
RTS-y to gatunek, przy którym spędziłem niemałą część dzieciństwa. Co więcej, do dziś zachowałem do nich spore zamiłowanie i czuję sporo żalu, iż w dzisiejszych czasach tak trudno o nowe pozycje spod tego sztandaru. Czasem jednak zdarza się, że ktoś próbuje ponownie sięgnąć do ich dawnej chwały, mianując się ich spadkobiercą. W tym wypadku jest to "Tempest Rising", które z dumą szczyci się swoimi sławnymi przodkami. Mój redakcyjny kolega już powiedział co myśli o tej produkcji, a teraz kolej na mnie.

Kryzys kubański zakończył się wojną atomową, która wymusiła ustanowienie nowego porządku świata. Wskutek tego powstały dwie rywalizujące ze sobą frakcje – GDF i Dynastia Tempestu. Nową osią konfliktu stał się dostęp do Tempestu, wysokoenergetycznego surowca, który pojawił się po wojnie na terenach skażonych przez promieniowanie. Wiele lat po wojnie sytuacja międzynarodowa staje się coraz bardziej napięta, więc nadchodzi pora na mobilizację armii. Z czasem jednak okazuje się, że zagrożenie wiszące nad światem jest większe, niż ktokolwiek to sobie wyobrażał…

Gra jest dość typowym reprezentantem RTS-ów. Zbieramy surowce, budujemy bazę, zbieramy oddziały i posyłamy je na wroga. Jest to dość standardowy schemat, niemniej nie da się zaprzeczyć, że tego należało się spodziewać po pozycji, która jest duchowym spadkobiercą legendarnych gier strategicznych. W ramach rozgrywki mamy do dyspozycji kampanie dwóch frakcji (w grze jest jeszcze jedna, lecz w chwili obecnej pozostaje ona niegrywalna), a także możliwość samotnych potyczek i gry wieloosobowe. Łącznie, wszystko czego można się spodziewać po takiej pozycji. Ni mniej, ni więcej. Z jednej strony to dobrze, z drugiej sprawia to, że gra niczym szczególnym się nie wyróżnia.

Poruszając temat zabawy dla pojedynczego gracza, jak się rzekło mamy kampanie dla obu dostępnych do gry frakcji, składające się z 11 misji każda. Oferują one dość szeroki wachlarz przydzielanych nam zadań, od anihilacji przeciwnika, przez ataki kluczowych punktów i konwojów po obronę. Możemy dowodzić zarówno sporą armią i dysponować pokaźną bazą, jak i ruszymy do akcji, mając do dyspozycji jedynie niewielki oddział. Dzięki temu gra oferuje nowe wyzwania i się nie nudzi. Po prawdzie, to nie mam z tym większych problemów, jednak długość kampanii stanowi pewien problem. Wskutek rozwoju fabuły mam wrażenie, że historia skończyła się zwyczajnie zbyt nagle. Co więcej, pewne aspekty zostały źle zaplanowane. Problemem jest choćby samouczek, ponieważ każda ze stron ma własny. Jednak z racji faktu, że mechaniki dla obu frakcji są bardzo podobne, takie rozwiązanie jest w znacznej mierze po prostu zbędne, a wykorzystane w tym celu zasoby można było poświęcić na coś innego.

W kwestii charakteru działań na polu bitwy, to tutaj jest wiele aspektów, na które trzeba zwrócić uwagę. Bazę można konstruować tylko w na pewnym obszarze wokół centrum dowodzenia, a strefa ta ulega powiększeniu wraz ze stawianiem kolejnych budynków. Są też sposoby na to, żeby można było stawiać budowle w innych rejonach, ale wiąże się to z dodatkową inwestycją zasobów, przez co rozwiązanie to dopiero na pewnym etapie staje się bardziej opłacalne. Innym aspektem jest też choćby próba zwiększenia produkcji jednostek. Choć poszczególne aspekty bazy są dość jasno podzielone, ułatwiając nawigację między potrzebnymi nam rzeczami, to utworzenie grup dla konstrukcji szkoleniowych nic nie daje. Między koszarami poszczególnego typu trzeba się indywidualnie przełączać, co wydłuża proces kolejkowania. Co więcej, zlecenie tworzenia nowych budynków i jednostek wymaga posiadania określonej ilości zasobów, jednak te odpływają stopniowo, tak więc łatwo może dojść do tego, że konstrukcja połowy planowanych budynków i jednostek stoi w miejscu z braku funduszy. W ramach przemieszczania oddziałów czy wznoszenia budynków niby funkcjonuje mechanika niszczenia otoczenia, jednak jest to aspekt bardziej kosmetyczny niż praktyczny. Utworzenie placu budowy czy przemieszczenie jednostek może dla przykładu powalić jakieś drzewo, ale jakieś nieduże stoisko czy kamień mogą się okazać przeszkodami nie do pokonania. Co więcej, kwestia budowli neutralnych również jest mocno ograniczona. Tu i tam na mapach można znaleźć jakieś bunkry, budynki rekrutacyjne czy produkcyjne, ale są one nieliczne. Zwykłe budowle są wyłącznie przeszkodami i za nic nie da się ich ruszyć.

Elementem kampanii są też sposoby na wzmacnianie przydzielonych nam sił. Te dzielą się na doktryny i wyposażenie. W przypadku doktryn mowa o zdolnościach pasywnych, które wzmacniają różne aspekty naszych sił. U każdej z frakcji są 3 proste ścieżki, gdzie pozyskanie jednej doktryny daje graczowi dostęp do kolejnej. Oprócz tego do naszej dyspozycji został oddany również arsenał. Za wypełnianie zadań dodatkowych w trakcie misji zyskujemy fundusze, za które możemy pozyskać ulepszenia dla konkretnych jednostek lub ich typów. Sloty są odblokowywane stopniowo, a funduszy jest za mało, tak więc musimy rozważnie wybierać stosowane usprawnienia, tym bardziej że w ogólnym kontekście przydatność niektórych z nich jest godna zakwestionowania.

Ważnym aspektem, który jest jednym z punktów kluczowych dla dobrej strategii, jest kwestia SI. To zaś, niestety, jest sprawa dość problematyczna. Komputer sterujący nieprzyjacielem musi zostać naprawdę podrasowany by mógł stanowić jakieś wyzwanie. Podczas kampanii większy problem stanowiły dla mnie wyłącznie misje z ograniczonym dostępem do bazy, gdzie jakiekolwiek straty mogły oznaczać poważne kłopoty (z drugiej strony, wybuchowe beczki przy wieżyczkach strażniczych zdarzały się niedorzecznie często). Mechanizmy wspierające gracza też pozostawiają trochę do życzenia. Jednostki zbierające surowce niejednokrotnie ignorują bliżej położone złoża zasobów i udają się do tych dalszych, nic nie robiąc sobie z tego gdy trafiają pod ostrzał wroga. Innym problemem jest też choćby konieczność zaopatrzenia budynków w elektryczność, co wymaga stawiania elektrowni. To jest zrozumiałe, ale to, że gdy po jednym budynku za dużo braki w energii zgłasza połowa bazy, już nie. Do tego, prawdopodobnie z racji faktu iż istnieje prosta metoda przejmowania wrogich budynków, budowle trafiają pod ostrzał tylko wskutek naszego bezpośredniego rozkazu. Tworzy to łącznie sporo kłopotów, które można było lepiej rozwiązać.

Co do frakcji, którymi przychodzi nam dowodzić, to tutaj spisano się przyzwoicie. Każde ze stronnictw prezentuje się inaczej, stosuje inne rozwiązania i jednostki. Podstawy są te same, ale różnic jest dostateczna ilość by nie mogła paść myśl, iż różnią się wyłącznie wyglądem jednostek. Mechanika kamień-papier-nożyce ma się dobrze, przez co trzeba starać się tworzyć zbalansowane siły. Co więcej, wiele jednostek ma rozmaite zdolności specjalne, którymi w ten czy inny sposób można wpływać na pole bitwy. Niemniej, taktyka i strategia mają raczej rolę drugorzędną. Ataki zwykle sprowadzają się do rzucenia masy jednostek naprzód, a trzymanie formacji kompletnie mija się z celem. Do tego, część jednostek z racji swych właściwości jest niewygodnych w obsłudze bądź nadmiernie potężnych.

Strona fabularna gry ma swój potencjał. Każda z misji jest poprzedzona wprowadzeniem w sztabie przez naszych przełożonych, mogą oni odpowiedzieć na kilka pytań, co zwiększa naszą wiedzę, do tego dochodzą krótkie filmiki ukazujące działania bojowe. Ogląda się to naprawdę nieźle, do tego część z postaci umie zaprezentować całkiem niezłą charyzmę. Problem jednak tkwi w ilości. Tego jest zwyczajnie za mało, żeby było w stanie wciągnąć. Dostajemy informacje o przydzielonym nam zadaniu, dość kontekstu by rozumieć co i dlaczego, i to tyle. Nie można liczyć na żadne pogawędki. Gracz występuje jako postać dowódcy w grze, ale poza możliwością zadania tych paru pytań nie mówi nic. Były czasy, w których coś takiego by wystarczyło, ale dziś gracze nauczyli się spodziewać po grach czegoś więcej, również po grach strategicznych.

Od strony grafiki i oprawy dźwiękowej nie mam nic do zarzucenia, ale też nic co bym strasznie wychwalał. Grafika idzie w dość realistyczną aurę, ale w takim stopniu by upływ czasu czy zmniejszone wymagania sprzętowe nie odcisnęły na niej dużego piętna. Budynki czy pojazdy mają ciekawe projekty, niejednokrotnie inspirowane klasykami, przez co patrzy się na nie bez żadnych trudności. Co do ścieżki dźwiękowej podobnie. Kolejnych melodii słucha się dobrze, ale też nie było żadnego utworu, który szczególnie zapadł mi w pamięć. Gra oferuje polską wersję językową w formie napisów i jest to zrobione dobrze, choć słyszałem kilka uwag co do przekładu niektórych nazw jednostek. Strona techniczna stanowi większy problem. Gra w chwili obecnej cierpi na dość typową dla obecnych produkcji chorobę wieku dziecięcego, w związku z czym wymaga jeszcze sporej ilości aktualizowania i balansowania, a to ma tendencję do tworzenia nowych problemów przy rozwiązywaniu starych (mnie samemu po jednej z aktualizacji liczba FPS-ów spadła tak bardzo, że gra stała się niemal niegrywalna).

Ta gra była zapowiadana jako wielki spadkobierca swych przodków ze złotej ery. Nie zaprzeczam, rzeczywiście w jej trakcie czuć te dawne czasy, gdy RTS-y królowały na blaszakach, zapewniając długie godziny wyzwań i dobrej zabawy. Jest jednak ale – to spadkobierca wielkich, ni mniej, ni więcej, żeby było jasne. Przejście kampanii sprawiło mi sporo frajdy. Uwierzę też, że z racji całkiem sprawnych rozgrywek gra może się doczekać pewnego sukcesu na arenie sieciowej. Tylko, że to wszystko. Całość nie wyróżniła się na tle swych pobratymców niczym szczególnym, niczym co zapadłoby mi jakoś mocniej w pamięć. Weteranów można zachęcić nostalgią, a nowych graczy łatwiej zaciekawić świeższą pozycją, ale na rynku nietrudno jest o dobre zamienniki i remastery w lepszej cenie. Jeśli zaś już ktoś podjął decyzję, to nie będę powstrzymywał, ale radzę zaczekać. Może trafi się jakaś promocja, a już na pewno warto dać czas na aktualizacje i optymalizację.

Dziękujemy firmie Knights Peak za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Plusy
- Klimat staroszkolnych RPG-ów
- Ciekawe jednostki
- Zróżnicowane kampanie
Minusy
- Kapryśna SI
- Problemy techniczne
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz