Dyskusji na temat Downloadable content (zwanych potoczenie DLC) w Internecie jest wiele. Jak wszystko na tym świecie, także i DLC mają swoich przeciwników oraz zwolenników, mniej lub bardziej zagorzałych. Dzisiejsza refleksja powstała pod wpływem pewnej dyskusji internetowej, kiedy to starło się kilka osób rozmawiających o klasycznych (pudełkowych) dodatkach do gier i zaczęło porównywać je z DLC.
Ja osobiście bardzo popieram możliwość rozbudowywania gry poprzez pobieranie pewnych uzupełnień, patchy i wszelakiej innej zawartości. Z drugiej jednak strony, jestem wrogiem DLC. Gdyby kiedykolwiek zebrała się armia antyfanów "zawartości pobieranej", to bez mrugnięcia poprowadziłbym ją na bastion EA (lub innej firmy stosującej tę praktykę). Powodów jest kilka, więc pozwolę sobie je przytoczyć.
Często (a teraz praktycznie zawsze) kupując grę od razu pojawia nam się informacja, że już teraz albo za jakiś czas będą do pobrania kolejne misje, które przedłużą nam rozgrywkę. Sam czuję się, jakbym kupował produkt wybrakowany bądź niedokończony. Człowiek kupując grę oczekuje, że zapewni sobie w ten sposób rozrywkę na co najmniej kilkadziesiąt godzin (nawet casual gamer). Jednak w praktyce okazuje się, że gra zanim się rozkręci, już zdąży się skończyć, a żeby naprawdę trochę pograć, trzeba dokupić dodatek, który odblokuje kolejne zadanie. Moim zdaniem zabieg ten jest poniżej pasa. Długość rozgrywki w grach cRPG z roku na rok spada coraz bardziej. Jak tak dalej pójdzie, to niedługo wątek główny fabuły będzie trwał z 10 godzin, a sam rdzeń gry będzie służył do podczepiania kolejnych pobieranych uzupełnień. Już totalnie oburzające są momenty, kiedy producent wycina z gry gotowe elementy i następnie sprzedaje je w postaci DLC. Taka sytuacja miała miejsce np. przy "Assassin's Creed II", gdzie dwie misje zostały wycięte z gry i dodane jako DLC (na szczęście w PCtowej wersji (chyba) można było je pobrać za darmo od dnia premiery). Mimo wszystko zabieg ten raczej nie jest godny pochwały.
DLC wbrew pozorom nie są dodatkami, lecz dodatki zabijają! Może to trochę śmiałe stwierdzenie, ale sądzę, że bardzo prawdziwe. Oczywiście są DLC, które naprawdę się udały i są warte uwagi (ale dla mnie to raczej wyjątek niż reguła). Jednak większość pobieranych dodatków jest po prostu kiepska. Nie urozmaicają rozgrywki prawie wcale, a jedynie dodają jakiś niewielki obszar, jedną misję albo dosłownie garstkę nowych przedmiotów. Dostajemy tak naprawdę śmieci, za które przepłacamy, gdyż stosunek jakości do ceny wypada często bardzo mizernie, zwłaszcza z punktu widzenia przeciętnego polskiego gracza! Nie wiem jak wy, ale dla mnie kupienie "ciuszku" dla wirtualnego konika za kilkadziesiąt złotych to po prostu wyrzucenie pieniędzy w błoto. Jasne, że znajdą się osoby, które to kupią, będące fanami serii lub miłośnikami danej gry. Jednak spójrzmy prawdziwe w oczy – właśnie kupiliśmy kawałek piksela, za który jeszcze kilka lat temu nikt by nie dał złamanego grosza. Ba! Nikt nie pomyślałby, żeby wystawić taki ochłap na sprzedaż. Pamiętam czasy, kiedy za pomocą Internetu lub płytek z gazet dostarczano mnóstwo "gadżetów" do różnych gier. Sam pamiętam, jak swojej siostrze kupiłem wydanie specjalne jakiejś gazety, gdzie na płycie były dodatkowe elementy wyposażenia do gry "The Sims" (jedynki). Zapłaciłem chyba 5zł, a jak wypakowałem jej wszystkie dodatki, jakie tam były (całe 700mb krzeseł, szafeczek, dywanów i tym podobnego sprzętu), sam byłem pod wrażeniem. Można powiedzieć, że za pół darmo znacznie wzbogaciłem jej grę. Zwłaszcza, że ta sama zawartość była również do pobrania za darmo z Internetu, jednak wtedy jeszcze stałego łącza nie posiadałem. Gdybym teraz chciał pobrać tyle dodatków do jakiejś gry, sądzę, że musiałby to być więcej niż jeden DLC, no i zapewne zapłaciłbym dużo więcej. Już nie mówiąc o możliwości pobrania tego za darmo.
Kolejna kwestia to fakt, że naprawdę dobre dodatki to dodatki duże, porządne i coś wnoszące. Z sentymentem przypominam sobie dodatki do pierwszej części "Neverwinter Nights", ewentualnie dodatek "Maska Zdrajcy" do NWN2. Ale dodatków dobrych i grywalnych było naprawdę dużo więcej np. "Immortal Throne" do "Titan Questa", "Pan Zniszczenia" do "Diablo 2" czy też "Frozen Throne" do "Warcraft 3". Czy ktoś wyobraża sobie te gry bez dodatków? Szczerze wątpię. Owe dodatki nie tylko wnosiły spory bagaż fabularny, ale także znacząco wzbogacały rozgrywkę oraz dodawały mnóstwo nowych atrakcji. Teraz spotkać taki dodatek jest coraz ciężej, gdyż więcej nakładów poświęca się na tworzenie DLC.
Ponadto nie mogę się zgodzić, że DLC to najlepszy sposób na dodawanie zawartości do gier. Tak naprawdę to sami gracze najlepiej wiedzą, czego chcą i czego im potrzeba, a dodatkowo wielu z nich wie, jak to uzyskać. Wystarczy tylko dać im dobre narzędzia (choć i bez narzędzi sobie radzą). Moim zdaniem dodawanie do gier dobrych narzędzi służących tworzeniu własnych scenariuszy, to klucz do sukcesu. Już chyba nie trzeba wspominać genialnego kreatora podziemi do NWN. To właśnie dzięki niemu gra ta odniosła tak ogromny sukces. Podobnie było z "Wiedźminem", tutaj też to kreator pozwolił graczom stworzyć całkiem sporo ciekawych przygód. Nawet gry pozbawione takich narzędzi doczekały się świetnych dodatków przygotowanych przez graczy. Mam tutaj na myśli oczywiście dodatek "Mroczne Tajemnice" do gry "Gothic" (jedynki). Dodatek ten jest naprawdę niesamowity, dodaje mnóstwo zadań, nowe tekstury i wiele innych nowości (gdyby takie były DLCeki, to jeszcze nie byłoby tak źle). Chyba można powiedzieć, że "Mroczne Tajemnice" są tym dla "Gothica", czym "Noc Kruka" dla "Gothica 2". Choć dla mnie ta pierwsza modyfikacja jest nawet lepsza. A to tylko świadczy o tym, jak profesjonalne mogą być dodatki tworzone przez fanów.
Czy DLC zdominują rynek? Sądzę, że niestety tak – choć nie jest to rozwiązanie świetne, to na pewno wygodne (dla graczy również) oraz dochodowe. Miejmy jednak nadzieję, że producenci trochę ochłoną i zaczną tworzyć więcej dobrych rozszerzeń, a sadzę, że obie strony będą zadowolone.
Komentarze
Nie mówię oczywiście o DLC jako żywcem wyciętych z gier fragmentów, zwykle nieumiejętnie tuszuje się ten fakt i wciska kit. Dla mnie DLC, jeśli już mam je kupić, powinno być pełnowartościowym produktem, nie dodawanym na zasadzie "Więcej potworów!", lecz wnoszących do rozgrywki istotne zmiany.
Tęsknię do dodatków w stylu "Tronu Bhaala" czy "Pana Zniszczenia". Zaś na zakończenie "Prince of Persia", które autor w tekście nie przytoczył (chociaż szkoda, bo sztandarowy przykład nabijania w butelkę i segregowania fanów pod względem platformy do grania) patrzę jako wroga DLC, przypominającego mi, że era prawdziwych dodatków minęła. DLC to tylko nędzny substytut.
Dodaj komentarz