Zapewne nie jestem tutaj jedyną osobą, która do ścieżki dźwiękowej w grach przykłada szczególną wagę. Powiedziałbym nawet, że należę do takiej niewielkiej sekty heretyków, twierdzącej, że muzyka, zaraz obok fabuły, to najważniejszy element gry. Do niej to bowiem wracamy nawet wiele lat po tym jak tyłki Pradawnego Zła w takiej czy innej grze zostały już dawno skopane. Nie jestem chyba też odosobniony w poglądzie, że kompozytorzy pokroju Paula Anthony’ego Romero czy Jeremy’ego Soule’a zasługują na powszechne uznanie i dozgonną wdzięczność milionów graczy na całym świecie. Wystarczy tylko przypomnieć sobie kawałek towarzyszący nam podczas odwiedzania Bastionu w trzeciej części Heroesów czy motyw przewodni z "Morrowinda", by w parę sekund ponownie przenieść się wspomnieniami do wirtualnego, magicznego świata.
Dla wielu najbardziej oczywistym obszarem występowania muzyki w klimatach fantasy będą więc gry (bądź też filmy) o takiej właśnie tematyce. Błędem jednak byłoby ograniczanie się tylko i wyłącznie do tego. Muzyka rozrywkowa, nie będąca ścieżką dźwiękową innego produktu, również chętnie czerpie swoje inspiracje z fantastyki. Ośmielę się wręcz stwierdzić, że robi to od dawna, na długo zanim literatura fantasy stała się popularna. Mimo to odnoszę wrażenie, że tego typu twórczość jest w dalszym ciągu pomijana, a świadomość przeciętnego fana fantastyki o takiej muzyce jest zbyt niska. Jasne, większość z nas kojarzy zapewne soundtrack z "Władcy Pierścieni", ale ilu z nas miało okazję posłuchać naprawdę różnorodnej muzyki inspirowanej światem Tolkiena?
Stąd też właśnie mój pomysł na powstanie owego felietonu czy też (jak Mroczny Pan da sił) serii felietonów. Zapragnąłem bowiem uporządkować w jednym miejscu zbiór wszystkich znanych mi artystów, którym w swoim dorobku zdarzyło się popełnić utwory mające coś z fantastyką wspólnego lub też których dzieła do takiej właśnie konwencji wyjątkowo pasują.
W mojej ocenie spośród wszystkich gatunków muzycznych chyba żaden nie odnajduje się tak dobrze w tego rodzaju stylistyce jak heavy metal. I to właśnie temu gatunkowi poświęcić zamierzam szczególną uwagę, nie zapominając przy okazji o jego rockowych korzeniach.
Zgodnie z panującą powszechnie opinią, metal jest to muzyka, której motywami przewodnimi są Szatan, zniszczenie, wojna, krew, Szatan, okultyzm, rozkład, bunt, niepokój społeczny i jeszcze raz Szatan. Oczywiście jak to z każdym stereotypem bywa, jest w tym zawarta cząstka prawdy. Pod powłoką przesadnej, często karykaturalnej "mhroczności" istnieje też druga strona metalu. To w końcu w nim powstał podgatunek (jeden z miliarda różnych...) poświęcony w przeważającej mierze tematom szczególnie bliskim fanom fantastyki. Mowa tu o power metalu, który w swojej warstwie tekstowej porusza problematykę historyczną, ale także religijną, fantastyczną i mitologiczną. I nie jest też tutaj żadnym wyjątkiem potwierdzającym regułę. Nawet takie kapele jak Slayer czy Megadeth znajdą w swojej dyskografii parę kawałków świetnie pasujących do sesji RPG-a. Bardziej nadawałyby się one co prawda do "Wampira" czy "Zewu Cthulhu" niźli do klasycznego "Dungeons & Dragons", ale jest to zawsze i coś.
Metalowy świat jest niezwykle bogaty i różnorodny, postanowiłem więc w tym felietonie skupić się wyłącznie na osobie jednego artysty, którego uważam za jeden z najbardziej obrazowych przykładów połączenia fantastyki z muzyką. Mam tu na myśli okrzykniętego przez wielu "Bogiem Metalu" muzyka i wokalistę Ronniego Jamesa Dio, którego dzieła miały głęboki wpływ na oblicze współczesnej muzyki i dały podwaliny pod rozwój heavy metalu, jak i jego power metalowej odmiany.
Przez ponad czterdzieści lat działalności artystycznej Ronnie stworzył wiele niezapomnianych, dziś uznawanych za kultowe, piosenek. Udało mu się w tym czasie śpiewać w takich legendarnych zespołach jak Rainbow czy Black Sabbath. W końcu założył też swój własny zespół o nazwie Dio. Okres jego największych sukcesów przypadł na pierwszą połowę lat 80-tych, czyli jego współpracę z chłopakami z Black Sabbath i początek jego solowej kariery. Mimo słabnącej popularności w późniejszych latach, Ronnie tworzył muzykę przez resztę swojego życia, ostatnią płytę wydając w 2009 roku. Zmarł rok później po długiej walce z rakiem żołądka.
Ronnie pozostawił po sobie imponujące dziedzictwo. To właśnie jemu przypisuje się spopularyzowanie, tak dziś wszechobecnego w subkulturze metalowej, gestu "diabelskich rogów". Doczekał się nawet swojego własnego pomnika w bułgarskim mieście Kawarna. Dla wielu metalowych muzyków był on jednym z najważniejszych wzorów do naśladowania. Pamięć o jego dorobku żyje i ma się dobrze po dziś dzień. Świadczą o tym chociażby szeregi artystów wzorujących się na jego muzyce, ciągle powstające covery jego piosenek czy też całe albumy poświęcone uczczeniu jego osoby, jak chociażby wydany w tym roku tribute album pt.: "This Is Your Life: A Tribute To Ronnie James Dio", na którym zaśpiewali tacy giganci muzycznego świata jak Metallica, Scorpions, Motörhead czy Tenacious D.
Unikalność postaci Dio bierze się nie tylko z jego wysokiego, charakterystycznego wokalu, lecz również ze sposobu, w jaki pisał on swoje teksty, jak i tematyki, której je poświęcał. Ronnie bowiem już od początków swojej kariery w Rainbow postanowił pisać o smokach, magii, rycerzach i innych tego typu, w połowie lat 70-tych ciągle raczej kontrowersyjnych rzeczach. Przysparzało mu to wiele problemów i niezrozumienie ze strony swoich współtowarzyszy z zespołu, jak i generalnie większości branży muzycznej.
Kolejnym niezmiernie ważnym elementem jego nieszablonowości jest styl pisania Ronniego – niezwykle symboliczny, otwarty na wielość interpretacji, nigdy nie dający konkretnej odpowiedzi, ale równocześnie pozostawiający spore pole dla wyobraźni słuchającego. Każdy, kto chociaż raz próbował zgłębić tajniki tekstu "Holy Divera", z pewnością doskonale wie, co mam na myśli.
Krytycy zarzucali jego dziełom tandetność i dziecinność. Uważano, że piosenki o rycerzach i księżniczkach nie mogą być w najmniejszym stopniu poważne, a już w szczególności jego teksty pozbawione są sensu. Być może mieli w tym trochę racji, ja jednak uważam, że w jego utworach kryje się o wiele więcej niż widać na pierwszy rzut oka, co też postaram się poniżej spróbować udowodnić.
Również pod względem oprawy wizualnej Dio chętnie dawał upust swoim fantastycznym inspiracjom. Na wielu okładkach zespołu Dio znajduje się postać tajemniczego demona, o jakże złowrogim i mrożącym krew w żyłach imieniu Murray. Podobnie okładki z jego czasów w Rainbow i Black Sabbath pochwalić się mogą podobnym stylem – czy to pod postacią palących jointy aniołów, czy wyrastającej z głębin morskich ręki łapiącej w swym uścisku tęczę.
Po tym krótkim zarysie postaci nadszedł w końcu czas na rzecz najważniejszą. Poniżej prezentuję moją subiektywną, ale mam nadzieję przystępną listę dziesięciu, utrzymanych w fantastycznej konwencji utworów tego nietuzinkowego artysty.
10. Rainbow – The Temple of the King
Utwór z debiutanckiego krążka "Ritchie Blackmoore’s Rainbow" z 1975 roku i jeden z bardziej "uduchowionych" utworów na płycie, z bardzo symbolicznym tekstem. Widać tutaj bardzo wyraźnie oryginalny styl pisania Ronniego. Tekst piosenki ma wiele znaczeń, w zależności od tego co sami w nim znajdziemy i co uznamy za istotne. Z jednej strony zdaje się odwoływać do filozofii wschodu ("A man of the rising sun"), nawiązuje też do chińskiego systemu astrologicznego nadającego poszczególnym latom nazwy zwierząt ("One day, in the Year of the Fox"). Nie sposób oprzeć się też wrażeniu, że tekst współgra również z religią chrześcijańską, gdzie tytułowa "Świątynia Króla" oznacza po prostu niebo, do którego udaje się młody człowiek – Jezus Chrystus – po to, aby następnie powrócić na Ziemię i opowiedzieć ludzkości o cudach, których tam doświadczył. Z drugiej strony być może nie jest to opowieść o Jezusie, tylko o każdym z nas? O tym jak każdy prędzej czy później umrze – usłyszy wezwanie dzwonu wołającego, by udać się do Świątyni, osiągając tym samym oświecenie – kolejny etap egzystencji.
9. Dio – All the Fools Sailed Away
W teledysku widzimy zespół przebrany w stroje przywodzące na myśl "Piratów z Karaibów". Nawołują oni ludzi, aby weszli na pokład ich statku i odpłynęli wraz z nimi, obiecując w tym celu najróżniejsze cuda ("It’s your one great chance for a miracle, or we will dissapear, never to be seen again"). I jak się okazuje, wszyscy ci głupcy im zaufali. Uwierzyli w istnienie bliżej nieokreślonej fantastycznej krainy, w której wszystkie ich pragnienia się spełnią. Zamiast spróbować osiągnąć szczęście u siebie, kurczowo chwytają się obietnicy lepszego istnienia gdzieś w odległej krainie. Nie trzeba chyba dodawać, że tekst ten jest krytyką religijnego fanatyzmu wmawiającego ludziom obietnice Raju, jeśli tylko będą postępować zgodnie ze wskazówkami kapitanów statków – przywódców religijnych.
8. Dio – Egypt (The Chains Are On)
Zamykający album "The Last in Line" kawałek, będący również najbardziej monumentalnym na tej płycie. W tym przypadku zrozumienie tekstu jest ułatwione zarówno dzięki tytułowi samej piosenki (nietrudno się domyślić, że rzecz dotyczy Egiptu, skoro sama nazwa na to wskazuje). Do tego dochodzi okładka wyżej wymienionego albumu, do której ten tekst zdaje się nawiązywać. Widzimy tutaj niewolników zmuszonych przez tajemnicze istoty do budowania bliżej nieokreślonych konstrukcji. Rzecz dzieje się w zamierzchłych czasach, kiedy ludzkość żyła szczęśliwie, a magia była prawdziwa ("When the world was milk and honey, and the magic was strong and true"). Wtedy to przybyły tajemnicze istoty z niebios (kosmici?), które zniewoliły ludzi i zakuły ich w kajdany. W jakim celu – nie jest to do końca w tekście wyjaśnione. Nie trzeba jednak być tytanem dedukcji, żeby domyślić się, że chodzi tutaj o budowę piramid – jedną z największych tajemnic ludzkości. Sama treść dzieła jest podobnie tajemnicza. Nie jest do końca wyjaśnione, kim są ci "oni", ani jaki ich ostatecznie spotkał los. Czy pozbawieni wolności ludzie w końcu się wyzwolili? Czy może pozostajemy skuci łańcuchami do dziś?
7. Black Sabbath – The Mob Rules
Numer powstały specjalnie na potrzeby animowanego filmu dla dorosłych z 1981 roku pt: "Heavy Metal". Spodobał się on chłopakom z Black Sabbath tak bardzo, że to właśnie tą nazwą postanowili opatrzyć swoją drugą płytę z Dio. Tekst nie jest może szczególnie wysublimowany, piosenka może się natomiast pochwalić dynamicznym rytmem i genialnym, natychmiastowo wpadającym w ucho riffem. Być może jest to pieśń ostrzegająca przed anarchią, która jest następstwem przejęcia władzy przez tytułowy "Tłum". Ciągnąc tę myśl dalej, chodzić tutaj może o to, żeby nie pokładać zbytniej wiary w głupców (czyli obiecujących cokolwiek polityków), gdyż właśnie w ten sposób można doprowadzić do zagłady społeczeństwa.
6. Dio – The Last in Line
Numer tytułowy z drugiej płyty zespołu Dio i jeden z jego największych hitów. Znaczenie utworu jest mgliste. Znów pierwsze skojarzenia krążą wokół tematyki religijnej. "Ostatni w kolejce", czyli ludzie oczekujący nadejścia dnia Sądu Ostatecznego, kiedy w końcu doznają objawienia i poznają swoją rolę we wszechświecie ("We’ll know for the first time, if we’re evil or divine"). Każdy z nas ma wybór, jaki zgotujemy sobie los – czy wybierzemy dobro czy zło – ze swej natury jesteśmy dobrzy, jednakże każdy z nas może się wyzwolić z tej gry i skazać się na potępienie ("You can release yourself but the only way to go is down").
5. Rainbow – Kill The King
Prawdopodobnie ulubiony utwór muzyczny Jaime’ego Lannistera, czyli kawałek opowiadający o przewrocie pałacowym, którego celem ma być pozbycie się władcy. Temat więc często przewijający się we wszelakiej fantastyce. Odpowiedniego klimatu nadają też zwrotki odwołujące się do magii ("Oh no, move me out of harm, I need a spell and a charm"). Jak się jednak okazuje, inspiracja dla tej kompozycji była dużo bardziej prozaiczna. Chodzi tutaj bowiem o nic innego, jak o zwykłą partię szachów, w której to również – aby wygrać – trzeba "zabić króla".
4. Rainbow – Gates of Babylon
Pochodzący z tej samej płyty co poprzednia pozycja numer, tym razem utrzymany w wolniejszym tempie, mogący się pochwalić jedną z najgenialniejszych solówek w dorobku gitarzysty Ritchiego Blackmoore’a. Utrzymana w klimatach Bliskiego Wschodu piosenka opowiada oczywiście o mieście, będącym symbolem zepsucia i grzechu, czyli starożytnym Babilonie. Tekst ostrzega nas przed zawierzeniem swej duszy Diabłu, przekroczeniem "Bram Babilonu" – podeptaniem swojej bezcennej niewinności w zamian za korzyści świata doczesnego, które koniec końców na nic nam się nie zdadzą, a za które i tak będziemy musieli zapłacić. Abstrahując od duchowej interpretacji, ja w tym widzę jeszcze przestrogę przed wszelkiego rodzaju używkami (sam Ronnie był wielkim ich przeciwnikiem), dzięki którym możemy się na krótką metę poczuć władcami życia, ale które to w dalszej perspektywie sprowadzą na nas zawsze zgubę.
3. Black Sabbath – Neon Knights
Całkiem prosta piosenka o tytułowych Rycerzach, wyruszających na walkę ze złem, które zakłóciło sielankowe życie. Treść jest raczej nieskomplikowana, ale jednak porywająca, zawierająca w sobie tę pierwotną magię. Dzięki tekstom opowiadającym o smokach, magicznych pierścieniach i królach, "Neon Knights" mógłby spokojnie pełnić funkcję hymnu wszystkich fanów fantastyki. Zdecydowanie jeden z najbardziej "D&D-owskich" kawałków w historii. No i nie można też nie docenić kunsztu muzycznego oraz cieszących ucho partii gitarowych.
2. Dio – Holy Diver
Prawdopodobnie najbardziej popularny utwór Dio, z jego pierwszej solowej płyty o tym samym tytule z 1983 roku. Abstrakcyjność tego dzieła jest tak znacząca, że samemu prawdopodobnie nigdy bym nie doszedł do jego głębszego znaczenia. Oddaję więc tutaj głos samemu Ronniemu, który w wywiadach wyjaśniał, że "Holy Diver" według niego jest opowieścią ku przestrodze, mającą na celu przypomnieć ludziom, by nie oceniać niczego po pozorach. Nawiązuje do tego okładka płyty, na której widać topiącego się księdza spętanego łańcuchami przez demona Murray’a. Ronnie zadaje pytanie: co jeśli to demon jest tym, który jest tutaj uwięziony? Co jeśli tym "złym" jest tutaj kapłan? Tak samo w tekście mowa jest o tygrysie, symbolizującym siłę, którego atrybutem są prążki – symbol nieczystości/niedoskonałości. Mimo swojego złego wyglądu nie powinniśmy jednak uznawać tygrysa za zło, być może bowiem wcale nie jest on taki, za jakiego go uważamy? ("Ride the tiger, you can see his stripes but you know he’s clean").
Nie do przecenienia w przypadku "Holy Divera" jest też absolutnie genialny, utrzymany w przesadnie "conanowskim" stylu teledysk, w którym Ronnie wciela się w rolę barbarzyńcy (co samo w sobie już wygląda komicznie, biorąc pod uwagę wzrost i posturę wokalisty) walczącego ze Złem.
1. Rainbow – Stargazer
Uznawany przez wielu za opus magnum działalności artystycznej Ronniego. Ten trwający ponad 8 minut epicki kawałek opowiada o losie niewolnika, zmuszonego przez czarodzieja do zbudowania wieży sięgającej gwiazd ("A tower of stone to take him straight to the sky"). Kiedy w końcu zniewolonym robotnikom udaje się stanąć na wysokości zadania, czarodziej w swojej głupocie i arogancji postanawia dorównać bogom – zamiast osiągnąć niebiosa, spada z hukiem na ziemię kończąc swój żywot.
Niewolnik, mimo że nie do końca pojmuje, co się wokół niego dzieje ani dlaczego brał udział w tym ponurym eksperymencie ("We built a tower of stone, with our flesh and bone, to see him fly, but we don’t know why") teraz, odzyskawszy wolność, postanawia wrócić do domu. Fabuła "Stargazera" w zasadzie w tym momencie się kończy, natomiast logiczną kontynuację wydarzeń stanowi kolejny utwór na płycie: "A Light in the Black". W nim to dowiadujemy się, że podmiot liryczny wcale nie cieszy się ze swojej nowo pozyskanej wolnej woli. Tak długo żył marzeniami kogoś innego, że teraz sam nie wie, co ze sobą począć i boi się, że bez pomocy swojego Pana sobie nie poradzi. Okazuje się więc, że mimo wyrwania się z pętających go okowów, nigdy tak naprawdę nie będzie już całkowicie wolny.
Wiele jest alternatywnych wyjaśnień tekstu tej piosenki. Do moich ulubionych należy interpretacja, w której czarodziej symbolizuje władzę polityczną, pewnego rodzaju zbrodniczą ideę, która swoim populizmem porywa prosty lud w celu dokonania niemożliwego (zbudowania wieży), jak gdyby nie zdając sobie sprawy, że cel ten jest z góry skazany na porażkę. Przekładając więc tę fantastyczną opowieść na prawdziwy świat, można by się pokusić o alegorię, w której czarodziejem jest idea – komunizm, reprezentowany przez Związek Radziecki, a niewolnikami są narody w imię tej idei zniewolone, takie jak Polska. Mimo że wielki projekt zakończył się niepowodzeniem i odzyskaliśmy w końcu naszą wolność, to nigdy tak do końca nie wyzbyliśmy się PRL-owskiej mentalności, głęboko w nas zakorzenionej i dalej szukamy "protekcji" u innych – czy rozumiemy pod tym Unię Europejską czy Stany Zjednoczone. Samych siebie po prostu uznajemy za "niegodnych" decydowania o sobie.
*
Oczywiście na tych dziesięciu kawałkach owa lista się nie zamyka. Można by się pokusić o stwierdzenie, że zdecydowana większość twórczości Dio wpasowuje się w klimaty fantasy. Poza tym prócz samego Ronniego również wielu innych wykonawców – metalowych, rockowych, ale i nie tylko chętnie nawiązywało do tematyki fantasy. Temat jest niezwykle obszerny i mam nadzieję, że chociaż częściowo uda mi się go tutaj omówić. Być może uda mi się również zapoznać was z kilkoma kawałkami, których jeszcze nie znaliście, a które to w mojej ocenie warto poznać. Z drugiej strony, może wy znacie jakiś kawałek, który według was świetnie współgrałby ze światem "Wiedźmina", "Mass Effectem" czy innym "Cyberpunkiem"? Jeśli tak, podzielcie się!
Komentarze
„Rain of the Thousand Flames” oraz „Holy Thunderforce” – w sam raz do scen około batalistycznych.
„Guardians of Destiny” i „Danza di Fuoco e Ghiaccio” aż się prosi o włożenie w usta jakiegoś barda lub minstrela
Muzyczka pod walkę? Proszę bardzo – „March of Swordmaster”, „Triumph for my Magic Steel”
Zaś jak potrzebujesz epickości na wiadra to „Emerald Sword” lub „The Mystic Prophecy of the Demonknight” stanie na wysokości zadania (choć niektóre z nich mogą wymagać pewnej obróbki)
A to tylko przykłady.
Dodaj komentarz