Wśród miłośników fantastyki trwa dyskusja opierająca się na pytaniu, czy wolno wziąć długo istniejący mit i przeobrazić go w coś innego? Wszyscy wiemy, że świat się zmienia. W życiu chodzi o adaptację. Teoria ewolucji, upływ pór roku, podróż od niemowlęctwa do dorosłości – to wszystko formy przeobrażania istniejącej rzeczy w coś innego.
Tę samą prawdę można zastosować w mitologii, a co za tym idzie, i w fantastyce. Wszystkie fantastyczne stwory oraz miejsca wywodzą się z jakiegoś mitu czy folkloru i przechodziły z pokolenia na pokolenie, czy to w formie pisanej, czy ustnej. Smoki, wampiry, syreny, wilkołaki, zombie i wiele innych fantastycznych toposów istniało w ludzkich umysłach od tysięcy lat. Ich kreacja wynikała z półprawd, kształt ciągle się rozrastał i zmieniał, lepiony przez unikalną percepcję ludzkiego mózgu.
Smoki i wywerny
Dla przykładu, pochodzenie smoków można prześledzić do ok. 4000 lat p.n.e., a istnieją one w różnych formach w prawie każdej kulturze. Japoński smok Tatsu jest zwykle przedstawiany jako duży, bezskrzydły, wężowaty stwór ze szponiastymi odnóżami. Uznawany jest za bóstwo wodne – wiąże się go z deszczem i zbiornikami wodnymi. Z kolei w kulturze zachodnioeuropejskiej smok jest zły, zieje ogniem i mnoży góry skarbów. W Azji zaś uchodzą one za stwory życzliwe, symbole dobroci.
Napisano o nich mnóstwo opowieści. Baśnie europejskie zawierają zwykle motyw zabijania gada, kiedy to bohater ubija poczwarę strzegącą jaskini pełnej skarbów albo zamek, w którym uwięziona jest pięknolica niewiasta. Smok jest prawdopodobnie najpopularniejszym stworem fantastyki i nie zmienił się zbytnio na przestrzeni lat, a przynajmniej nie jego powszechnie znany wizerunek. Jednakże w ostatniej klasie szkoły średniej czytałem serię powieści pióra Katie MacAlister zatytułowaną "Aisling Gray, Guardian", paranormalny romans, który przedstawiał wywerny jako stwory zmiennokształtne, które mogły zmieniać się w ludzi, a co za tym idzie, nawiązywać z nimi intymne stosunki.
Ostatnio ukazała się powieść "Seraphina" autorstwa Rachel Hartman, przedstawiająca inteligentne smoki, mogące przybrać ludzkie kształty i mieszające się w sprawy ludzi oraz ich polityki. Pojawiają się nowe transformacje mitów o smokach, które mogą prowadzić do pytania: co tak naprawdę znaczy być smokiem?
Wampiry
Wampiry są kolejnymi istotami, które przeszły znaczące zmiany w ostatnich latach. W przeszłości, gdy ktoś wspomniał o czytaniu czy pisaniu o wampirach, można było bezpiecznie założyć, że chodzi mu o nieśmiertelne, wygłodniałe, wysysające krew demony, ginące w płomieniach od ekspozycji na promienie słoneczne, widzące ludzi tylko jako naczynia z płynem zaspokajającym pragnienie.
Anne Rice jako jedna z pierwszych pobawiła się tym mitem i spopularyzowała obraz Louisa (granego przez Brada Pitta w filmowej adaptacji "Wywiadu z Wampirem"), wampira zamyślonego, seksownego, współczującego, odczuwającego miłość i kwestionującego żerowanie na istotach ludzkich. To przeobrażenie mitu otworzyło furtkę przed L. J. Smith i Stephanie Meyer, umożliwiając im dalsze zniekształcenie przyjętych schematów opisujących dzieci nocy.
Smith stworzyła braci Damona i Stefana Salvatorów, 146-letnich arystokratów na wieczność uwięzionych w młodzieńczych ciałach. Damon akceptuje swoje nowe jestestwo, podczas gdy jego brat utożsamia wampira zamyślonego, potępiającego samego siebie, który tęskni do ludzkiego życia, wybierając, podobnie jak Louis, pożywianie się zwierzętami. Meyer poszła jeszcze o krok dalej.
Damon i Stefan bez swoich zaklętych pierścieni nadal muszą obawiać się słońca, natomiast Edward i inne wampiry ze "Zmierzchu" co najwyżej zabłyszczą, a poza tym mogą kopulować z ludźmi. Koncept wampiryzmu został w ostatnich latach tak różnie interpretowany, że należy sobie zadać pytanie, czy jeżeli wampir został obdarty ze wszystkiego, co czyniło go wampirem, to czy nadal możemy nadawać mu to miano?
Syreny
Kiedyś były to istoty, których jedynym celem w życiu było kuszenie mężczyzn, prowadzenie ich ku śmierci w wodnych odmętach. Teraz są obdarzone darem przewidywania zabójstw. Nawet potrafią zakochać się w mężczyznach z morderczymi skłonnościami. W takich powieściach dla młodzieży jak "Siren" Tricii Rayburn czy "Ripple" Mandy Hubbard, przyjmują perspektywy syren, które odrzucają swoją przynależność gatunkową. Najnowszy film z serii "Piraci z Karaibów" również zawiera rozkwitający związek dusz pomiędzy człowiekiem a kobietą-rybą.
Wilkołaki
Te zwierzęce bestie stały się ostatnio jeszcze bardziej realistyczne. Wydaje się, że dni wilkołaka jako owłosionej istoty z głową, ogonem i szponami wilka, ale ciałem człowieka, są policzone. Nastały czasy mężczyzn, kobiet i dzieci, którzy mogą przeobrazić się w zwyczajnie wyglądającego wilka, nieodróżnialnego od prawdziwego zwierzęcia w żadnym aspekcie, może tylko oprócz ludzkich oczu gapiących się z psowatej głowy.
Zombie lub żywe trupy
Dawno temu, w celu stworzenia zombie należało użyć na trupie zaklęć (często Voodoo), dzięki czemu powstawał on z grobu. George A. Romero zmienił zombie w takie, jakie znamy do dzisiaj, w żywiących się ludzkim mięsem i pożądających mięciutkiej tkanki mózgowej. Jednakże rzadko znamy powód ich powrotu do "życia". Popularna seria gier "Resident Evil" za przyczynę podaje wirus T, broń biologiczną stworzoną przez Korporację Umbrella, który zainfekował mieszkańców Racoon City, zmieniając ich w jedzące ludzkie mięso zombie. Serial "Żywe Trupy" ("The Walking Dead") wyprodukowany przez stację AMC rozpowszechnił teorię o przemianie w zombie jako efekcie choroby. Jednakże kilka lat temu natrafiłem na powieść z gatunku "romzomcom" (komedia romantyczna z udziałem zombie) zatytułowaną "Breathers: A Zombie's Lament" pióra S. G. Brownie. Napisana jest ona z perspektywy zombie, młodego mężczyzny, który zginął i został wskrzeszony, a teraz żyje w piwnicy u rodziców. Uczęszcza na zajęcia Anonimowych Nieumarłych (Undead Anonymous), gdzie zakochuje się w innej zombie i znajduje sposób na odwrócenie procesu rozkładu – coś niesłychanego w innych historiach o żywych trupach.
Na początku tego roku do kin trafił "Wiecznie Żywy". Główny bohater filmu, zombie zwany R, zainfekowany "plagą", zakochuje się w ludzkiej dziewczynie i dzięki tej relacji zaczyna stawać się na nowo człowiekiem. Metamorfoza zombie jest niemal równie zadziwiająca jak ta widoczna u wampira.
Fundamentaliści fantastyki drżą na myśl o tych zmianach. Uważają, że zabiera się wszystko, co najlepsze z wampira, gdy każe mu się błyszczeć lub dbać o ludzi w sposób inny niż tylko umożliwiający przetrwanie. Dla fundamentalisty mit istnieje z konkretnego powodu i powinno się do niego stosować, inaczej cała idea się kruszy i zostają tylko zgliszcza. Postępowi fani fantastyki mają odmienne zdanie, mówiące, że stwory te nie są prawdziwe oraz przeobrażanie ich jest akceptowalne i kreatywne, że odzwierciedla to unikalną perspektywę twórcy, do której ma prawo.
Więc co czyni mitologicznego stwora mitologicznym stworem? Czy można wprowadzać takie zmiany bez kreowania zupełnie nowych bytów? A gdy takie się pojawią, to jak je nazywać, jeśli nie wampirami, smokami, syrenami, wilkołakami czy zombie – czy jak tam jeszcze? Czy takie zmiany psują mity, czy może nowe i stare formy powinny być traktowane tak samo?
Źródło: fantasy-faction.com
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz