Jaka jest kara za przejechanie kota? No właśnie. Powinna być? Nie. Kota nie można nauczyć zasad ruchu drogowego. Zawsze może zachować się nieprzewidywalnie. Nie znaczy to jednak, że powinno być jak jest: pędzące środkiem osiedla/wsi pojazdy i leżące pokotem kocie truchła na poboczach. W każdym z nich część życia jakiejś babci czy wnuczka, a czasem nawet dorosłego, nieskłonnego do sentymentalizmu faceta. Nieuzasadnione użycie myśliwskiego żargonu? Przeciwnie. Pamiętam sprzed lat czerwonego malucha, który przyspieszył, by przejechać kotkę ratującą swe młode nieopatrznie buszujące na skrzyżowaniu. Bo była czarna?
Dziełko Pratchetta mi się przypomniało, ale jest tylko pretekstem. Nie o recenzję chodzi, tylko o prostą refleksję nad malejącym stopniem fantastyczności świata. Jeśli tej fantazji (czyli choćby kota) nie potrafimy dostrzec i docenić w świecie, to na próżno poszukujemy jej w literaturze. Jego książka, jak zawsze fantastyczna – chociaż do fantastyki zaliczyć jej nie można – pełna humoru, wnikliwych obserwacji i uogólnień dotyczących natury kota, jest peanem na jego cześć i elementem „kampanii na rzecz Prawdziwych Kotów” – jak pisze autor.
„Prawie każdy nierodowodowy, niewysterylizowany kocur jest nie tylko Prawdziwy, ale w miarę bywania w waszym domu staje się Prawdziwszy i Prawdziwszy, aż w jego Prawdziwość nikt już nie może wątpić.” Rodowodowy też może być. „Ponieważ jedyne czynności, do których (koty) wykazywały jakąkolwiek skłonność, polegały na chwytaniu różnych rzeczy i spaniu, nikt nie zadawał sobie trudu, żeby majstrować przy nich i przerabiać (jak w przypadku psów) na cokolwiek innego.” „Wszystkie są więc potencjalnie Prawdziwe. Prawdziwość to styl życia.”
Brak ostatniego kroku – fabularyzacji tego wszystkiego i umieszczenia w podkręconym, fantastycznym (ale jakże znajomym) świecie, umożliwia ciekawskim podglądnięcie autorskiego warsztatu, stosowanej przez Pratchetta metody twórczej. Gdyby tylko chciał, mógłby ten krok uczynić i napisać kolejną powieść osadzoną w jednym ze swoich światów. Z jakiegoś powodu tego nie zrobił, wolał zostawić Kota w naszym.
Mam zatem poparcie Pratchetta. Nieodwołalne i na piśmie. Śmiem twierdzić, że nawet gdyby mógł, to by go nie odwołał. Płynącemu pod prąd przyda się jakieś wsparcie. Świat, w którym dla Kota nie będzie miejsca, zejdzie na psy. Nic przeciw psom nie mam. Przeciwnie, mam psa, który wcale nie żył z kotem tak jak powiedzenie głosi. Więcej, to kot był młodszy, więc nie mógł szczeniakowi nakłaść po pysku, co jest najczęstszą okazją dającą kotu immunitet. Ukłony dla wszystkich psów, doprawdy nie wiem dlaczego występują w powiedzeniu o schodzącym świecie. Ma być o kotach jednak.
Rzekomo jedynym racjonalnym ideałem, przy okazji całkiem dochodowym, jest sterylna pluszowa „mas-kotka”, najlepiej dodatkowo rasowo dezaktywowana, mająca się zadowalać lizaniem świata przez szybkę. Karmiona (koniecznie!) dietetyczną karmą dla kastratów – „By twój kot żył długo i szczęśliwie”. Firmowe myślenie przez pryzmat portfela skutecznie narzucone ogółowi – ideologia w stanie czystym. Kto wie? Może w końcu, za parę pokoleń, wysiłek hodowców usiłujących dopasować Kota do świata, zostanie uwieńczony powodzeniem? Na razie nie do końca się udaje. Pechowo dla kotów. Ich ścieżki krzyżują się z naszymi drogami.
Mam nadzieję, że Tygrys, młody kocur, który zdobył „szacun na dzielni” i przeżył pierwszy (i ostatni) okres godowy, zginął przypadkiem. Jeśli tak nie było, to niech chociaż przez jedną noc nie da spać spokojnie kierowcy „tej” ciężarówki. Może jakaś czarownica da mu wsparcie? Skąd wiem, że ciężarówki? Wiem. Czytelnikowi muszę oszczędzić szczegółów wizji lokalnej. W naszych realiach Halloween jest pustą, komercyjną błazenadą, a zdobyta popularność dowodem słabości naszych, zdawałoby się niewzruszalnych, tradycji. Zmarłych wspominam i świętuję we Wszystkich Świętych. W Halloween Kota z Sevres.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz