Zapomniani autorzy fantasy z lat osiemdziesiątych XX wieku

3 minuty czytania

legends of the dragon

Fantasy-Faction niedawno przeprowadziło wywiad z Richardem Knaakiem, autorem cyklu "Smocze Królestwo". Wiele powieści spod jego pióra kupiłem w dobrze prosperującym przedsiębiorstwie "Waterstones", jednak obecnie żyjemy w czasach, kiedy książki są dostępne na jedno kliknięcie myszką, a pisarze (tradycyjni oraz ci, którzy sami wydają swoją twórczość) dostarczają nam tak ogromnej ilości książek o zróżnicowanej jakości, że z niecierpliwością czekamy na kolejny duży tytuł. Ale co z tymi wspaniałymi pozycjami napisanymi w złotej erze fantasy (czyli w latach osiemdziesiątych dwudziestego wieku), które są w dzisiejszych czasach zapomniane lub przeoczone, i którym nie poświęcamy tyle uwagi, na ile zasługują?

Mając to na uwadze, odważyłem się wejść na schody prowadzące ku przeszłości; wszedłem do komnaty utraconych wspomnień i zbadałem legendarną ziemię, którą nazwałem "czasami przed Kindlem". Mówiąc wprost – zajrzałem na strych, żeby przejrzeć leżące tam sterty pudeł z książkami, które nie znajdują już miejsca na półkach w domu. Oto kolekcja tytułów (całych serii oraz pojedynczych tomów) z okresu przed powstaniem czytników. Naprawdę warto po nie sięgnąć, jeśli nadarzy się ku temu okazja.

tales of the bard

Cykl Michaela Scotta (1987 rok) "Tales of the Bard" opowiada o Paedurze, tytułowym bardzie, który zawiera układ z Lordem umarłych. Na pewno zauważyliście u bohatera na okładce hak zamiast dłoni. Protagonista ma tylko jedną rękę, co może przeszkadzać mu w graniu na instrumencie. Prawda jest jednak taka, że to urodzony gawędziarz, a nie muzyk. Cechuje się bezwzględnością, oddaniem oraz ma własny kręgosłup moralny, wyróżniający go spośród innych postaci. W latach osiemdziesiątych bohaterowie byli bohaterami w dosłownym znaczeniu tego słowa, więc Paedur jest raczej typem znanego i lubianego antybohatera (aczkolwiek nie mamy się czego obawiać, spotykając go w jakimś mrocznym zaułku).

the sleeping dragon

Graliście w "Advanced Dungeons & Dragons", prawda? A zastanawialiście się, co będzie, jeśli staniecie się swoimi ulubionymi postaciami? Taka sytuacja pojawia się w książkach z serii "Strażnicy płomienia" (autorstwa Joela Rosenberga). Mamy tam standardową gamę archetypów postaci znanych z AD&D (wojownik, czarodziej, krasnolud itd.), zmieszaną z osobami, które mają świadomość tego nierzeczywistego świata. Zabawnie jest czytać, jak wiedza pochodząca z dwudziestego wieku zmienia tę fikcyjną rzeczywistość oraz sposób, w jaki zmyśleni bohaterowie sobie radzą. Posiadam tylko pięć tomów (ale oczywiście jest ich o wiele więcej), chociaż pobieżny rzut oka na stronkę goodreads udowadnia, że po tej piątce spada jakość cyklu. Nic w tym dziwnego, skoro (UWAGA SPOILER) protagonista jest już martwy.

the wizards and the warrlords

Numer trzy to seria "Chronicle of an Age of Darkness" (dziesięć książek napisanych przez Hugh Cooka w latach osiemdziesiątych oraz dziewięćdziesiątych). Każdy wybaczyłby wam, że spoglądacie na tytuły (wszystkie zaczynają się od "The W...") na okładkach i myślicie "o nie, to na pewno kolejna nieprzemyślana, pospolita fantasy. Dziękuję, spasuję", ale z pewnością China Mieville oraz Scott Lynch wam tego nie darują. Według słów tego pierwszego, z takim nastawieniem pomijacie historie, które "są dziełami niezwykle pomysłowymi, dowcipnymi i brawurowo nawiązującymi do innych tekstów literackich". Niektóre powieści zostały ponownie wydane, by uczcić pamięć autora zmarłego w 2008 roku, a pan Mieville stworzył dla nich nową przedmowę.

the ‘master of the five magics

Książka "Master of the Five Magics" napisana przez Lyndona Hardy'ego była po raz pierwszy wydana w 1980 roku. Kolejne części trylogii ("Secret of the Sixth Magic" oraz "Riddle of the Seven Realms") pojawiły się zaraz po niej. Jeśli chcieliście kiedyś poznać historię, która skupia się wokół magii (z całą jej cudownością, złożonością i tajemnicami), to te tytuły są idealne dla was. Dzięki lekturze dowiedziałem się, co jest pomocne w opanowaniu eksperymentów alchemicznych oraz co stanowi klucz magicznej sztuki. Nie mówię, że zawarto tam instrukcje czarów, ale ta fikcja jest bardzo bliska poradnikowi. Prawie tak bliska, jak chciałoby wielu z was.

the summer tree

Ostatnim punktem na tej szczególnej liście eksponatów w moim muzeum jest niespotykany i dziwny, aczkolwiek fantastycznie napisany cykl "Fionavarski gobelin" (autorstwa Guya Gavriela Kaya). Najnowsze wydanie pochodzi z 2011 roku i sądząc po rankingach strony Amazon, ciągle są ludzie z dobrym gustem czytelniczym, którzy chętnie je kupują. Ich bohaterowie, podobnie jak we wspomnianych wcześniej książkach Joela, przenoszą się z naszej rzeczywistości do fikcyjnego świata przypominającego wymysł Tolkiena, ale – w mojej opinii – znaczniej lepiej wykreowanego oraz napisanego. Nie ma w tym nic dziwnego, Kay razem z Tolkienem pracował nad "Silmarillionem", więc doskonale zna jego styl.

Lata osiemdziesiąte mają wiele grzechów na sumieniu: Rick Astley, poduszki na ramionach, kultura yuppie, całkowicie błędną prognozę pogody (z 1987 roku) i napływ amerykańskich popołudniowych programów telewizyjnych (na przykład "Nieustraszony" oraz "Drużyna A"). Chociaż nie, zapomnijmy o tym ostatnim tytule – akurat to jest zaletą minionych lat. Jednak wracając do tematu, fantasy z tego okresu ciągle próbowało odnaleźć swoje miejsce. Dlatego też wierzę, że obecnie są autorzy, którzy mogą powiązać swój dorobek z dziedzictwem tamtych czasów.

Źródło: fantasy-faction.com

Ocena użytkowników
10 Średnia z 1 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...