Wywiad z Jackiem Piekarą

9 minut czytania

jacek piekara, zdjęcie

Jacek Piekara jest dla mnie szczególną postacią polskiej literatury fantastycznej. W swoich książkach nie unika prawdziwości – możemy nie zgadzać się z jego poglądami, może nas razić sposób, w jaki przedstawia wydarzenia, jednak nie można odmówić mu autentyczności, która cechuje jego dorobek. Poniższy wywiad jest potwierdzeniem tej tezy. Mnie, jako zadającego pytania, efekt finalny szczerze zaskoczył, nie spodziewałem się aż tak szerokiego spektrum tematów, poruszonych w odpowiedziach. Można by było je określić jako swoistą ekspedycję poznawczą – poprzez fantastykę, twórczość, gry komputerowe, politykę aż do nietypowej rady dla zainteresowanych pisaniem użytkowników.

Jeśli jeszcze nigdy nie sięgnęliście po jedną z jego książek, to w pewnym sensie wam zazdroszczę. Odkrywanie światów wykreowanych przez tego 46-letniego pisarza jest fascynującą przygodą, w której każdy powinien znaleźć coś dla siebie. Ich atrakcyjność bierze się z zamiłowania autora do historii, to właśnie ono dodaje dodatkowy wymiar stronom jego powieści. Niemniej jednak, płaszczyzna literacka nie jest jedyną, po której się porusza. Jacek Piekara to również dziennikarz, mający za sobą przygody w różnych czasopismach o grach komputerowych tj. – "Świat Gier Komputerowych", "Gambler", "Click!", "GameRanking" (w których pisał pod pseudonimem Randall), a także redaktor naczelny "Fantasy". Dał się również poznać jako autor programu w radiu WAWA i współtwórca scenariusza do gry komputerowej "Książę i Tchórz".

Na zakończenie tego wstępu, chciałbym jeszcze raz podziękować Jackowi Piekarze za udzielenie odpowiedzi na przygotowane przez nas pytania i życzyć wam udanej lektury.

Game Exe: Jak zaczęła się Pańska przygoda z fantastyką?

Jacek Piekara: Początek mojej przygody z literaturą fantastyczną (oczywiście nie licząc bajek i baśni, które czytałem w ilościach masowych jako małe dziecko), to "Cyberiada" Lema (wraz z "Bajkami robotów"). Miałem chyba 10-11 lat, kiedy ją przeczytałem. Potem zachwyciłem się "Kosmodromem" Konrada Fiałkowskiego. A później tak się zdarzyło, że gdy miałem lat bodaj 13, to moja Mama wyszła za mąż za faceta, który świetnie znał się na fantastyce (i to tej ambitniejszej), dużo czytał i miał bogaty księgozbiór. No a moimi kolegami z klasy w podstawówce byli Rafał Ziemkiewicz i Jarek Grzędowicz, więc zawsze fajniej było tę sajensfikszynową pasję rozwijać we trzech.

GE: A jak się narodziło zainteresowanie grami komputerowymi?
magic candle 2, okładka gry

J.P: Pierwszą grą, w którą grałem na poważnie (na poważnie, czyli poświęcając jej wiele dziesiątków godzin), była "Magic Candle 2", rewelacyjny RPG, który proponował całkowicie otwarty świat, kapitalny system magiczny i bitewny, znakomity schemat rozwoju postaci oraz skomplikowaną, wielowątkową fabułę z gigantyczną liczbą dialogów. "Magic Candle 2" tak mnie ukształtowała, że właśnie tego typu gry (role-playing z otwartym światem) cenię sobie w tej chwili najbardziej. Wiele dziesiątków godzin spędziłem również nad serią "Might&Magic" od drugiej części aż po dziewiątą. Ponieważ moje hobby przerodziło się w zawód (pracowałem w branży growo-komputerowej w sumie około 15 lat jako dziennikarz prasowy i radiowy, redaktor, reżyser lokalizacji, tłumacz, a nawet przez kilka miesięcy jako specjalista od PR w jednej z firm), więc mam "na rozkładzie" setki gier. Poza tym pamiętam początki branży od samego początku. Na przykład szefów CD Projektu gnieżdżących się w jednym pokoiku na ulicy Marszałkowskiej z jednym pracownikiem i sześcioma tytułami w ofercie. A teraz, proszę bardzo, tak rozwinęli firmę, że obaj są w setce najbogatszych Polaków. Czyli po pierwsze oznacza to, że branża komputerowej rozrywki ma się nieźle, a po drugie, że jak się chce, to można!

GE: Studiował Pan dziennikarstwo i psychologię – jak te kierunki wpłynęły na Pana twórczość?

J.P: Nijak . A poza tym studiowałem prawo, nie dziennikarstwo, ponieważ studiowanie dziennikarstwa zawsze uważałem za zajęcie całkowicie jałowe i za marnowanie czasu. Dziennikarstwa można nauczyć się tylko w pracy, nie na wykładach (poza tym jak się dowiaduję, że na wydziałach dziennikarstwa wykładają tacy ludzie jak Jacek Żakowski, to żal mi, że jakiś biedny małolat będzie się później na tym pajacu wzorował). Na mnie zdecydowanie najbardziej wpłynęła historia, która zawsze była moim hobby, a książki historyczne preferowaną lekturą. Pewnie studiowałbym historię, gdyby nie to, że dowiedziałem się, iż moje najulubieńsze epoki (antyk, średniowiecze, renesans) traktuje się na uniwersytecie po macoszemu.

GE: Pańska notka biograficzna w serwisie Wikipedia wspomina, że emigrował Pan swego czasu do Wielkiej Brytanii. Jak Pan wspomina pobyt na wyspach, pomógł się Panu rozwinąć jako twórcy?

J.P: Och, nie! Na twórczość to tam nie było czasu. Pomógł mi za to bardzo jako człowiekowi i mężczyźnie. Bo ja tam tak naprawdę po pierwsze wydoroślałem, a po drugie zobaczyłem, że jestem takim facetem, którego trudno złamać. W wieku 20 lat zostałem rzucony w całkowicie obce środowisko (pomoc mojej bardzo bogatej angielskiej rodziny ograniczyła się do tego, że zaprosili mnie na kolację), bez pieniędzy i bez kontaktów oraz z, jak się okazało, słabiutką praktyczną znajomością języka. I świetnie sobie poradziłem. Między innymi przez pół roku zapieprzałem na budowie, a proszę mi wierzyć, że praca na Zachodzie różni się od pracy w Polsce (przynajmniej wtedy tak było). Tam naprawdę trzeba było urobić się po łokcie, żeby nie zostać wylanym. Po roku w Anglii mogłem wyjechać na stałe do RPA (w komunistycznej Polsce miałem wtedy na głowie proces i zagrożenie więzieniem), ale jednak zdecydowałem się wrócić. Czasami się zastanawiam, jak by się potoczyło moje życie, gdybym jednak wyjechał z Polski na stałe.

GE: Prawdopodobnie największą popularność przyniósł Panu cykl o przygodach inkwizytora Mordimera Madderdina. Nie ma Pan czasami dosyć tej postaci?
cykl inkwizytorski, ilustracja

J.P: Nie, skądże znowu! Mogę być zmęczony pisaniem konkretnej książki, zwłaszcza na jej ostatnim etapie, albo mogę mieć ochotę na chwilową czy dłuższą odmianę. Uważam, że co jakiś czas należy po prostu stosować "płodozmian" i to w każdej dziedzinie życia, nie tylko w czasie pracy. Tak więc kiedy robię sobie przerwę na napisanie innej książki, potem tym chętniej wracam do przygód inkwizytora.

GE: Wielu fanów zarzuca Panu brak pomysłu na dalsze losy inkwizytora, powielanie tego samego schematu w jego przygodach oraz rozpoczynanie coraz to nowych cyklów, bez kończenia starych. Jakby się Pan odniósł do takich zarzutów?

J.P: Przede wszystkim nie zgodzę się, że jest ich wielu. Ja bym użył słowa "niektórzy". Bo jeżeli każda książka o inkwizytorze trafia do czołowej trójki lub piątki listy bestsellerów (i nie mówię tu o bestsellerach z fantastyki, ale o literaturze jako całości gatunku), to znaczy, że ogromna większość Czytelników chętnie bawi się ze mną w stopniowe poznawanie tego świata. Zarzut o powielanie schematów jest zwyczajnie nieprawdziwy. Bardzo ładnie wykazał to autor pracy doktorskiej, częściowo poświęconej mojej twórczości, który w jednym z rozdziałów przełożył fabułę opowiadań na język wzorów matematycznych. I z tego zabiegu powstały wzory bardzo różne. Sam się nawet zdziwiłem jak bardzo. Ale oczywiście, jeżeli opowieści składają się na cykl z udziałem tego samego bohatera, to nie da się wyjść poza ramy (węższe lub szersze) pewnego schematu. Proszę jednak zauważyć, że milion razy bardziej schematyczne są opowieści o Sherlocku Holmesie, a detektyw z Baker Street rządzi w popkulturze od wieku. Daj Boże Mordimerowi takiego powodzenia jak Sherlockowi!

A jeśli chodzi o niekończenie cyklów, to zarzut taki wynika z niezrozumienia struktury "serii inkwizytorskiej", bowiem druga część "Płomienia i krzyża" musi bezpośrednio poprzedzać zwieńczenie cyklu, czyli powieść "Czarna śmierć".

GE: W swojej twórczości nie unika Pan wyrażania poglądów na tematy społeczno-polityczne, czasami w formie delikatnych aluzji, a czasami całkiem bezpośrednio, jak w posłowiu do opowiadania "Jak ja was kurwa nienawidzę" (w zbiorze "Mój Przyjaciel Kaligula"). Nasuwa się więc pytanie, czym dla Pana jest fantastyka?

J.P: Jedno z drugim niewiele ma wspólnego. Jako człowiek i obywatel mam poglądy na kwestie społeczno-obyczajowo-polityczne. Jako artysta czasami swoje poglądy ujawniam w mniej lub bardziej delikatny sposób. Ale słowo: "czasami" jest tu naprawdę trafne. Nie chcę upodobniać się do ludzi tak groteskowych jak Lis czy Wojewódzki, którzy nawet kiedy rozmawiają o "dupie Maryni", to muszą wtrącić jak bardzo nienawidzą PiS-u. Zarówno dziennikarze, jak i artyści powinni zachować pewien umiar. Nie mówię, żeby nie mieć w ogóle poglądów, ale kiedy polityczne miłości i nienawiści przysłaniają człowiekowi cały świat, to jest już niedobrze.

GE: Od dawna zastanawia mnie, czym właściwie była książka "Przenajświętsza Rzeczpospolita". Czy była to diagnoza Polski? Ponura wizja przyszłości? Czy też coś innego?
przenajświętsza rzeczpospolita, okładka

J.P: Tego typu książki nazywa się "antyutopiami" i generalnie stanowią one pewnego rodzaju przestrogę. Sądzę, że w dużej mierze jesteśmy dzisiaj świadkami w Polsce tych zachowań, które ja opisywałem tyle lat wcześniej. Proszę zauważyć, jakie cyrki teraz się dzieją w kwestii wydobycia gazu łupkowego w Polsce. Już jakaś rosyjska agentura w Unii Europejskiej próbuje przeprowadzić ustawę de facto zakazującą wydobycia gazu z łupków. Czyli dzieje się to samo, co w mojej powieści. Przypomnę, że opisuję jak w miejscu, gdzie zostają odkryte złoża ropy naftowej porównywalne z kuwejckimi, nagle powstaje pomysł założenia zielonej, ekologicznej strefy. Oczywiście "Przenajświętsza Rzeczpospolita" to przede wszystkim atak na tzw. "elity polityczne". Jakie to są elity doskonale widzimy, czytając wspomnienia polityków (np. ostatnio skandalizującą książkę Palikota) lub (czasami) reportaże czy poznając dziennikarskie prowokacje. Jawi się obraz wiecznie pijanych aferzystów, idiotów, wazeliniarzy, gotowych lizać tyłki tym, którzy postawią im ekskluzywną kolację, klnących ile wlezie, robiących sobie głupie dowcipy (choćby Grzegorza Schetyny słynne walenie w ucho albo Donalda Tuska wycieranie butów w marynarkę jednego z ministrów). Wóda, narkotyki, prostytutki i "kręcenie lodów" na boku to codzienność dla obecnie rządzących Polską. Rozpadająca się gospodarka, całkowite uzależnienie od obcych rządów, nachalna propaganda sukcesu, wysyp dziennikarskich i celebryckich kurew, które zawsze poprą władzę (cokolwiek by ona nie robiła) – przyznam, że Polska pod rządami Platformy Obywatelskiej coraz bardziej przypomina obraz, który nakreśliłem w "Przenajświętszej Rzeczpospolitej". Oczywiście tu nie ma miejsca na fanatyczny katolicyzm, zamiast tego jest fanatyczna bezideowość.

GE: Pana twórczość jest pełna przekonywujących opisów seksu i przemocy. Czy naturalność w poruszaniu takich wątków przychodzi Panu łatwo? Czy w polskiej literaturze fantasy brakuje odrobiny "pieprzu"?

J.P: Mniemanie o tym, że w moich książkach jest pełno seksu i przemocy to obiegowa opinia, nie mająca najczęściej nic wspólnego z rzeczywistością. W "Biczu Bożym" nie ma ani jednej sceny seksualnej, w pozostałych książkach o Mordimerze zajmują one zwykle kilka stroniczek, co stanowi jakiś procent, góra dwa procenty całości. Chyba więcej seksu jest u Sapkowskiego, tylko że tam seks jest zwykle podany w formie "pensjonarsko – młodopolskiej", więc nie robi takiego mocnego wrażenia na czytelnikach. U mnie opisy seksualne są opisami sugestywnymi (co widać choćby po tym jak Czytelnicy po latach świetnie pamiętają jakąś jedną trzecią stroniczki), choć najczęściej nie podanymi dosłownie (czyli raczej niedomówienia niż dokładne zajmowanie się fizjologią). Inaczej rzecz się ma w przypadku "Przenajświętszej Rzeczpospolitej" oraz niektórych opowiadań spoza "cyklu inkwizytorskiego". Tam sceny seksu są rzeczywiście ostre, dosłowne, brutalne i wulgarne. Dokładnie takie, jakie zaplanowałem, żeby były.

GE: Zajmuje się Pan również grami komputerowymi, jakie są Pańskie ulubione?

J.P: Już od kilku lat nie zajmuję się zawodowo grami, od czasu do czasu pogram sobie w coś dla zabawy, z tym że w tej chwili głównie na PS3. A przygoda z tą platformą rozkwitła właściwie tak, że zacząłem kupować gry dla mojego synka (pierwsza była "Sonic&Sega All Stars Racing") i w związku z tym musiałem grać z nim albo przy nim (bo Kacperek czasami lubi tylko patrzeć, jak rodzice grają). No i zaczęło się kupowanie "wyścigówek", z którymi nigdy wcześniej nie miałem do czynienia (poza jakimś krótkim incydentem grania w pierwszy "Need for Speed"). Teraz to już jestem profi pełną gębą , mającym "na rozkładzie" między innymi dwie pierwsze części "Motorstormu", "Gran Turismo 5", "Collin McRae 2", "Need for Speed: Shift", "Forza Motorsport 3" na Xboxa. Mój synek do konsolowych wyścigów zapałał autentyczną miłością (w związku z tym jego mama również jest już weteranem konsolowych tras, choć nigdy nie sądziła, że podobna rzecz jej się przytrafi) i proszę sobie wyobrazić, że nie mając jeszcze trzech lat potrafił przejechać całą trasę wyścigu w "Motorstorm: Pacific Rift", nie powodując po drodze ani jednego wypadku! A w "Sonic&Sega" czy "Cars" pomyka niczym zawodowiec! Najzabawniejsze jest, kiedy taki maluch uczy swoją babcię i dziadka jak obsługiwać konsolę czy jak poruszać się po menu gier. Świadectwo czasów, prawda? Że trzylatek wykłada techniczne zagadnienia sześćdziesięciolatkom... Teraz zresztą Kacperek odnalazł nową miłość w dziedzinie elektronicznej rozrywki, czyli gry internetowe dla dzieci. I przyznam, że to jak radzi sobie z grami logiczno-zręcznościowymi, budzi czasami mój głęboki podziw.

A na mnie czeka jeszcze "Two Worlds II" (ale na PC, bo granie w RPG na konsole, kiedy jest wersja pecetowa, to obraza boska) oraz bardzo jestem ciekaw nowego "Elder Scrolls". "Oblivion" to była moim zdaniem zupełna klapa (bez stworzonych przez graczy modów gra była głupia i nudna), ciekaw jestem, jak wypadnie "Skyrim". Dużo dobrej zabawy miałem grając w "Dragon Age", ale do "dwójki" już nie podszedłem, bo zraziły mnie fatalne recenzje.

GE: Studio CD Projekt przeniosło na ekrany komputerów "Wiedźmina", chciałby Pan, by kiedyś inkwizytor wzorem zabójcy potworów również doczekał się swojej gry?
geralt z rivi

J.P: Przeniesienie inkwizytora w świat gry komputerowej byłoby zadaniem nieporównanie trudniejszym od dość banalnego przeniesienia wiedźmina, bo też zarówno ten świat jak i bohater są znacznie bardziej skomplikowani. Nie do końca wyobrażam sobie, na czym mogłaby polegać gra o inkwizytorze, bo przecież nie na machaniu mieczem i zabijaniu potworków oraz "zaliczaniu" kolejnych panienek. Owszem, można by stworzyć grę przygodową z elementami RPG, ale to wymagałoby gigantycznej pracy nad ciekawym, wielowątkowym i dającym wiele różnych możliwości scenariuszem. Jasne, że chciałbym, aby ktoś powiedział "mamy 20 milionów dolców na produkcję i chcemy zrobić wielką grę o twoim świecie i twoim bohaterze".

GE: Autorzy zwykle nie zdradzają swoich planów wydawniczych przed czasem, zapytam więc okrężną drogą – czego możemy się spodziewać wcześniej, kolejnych przygód inkwizytora czy też czegoś innego?

J.P: W tym roku ukaże się obszerna powieść przygodowa-historyczna z czasów I Rzeczpospolitej. Potem pojawią się: kolejny tom podcyklu "Ja, inkwizytor" oraz drugi tom "Płomienia i krzyża" aż wreszcie przyjdzie czas na powieść "Czarna śmierć", która zwiąże i sklei wszystkie wątki z wszystkich trzech podcykli. Sądzę, że jeżeli "Czarna śmierć" ukaże się w roku 2013, to będę mógł mówić o sukcesie w planowaniu i dyscyplinie pracy.

GE: Na zakończenie chciałbym poprosić Pana o radę dla tych wszystkich czytelników Game Exe, którzy próbują swoich sił w pisaniu, ale zacinają się po kilku zdaniach. Jak przełamać niemoc twórczą

J.P: Sądzę, że jeżeli ktoś się tak szybko zacina, to znaczy, że nie ma nic do powiedzenia, a przynajmniej nie w formie literackiej. Po co więc zmuszać się na siłę do czegoś, czego tak naprawdę robić się nie chce? Można spróbować innej formy ekspresji (muzyka, malarstwo, komiks, film itp. itd.), a poza tym na świecie jest naprawdę kupa fajnych rzeczy do robienia oprócz zabawy w artystę!

Komentarze

-1
·
Bardzo dobry wywiad, planujecie jeszcze jakieś?
0
·
Mamy całę, długą listę w planach
1
·
wszystko pięknie i fajnie tylko, że naprawdę mógłby się trochę pospieszyć z pisaniem książek o inkwizytorze... ile można czekać...
1
·
Panie Piekara, zakup se Pan dodatek do "Obliviona" - "Shivering Isles". Świetna fabuła w przeciwieństwie do podstawki.
-1
·
No to pan Piekara pojechal po bandzie. Przeniesienie wiedzmina do swiata gier - Banalne, jego swiat bardziej skomplikowany, ciekawe pod jakim wzgledem. Jego seks bardziej wysublimowany od Sapkowskiego. MASAKRA. Piekara Sapkowskiemu nigdy do piet nie dorastal i nie dorosnie, jedyna powiesc Sapkowskiego jaka mogl przebic jest Zmija, do reszty sie nawet nie umywa, a sie tu stroszy jakby nie wiadomo kim byl. Panu Jackowi z jego masowka blizej do takiego rzemieslnika jak Pilipiuk niz do artystow pokroju Sapkowskiego, Dukaja czy Lema. A na zarzuty o potarzalnosc czy brak pomyslu na kolejne czesci odpowiada tym ze to czytelnicy nie "pojmuja" ogromu tego swiata i ze wciaz jest na listach bestsellerow (wiec kasa sie zgadza). Panie Piekara, ogarnij pan sie troche i zamiast pisac po 15 gownianych ksiazek to napisz pan jedna a dobra, bo talentu panu nie odmawiam, ale jak dla mnie rozmienia sie pan na drobne. Cykl Plomien i Krzyz jest bardzo fajny, ale juz JA, inkwizytor to zbedna pisanina moze nie wynikajaca z tego ze nie ma pan pomyslu na kontynuacje, ale z tego ze chce pan wyludzic od ludzi kapuste jadac na starym patencie. Podpisze sie nawet imieniem i nazwiskiem zeby nie bylo ze anonimowo wylewam zale na forach.
-1
·
Inkwizytor jako gra...hmmm...nie,nie,nawet ciężko to sobie wyobrazić.
Nie będę oceniał Pana Sapkowskiego czy też Pana Piekarę ponieważ nie znam treści wszystkich ich powieści wiec nie mam prawa zbytnio porównywać.Na pewno Wiedźmin jest bardzo dobrą sagą.W wiedźmini jak i w inkwizytorze zdarzają się fragmenty ,które odtrącają.Mam na myśli te nudniejsze momenty.A jest ich kilka.Ale jeśli czytam dalej i nie zatrzymałem się w połowie to znaczy,ze przypadły mi te książki do gustu.
0
·
Inkwizytor tako jako ale rzeczywiście w "starciu" z Wiedźminem zostaje nieco w tyle. Być może przez to ironiczne:
"Mordimer Madderdin Wasz uniżony sługa." Ale zostawmy to. O wiele większą porażkę poniósł Charakternik,
chyba nawet razem z autorem. Taka fascynująca opowieść i jakże nieudolne, denerwujące, szybkie i płytkie zakończenie
0
·
Ciężko porównywać Sapkowskiego i Piekarę jeśli chodzi o przeniesienie na grunt gier. Wiedźmin wpasowuje się w konwencję gier fantasy (nie jest to w żadnym stopniu zła cecha). Natomiast Mordimer często rozwiązuje swoje sprawy w sposób taki że przeniesienie tego na komputer skończyłoby się nudną mordęgą dla gracza. Słabiej znam twórczość Sapkowskiego niż Piekary, ale przeniesienie przygód bohaterów obydwóch panów nie jest niczym złym (co można wywnioskować na podstawie niektórych komentarzy). Obie konwencje są na tyle różne że moim zdaniem każdy z panów zasługuje na specjalne miejsce w Panteonie polskiej fantastyki. Ja osobiście nie mogę doczekać się kontynuacji serii inkwizytorskiej, a każda poprzednia część w pewnym stopniu zbliżała mnie do zrozumienia i poznania postaci jaką jest Mordimer.
1
·
Średnio pamiętam już książki z Mordimerem, ale kojarzę, że on bardziej rozwiązywał to dyplomatycznie tudzież zwykłym kombinowaniem. Może to właśnie byłoby ciekawym odświeżeniem na rynku gier? Coś innego niż tylko lata z jednego końca mapy i mashowanie myszki, ale właśnie jakaś logiczna przygodówka?
0
·
Logiczna przygodówka?

Czekaj czekaj, kiedy to ostatnio... hmm...
"The Longest Journey"? "Atlantis"? Chyba, że rzeczy takie, jak "Limbo" też bierzemy pod uwagę, choć to już nie do końca ten klimat.
0
·
Na GameExe się nie pojawił żaden news, więc napiszę.
Już wiadomo: nowy Inkwizytor ukaże się 28 lutego bieżącego roku . Najwyższa pora, bo pan Piekara długo kazał czekać. Nowa książka nosić będzie tytuł Ja, Inkwizytor. Głód i pragnienie.
Jest też dostępny fragment: http://issuu.com/fabrykaslow/docs/piekara_ja-inkwizytor-glod_frag.
Teraz tylko doczekać do premiery
0
·
http://gexe.pl/ksiazk...d-i-pragnienie A i recenzji wyglądajcie.
-1
·
mamy koniec 2018 roku i właśnie wyszedł "płomień i krzyż t.II" a o "Czarnej śmierci"ani ani słychu... taki mały poślizg.
1
·
"Czarna Śmierć" będzie miała premierę tego samego roku co "Half-Life 3".
-1
·
Ciekawe jak by dziś Pan Piekara skomentował np. szefa NIK... itpdokonania ekipy rządzącej 2019 r....
0
·
2020, a jakoś ciągle brak zapowiedzi wydawniczej ostatniej części
-1
·
Już pierwszy kwartał 2021, a książek brak Zarówno "Czarnej Śmierci", jak i "Płomień i Krzyż. Tom 4" - czyżby szykował się kolejny G.R.R. Martin?

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...