Tak naprawdę nikt nie wiedział, kim jest Joe Hill, dopóki nie ukazało się "Pudełko w kształcie serca". Wszyscy myśleli, że to po prostu bardzo utalentowany autor, mający pochodzenie pisarskie. Pisał pod pseudonimem, aby sprawdzić, czy bez wielkiego nazwiska również da się odnieść sukces. I, jak się okazało, jego próba zakończyła się powodzeniem.
Zaczęło się od "Upiorów XX wieku", zbioru opowiadań, którym Hill debiutował. Zawarty w nim tekst "Najlepszy nowy horror" przyniósł mu prestiżową Bram Stoker Award. W tym momencie zadajmy sobie pytanie – czy ktoś oczytany z literaturą grozy mógłby skojarzyć Joe Hilla ze Stephenem Kingiem? Czy istniał jakikolwiek sposób na odkrycie tajemnicy tego autora?
Informacja na obwolucie "Upiorów..." mówi, że Hill to syn jednego z wielkich pisarzy amerykańskich – nie podano jednak jakiego. Spekulacji było mnóstwo, ale tak naprawdę nikt nie przypuszczał, że to King. Dlaczego? Bo styl, w jakim pisze Stephen, jest stylem, w którym tworzą tysiące autorów. King po prostu opanował ten styl do perfekcji – dlatego zyskał taką sławę i popularność. Czytając Hilla nie ma się wrażenia, że czyta się Kinga. Pomimo pewnych podobieństw (bezpośredniość, krwawe opisy), tak naprawdę Hill nie prowadzi czytelnika za rękę – sam wymaga od niego dopowiedzenia niektórych rzeczy za pomocą wyobraźni i robi to na większą skalę niż King, który wiele wątków w swoich książkach doprowadza do końca (ale nie zawsze). Jeśli więc ktoś czytał Hilla po raz pierwszy, to nie miał większych szans na to, aby skojarzyć jego postać ze Stephenem Kingiem.
Hill urodził się w 1972 roku, rok przed premierą dzieła absolutnie dla Kinga przełomowego – "Carrie". Dlaczego o tym mówię? Chcę zwrócić uwagę na to, jak późno zaczął Hill w porównaniu do swojego ojca. King miał 27 lat w momencie premiery swojej pierwszej książki, Hill – 33 kiedy wydano "Upiory...". Dwa lata później wyszła jego pierwsza książka, "Pudełko w kształcie serca", nazwana przez Neila Gaimana najlepszym debiutem w literaturze grozy. Sześć lat to kawał czasu – autorzy tworzący najwięcej mogliby wydać przez nie kilkanaście książek.
Cechą wspólną obu panów jest jedno – NIEZIEMSKI talent. Joe Hill jest przynajmniej w przybliżeniu tak dobry jak ojciec – co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Opowiadania czyta się gładko, przyjemnie i w zasadzie jedyną ich wadą jest to, że tak szybko się kończą. "Najlepszy nowy horror" słusznie został nagrodzony, bo to chyba najlepsze opowiadanie, jakie czytałem (no, może poza "Czarnym Ludem" S. Kinga). Christopher Golden napisał, że przewidywalność tego tekstu to jego największa zaleta, bo czekamy z niecierpliwością na zakończenie, pomimo tego iż tak naprawdę wiemy, jakie będzie.
"Rogi" to powieść... dziwna. Może nie tyle w budowie, co w tematyce. Otóż chodzi w niej o to, że pewien człowiek któregoś dnia zauważa, że ma na głowie tytułowe rogi – dzięki nim inni ludzie są z nim do bólu szczerzy i dzielą się z nim najbardziej intymnymi myślami i czynami. Przyznacie chyba, że coś takiego nie jest w pisarstwie codziennością – trzeba jednocześnie pamiętać o tym, że tworzenie w tematyce, w której szlaki są nieprzetarte, wymaga odwagi i, co tu dużo mówić, talentu.
Czy King i Hill napiszą kiedyś coś wspólnie? Z tego, co wiem, to już napisali razem jakieś opowiadanie. Fajnie byłoby przeczytać dobrą książkę spod pióra ojca i syna. Miejmy nadzieję, że kiedyś to zrobią (jeśli już tak się nie dzieje). Zastanawia mnie tylko jedno – czy umieliby się dogadać? Wiem, że wizerunek zatwardziałego, upartego pisarzyny często jest jedynie stereotypem, ale czy dwie postacie, które odniosły sukces, potrafiłyby razem stworzyć coś dobrego? Fakt, że są to ojciec i syn, tak naprawdę może sprawy wcale nie polepszać, a wręcz ją utrudniać.
Polecam każdemu "Upiory XX wieku", "Pudełko w kształcie serca" i "Rogi", bo to konkretne i przemyślane opowieści, od których będziecie bać się pójść w nocy do łazienki przy zgaszonych światłach. Mam nadzieję, że Hill choć zbliży się do ilości książek wydanych przez ojca i że będzie dorównywał mu jakością. Talent jest, ale trzy książki wydane i jedna w drodze to trochę mało.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz