Jedna z najpoczytniejszych autorek fantasy w Wielkiej Brytanii, Australii i USA. Polskim czytelnikom znana z bestsellerowych serii "Trylogia Czarnego Maga", "Trylogia Zdrajcy" oraz "Era Pięciorga". Wiecie, o kim mowa? Dokładnie, o Trudi Canavan! Co więcej, autorka zgodziła się udzielić nam wywiadu, który przeczytacie poniżej. Uwaga! Zawiera spoilery!
GameExe: Podobno inspirację do napisania Trylogii Czarnego Maga znalazłaś podczas Igrzysk Olimpijskich w Barcelonie. Czy możesz nam przybliżyć ten wątek?
Trudi Canavan: Tak, to było specyficzne przeżycie. Późną nocą oglądałam wiadomości telewizyjne, w których było pokazane, jak władze miasta pakowały bezdomnych ludzi do wielkich ciężarówek i wywoziły poza Barcelonę tak, by odwiedzający nie mieli o nich pojęcia. Później poszłam spać i przyśnił mi się bardzo dziwny sen. Wiem, że wszyscy pisarze mówią "nie pisz o tym, co wyśniłaś, bo pewnie nic z tego nie wyjdzie", jednak w moim przypadku, jak się okazało, ta reguła się nie sprawdziła. W moim śnie ludzi biednych, bezdomnych również wyrzucano z miasta, jednak władzami, które tego czynu się dopuszczały, byli magowie. Dużo później rozwinęłam tę myśl – właśnie ten sen był główną inspiracją do napisania książki. Później już tylko zbierałam inne pomysły. Trochę czasu mi to zajęło, ale efekt był zadowalający.
GE: Która z postaci była najłatwiejsza do wymyślenia, a która najtrudniejsza? Czy czasem brakuje ci źródeł inspiracji?
TC: Na pewno Sonea była ciężką postacią. Pojawiła się już w moim śnie, jednak trochę mi zajęło rozmyślanie nad jej charakterem. Drugą postacią jest Akkarin. Nie denerwuję się, gdy brakuje mi źródeł. Nie można się zmusić do wymyślenia czegoś. Według mnie pomysły potrzebują czasu, by dojrzeć.
GE: Stworzony przez Ciebie świat jest wielki, żywy i różnorodny. Obdarzyłaś go wieloma szczegółami i ciekawą historią, a w dodatku interesującą magią. Przy podobnym przedsięwzięciu łatwo o niezgodności i pomyłki. Czy wymyślenie tego świata i doszlifowanie go w tym stopniu było dużym wyzwaniem? A może nie przysporzyło Ci to żadnych problemów? Czy zdarzały Ci się niespodzianki w rodzaju kolidujących ze sobą zdarzeń lub rozbieżności?
TC: Cóż, na pewno tworzenie świata nie jest proste. Cel można porównać do góry lodowej. To, co tworzy się w mojej głowie, jest tym, czego nie widać, co jest pod wodą. A to, co rzeczywiście przelewam na papier i znajduje się w książce, to sam czubek tej góry, który wystaje ponad wodę. A to oznacza, że potrzeba tylko dodać parę szczegółów tu i tam, by efekt był zadowalający. Jednym z głównych i poważniejszych błędów, które popełniłam, było, w Erze Pięciorga, wymyślenie bliźniaków syjamskich, którzy zostali rozdzieleni. Na moje nieszczęście, stworzyłam chłopca i dziewczynkę. Dopiero później dano mi do zrozumienia, że z genetycznego punktu widzenia nie jest możliwe, by bliźnięta syjamskie były różnej płci. Później, to znaczy w trakcie pisania ostatniej książki z tej serii, zdałam sobie sprawę, że muszę to jakoś moim czytelnikom wytłumaczyć. Wymyśliłam więc, że jedna z postaci w rzeczywistości zmieniła swą płeć. Było to możliwe ze względu na magię, którą dysponowała. Właśnie w taki sposób magia działa. Ludzie są w stanie zmienić swój wiek, swój wygląd, więc czemu nie płeć?
GE: Zauroczenie i miłość mają silną pozycję w Cyklu o Kyralii, przede wszystkim te dotyczące Sonei, Lorkina, Dannyla i Lilii. Choć książki często trzymają w napięciu, to nie zawsze ze względu na wartką akcję, ale i niepewny rozwój wydarzeń, dyktowany sercami bohaterów. Czy pisząc "Gildię Magów", myślałaś o niej i przyszłych tomach również jako o romansach?
TC: Nie, nie myślałam. Zawsze uznawałam fantastykę za jeden rodzaj, w którym wymieszane są wszystkie inne gatunki. Więc można znaleźć tu elementy kryminału, romansu; wszystkich innych gatunków w jednej książce! Właśnie to kocham w fantastyce, że można wszystko wymieszać i stworzyć interesujące dzieło. Chodzi o to, że moja znajoma, która pisze romanse, powiedziała mi kiedyś, że tym, co czyni romans romansem, według stowarzyszenia pisarzy romansów, jest happy end. Bohaterowie muszą na końcu być razem. Oczywiście, w mojej książce tak się nie dzieje, co przekreśla ją jako romans. I nie zamierzam tego w żaden sposób zmieniać! Na końcu, jak wiemy, okazuje się, że Sonea jest w ciąży. Chciałam przez to pokazać, że brak informacji dotyczących antykoncepcji powstał z powodu uprzedzeń innych magów do niskiego pochodzenia Sonei. W normalnych warunkach zostałaby o tym poinformowana, nawet nauczona w domu rodzinnym. Dlatego magowie nie mieli pojęcia, że ona o tym nie wie. Albo założyli, że i tak nikt się do niej nie będzie zbliżał [śmiech]. Sonea liczyła, że jej romantyczny kochanek wszystkim się zajmie. Z kolei Akkarin założył, że ona o wszystkim wiedziała i to do niej należała odpowiedzialność za takie rzeczy. Dlatego wynikło to z niedociągnięć obu stron.
GE: Mieszkańcy stworzonego przez Ciebie świata są dużo bardziej tolerancyjni niż ludzie żyjący w świecie realnym. Różnorodność kultur, kolorów skóry i religii zazwyczaj nie jest powodem konfliktów. Nie można tego samego powiedzieć o homoseksualizmie, który jest różnie postrzegany w różnych krajach. Zajmuje on dużą część Cyklu o Kyralii. Ilość fabuły poświęconej w obu trylogiach związkom homoseksualnym, głównie Dannylowi, jest dość spora w stosunku do całości. Przygody te są nie gorsze od swych heteroseksualnych odpowiedników, a jednak rodzi się pytanie – czy to tak specjalnie? Czy taki dobór partnerów wśród bohaterów był przypadkowy, czy też jest w tym konkretny cel, a jeśli tak, to jaki?
TC: Nie ma w tym żadnego celu. To znaczy, jeśli miałabym w tym jakiś powód, to odłożyłabym go na dalszy plan. Ja po prostu chciałam napisać książkę, w której zdarzają się postacie, niektóre postacie, które są gejami. A to jest tylko częścią normalnego świata. Nie próbowałam w żaden sposób oddzielać bohaterów, rozgraniczać ich. I wiedziałam, że Dannyl jest gejem jeszcze zanim próbowałam to wpleść w fabułę. Mówiąc szczerze, to na początku w ogóle nie miałam zamiaru o tym pisać, jednak wkrótce poczułam, że muszę. Więc kiedy Dannyl wyjechał za granicę, pomyślałam sobie, że przecież podróżowanie może być nudne, zwłaszcza jeśli się jest samemu. Dlatego klasycznym rozwiązaniem jest wstawienie wątku erotycznego. Jednak w mojej głowie wiedziałam, że ten bohater jest gejem. Postaci do książek tworzę na podstawie typów osobowości. I wiedziałam, że on jest gejem i zadawałam sobie pytanie: "jaki mam wybór? Z jednej strony mogę stchórzyć i zmienić jego orientację, a z drugiej po prostu napisać". W Australii nie byłoby z tym większych problemów, nie ma tam aż takich uprzedzeń, o które musiałabym się martwić. I pomyślałam: "zobaczmy, co się stanie". Spytałam moją agentkę o zdanie w tej sprawie, a ona odpowiedziała: "nie martw się, po prostu napisz książkę, którą chcesz napisać i czekaj na wyniki. Jeśli wydawcy później odpowiedzą Ci, że nie są w stanie tego opublikować, to przemyśl wszystko jeszcze raz". Dlatego bardzo się cieszę, że nie przestałam pisać. Mam wielu znajomych – gejów i to nie stwarza dla mnie żadnych problemów.
GE: Na swojej stronie internetowej umieściłaś podstronę "Report a Typo!". Niewielu pisarzy to robi. Czy to oznacza, że jesteś perfekcjonistką? I co dzieje się, gdy ktoś zgłosi jakiś błąd?
TC: No cóż, stworzyłam tę podstronę, ponieważ wielu czytelników wysyłało mi numery stron z błędami, o których już wiedziałam, więc moja skrzynka mailowa była przepełniona. Stąd takie rozwiązanie, by wszystkie zgłoszenia błędów były w jednym emailu. Później, od czasu do czasu, wysyłałabym wszystkie do wydawcy, na wypadek, gdyby robili jakiś dodruk. To również było bardzo pomocne przy wydawaniu ebooków. Jednak ebooka można zmienić na bieżąco, co niesamowicie ułatwia sprawę. Zgodnie z danymi znajdującymi się na mojej podstronie, nigdy nie ma więcej niż 20-30 błędów. Porównaj to teraz z 1200-2000 stron. Chciałabym, żeby było ich jeszcze mniej, jednak wiem, że to niemożliwe. Są jednak pewni czytelnicy, którzy stale wysyłają mi informacje o błędach, wtedy odpisuję im i dziękuję za ich pracę.
GE: Podaj jedną radę, którą dałabyś początkującym pisarzom fantasy, którzy mają pełno fantastycznych pomysłów, ale nie umieją przelać ich na papier.
TC: Nie mam pojęcia! Według mnie najlepszym sposobem jest po prostu ćwiczyć. Po prostu pisz dużo. Ja mam takie swoje trzy główne etapy: Pierwszy: pisz dużo, drugi: czytaj (i oglądaj) dużo, nie tylko z gatunku fantasy, ale też innych. Nawet kryminały. Wtedy nauczysz się tej "struktury". Trzeci: zbierz opinię od innych ludzi, ponieważ możesz być w stanie wymyślić wspaniałą fabułę, jednak nigdy nie mieć pewności, czy to zadziała. Kiedy jedna na dziesięć osób powie ci, że to nie jest odpowiednie rozwiązanie w książce, to musisz także tę opinię wziąć pod uwagę. Więc te trzy rzeczy.
GE: Czy gdy zwiedzasz kraje, udaje Ci się zauważyć jakieś interesujące aspekty kultury/historii, które chciałabyś wykorzystać w twórczości? Czy coś w Polsce Ci się tak spodobało i zapadło w pamięć, że będziemy mogli kiedyś przeczytać o tym?
TC: Tak, to prawda, że podróże są dla autorów źródłem inspiracji. Kocham zwiedzać muzea i galerie i nigdy nie wiem dokładnie, co może mi przynieść jakiś pomysł, ponieważ czasem inspiracje pojawiają się dużo później, niż bodziec, który je wywołał. Inspiracją zazwyczaj nigdy nie jest jakaś "duża rzecz", to te drobne kawałeczki budują całość. Kiedy byłam w Islandii dwa lata temu, wybrałam się na wystawę bajek. Było tam tyle różnych przekładów i skryptów! Jednak to w innej sali, poświęconej temu, jak książki się dawniej tworzyło, znalazłam coś, co na długo utkwiło mi w pamięci. Znalazłam bowiem książkę z XII wieku, z zagadką, a odpowiedzią na tę zagadkę była "trucizna". Zagadka zaczynała się od słów "zostałem zabity przez wroga" i ciągnęła się z całym opisem. Brzmiało to naprawdę personalnie, jakby opisywał to ktoś, kto rzeczywiście przeżył działanie tej trucizny. To zainspirowało mnie do przemyślenia tego, jak małe rzeczy, te wskazówki, akumulują się, by stworzyć coś tak dużego. Źródła inspiracji są wszędzie, trzeba być tylko na nie otwartym.
GE: Co sądzisz o polskich czytelnikach? Wczoraj, na przykład, miałaś okazję ich spotkać i z nimi porozmawiać. Jakieś przesłanie do nich?
TC: Byli naprawdę mili. To wspaniałe, spotykać fanów, gdziekolwiek się udaję. To specjalny rodzaj więzi, że komentują moje książki, czasem się z czymś nie zgadzają, ale tak czy siak podziwiają moje prace. Mój wydawca nawet pogratulował mi, że mam tak miłych fanów. Odpowiedziałam: "ależ oczywiście, że są mili! Czy inni autorzy mają niemiłych fanów?" [śmiech]. Moim ulubionym zajęciem jest rzeczywiście spotykać się z ludźmi, którzy przeczytali moje książki, i którym się one podobały, ponieważ właśnie po to je piszę! Jasne, częściowo piszę je dla siebie, w celach rozrywkowych. Jednak głównie piszę je, by kogoś zabawić, a kiedy ten ktoś przyjdzie i powie, że książka jest dobra, to po prostu cieszę się, że to wypaliło!
GE: Już niedługo Jubileusz dziesięciolecia istnienia naszego portalu. Czy chciałabyś złożyć jakieś szczególne życzenia Redakcji, Użytkownikom i Gościom?
TC: Okej. W porządku. [wdech] Witaj Redakcjo, witajcie Użytkownicy i Goście GameExe. Wszystkiego najlepszego z okazji dziesiątych urodzin! Cóż za wspaniałą rocznicę obchodzicie! Udzielę Wam mojego małego czytelniczego błogosławieństwa. A brzmi ono tak: "niech życie pełne będzie dobrych książek!"
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz