"Gra o tron" była na dobrej drodze do zostania najlepszym ministrem obrony w historii literatury. Niestety ostatecznie nie poszła tą drogą, a za to zamieniła się w pierwszoligową celebrytkę lansującą się na kolejnych ściankach oraz pozującą do zdjęć paparazzi. I gdyby naprawdę była człowiekiem, to mówiąc uczciwie, prawdopodobnie finansowo wyszłaby na tej decyzji dużo lepiej.
Kim jest celebryta? Jeśli ktoś jest w mediach i boicie się, że za chwilę wyskoczy wam z lodówki, ale jednocześnie nie potraficie wymienić żadnego znaczącego osiągnięcia tej osoby z ostatniego czasu, to właśnie macie odpowiedź. To często ludzie, którzy niczego sensownego nie osiągnęli albo coś tam kiedyś zrobili, chociaż już nikt nie pamięta, co to takiego było, bo tak dawno. Teraz za to robią sobie ładne zdjęcia na rozkładówkach kolorowych czasopism, które sprzedają się w promocyjnych cenach już od 99 groszy, opowiadają na kanapach programów śniadaniowych o kupie swojego dziecka, śniadaniu składającym się z kiełków i wody mineralnej, tresowaniu szczurka i wyższości szpilek nad balerinami. Nic, tylko słuchać.
W 2001 roku świat współczesnych mediów zmienił się na zawsze, właśnie wtedy na anteny trafił "Big Brother" i chociaż program w porównaniu do współczesnych reality-show był raczej nudny, to zapoczątkował erę prześcigania się na ujawnianie własnej prywatności. Na początku było to nawet ciekawe, ale później zrobiło się monotonnie, bo kiedy już przekroczyliśmy granice dobrego smaku, nie zostało nic, co można było przekroczyć. Uczestnicy zakosztowali pięciu sekund sławy, telewizja ich przemieliła i wypluła, gdyż na dłuższą metę nie mogli zapewnić wysokiej oglądalności. Telefon milczał.
Coś jednak trzeba było z tymi ludźmi zrobić. W 2006 roku na szczęście Edyta Gietka w tekście o mediach użyła określenia celebryci, czyli spolszczonej wersji angielskiego celebrities wywodzącego się od sławy. To było to, prawdziwy ratunek dla plotkarskich mediów żyjących kolejnymi opowieściami o ślubach, rozwodach i nieślubnych dzieciach. W końcu znalazło się określenie na ludzi znanych z tego, że są znani. To, co udało nam się nazwać, przykleić mu mniej lub bardziej trafną etykietkę, uważamy za wystarczająco zbadane i znane. Celebryci zyskali swoją szufladkę, co prawda dość małą i często zamieszkują ją krótko, bo trzeba zrobić miejsce kolejnym, ale zawsze. Co się polansują, to ich. To trochę tak, jak z połączeniami nerwowymi w mózgu – nieużywane zanikają. Użyj, wykorzystaj, wyrzuć i zrób miejsce następnym. Czynność powtarzaj w tej właśnie kolejności dowolną liczbę razy.
Wszystko zaczęło się od świetnie pomyślanej, bardzo wciągającej książki Martina. Niestety później przyszedł serial, a po nim kolejne dziwne pomysły na wykorzystanie pierwowzoru posypały się lawiną. Tym samym poza pasjonatami fantastyki, a zwłaszcza prozy Martina, niewiele osób pamięta, że "Gra o tron" to pierwsza część świetnego cyklu. Poza tym wierzę, że jak coś zaczyna być od wszystkiego, to się robi do niczego, dlatego wybrałam 12 sposobów, w jaki popkultura wykorzystała "Pieśń lodu i ognia", z których część kompletnie mi się nie podoba. Dlaczego akurat 12? Uznałam, że 12. Jubileusz zobowiązuje, choć wiem, że "Grę o tron" przemielono już na tyle sposobów, że ta lista mogłaby być dużo dłuższa.
12. Gumowy tron
Przemysł erotyczny potrafi wykorzystać wszystko. Nawet atrybut serialu obyczajowego i przerobić go na własne, gumowe potrzeby. Kiedy myślę, że ludzka wyobraźnia ma jakieś granice, to nagle pojawia się coś, co udowadnia mi, że chyba jednak nie. Z drugiej jednak strony, trzeba docenić inwencję twórców, bo mnie nigdy nie przyszłoby do głowy coś takiego.
11. Bielizna
Doczekaliśmy się nawet bielizny inspirowanej "Grą o tron". Osobiście poza podpisem niewiele tu widzę inspiracji, ale może nie jestem prawdziwą fanką. Swoją drogą w artykule polecającym pojawia się fragment mówiący, że w końcu podczas oglądania będziemy miały na sobie właściwą odzież. Hmmm… czy w takim razie mamy oglądać serial ubrane tylko w bieliznę? No, chyba że to propozycja dla tych, którzy oglądają filmy i seriale dokładnie opatuleni kołdrą, tylko niestety wtedy w ogóle nie będzie widać efektu. I jak wtedy pokażemy, że jesteśmy prawdziwymi fankami produkcji?
10. Makijaż
"Gra o tron" zainspirowała nawet wizażystki, które postanowiły nie tylko pokazać swój kunszt, ale także znajomość trendów panujących obecnie w popkulturze. Trzeba przyznać, że White Walker autorstwa Elsy Rhae robi wrażenie. W takich chwilach naprawdę żałuję, że moje umiejętności w tym zakresie są tak ograniczone. Może zaszaleję i następnym razem przed wyjściem na uczelnię przemienię się w coś bardziej niecodziennego?
9. Burlesque
Plik wideo nie jest już dostępny.
Podobno parodia to najlepsza pochwała, ponieważ parodiuje się tylko produkcje kultowe. Jeśli tak, to "Gra o tron" zyskała oszałamiającą popularność, chociaż parodia The Rio Theatre kompletnie mnie nie przekonuje. Poza tym nie wiem, po co wyostrzać i podkręcać serial, który już wyostrzył i podkręcił wszystko, co się dało w porównaniu do książki. W literackim pierwowzorze zdecydowanie nie ma takiego epatowania seksualnością oraz natężenia przemocy w stosunku do kobiet. Tylko czy serial całkowicie wierny treści książki sprzedałby się w świecie, w którym wszystko już było?
8. Andrew Tarusow
Gdybym miała polecać komuś przeróbkę "Gry o tron" inspirowaną stylem pin-up, to zdecydowanie poleciłabym grafiki Tarusowa. Kiedy na nie patrzę, odnoszę wrażenie, że nawet w Cersei można się zakochać. Trzeba przyznać, że całość wygląda estetycznie, a bohaterki sprawiają wrażenie szalenie pociągających.
7. "Dumb ways to die"
Wiele rzeczy doczekało się specjalnej, inspirowanej "Grą o tron" wersji, ale piosenka o głupich sposobach umierania jest w tym kontekście wyjątkowo znacząca. W końcu najkrótsze streszczenie "Gry o tron" brzmi właśnie: wszyscy umierają. Można zresztą bez problemu znaleźć wiele innych muzycznych utworów czy parodii inspirowanych właśnie tym serialem.
6. Coldplay i musical
Zawsze uważałam, że ci znani i rozpoznawalni mają ogromną siłę przebicia i gdyby tylko chcieli ją wykorzystać w dobrych celach, to świat byłby lepszy. Właśnie takim przykładem wykorzystania rozpoznawalności jest musical przygotowany przez gwiazdy serialowej „Gry o tron” we współpracy z zespołem Coldplay. Jest to nie tylko kawałek fajnej muzyki, ale też świetny sposób na rozpropagowanie akcji charytatywnej, gdyż projekt stworzono z myślą o amerykańskim Red Nose Day.
5. "Blank page"
Najlepsze parodie to te, które łączą dwóch gigantów. Tym razem spotkało to dwa popkulturowe fenomeny ostatnich lat, a mianowicie "Grę o tron" oraz jeden z przebojów Taylor Swift – "Blank Space". Oczywiście oba mogą nam się podobać lub nie, ale trzeba przyznać, że razem wyszło interesująco, a na pewno można się pośmiać. Tylko czy Taylor Swift chciałaby zagrać o tron…?
4. Marki
"Grę o tron" można też połączyć z różnymi markami i naprawdę wychodzą z tego bardzo trafne ilustracje haseł promocyjnych. Naprawdę zastanawiam się, dlaczego nikt tych internetowych wersji nie wykorzystał do stworzenia bilbordów, bo przecież trudno o bardziej rozpoznawalne twarze niż te aktorów grających w "Grze o tron". To pewnie dlatego, że nie można ludziom mówić: "jeśli to kupisz, będziesz taki jak on". W końcu równie dobrze można wówczas napisać: "kup to, a szybko pożegnasz się z życiem". Niezbyt zachęcająca perspektywa.
3. "Gra o tron" i szydełko
Co prawda nie mam ani talentu, ani cierpliwości do tego typu rzeczy, ale bardzo chętnie przygarnęłabym bohaterów w tej wersji. Cykl "Pieśni lodu i ognia" doczekał się audiobooka, więc gdyby się komuś nudziło podczas słuchania, to wystarczy chwycić szydełko i można działać. Tylko trzeba uważać, od którego bohatera zaczyna się tworzenie, bo trochę głupio odtworzyć kogoś, kto umiera już w pierwszym rozdziale. Chociaż z drugiej strony od razu można mu wtedy zrobić pogrzeb i przygotować następnego bohatera, żeby w przerwie między jednym fragmentem a drugim było się do kogo przytulić. I kogo pochować.
2. Disney
"Gra o tron" zdecydowanie nie należy do produkcji, które chciałoby się pokazać dzieciom. Można im jednak zaprezentować kilka ciekawych rzeczy. Jedną z nich jest disneyowska wersja bohaterów serialu, którą stworzyli dwaj artyści: Fernando Mendonca oraz Anderson Mahanski. Oczywiście nie da się w zasadzie zamienić tak brutalnej produkcji w bajkę dla dzieci, ale efekt tak czy inaczej robi wrażenie.
1. "Ulica Sezamkowa"
Powiedziałam, że nie da się zrobić "Gry o tron" w wersji dla dzieci? Myliłam się, bo kiedy do gry wkracza "Ulica Sezamkowa", to wszystko się da. W ten sposób powstała "Gra o krzesło" w królestwie Jesteros, gdzie o władzę powalczą: Robb, Cersie, Joffrey oraz Daeneyrus, a to dopiero początek. Filmik został uznany za świetną parodię serialu, ale sami twórcy podkreślają, że nie mieli zamiaru wyśmiewać produkcji, tylko pokazać, że można stworzyć zabawną, dość łagodną wersję opowieści. Pozornie powstała z myślą o dzieciach, ale tak naprawdę oglądanie sprawi bardzo dużo frajdy każdemu, niezależnie od wieku. W tej samej serii ukazały się przeróbki innych znanych gigantów współczesnej kultury popularnej takich jak na przykład "Harry Potter", "Star Wars" czy "The Avengers".
"Gra o tron", a w zasadzie "Pieśń lodu i ognia" w pewnym momencie przestała być książką, a stała się samodzielnym, popkulturowym tworem żyjącym własnym życiem. Z jednej strony przypomina mi tym celebrytkę, która z czegoś raz zasłynęła (i czasami była w tym naprawdę dobra), a teraz po prostu chce wykorzystać swoje 5 minut sławy i pcha się do wszystkiego. U ludzi takie pomysły nigdy nie kończą się dobrze. Jak jest z literaturą?
Trudno powiedzieć, gdyż to przecież dobrze, że czytelnicy sięgnęli po powieść Martina, nawet jeśli zrobili to dopiero po obejrzeniu serialu. Jednak kiedy patrzę na to, jak "Gra o tron" wdziera się do niemal każdej dziedziny życia: od mody, przez makijaż i muzykę aż do gier planszowych z klasycznym Monopolem na czele, to zastanawiam się, gdzie jest ta granica. Kiedy twórcy uznają, że kura znosząca złote jajka może wreszcie odpocząć, a także czy do tego czasu uda im się nie zamęczyć biednego zwierzaka.
Pisarz już wielokrotnie zapowiadał, że niedługo ukaże się kolejna część powieściowego cyklu. Tylko że w dobie serialu oraz wszystkich dodatkowych atrakcji nikt już chyba na ten książkowy pierwowzór nie czeka. Przynajmniej nie z wypiekami na twarzy.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz