Vandan Singh: Twoje krótkie opowiadania otrzymały wszystkie ważniejsze nagrody w dziedzinie sci-fi, chociaż do tej pory stworzyłeś piętnaście historii w ciągu dwudziestu lat. To oczywiste, że cenisz jakość ponad ilość. Możesz powiedzieć nam, w jaki sposób wpadasz na swoje koncepty i jak ostatecznie stają się one opowiadaniami? A szczególnie dla wiadomości twoich licznych wielbicieli, czy istnieje konkretny powód, dla którego nie jesteś bardziej produktywny?
Ted Chiang: Nikt bardziej nie pragnie tego, bym był bardziej produktywny, niż ja sam. Gdybym mógł stworzyć historie szybciej, na pewno bym to zrobił. Jednak na dziś, bezpiecznie jest powiedzieć, że mój wskaźnik produkcji prawdopodobnie nie wzrośnie.
Prawdę mówiąc, nie nachodzi mnie wiele pomysłów na tyle ciekawych, bym mógł stworzyć na ich bazie opowiadanie. Pisanie jest dla mnie trudne, a projekt musi naprawdę zmuszać do myślenia, bym włożył w niego wysiłek. Czasami nachodzi mnie pomysł, który kołacze się w mojej głowie przez miesiące bądź lata. To daje mi do zrozumienia, że w tej idei jest coś, co przekonuje mnie do niej i muszę dokładnie dowiedzieć się, co to jest. Jakiś czas spędzam na burzy mózgu, patrząc na nią z różnej perspektywy i zastanawiając się nad różnorodnymi sposobami stworzenia z niej historii. W końcu wymyślam fabułę i zakończenie, a dopiero potem mogę zabrać się za pisanie.
Wcześniej określiłem siebie jako sporadycznego pisarza i czuję, że to odpowiednie określenie. Pisanie opowiadań jest dla mnie ważne, jednak nie mam wrażenia, by pisać cały czas.
VS: Twoje opowiadania dają do myślenia, są filozoficzne i uwielbiam to, jak wiele z nich zakłada zasady i podchodzi do fantastycznych światów w sposób całkowicie naukowy. Na ten przykład, w "Wieży Babilonu" odkrywasz alternatywny kosmologicznie twór, dosłownie interpretując żydowską historię i rozpisując się nad jej konsekwencjami. Kolejnym przykładem jest "Piekło to Nieobecność Boga", gdzie bóg ze Starego Testamentu uznawany jest za rzeczywisty fakt, wraz z aniołami i przejawami boskości, a ewentualne, społeczne konsekwencje są wiarygodne i przerażające (i szczerze mówiąc, napełniły mnie czarnym humorem). Chociaż scenariusz "co byłoby, gdyby" uznawany jest za standard w sci-fi, istnieje tylko kilku pisarzy, którzy podejmują się takiego aksjomatycznego podejścia na takim poziomie co ty. Czy pochodzą one od konkretnego sposobu postrzegania świata? I kolejne pytanie – Jak to się stało, że zainteresowałeś się nauką, matematyką i sci-fi? Czy jedno doprowadziło do drugiego?
TC: To ciekawe, że opisujesz to jako aksjomatyczne podejście, jakby te opowiadania były nieeuklidesową geometrią opartą na różnych zestawach aksjomatów. Wątpię, by wielu innych pisarzy wykorzystałoby taką analogię. Wielu autorów sci-fi interesuje się nauką, ale nie sądzę, by przywiązywali dużą uwagę do matematyki w szkole. Słyszałem, że jeden pisarz wykorzystał równania kwadratowe jako skrót myślowy niesamowicie zaawansowanej matematyki, podczas gdy jest to licealna algebra.
Chociaż jako dziecko lubiłem naukę, moje zainteresowanie nią i sci-fi rozbudziły prace Isaaca Asimova. Przeczytałem jego trylogię Fundacji, gdy miałem około dwunastu lat, i sądzę, że było to pierwsze przeczytane przeze mnie opowiadanie niebędące przeznaczone dla dzieci. Rok później kupiłem "Asimov's Guide to Science", co miało ogromny wpływ na moje zrozumienie, w jaki sposób naukowcy poznają wszechświat (wciąż pamiętam kilka zawartych w nim wyjaśnień). Istniało definitywne podobieństwo między przyjemnościami, jakie zapewniły mi obie te książki. Sądzę, że poczucie zdumienia, jakie oferuje sci-fi, jest ściśle związane z uczuciem podziwu, jaki daje nauka.
VS: Chociaż wiele twoich opowiadań zlokalizowanych jest w Ameryce i przedstawia amerykańskich protagonistów o nieokreślonej rasie (przypuszczalnie białej), pisałeś również o Bliskim Wschodzie ("Wieża Babel", "Kupiec i Wrota Alchemika"). Do jakiego poziomu interesuje cię tematyka rasowości i kultury Bliskiego Wschodu? Czy fakt bycia Azjatą amerykańskiego pochodzenia wpływa jakoś na twoje twory? Czy możliwe jest, że pewnego dnia ulokujesz fabułę historii w Chinach z chińskim bohaterem?
TC: Rasa zdecydowanie odgrywa rolę w moim życiu, ale przynajmniej do tej pory nie jest to temat, który chciałem rozwijać w pisaniu. Oczywiście, moje życiowe doświadczenia wpływają na to, co piszę, ale ogólnie rzecz biorąc uważam, że wydarzenia z mojego życia są zbyt nudne, by dać podstawę dla opowiadania.
Możliwe, że kiedyś wykorzystam temat rasowy, chociaż jestem niezdecydowany, co do tworzenia Azjaty amerykańskiego pochodzenia jako bohatera, ponieważ obawiam się czytelników, którzy będą próbowali interpretować moje opowiadania jako o rasie, a tak przecież nie jest. Ludzie poszukiwali rasowych podtekstów w moich pracach w takim stopniu, jaki nie miałby miejsca, gdyby moja rodzina zwała się Davis czy Miller. To tylko specjalny przypadek, z jakim większość autorów musi się mierzyć – ludźmi czytającymi ich dzieła w konkretnym świetle, opartym na wiedzy o autorze – wolałbym tego uniknąć.
Nie mogę powiedzieć, że mam silne powiązanie z Bliskim Wschodem. Umiejscowiłem tam swoje historie, gdyż chciałem wykorzystać odniesienie do konkretnej tradycji powiązanej z regionem – Starego Testamentu i Baśni Tysiąca i Jednej Nocy. Jeżeli natchnąłby mnie pomysł na opowiadanie, które skorzystałoby na chińskiej lokalizacji, napisałbym je.
VS: Wiele twoich opowiadań opisuje bohatera stopniowo odkrywającego coś niesamowitego o sobie bądź świecie. Najpiękniejszym tego przykładem jest "Wydech", ale również wątek ten zawarłeś w "Wieży Babel" czy "Siedemdziesięciu Dwóch Literach". Czy proces odkrywania stanowi twoją szczególną fascynację?
TC: Absolutnie. Właśnie do tego odnosiłem się wcześniej, gdy wspominałem o związku między sci-fi i nauką. W "Encyclopedia of Science Fiction" Clute'a i Nichollsa (pierwszą edycję zakupiłem, będąc w liceum) znajduje się wpis zatytułowany "przełom konceptualny" [ang. conteptual breakthrough] opisujący temat zmian paradygmatu oraz odkryć poszerzających sposób postrzegania świata przez bohatera. Nicholls uznaje, że ta tematyka jest tak istotna dla sci-fi, że żadna definicja tego gatunku nie powinna zostać uznana za poprawną, jeśli nie bierze pod uwagę tej tematyki.
Historie związane z konceptualnym przełomem interesują mnie z tego powodu, że są sposobem na udramatycznienie procesu naukowych odkryć, nie będąc ograniczonym przez historię. Istnieje wąska liczba zmian paradygmatu, które pojawiły się w przeszłości. Jeżeli zechciałbyś je dokładnie opisać, musiałbyś wziąć pod uwagę powolne i stopniowe zbieranie danych. W sci-fi masz ogromną wolność w kreacji sytuacji, w trakcie których twoje postacie uzyskują większe zrozumienie ich wszechświata. To sposób na przeniesienie poszerzającego horyzonty doświadczenia, jakie daje nauka do fikcyjnej formy.
VS: Przynajmniej kilka z twoich opowiadań powiązanych jest ze sztucznymi formami życia. Najbardziej znane to "Cykl Życia Oprogramowania", twoja jak dotychczas najdłuższa praca. To, co mnie w niej uderzyło, to jak łatwo protagoniści zaczynają troszczyć się o swoje SI – digienty. Podobnie jak to jest w przypadku ludzi troszczących się o siebie nawzajem, swoje dzieci czy zwierzaki (a w ekstremalnych przypadkach nawet biżuterię czy samochody). Czy uważasz, że leży coś w ludzkiej naturze, co sprawia, że to łatwe? Możesz powiedzieć, jak ta historia powstała? Zaadoptowałbyś digienta?
TC: Ludzie zauważyli, że najbardziej popularne wirtualne zwierzęta – Tamagotchi, Nintendogs – to te wymagające regularnej uwagi, niż te samowystarczalne. Uważam, że to ukazuje coś interesującego o psychologii człowieka, lecz nie była to główna motywacja "Cyklu Życiowego Oprogramowania". Tamagotchi i Nintendogs nie są naprawdę świadome, a ja byłem zainteresowany odkryciem, jaki typ relacji mógłby powstać pomiędzy osobą a oprogramowaniem posiadającym świadomość.
Gdy ludzie, opiekując się swoimi dziećmi czy zwierzętami, są zaangażowani w coś całkowicie odmiennego od dbania o swój samochód. Jeżeli zamierzasz być dobrym rodzicem czy właścicielem, musisz zdać sobie sprawę, że ów związek nie będzie opierał się wyłącznie na tobie i twoich potrzebach. Czasami potrzeby tej drugiej osoby są na pierwszym planie. Nie ma to miejsca w przypadku samochodów. Nieważne jak dużo pieniędzy przeznaczy się na auto, w ostateczności przeznacza się je na siebie samego. Czytałem opowiadania, w których postacie rozmawiają na temat przyznania praw SI, jednak nie przypominam sobie historii, w której bohaterowie przekładają potrzeby SI ponad swoje. O takiej sytuacji chciałem napisać.
Nie wiem, czy chciałbym zaadoptować świadome oprogramowanie jako zwierzaka. Część mnie ma nadzieję, że nigdy nie stworzymy takich rzeczy, ponieważ uważam, iż wiąże się to z nieuniknionym cierpieniem ze strony oprogramowania. Ogrom okrucieństwa zadawanego przez nas żywym organizmom nie napawa mnie optymizmem, w jaki sposób będziemy traktować sztuczne.
VS: Na zakończenie. Możesz powiedzieć nam coś o swoim aktualnym dziele, nad którym pracujesz?
TC: Nie chcę za dużo mówić na temat moich aktualnych prac, więc oznajmię tylko, że jest to opowiadanie o pamięci i słowie pisanym.
Źródło: aaww.org
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz