdaniami, bo związek podmiotu z orzeczeniem łatwiej utrzymać i korektorzy będą wdzięczni. Jeśli będą musieli się zastanawiać, co autor miał na myśli, to zdyskwalifikują tekst. Jednak przynajmniej jedna lotna, zapadająca w pamięć fraza, użyta we wstępie lub w zakończeniu tekstu, dobrze mu zrobi. Demonstrowana przez autora erudycja – tak trudne słowa, jak i bogactwo powiązanych z tematem, merytorycznych informacji – ma w intencji budzić szacunek i zaufanie do jego kompetencji. W nadmiarze rodzi irytację. Ostrożnie także ze środkami stylistycznymi. Ironia, sarkazm, szyk przestawny, retoryczne pytanie, neologizm, archaizacja… to wszystko jest mile widziane, ale lepiej nie użyć, niż użyć źle. Warunkiem sine qua non jest logika wywodu i językowa poprawność. Tylko, czy też aż, tyle.
Mówienie o złotym środku nie oznacza wcale, że prawda pośrodku leży. Prawda leży tam, gdzie leży. Skrajny sąd może być prawdziwy, a opinia na siłę wypośrodkowana będzie fałszowaniem rzeczywistości. To kolejny wytrych, pseudologiczna zasada, wyjaśnienie przez zaciemnienie, powodujące u czytelników pomroczność jasną i sprawiające, że podważanie jakiegokolwiek sądu czy opinii w imię rzekomej sprawiedliwości i obiektywności jest nadzwyczaj łatwe. Bądź zimny albo gorący! Wprawdzie istnieją uzasadnione wątpliwości, czy potoczne rozumienie tej biblijnej frazy jest prawidłowe, ale dla recenzenta zalecenie jak znalazł. Czytelnicy lubią konkrety.
Na koniec jeszcze jedno. Trzeba zapomnieć, czego uczyli w szkole. Niby nie wprost uczyli, nigdzie oficjalnie tego nie było, na tyle skutecznie jednak uczyli, że większość bezwiednie uległa. Potęga ukrytego programu! Polonistki mają najwyraźniej masochistyczne ciągoty, czemu dają wyraz przy ocenianiu wszelkich prac. Nie dość, że się męczą sprawdzając długie, zwykle kiepskie, wypracowania, to jeszcze, zamiast karać, premiują ich autorów, bo się namęczyli biedacy. Czytelnik nie jest polonistką! Nagród za objętość nie przewidziano, podobnie jak kar za pominięcie rzeczy oczywistych. Z dwóch zbliżonych pod innymi względami tekstów lepszy będzie ten krótszy.
Komentarze
Dodaj komentarz