Joe Abercrombie jest angielskim pisarzem fantasy, ale wcześniej pracował jako montażysta filmowy. Z wykształcenia psycholog, którego fascynują opowieści przedstawiające porażki i błędy bohaterów. Ogólnoświatową popularność przyniosły mu trylogie "Pierwsze Prawo" i "Morze Drzazg".
Czy to twoja pierwsza wizyta w Polsce?
Tak, byłem już w Niemczech i Rosji, ale nigdy wcześniej w Polsce.
Podoba ci się tutaj?
Pewnie. Widziałem niewiele, ale zdecydowanie podoba mi się to, co zobaczyłem.
Dowiedziałem się, że znasz "Wiedźmina 3", ale czy znasz też inne polskie gry lub książki?
Nie bardzo. Oczywiście znam twórczość Sapkowskiego i uniwersum Wiedźmina, ale jest to chyba pierwszy polski tytuł, który poznałem szczegółowo. Sądzę, że ludzie w krajach anglojęzycznych są w pewnym stopniu rozpieszczeni, ponieważ dostają wszystko w wersji angielskiej i tłumaczy się jedynie z angielskiego. Nieczęsto tłumaczy się w drugą stronę, więc nie widuje się wiele polskich pozycji. Sapkowski całkiem niedawno został przełożony na angielski, chociaż jest bardzo znany w Anglii czy Hiszpanii. Nie pojawia się dużo tytułów napisanych w języku innym niż angielski.
Masz swoją ulubioną postać ze świata Wiedźmina?
Uważam, że jednym z zalet prozy Sapkowskiego jest występowanie wielu wyraźnie zarysowanych postaci. Są gry, które charakteryzują się otwartym światem, ale są też takie, które skupiają się na liniowej fabule, na przykład "The Last of Us". Jest to fantastyczna gra z ciekawymi postaciami, ale ma płytką fabułę. Za to "Skyrim" ma duży i otwarty świat, ale postacie w grze są nijakie. Zestawiając te dwa typy gier sądzę, że "Wiedźmin 3" jest naprawdę świetny. Ma wyraźnie zarysowane sylwetki kobiece, jak Ciri, oraz męskie – Geralt. Ogólnie rzecz biorąc uważam, że występuje tam wielu interesujących bohaterów.
Będąc dzieckiem wiedziałeś, że w przyszłości zostaniesz pisarzem?
Nie, nie było to marzenie z dzieciństwa, do którego dążyłem przez całe życie. To było coś spontanicznego, podobnie jak wiele innych rzeczy. Jako dziecko czytałem dużo książek i często grałem w RPG-i, więc miałem głowę pełną pomysłów dotyczących fantastyki i czego w niej brakuje. Zastanawiałem się wtedy, jak inaczej napisałbym pewne rzeczy. Miałem własne idee bohaterów i zarysy światów, ale zabrałem się za pisanie dopiero po ukończeniu uniwersytetu. Na początku było to w ramach ćwiczenia, żeby nauczyć się korzystać z maszyny do pisania. Moja pierwsza książka była tragiczna, napisana w patetycznym stylu. No i nie miałem wtedy poczucia humoru. Odłożyłem więc ją na bok i zacząłem pracę w telewizji jako montażysta filmów dokumentalnych. Byłem freelancerem, więc miałem czas pomiędzy zleceniami. Jednak 6 lub 7 lat później postanowiłem wrócić do pisania. Spodobało mi się, ponieważ rezultaty były o wiele lepsze, zdecydowałem się więc to kontynuować.
Pierwsza powieść fantasy, jaką przeczytałeś?
Bardzo chciałbym udzielić ci oryginalnej i fascynującej odpowiedzi, ale zaczęło się od "Hobbita". Przynajmniej to pierwszy tytuł, który pamiętam. Potem przez wiele lat, co roku na święta Bożego Narodzenia, czytałem "Władcę Pierścieni". To był mój początek, pewnie jak wiele innych ludzi, dzięki tym książkom wciągnąłem się w fantastykę. Potem zacząłem grać w RPG-i i czytać inne książki, które pojawiły się w latach osiemdziesiątych, na przykład serię "Dragonlance".
Możesz wyróżnić twoje trzy ulubione książki, niekoniecznie z obszaru fantastyki?
Oczywiście. Jeśli chodzi o fantastykę, przeczytałem setki książek, więc wybór trzech najlepszych jest naprawdę trudny. Przeczytałem również dużo pozycji z innych gatunków, dlatego wybiorę trzy tytuły fantastyczne i trzy spoza tego nurtu. Spośród fantastycznych książek na pewno "Władca Pierścieni", "Czarnoksiężnik z Archipelagu" i "Gra o tron". Nie chcę być oklepany, ale zetknąłem się tym ostatnim tytułem w latach dziewięćdziesiątych i wtedy znacząco na mnie wpłynął. Dostrzegłem wtedy tę nieprzewidywalność i mrok, których brakowało w tym, co czytałem; była to dla mnie inspirująca lektura. Oprócz fantastyki czytałem dużo powieści historycznych, uwielbiam Shelby'ego Foote'a, który pisał o wojnie secesyjnej – bardzo fascynująca tematyka. Lubię też "L.A. Confidential" Jamesa Ellroya ze względu na język. Zainspirowało mnie to, jak można by połączyć fantasy z elementami języka tej współczesnej epoki, tak bardzo odbiegającymi od czasów średniowiecza, które są często wykorzystywane jako tło w fantasy. Na końcu wymienię Elmore'a Leonarda, twórcę westernów, ponieważ bohaterowie, nie tylko pierwszoplanowi, w jego powieściach są świetnie wykreowani i skutecznie potrafią przyciągnąć uwagę czytelnika.
Wspomniałeś o "Grze o tron", jesteś na bieżąco z serialem telewizyjnym?
Nakręcili serial telewizyjny? (śmiech) Oczywiście oglądam ten serial, aczkolwiek jestem jeden sezon w tyle, ponieważ najnowszy sezon jest czasem trudno dostępny, jeśli nie masz wykupionej subskrypcji. Skończyłem oglądać czwartą serię, piątą zobaczę w przyszłości.
Co sądzisz o różnicach między książkami a serialem, śledzisz je uważnie?
Przeczytałem książki lata temu, więc nie pamiętam wszystkich różnic, ale telewizja jest innym medium niż książki. Musisz zmienić pewne rzeczy, jeśli chcesz osiągnąć sukces w telewizji, zwłaszcza w przypadku tak ogromnego świata i tak wielu wątków. Trzeba zdecydować, na co kłaść akcent, a co wyrzucić. Odbiorcy muszą zaakceptować fakt, że literatura i serial to dwa osobne twory, które różnią się od siebie i mają rozbieżne cele. Osobiście uważam, że producenci wykonują świetną robotę, zważywszy na liczbę wątków oraz postaci, jakie muszą ogarnąć. Weźmy na przykład serial "House", gdzie jest sześcioro bohaterów i co tydzień inna historia. W porównaniu z "Grą o tron" jest to mała produkcja, dlatego producenci "Gry o tron" wykonują cudowną pracę ogarniając tak obszerny projekt.
Czytelnicy umieszczają twoje nazwisko na liście najlepszych, obok Martina i Tolkiena. Jak się z tym czujesz?
Moje nazwisko zaczyna się od ABE, więc powinienem być na pierwszym miejscu. (śmiech) Tak naprawdę to wielki zaszczyt. Kiedy zaczynałem, pisałem wyłącznie dla własnej rozrywki i nie sądziłem, że później ktoś to przeczyta, nie mówiąc o tłumaczeniu na inne języki. To cudowne być wspominanym obok tych wielkich pisarzy, ponieważ mieli duży wpływ na mnie. Największym komplementem jest to, że teraz moje książki mogą stać się inspiracją dla innych.
Spodziewałeś się, że twoje książki staną się sławne?
Myślę, że każdy pisarz ma dwojaką osobowość. Z jednej strony trzeba być odrobinę aroganckim, sądząc, że czytelników zainteresuje to, co napisałeś, i kupią twoje książki. No i trzeba wierzyć w to, co się robi. A z drugiej strony fakt, że lubisz to, co napisałeś, nie oznacza, że wydawca zgodzi się to wydać, a czytelnikom się to spodoba. Nie spodziewałem się, że moje książki osiągną taki sukces; że ludzie z całego świata będą je czytać. Ciągle mnie to zaskakuje, ale jednocześnie daje mi to mnóstwo frajdy i czuję się fantastycznie. Sądzę, że ta dwojaka osobowość to coś na zasadzie yin i yang.
Czy rodzina czytała twoje książki?
Tak, przeczytali je jako pierwsi. Przez sześć miesięcy, kiedy miałem wolne tempo pisania, eksperymentowałem z różnymi pomysłami. Napisałem wtedy siedem lub osiem rozdziałów, które pokazałem moim rodzicom oraz bratu.
Co powiedzieli?
Moja mama była nauczycielką angielskiego i wydawcą przez krótki czas, więc wie dużo o książkach. Tata był wykładowcą akademickim, więc oboje są wymagający. Z reguły, kiedy pokazujesz coś rodzicom, chcesz usłyszeć, że wszystko, co napiszesz, jest świetne. W mojej rodzinie wygląda to inaczej.
Mieli dużo uwag?
Owszem, mieli dużo do powiedzenia, ale ogólnie byli nastawieni pozytywnie. Wiedziałem, że powiedzieliby mi, gdyby było tragicznie. Ich reakcja była taka, że nie jest to tak złe, jak myśleli, że będzie. Dlatego uznałem, że jest w porządku. Mieli też dużo rad, które okazały się pomocne. Kiedy pierwszy raz zabrałem się za pisanie, robiłem to z ciekawości, żeby zobaczyć, co z tego wyjdzie, ale zastanawiałem się też, jak rodzice zareagują. Było świetnie móc dyskutować z nimi o fabule, o tym, który pomysł jest dobry, a który nie. Bez wątpienia byli bardzo pomocni na początku.
Podsunęli ci jakieś pomysły, które znalazły się z książkach?
Trudno powiedzieć. Nie sądzę, że podsunęli mi jakiś gotowy pomysł na postać, ale komentowali i zadawali pytania w stylu: dokąd ta historia zmierza, co skłaniało mnie do przemyślenia tego, co robię. Moja matka zawsze uważała na każdy szczegół, między innymi na konstrukcję zdań. Nie chodziło wyłącznie o gramatykę, lecz też o to, jak pisać przekonująco. Dziś nie potrzebuję tego tak bardzo jak wtedy, gdy zaczynałem, ale było to bardzo pomocne.
Masz jakieś rady dla osób, które chcą rozpocząć karierę pisarza?
Każdy pisarz jest inny, każdy musi odkryć własną metodę pracy. Słuchanie doświadczonych pisarzy może dać tylko parę pomysłów, ale tak naprawdę trzeba samemu poeksperymentować i sprawdzić, co się nadaje. Moja matka udzieliła mi takiej rady: bądź szczery i przekonywujący w tym, co piszesz. Przy każdym dialogu zadawaj sobie pytanie, czy ta osoba powiedziałaby to w taki sposób. A kiedy używasz metafory, na przykład: "sky was like black cloth and the stars were diamonds upon it", czy ono rzeczywiście tak wygląda? A może używasz utartego frazesu, bo myślisz, że ludziom się to spodoba? Bądź prawdomówny w tym, co piszesz, ponieważ będzie to oryginalne i zafascynuje czytelników.
A co z twoim wykształceniem psychologa, czy to pomaga ci w procesie tworzenia?
Na pewno nie przeszkadza. (śmiech) Myślę, że wszystko, co robisz, znajduje odzwierciedlenie w tym, co piszesz. Każdy film albo gra, nawet książka, które lubisz bądź nienawidzisz, mają na ciebie wpływ. Psychologia pomogła mi przy wymyślaniu charakterów postaci, ponieważ chciałem nadać bohaterom cechy, które będą wiarygodne. I chciałem, żeby dla osób w lekkim stopniu szalonych, których nie brakuje, istniało uzasadnienie dla ich stanu. W trakcie moich studiów zainteresowałem się zjawiskiem ludzkich błędów i porażek. Fantastyka często opisuje historie, które kończą się zwycięstwem i chwałą, a szalone wyprawy szczęśliwie, natomiast mnie od zawsze interesuje to, co kończy się porażką, w tym bohaterowie popełniający błędy i sprowadzający nieszczęścia. Więc jest to coś, co wyniosłem ze studiów i pojawiło się w moich książkach.
Jaka jest twoja ulubiona metoda, wolisz pisać rankiem czy w nocy?
Każda metoda, która się sprawdza, jest godna polecenia. Zawsze powtarzam, że pisarstwo byłoby świetnym zajęciem, gdyby nie przymus pisania. Naprawdę nie lubię procesu tworzenia pierwszej wersji książki, kiedy trzeba wszystko spisać. Kiedyś byłem typem osoby, która pisze w nocy, ponieważ w dzień wykonywałem swoją pracę, a około 22-23 zaczynałem pisać. Wszyscy poszli już spać, a ja pisałem do 3 lub 4 nad ranem. Teraz mam dzieci, więc nie jest to możliwe, bo zrywają mnie z łóżka o 7-8. Jedynie rano mogę ruszyć do przodu z pisaniem, więc staram się zacząć o 8 i działać przez godzinę albo dwie, ponieważ o tej porze nie dostaję żadnych e-maili ani innych wiadomości związanych z pracą. One pojawiają się dopiero około 11-12, dlatego staram się jak najlepiej zacząć dzień i napisać do tego momentu jak najwięcej. Potem nie muszę się martwić przez resztę dnia, że coś zaniedbałem.
A co z pomysłami, które pojawiają się w trakcie pracy w telewizji? Spisujesz je od razu czy starasz się je zapamiętać?
Byłem montażystą telewizyjnym, więc zwykle pracowałem w jednym pokoju z reżyserem, ale często działo się tak, że reżyser dał mi zadanie i wyszedł. Jedną z moich zalet jest to, że zadanie pomyślane na trzy dni pracy skończyłem w trzy godziny, więc szło mi szybko. Wtedy przez resztę czasu mogłem zająć się pisaniem, zanim reżyser wrócił. I po powrocie do domu przepisać to na maszynie. Miałem szczęście pracując jako freelancer, ponieważ pracowałem jakieś 14 tygodni w roku, a później miałem 10-12 tygodni przerwy, które mogłem poświęcić na pisanie. Dzięki temu zaczęła się moja kariera pisarza, ponieważ gdybym pracował na cały etat, mógłbym nigdy nie zabrać się za pisanie. Poszczęściło mi się.
Masz jakieś pomysły, które nie trafiły jeszcze na karty powieści?
Tak, ale niewiele. Nie jestem typem osoby, która ciągle ma nowe pomysły. Kiedy skończę pracę nad książką, nie mam tony kartek zapisanych pomysłami na następną. Wtedy zawsze zastanawiam się nad tym, jak będzie wyglądać następna książka, jacy będą bohaterowie i jak potoczy się ich historia. Po ukończeniu szkicu książki bardzo rzadko wycinam cały rozdział, częściej robię to na mniejszą skalę: akapity albo zdania. Nie jestem typem pisarza, który wycina spore części tekstu i dopisuje zupełnie nowe fragmenty, dlatego nie mam szuflady pełnej odrzuconych pomysłów. Natomiast w przyszłym roku zostanie wydany zbiór opowiadań związanych z moimi książkami, ale ogólnie rzecz biorąc nie skupiam się na krótkich formach, wolę tworzyć powieści.
Możesz coś zdradzić na temat tego zbioru opowiadań?
Tak, jest to zbiór 13 historii rozgrywających się w świecie "Pierwszego Prawa". Część z nich została już wydana, niektóre trafiły do antologii, a jeszcze inne znalazły się w specjalnych wydaniach powieści i są też takie, które nie są powszechnie dostępne. Niektóre historie ukazują tło i niewykorzystane sceny, a pozostałe przedstawiają bardziej ogólne, dodatkowe przygody. Bohaterowie kluczowi w książkach pojawiają się w wielu opowiadaniach, ale z nieco innej perspektywy.
Masz swojego ulubionego współczesnego pisarza, z którym chciałbyś wystąpić w antologii?
Ciekawe pytanie. Nie czytam dużo współczesnej fantastyki, ponieważ większość pisarzy, którzy mieli na mnie wpływ, już nie żyje. Ale z tych najsławniejszych to George Martin. I miałem szczęście, ponieważ dwa razy napisaliśmy coś razem do antologii. Dobrą stroną wspólnego pisania z tym pisarzem jest fakt, że Martin odniósł komercyjny sukces, więc wszystko z jego nazwiskiem na okładce zyskuje ogólnoświatowy rozgłos. W ten sposób łatwo zyskać nowych czytelników. Ale zawsze powtarzam, że wśród najważniejszych dla mnie pisarzy jest Ursula le Guin oraz Michael Moorcock. No i Tolkien, ale z nim to już nie napiszę antologii. (śmiech)
Dowiedziałem się, że grałeś w "Dark Souls". Twoja postać często ginęła?
Oczywiście, inaczej się nie da w to grać. (śmiech) Zacząłem najpierw od "Demon's Souls" i byłem zafascynowany. Fani filmów najczęściej skarżą się o to, że filmy są trudne do zrozumienia, natomiast gracze narzekają, że gry są zbyt łatwe. A jest to medium, w którym ludzie szukają wyzwania. "Demon's Souls" postawiło tę poprzeczkę wysoko, dlatego jest tak frustrujące, ale jednocześnie to zdenerwowanie wywołuje strach przed śmiercią postaci oraz ciągłe skupienie, żeby uniknąć zgonu. W ten sposób po pokonaniu bossa albo po przejściu trudnego momentu w grze czujesz uczucie spełnienia, dokonania czegoś. Jest to bardzo nastrojowa gra, ponieważ wiele przekazuje przez atmosferę i wygląd lokacji oraz nie znajduje się tam wielu informacji o otaczającym świecie. "Bloodborne" też mnie wciągnął, grałem w niego niedawno, więc mogę śmiało powiedzieć, że lubię każdą grę z tej serii. "Dark Souls" przerwałem w połowie, nie umiałem przebrnąć dalej. W pewnej chwili, po przejściu trudnego momentu w grze, spadł na mnie kamień, którego się nie spodziewałem. I pomyślałem sobie, że to strasznie irytujący chwyt, dzięki któremu muszę przechodzić przez to wszystko od nowa. Mam wrażenie, że "Dark Souls II" i "Bloodborne" są próbą złagodzenia poziomu trudności przy jednoczesnym zachowaniu klimatu gry.
Masz jakąś ulubioną grę?
O Boże, nie wiem, dużo ich jest, z wielu powodów. To zależy od wieku, jako dziecko lubiłem grę "Elite", ponieważ był to duży krok w przód i ta gra w niczym nie przypominała wcześniejszych tytułów. A podczas studiów byłem wielkim fanem "Street Fightera 2". Oprócz tego "Dungeon Master" na Atari ST oraz z nowszych gier fantastyczny jest "Red Dead Redemption". Myślę, że "Wiedźmin 3", też świetny, ma wiele wspólnego z tą grą pod kątem struktury. Naprawdę wiele gier mi się podoba, więc mógłbym długo je wymieniać.
Odbierasz gry przez pryzmat studiów psychologicznych czy po prostu jako okazję do zrelaksowania się?
Staram się przy nich zrelaksować. Czytanie książek nie przynosi mi już tyle frajdy co wcześniej, bo nie potrafię się w nich zanurzyć. Przy lekturze ciągle myślę o całej tej edytorskiej otoczce i zastanawiam się, czy ja napisałbym tak samo. Byłoby mi trudno odebrać to tak, jak robi to zwykły czytelnik, natomiast gry pozwalają mi na odpoczynek. Oczywiście czasem myślę o fabule i charakterach postaci, ale nie przeszkadza mi to w czerpaniu przyjemności z grania. Dlatego gry to mój sposób na relaks, podobnie jest z telewizją.
Skoro spoglądasz na książki przez pryzmat ukończonej psychologii, czy zdarzyło się, że znienawidziłeś jakąś pozycję, bo pomyślałeś, że jest słabo napisana?
Nie sądzę, że to kwestia nienawiści. Po prostu myślę, że niektóre powieści można by napisać inaczej i wiele przez to zyskać. W młodości lubiłem twórczość Davida Eddingsa, ale ich fabuła jest przewidywalna, nie ma żadnych niespodziewanych zwrotów. Nie ma też żadnego wglądu w psychikę bohaterów, więc nie wiadomo, czemu akurat ten bohater jest zły. W naszym świecie wojny nie toczą się między dobrymi i złymi, ale między rywalizującymi ideologiami. Czytając jego książki zastanawiałem się, dlaczego nie ma takich, gdzie granica między dobrem i złem jest zatarta, gdzie dobro i zło jest trudniejsze do zdefiniowania. Dlatego po przeczytaniu czegoś nie powiem, że tego nienawidzę, lecz zastanawiam się, dlaczego wszystko jest napisane tak, a nie inaczej. Szukam okazji do napisania czegoś w innym stylu niż większość książek. Poruszyłem już wcześniej kwestię szczerości, przekazywania prawdy o świecie, więc czy nasz świat jest podzielony na dobro i zło ukazane w postaci okrutnego władcy? A może to tylko ciekawa historia, która czyni nasze życie prostszym? Zawsze próbuję pisać szczerze, żeby odzwierciedlić naszą rzeczywistość.
Myślisz, że fantastyka zmierza w kierunku zatartej granicy między dobrem a złem? Czy zostanie to uproszczone?
Mam nadzieję, że zawrze w sobie obie opcje. Dobrze jest mieć szeroki wybór, bo pojawia się kłopot, gdy wszystko jest takie samo. Uważam, że Tolkien jest świetnym pisarzem, ale jego wpływ na gatunek rozpowszechnił tylko jeden nurt fantasy: bohaterski, jednoznaczny moralnie, oparty bardziej na otaczającym świecie niż na postaciach, z niewielką ilością humoru. Dopiero niedawno "Gra o tron" wprowadziła wiele zmian i pokazała czytelnikom, że istnieje fantasy, która pokazuje świat w odcieniach szarości, ale sądzę, że zawsze znajdzie się miejsce i dla tych prostych, czarno-białych opowieści. Trzeba tylko zaczekać, aż znajdzie się ktoś, kto napisze bardzo wciągającą historię tego typu, która wydaje się realistyczna. I mam nadzieję, że wtedy nadarzy się okazja, żeby napisać jeszcze więcej, w inny sposób. Byłoby to dobre dla całego gatunku.
Masz jakieś plany na przyszłość, może przejście z fantasy na literaturę historyczną?
Tak, myślę, że mógłbym to zrobić. Wydaje mi się, że moje książki są dość blisko powieści historycznych, bo nie ma tam wielu elementów fantastycznych. Na szczęście fantastyka jest obszernym gatunkiem, więc można pod nią podpiąć wiele różnych tematycznie opowieści. Jednak na razie zostanę przy fantasy, ale jeśli odpowiedni pomysł przyjdzie mi do głowy, to czemu nie. Nigdy nie wiadomo.
Masz jakiś ulubiony okres historyczny? Epoka wikingów albo średniowiecze?
Myślę, że epoka wikingów to fascynujący okres. Moje ostatnie trzy książki są wzorowane na nim. Nie dosłownie, ale znajdują się tam elementy przypominające kulturę wikingów. Od zawsze byłem też zafascynowany okresem wojny secesyjnej, ponieważ stanowi jakby granicę między współczesnością a latami ją poprzedzającymi. To pierwsza wojna, w której wykorzystano przemysł: korzystano z pociągów, karabinów, i w której zmieniły się strategie walki. Myślę jednak, że każdy czas jest interesujący. W Anglii na lekcjach uczyliśmy się tylko o wybranych momentach w historii, ale jest jeszcze wiele innych okresów, których nie sposób poznać w szkole. A każdy z nich opowiada jakąś historię.
A jaki masz plan na następną książkę? Możesz coś o niej opowiedzieć?
Następną rzeczą będzie kolekcja opowiadań, o której już mówiłem. Potem prawdopodobnie pojawi się trylogia ze świata "Pierwszego Prawa", ale nie wybiegam z planami za daleko w przyszłość. Będziecie musieli zaczekać i przekonać się sami, jednak nie czekajcie z zapartym tchem. Kiedyś na pewno ukaże się coś nowego.
Zobaczyłeś już "Ant-Mana"?
Nie, nie wiedziałem go jeszcze. Chyba nie ma go na mojej liście, ale może obejrzę go któregoś dnia, bo słyszałem dobre opinie o tym filmie.
Masz swój ulubiony film Marvela?
Hmmm... Lubię te filmy, ale nie emocjonuję się nimi. W dzieciństwie nie interesowałem się zbytnio komiksami, więc ich bohaterowie nie mają dla mnie ogromnego znaczenia. Wszystkie te filmy wydają mi się podobne. Bardzo lubię "Strażników Galaktyki" za dużą dawkę humoru, ale problem z tym filmem jest taki, że nie pokazał niczego nowego, chociaż każdy mówił, że fajnie się go ogląda. Z filmów, które ostatnio widziałem, uwielbiam "Mad Maxa" – jest spektakularny, przedstawia wizję świata niespotykaną nigdzie indziej. To intrygujące doświadczenie zobaczyć film z małą liczbą dialogów, który zbudowany jest prawie wyłącznie z akcji i niesamowitej scenerii.
Masz swój ulubiony film poza fantastyką?
Pewnie, całe mnóstwo. Jestem wielkim fanem Lee Marvina. Wystąpił on w filmie "Zbieg z Alcatraz", który zainspirował mnie do napisania powieści "Zemsta najlepiej smakuje na zimno". Uwielbiam sposób, w jaki ten film jest wyedytowany, sam pracowałem w telewizji i widziałem w tej produkcji oryginalne połączenie obrazu i dźwięku. Bardzo też lubię Clinta Eastwooda i westerny, szczególnie "Bez przebaczenia" – jest to świetny film, ponieważ odzwierciedla moje podejście do fantasy. Streszczenie fabuły tej produkcji pokazuje, że jest to western taki jak inne, ale na tle innych wyróżnia go współczesne, bardziej odważne podejście do tematu. Ten film jest też komentarzem do westernów jako gatunku. Chciałbym to samo osiągnąć w fantasy, stworzyć współczesną, odważniejszą wersję powieści fantasy i być może wyrazić w niej swój komentarz na temat gatunku.
A co z serialami, masz swój ulubiony?
Nigdy nie byłem typem człowieka, który ma wybraną jedną ulubioną rzecz, ponieważ uważam, że to właśnie posiadanie dużego wyboru jest interesujące. Na pewno telewizja przechodzi swój renesans przez ostatnie 10-15 lat, od premiery "Rodziny Soprano". Lubię ten serial, ale też "Agentów T.A.R.C.Z.Y.", "Prawo ulicy" i "Deadwood" oraz nowsze produkcje, które są moralnie bardziej dwuznaczne. Ostatnio bardzo spodobał mi się "Mad Man". Przemysł filmowy jest zdominowany przez wielkie spółki, natomiast w telewizji widzimy więcej ekscytujących, kreatywnych rzeczy.
Mógłbyś polecić polskim fanom jakieś filmy albo książki warte uwagi?
Chyba nie ma czegoś, co szczególnie poleciłbym Polakom, a czego nie poleciłbym innym. Z nowości bardzo spodobał mi się "Mad Max", jeśli chodzi o gry to oczywiście "Wiedźmin", ale zdaję sobie sprawę, że tego nie trzeba Polakom polecać. (śmiech) Hmm... Który serial przypadł mi do gustu? Niedawno obejrzałem "Raya Donovana" i myślę, że jest godny polecenia, z przekonywującą fabułą oraz dobrą grą aktorską.
Może jakieś angielskie książki, mało znane w Polsce?
O kurde, nie wiem. Kto dziś czyta książki? (śmiech) Naprawdę nie czytam już tak dużo książek jak kiedyś. Od kiedy zacząłem je pisać, czytam o wiele mniej, ale zawsze znajdzie się jakaś interesująca opowieść. Niedawno przeczytałem "Dobrych żołnierzy" Davida Finkela, jest to historia o amerykańskich żołnierzach stacjonujących w Iraku.
To twoja pierwsza wizyta w Polsce, jak sam powiedziałeś. Czy przed przyjazdem słyszałeś jakieś dziwne albo pozytywne komentarze o Polsce?
Nie sądzę, raczej nie słyszałem nic szczególnego. Dlatego nie mogę potwierdzić ani obalić żadnej teorii. Chociaż jest jedna rzecz, którą usłyszałem. Mój tata, gdy był młodszy, miał sąsiada Polaka. Ów sąsiad był znany z destylacji wódki o różnych smakach i przyjęcia u niego w domu były powodem problemów w następny dzień. Poprzedniej nocy byłem w czyimś domu i ta osoba również produkuje alkohol, więc ten stereotyp jest prawdziwy. Polacy rzeczywiście produkują własny alkohol.
Chcesz jeszcze coś powiedzieć twoim fanom z Polski?
Niekoniecznie. Tylko to, że powinni kupować moje książki (śmiech), ale czytanie ich nie jest obowiązkowe. Jestem bardzo wdzięczny, że mam czytelników na całym świecie. Fakt posiadania czytelników w moim ojczystym kraju jest cudowny, nie wspominając już o ludziach z innych państw. To ogromny komplement dla mnie, że ludzie czytają moje powieści i sprawiają im one radość.
Komentarze
Twórczości jego nie znam, choć obiły mi się o uszy te tytuły. Ale z wywiadu wnioskuję, że jest to zabawny facet i może przejawia się to w jego twórczości. No i skoro sam uważa, że jego postacie i świat są wielowymiarowe, bez widocznego dobra-zła, to muszę się temu bliżej przyjrzeć.
Aaaa, no i słit focia, Piastun ;D.
Joe Abercrombie wydaje się sympatyczną osobą, podoba mi się to, co powiedział o pisaniu, czyli najlepiej pisać szczerze. To widać w jego twórczości, że się nie cacka, że stara się wyjść z utartych schematów fantasy i zaprezentować czytelnikom coś innego. Tylko znów trochę szkoda, że ponownie spotykam się z opinią, jakoby "Gra o tron" była tą książką, która wprowadziła świeżość do gatunku. Nie, dwadzieścia lat wcześniej było "Imperium Grozy" Glena Cooka, którego postacie spotykają gorsze losy niż bohaterów Martina i też nie są czarne lub białe, do tego potrafią się zmieniać.
Na pewno będę wyczekiwał następnych książek tego pisarza. W ogóle jak tak patrzę, co poleca, to ma dobry gust - "Raya Donovana" czy "Agentów T.A.R.C.Z.Y." też oglądam i polecam
Cytat
I tak pewnie wytną połowę wątków i wsadzą w ich miejsce cycki.
Cytat
Dla mnie Tyrionowi jest bliżej do Marco. Obaj są karłami i lubią kobiety, wino oraz biesiady.
Dodaj komentarz