Kolejny Soulslike, ale w 2.5D.

Chociaż Soulslike to nie jest gatunek który mogę nazwać obcym dla siebie, to jednak też nie "wymaksowałem" go jakoś specjalnie. Przede wszystkim grałem w drugą i trzecią część "Dark Souls", miałem też bolesną przyjemność obcowania z kilkoma innymi tytułami w takiej konwencji. Jedną z rzeczy które z tego doświadczenia wyniosłem było to, że stałą cechą gatunku było dotąd utrzymanie rozgrywki w pełnym trójwymiarze, co określało w znacznym stopniu taktykę starć.
Kiedy więc odpaliłem "Mandragorę", pierwsze co pomyślałem, to iż mam do czynienia z "Dark Soulsem", tylko przeniesionym w format 2.5D, przez co łącząc się gatunkowo z metroidvanią. Bo poza tym, gry typu soulslike przywodziło na myśl mi dosłownie wszystko. Idąc tym tropem, pozostaje odnieść się tylko do tego, jak taka adaptacja przestrzenna się powiodła.
Moje uczucia względem rezultatów są mieszane. Poziom trudności jest chyba nieco niezbalansowany, infantylnie proste sekwencje mieszają się z bardzo trudnymi punktami. Możliwa jest daleko idąca regulacja stopnia trudności z poziomu menu gry, co z jednej strony ratuje sytuację, aczkolwiek wydaje mi się naruszać pewną regułę gatunku, zakładającą równe i takie samo wyzwanie dla wszystkich.
Przejście w 2.5D chociaż jest nowością, to nie jestem pewny, czy taką, jakiej rzeczywiście potrzebujemy. Po prostu widzę to w ten sposób: okej, jest to coś innego... ale po co to? Miałem też wrażenie, że detekcja ciosów i uników nie zawsze wchodziła na tyle dobrze, na ile powinna. Nie jestem pewny na ile 2.5D w ogóle więc nadaje się do tego gatunku.
Wizualnie świat jest ładnie przedstawiony, przyjmując konwencję mrocznej baśni. Niepokojący są zarówno przeciwnicy, jak i neutralni NPC-e, a nawet sprzymierzeńcy. Czyni to świat intrygującym, na ile przynajmniej soulslike, czyli gra oparta jednak przede wszystkim na mechanice, może taką fabularnie być.
Wątku fabularnego do recenzji nawet nie tykam. Świat jest osadzony w para-średniowiecznej mrocznej baśni z potworami, bandytami, władcami i żołnierzami oraz wiedźmami. Jest tego nieco więcej, owszem, ale to tylko tło i pretekst do machania mieczem, skakania i innej gimnastyki którą wykonujemy walcząc i podróżując. Udźwiękowienie nawet dobre, ale w pamięci śladu nie zostawia.
Słowem dygresji również odniosę się do kwestii eula i ochrony danych osobowych, o co była całkiem niezła awantura pomiędzy graczami a twórcami i wydawcą. Nie wgłębiając się w szczegóły, część graczy wystawiała negatywne noty, oskarżając przy tym twórców o zbieranie i handlowanie danymi. Czy taki zakus był, czy też foliowa czapka ucisnęła kogoś za mocno, dywagował nie będę. Jeśli przeczytacie jednak komentarze odnoszące się do tego, to wiedźcie, że regulamin i funkcje programu zostały zmienione i teraz nie pozostaje najmniejsza wątpliwość, że żaden "żydowski blackrock" ani "rosyjskie spółki" – cytując oskarżenia – waszych danych nie pozyskają.
Przechodząc więc do konkluzji, trudno mi ocenić "Mandragorę". Ja jej fanem na pewno nie zostanę, bo pozostaję przy klasycznym podejściu do soulsów. Myślę jednak, że drugi człon tej produkcji, to jest metroidvania, byłby w stanie zwrócić na siebie uwagę fanów obu tych konwencji, chcących zobaczyć co może wyjść z ich zsyntetyzowania.
Dziękujemy firmie Knights Peak za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Plusy
- Nawet oryginalne uniwersum
- Piękna oprawa graficzna
- Eksperyment ze znanymi konwencjami
Minusy
- Niezbalansowana trudność
- Wątpliwy rezultat mieszania gatunków
- Cena
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz