Guy Gavriel Kay, kanadyjski pisarz fantasy, którego powieści rozgrywają się w fikcyjnych krainach przypominających rzeczywiste, historyczne miejsca jak Konstantynopol Justyniana I czy Hiszpania El Cida. Jednymi z ważniejszych jego dzieł są "Tigana" oraz "Ysabel". Niedawno autor wydał kolejną książkę – "River of Stars", której akcja toczy się w Kitai, podobnie jak to miało miejsce w "Under Heaven".
Literatura Fantástica: Pierwsze pytanie jest wręcz nieodzowne – jak opisałbyś typ fantasy, który tworzysz?
Guy Gavriel Kay: Właściwie od zawsze odrzucałem etykiety i szufladkowanie. Sądzę, że przynoszą więcej krzywdy niż pożytku. Próby zaszufladkowania książki przesłaniają ważniejsze pytanie – czy jest ona dobra? Skoro już muszę, to zazwyczaj moje prace obecnie nazywa się historycznym fantasy. Przypisuje mi się wynalezienie tej formy, więc teraz inni też ją wykorzystują. Przeprowadzam szerokie badania obejmujące czas i miejsce, a następnie delikatnie je przekształcam. Jeden z uczonych nazwał to "ćwierć obrotem ku fantastyce". Robię to z wielu powodów, jednak jednym z nich jest pokłon ku stylowi życia tamtych czasów. Nie chcę udawać, że znam najskrytsze myśli prawdziwych ludzi, począwszy od El Cida, a poprzestawszy na wielkich poetach dynastii Tang. Wolę uświadomić czytelnikowi, że książka została zainspirowana prawdziwymi zdarzeniami i ludźmi, ale jednocześnie musimy pamiętać, by odnosić się do nich z pewnym szacunkiem. Stąd połączenie historii z fantastyką.
Jestem niezmiernie zafascynowany przeszłością. Jak bardzo różni się ona od czasów współczesnych – świetnie opisał to angielski pisarz, L.P. Hartley – "Przeszłość jest jak obcy kraj – wszystko jest tam inne.".
LF: Jakie są zalety umiejscowienia fabuły w historii alternatywnej w porównaniu do pisania bardziej konwencjonalnej powieści historycznej?
GGK: Po części odpowiedziałem na to wcześniej. Pozwolę sobie jednak wspomnieć inne zalety. Taka forma pozwala mi na lepsze skupienie się na wątkach. Mogę spojrzeć na zdarzenia perspektywicznie, wciąż mając na uwadze wielkie dzieje historyczne. Mogę także pozmieniać kilka rzeczy, zmusić czytelnika do zastanowienia, do czytania kolejnych stron, nawet jeśli już wie, co też stało się naprawdę. Co ważniejsze dla mnie, mogę nadać historii uniwersalnego charakteru. W książce takiej jak "Tigana", opowiadającej o tyranach próbujących pozbawić podbity lud tożsamości i ducha walki poprzez zabranie mu języka, historii czy imion, jestem w stanie opowiedzieć historię w wymyślonym świecie, dając czytelnikowi możliwość wyobrażenia i przełożenia wątku na wiele okresów i miejsc w historii, włączając w to czasami przeszłość ich własnego kraju. Przez te wszystkie lata pracy w ten sposób odkryłem bardzo wiele zalet tej formy.
LF: Poprzez swoje prace stworzyłeś kilka kultur przypominających te, które występują w rzeczywistym świecie – niektóre z nich miałeś okazję odwiedzić kilkukrotnie. Możesz wyjaśnić proces towarzyszący wyborowi konkretnej kultury?
GGK: Chciałbym! Ułatwiłoby to wyjaśnienie, o czym będzie moja kolejna książka. Prawdą jest jednak to, że nigdy nie wiem, o czym będę pisał w następnej kolejności, aż do czasu ukończenia powieści. Podróżuję i zgłębiam pokaźną część historii. Koresponduję z naukowcami z całego świata. Patrzę na aktualne motywy, które wydają się echem przeszłych zdarzeń i dziejów. Ktoś powie – "Twoja twórczość jest niczym bizantyjska intryga!" – to powoduje, że kupuję i czytam książkę o Imperium Bizantyjskim (autentyczna historia!) i kończy się na tym, że tworzę "Sarantyńską Mozaikę" zainspirowaną sześciowiecznym Bizancjum.
LF: Pisząc książki, jakbyś opisał relację między umiejscowieniem, postaciami a fabułą?
GGK: Ciekawe pytanie. Zazwyczaj, choć nie zawsze, kolejność jest taka – umiejscowienie, motyw, postacie, fabuła. W trakcie zagłębiania się w detale danego okresu i miejsca, pojawiają się motywy, które wydają mi się odpowiednie i wystarczająco dobre dla współczesnego czytelnika. Często są to wątki, które warto rozważyć na bazie aktualnego życia. Z tego często wyłaniają się także postacie – niektóre zainspirowane prawdziwymi ludźmi, niektóre wymyślone. Z połączenia tego wszystkiego powstaje historia. Powinienem jeszcze dodać, że z góry nie zarysowuję fabuły… Odkrywam ją w trakcie pisania. Wierzę, że ta metafora pisarza będącego w trakcie podróży przemawia do czytelników, powodując, że w taki sam sposób odbierają oni książkę.
LF: Podobnie jak reszta twoich utworów, "Under Heaven" mogłoby być opisane jako "fantasy oparte na ideałach". Na jaką tematykę głównie mogą natknąć się odbiorcy twoich książek?
GGK: Jestem niezmiernie zafascynowany przeszłością. Jak bardzo różni się ona od czasów współczesnych – świetnie opisał to angielski pisarz, L.P. Hartley – "Przeszłość jest jak obcy kraj – wszystko jest tam inne.". Jednak jednocześnie, jak bardzo jest ona do nich podobna. Miłość i nienawiść, rodzicielstwo, pragnienia, ambicja, sztuka i konflikty, konserwatyzm i reformy, zaangażowanie w otoczenie i wycofanie się w ramiona cichej refleksji… Próbuję pisać powieści dające czytelnikom odcienie tego wszystkiego we wszystkich warstwach społecznych. W każdej książce znajduje się indywidualny, charakterystyczny motyw. Na początku "Under Heaven" znajduje się epigraf chińskiego cesarza z dynastii Tang o tym, jak dobry człowiek może zostać lustrem dla innych, ukazując im poprawny sposób zachowywania się w życiu. Powieść, po części, skupia się na tym. W pozycji tej występuje także kilka silnych żeńskich charakterów, dając wgląd w to, jak często kobiety musiały uchodzić w cień, pośrednio wpływając na swoje życie i najbliższe otoczenie.
LF: W kategoriach powieści, jak zinterpretowałbyś indywidualizm przedstawiany przez Taia w porównaniu do społeczności Kitai, przypisującej tak duże znaczenie protokołowi?
GGK: Kolejne dobre pytanie. Jako autor tworzący książkę dla współczesnych czytelników, fakt ukazania czy stworzenia społeczeństwa znacznie bardziej sformalizowanego niż nasze stanowi duże wyzwanie (w dobrym znaczeniu!). Trzeba dawać poszlaki, sugerować, ale nie spowodować, by opowieść (i odbiorca!) utknęła w całej tej otoczce. Mój bohater, Shen Tai, musi znaleźć sposób na przetrwanie i zainicjować pewne zdarzenia, choć jego "formalna" ranga i status powodują, że stanowi to dla niego pewne wyzwanie. Jednocześnie, z powodu niesamowitego daru, jaki otrzymuje na początku książki (za niezwykle honorowe zachowanie), jego statut społeczny jest trudny do ustalenia. Jest to osobowość, która rzuca wyzwanie zasadom skostniałej kultury. Natomiast dla pisarza jest to niezwykle ciekawa postać, nad którą może pracować.
LF: Możesz zdradzić nam nieco na temat książki "Rivers of Stars" umiejscowionej w uniwersum "Under Heaven" i jej związku z historią Taia?
GGK: "River of Stars" nie jest bezpośrednią kontynuacją "Under Heaven", ale jest zlokalizowana w Kitai, moim autorskim, chinopodobnym uniwersum. Akcja tytułu rozgrywa się jakieś 350-400 lat później, zainspirowana dynastią Song, podobnie jak to miało miejsce z wcześniejszą pozycją i wielką dynastią Tang. Fabuła jako taka nie nawiązuje do wcześniejszych wydarzeń z powodu dużego skoku czasowego. Jednym z motywów "River of Stars" jest sposób, w jaki kształtuje nas własna przeszłość, jak popełniamy błędy, próbując być inni, jak popełniamy błędy, próbując zostać sobą. Napisałem ją w ten sposób, by czytanie "Under Heaven" było opcjonalne.
Źródło: sentidodelamaravilla.blogspot.in
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz