Randka z herosem? vol. 1

6 minut czytania

fantasy, miłość

Związki to ostatnio bardzo nośny temat, zarówno pod względem psychologicznym, jak i socjologicznym. Kolejni badacze analizują nasze zachowania, próbując dojść do uniwersalnych wniosków. Powstają masy wykresów, które podobno mają wskazywać wzajemne zainteresowanie, a szanse na przetrwanie uczucia można zapisać matematycznie. Tylko czy ma to jakikolwiek sens? Uczucia w końcu nie da się wyliczyć, a zakochania zaprogramować, więc dlaczego stale próbujemy? No cóż, odpowiedź jest dość banalna, bo człowiek to zwierzę stadne i choćbyśmy zawzięcie protestowali, to nic tego nie zmieni. Samotność nas przeraża, a zatem wolimy jej unikać. Jak jednak wytłumaczyć takie, a nie inne wybory naszych drugich połówek? Mogę teraz pisać o reakcjach chemicznych zachodzących w organizmie, rozszerzonych źrenicach, przyspieszonym biciu serca lub atakującej nas nagle obezwładniającej niemal głupocie, ale chyba wszyscy o tym doskonale wiedzą. Jest tutaj ktoś, kto nigdy nie przeżył czegoś podobnego? Jeśli tak, to – drogi czytelniku – natychmiast wyłącz komputer i wyjdź z domu, dokończysz czytanie po powrocie.

Szukamy zatem ideału, którego nie będę opisywać, bo – jak przypuszczam – ile osób, tyle pomysłów na ową doskonałość, a mianowicie coś, co jest tylko szablonem. Wzorem przykładanym do prawdziwego życia, który – w wyniku pójścia na wiele kompromisów oraz pod wpływem uczucia – może przetrwać tę próbę. Jeśli jednak nasz przebywający w głowie "twór doskonały" nie miał okazji zderzyć się z szarością codzienności, to może być nieciekawie, a mianowicie możemy się niechcący zakochać w superbohaterze.

superbohaterowie, spider-man, hulk, batman, superman

"Co w tym złego? To wspaniale!" zawołają teraz niektóre panie i będą z uporem maniaka twierdzić, że każda normalna przedstawicielka płci pięknej pragnie mieć swojego prywatnego herosa. Kiedyś sama tego chciałam, ale marzyłam też wtedy o wyglądzie mojej lalki, a biorąc pod uwagę zalewające obecnie przestrzeń Internetu zdjęcia żywych Barbie, bardzo cieszy mnie fakt, że nigdy nie spełniłam tego dziecięcego pragnienia.

Teraz powinnam usłyszeć kolejny protest, bo przecież superbohaterowie są dobrymi stworzeniami (wiem, że to dziwnie brzmi, ale ludźmi właściwie też do końca nie są), ratują świat (racja), pomagają innym (prawda), łapią złoczyńców (zgadzam się), a także są bogaci (nie wszyscy), ale jeśli akurat nie są, to zawsze można napisać o nich komiks i sprzedać go za parę milionów. To też się zdarza. Oczywiście ich kochamy, podziwiamy i nic dziwnego, że chcemy mieć swojego Iron Mana, Spider-Mana, Kapitana Amerykę czy Daredevila. Jak jednak wygląda związek z nadczłowiekiem, skoro relacje z innymi ludźmi są tak szalenie skomplikowane?

daredevil

Zacznę od Daredevila stworzonego w 1964 roku przez Stana Lee i Billa Everetta. Postać niepozbawiona ułomności, gdyż Matt Murdock jest niewidomy od dziecka, co rekompensuje sobie zdecydowanie ponadprzeciętną sprawnością innych zmysłów. W ciągu dnia Matt jest prawnikiem, lecz po zapadnięciu zmroku zamienia się w mściciela krążącego po Nowym Jorku i załatwia to, czego nie mógł dokonać w dobrze skrojonym garniturze. Decydującą rolę w rozwoju jego osobowości odegrało zamordowanie ojca-boksera przez grupę gangsterów, gdy ten odmówił udziału w ustawionej walce. Nie będę tutaj pisać o popularności komiksu, który doczekał się tragicznej wręcz ekranizacji ani o tym, że Ben Affleck po odegraniu i totalnym zmiażdżeniu roli Matta Murdocka powinien dostać dożywotni zakaz brania udziału w ekranizacjach komiksów, niezależnie od tego, czy są one spod szyldu Marvela, czy DC. Opisywanie mojego kosmicznego wręcz przerażenia na wieść, że wspomniany aktor ma zastąpić Christiana Bale’a w kreacji Batmana także nie będzie. Skupię się za to na tym, że wzajemna miłość Daredevila i Electry nie uchroniła ich przed cierpieniem. Ona została wplątana w porachunki świata, który jej nie dotyczył, a on – mimo swych umiejętności – nie potrafił jej obronić.

kapitan ameryka

Tak, wiem. Każdemu może się zdarzyć, gangsterzy nie zapraszają w końcu niewygodnych ludzi na kawę i ciasteczka, a propozycje "nie do odrzucenia" nie są jedynie domeną ojca chrzestnego. Która kobieta nie chciałaby być kochana tak, jak Kapitan Ameryka kochał Peggy Carter? Pomarzyć dobra rzecz. Stworzona w 1941 roku przez Jacka Kirby’ego oraz Joe Simona postać chłopaka, który nigdy nie nauczył się uciekać, jest właściwie partnerem idealnym. Odważny, szczery, lojalny i czeka na właściwą partnerkę do tańca. Czego chcieć więcej? Niczego i właśnie dlatego zaczynają się tutaj problemy, bo biedna Peggy Carter dostaje więcej, a mianowicie człowieka po przebytym eksperymencie z cudownym serum. Jest teraz przystojniejszy, szybszy i silniejszy, ale czy to wystarczy, żeby zaakceptować jego obecną rolę? Wątpię. Narodowe posłannictwo stawiające miłość do kobiety nie na drugim, lecz na dziesiątym planie. Towarzyszka superbohatera jest oczywiście dumna z jego osiągnięć, ale musi także asystować mu podczas realizacji szalonych przedsięwzięć i akceptować to, że kraj będzie jego najważniejszą kochanką. Załóżmy jednak, że sama jesteś patriotką i marzysz o sprawiedliwości, a zatem wszystkie te cechy uważasz za istotne zalety męskiego charakteru świadczące o moralności i dobroci. Co czeka cię u boku Kapitana Ameryki? Ciągłe towarzystwo licznych, klejących się do niego fanek, a także poświęcenie. W poświęceniu jako takim nie ma oczywiście nic złego, ale zostawanie wdową nawet bez ślubu, bo twój luby postanowił rozbić się na dnie oceanu w imię wyznawanych wyższych celów, nie jest chyba synonimem szczęśliwego związku.

spider-man

Oczywiście na świecie jest masa zła, a zbrodniarzy można łapać wszędzie, więc co, jeśli bohater wybierze ciebie, a nie naród? W końcu Peter Parker się na to zdecydował i nawet przygotował pajęcze wyznanie miłości. Jest jednak – jak zawsze – parę problemów nie do przejścia. Nasz komiksowy heros przeniesiony do kina i wyposażony w efekty specjalne przygotowane przez armię doskonałych grafików musi przecież przed rozpoczęciem nowego życia uporać się z problemami związanymi z obecną egzystencją. Nie mówię tu nawet o kompleksach spowodowanych życiem w cieniu genialnego ojca ani nawet przeżywaniem okresu buntu, gdyż akurat te problemy są bardzo ludzkie i można je dość łatwo przezwyciężyć. Gorzej, jeśli owe kłopoty wynikają nie z człowieczych – a zatem naturalnych – ułomności, lecz z nadludzkiej doskonałości przysparzającej więcej zmartwień niż to warte. Zgadzam się, że latanie po mieście przy użyciu produkowanej przez samego siebie pajęczyny jest ciekawym doświadczeniem, no i można uniknąć irytujących korków i ciągnących się w nieskończoność robót drogowych. Co więcej, gminne fotoradary póki co nie łapią obiektów latających (choć urzędnikom zdarzyło się wysłać mandat właścicielowi pojazdu holowanego na lawecie, a zatem – o ironio – nieruchomego), więc nie grożą ci żadne sankcje za zbyt szybkie wędrowanie po dachach budynków. Tylko czy to wszystko sprawia, że można chcieć spotykać się z bohaterem? Przyjmijmy, że zaakceptowałaś fakt, że twój luby przerywa rozmowę w połowie, bo akurat miasto zaatakował ogromny Jaszczur czy Electro, a w ramach pójścia na kompromis tolerujesz metodę szybkich randek w wersji długotrwałej. W końcu między jedną akcją a drugą nawet on znajdzie parę minut, żeby zadać pytanie. Co prawda nie zawsze zdąży usłyszeć odpowiedź, ale jest tylu mężczyzn, którzy nie słuchają odpowiedzi na zadawane przez siebie pytania, że to nic takiego. On przynajmniej ma kolorowy strój. I pajęczynę. Zaczynacie się zatem spotykać i wasza wielka miłość pokonuje wszelkie przeszkody. Chwila, coś nie tak. Przepraszam, pomyliłam z harlequinem. Nic z tych rzeczy, choć w pewnym momencie wszystko ma być dobrze, ale że historia nie opowiada o uczuciu silniejszym od śmierci, to pokonuje was właśnie kostucha. Tak jak Peggy decydujesz się na rolę asystentki, ale że współczesne kobiety lubią aktywne działanie, to trafiasz w sam środek wydarzeń. Tym sposobem w towarzystwie Spideya o nadludzkich mocach i ochroniarza narodu w jednym, jesteś dużo bardziej zagrożona niż bez niego. Rozumiem, że dla wielu historia Romea i Julii to symbol wielkiej miłości, ale żeby od razu chcieć to odgrywać na żywo? Bez przesady.

iron man

Za chwilę zostanę oskarżona o tendencyjny dobór bohaterów tego tekstu, a przecież są tacy, którym się udało. Warto wspomnieć postać Iron Mana, czyli Tony’ego Starka i wiernie stojącą u jego boku Pepper Potts. Zajmujący się przemysłem zbrojeniowym Stark jest w końcu wizjonerem, milionerem i geniuszem, a ponadto chce zrobić coś dobrego, zmienić świat. Niestety nie zmienia to faktu, że ten sam bohater oczekuje wiecznego uwielbienia niezależnie od tego, czy jego publiczność stanowią zachwycone tłumy, czy jeden samotny i zmarznięty dzieciak. Sam zachowuje się zresztą jak bachor przywiązany do swoich zabawek, ale trzeba przyznać, że rozkapryszony playboy odznacza się także ogromem uroku osobistego i pewności siebie. Nikt tak jak on nie potrafi bowiem przyznać się do bycia Iron Manem i nikomu nie można by też tak łatwo wybaczyć pozostawienia na dachu budynku, bo poszedł po drinki, a w międzyczasie znalazł, wymagający natychmiastowego rozwiązania, problem wpływający na losy świata. Przy okazji jest przeświadczony o swojej nieomylności, a jego decyzje wpływają destrukcyjnie zarówno na niego, jak i na ciebie, bo zawsze w nocy może zaatakować cię jeden z jego wynalazków, gdyż akurat wezwał go przez sen albo podczas walki zdarzy ci się spaść z wysokości dwudziestu metrów, ale kto by się przejmował takimi drobiazgami, jeśli twój mężczyzna współpracuje z grupą Avengers. Coś za coś. Przy tym wszystkim pozostawienie cię samej w Boże Narodzenie, kiedy akurat trzeba uratować kraj brzmi rzeczywiście banalnie, ponieważ jak możesz mieć pretensję o coś takiego. Co jest ważniejsze: karp czy naród? Właśnie. Tutaj masz jednak prawo do samodzielnej decyzji albo przynajmniej możesz próbować przekonywać samą siebie, że tak właśnie wybrałaś. Jednak jak ocenić chwile, gdy robisz za przynętę, bo łatwiej złapać ciebie niż wszechmocnego Iron Mana, a on rzecz jasna przyjdzie cię uratować. Jak już oczywiście ocali świat, setki obywateli i odstawi prezydenta w bezpieczne miejsce.

Szukanie ideału może się zatem zakończyć kompletną porażką i to z kilku powodów. Jednym z nich jest fakt, że doskonali ludzie nie istnieją, a umawianie się z ulepszonym herosem jeszcze bardziej oddala nas od poszukiwanej perfekcji. Nadludzkie moce wymagają bowiem wysiłku nie tylko od bohatera, ale także – a nawet przede wszystkim – od jego wybranki. Czy ktoś jeszcze chce umawiać się z superbohaterem?

superbohaterowie
Ocena użytkowników
9.5 Średnia z 1 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...