Rodzice to wyjątkowo zabawne stworzenia. Nawet jeśli ich dziecko jest najbardziej nieznośnym, irytującym bachorem pod słońcem, zawsze uważają, że jest cudowne. Niektórych uwielbienie zaślepia tak bardzo, że są w stanie sobie wmówić, że ich pociecha to geniusz na miarę Einsteina, a jeśli chodzi o wygląd – młody bóg. Otoczenie musi rzecz jasna cierpliwie znosić te zachwyty nad potomstwem, o ile oczywiście z przyczyn przeróżnych jest zależne od szczęśliwych posiadaczy rzeczonego potomstwa. Właśnie tacy są mieszkający przy Privet Drive 4 Dursleyowie – najnormalniejsza, najbardziej przeciętna rodzina na świecie. Oni nie wywołują skandali, nie prowokują awantur, a plotkowanie ich nie dotyczy, bo oni tylko zbierają informacje o sąsiadach (rzecz jasna zupełnie innych od nich i siłą rzeczy nie tak doskonałych). Dursleyowie wyróżniają się tylko dwoma rzeczami – pięknym, idealnie przyciętym trawnikiem i absolutnie wspaniałym synkiem – Dudleyem.
Dursleyowie mają co prawda w rodzinie zakały, ale kto by się przejmował jakimiś Potterami? W końcu nie utrzymują z nimi kontaktu i nie mają zamiaru hańbić się czymś takim jak rozmowa z "tymi ludźmi". Jak to jednak z życiem bywa, samo układa sobie własny scenariusz i tak Dursleyowie dostają od losu spełnienie swoich najgorszych koszmarów. Pod ich próg zostaje podrzucone niemowlę i to nie byle jakie, bo owo niemowlę to siostrzeniec Petunii, a tym samym syn Lily i Jamesa Potterów – Harry. Okropni Potterowie, nawet umierając, ośmielili się wtrącić w życie Dursleyów i skazać ich na bycie jedynymi krewnymi Harry’ego. Mały Potter zostaje zatem przygarnięty pod dach Dursleyów, choć trudno powiedzieć, żeby był przez nich traktowany jak syn albo chociażby członek rodziny. W naturze musi panować równowaga, a zatem skoro jedno dziecko uważane jest za bożka, to drugie staje się raczej swoistym nadbagażem. Chłopiec nie jest najszczęśliwszy w otoczeniu idealnych trawników, hołdów składanych Dudleyowi i licznych prezentów, jakie tamten dostaje. Życie spędzone w komórce pod schodami i w za dużych ubraniach po upokarzającym go kuzynie, też nie dodaje dzieciństwu kolorów. "Harry Potter i Kamień Filozoficzny" nie stanowi jednak przykładu książki moralizatorskiej, a zatem nie jest powieścią o biednym, dręczonym dziecku, które zostało porzucone i pozostawione samo sobie.
Harry nie bez powodu nie potrafi się odnaleźć w rzeczywistości miejskiej, gdyż to po prostu nie jest jego świat. Nie wpasowuje się w narzucony szablon, nie przynależy do rzeczywistości zdominowanej przez plotkarskie, znudzone i zblazowane panie domu oraz biznesmenów, którzy nie potrafią właściwie wychować swoich dzieci. W ogóle nie potrafią nad nimi zapanować, bo pomiędzy spełnianiem zachcianek i dawaniem przyzwolenia na wszystko a wychowywaniem nie ma znaku równości. Dudley to właściwie doskonały przykład bachora rozpuszczonego do granic możliwości, idealny model do pokazywania rodzicom, według których strategia wychowawcza polega na swobodnym rozwijaniu indywidualizmu ich dzieci. Niektórzy lubią pseudopsychologicznymi dywagacjami tłumaczyć to, że nie nauczyli dzieciaka szacunku do innych ludzi. Bywa i tak. Spokojnie, nie jest to też książka filozoficzna ani podręcznik w stylu: jak właściwie wychować swoje dziecko i nie zwariować.
"Harry Potter i Kamień Filozoficzny" to (nie)zwykła książka dla dzieci. Jej wyjątkowość polega przede wszystkim na tym, że czytelnik nie musi być dzieckiem, bo tutaj każdy znajdzie coś dla siebie. Jak już wcześniej wspomniałam, Harry nie należy do świata, w którym żyje, z czego swoją drogą wszyscy doskonale zdają sobie sprawę. No, może poza sąsiadami, którzy niczego nie powinni wiedzieć o idealnych, niemal perfekcyjnych Dursleyach. "Jego" świat upomni się o niego w dniu jedenastych urodzin i nagle wszystko stanie na głowie. Harry Potter jest czarodziejem, ale nie to jest w jego biografii najistotniejsze, ponieważ syn Lily i Jamesa nie należy do zwykłych magów. Mały Harry jest kimś w rodzaju celebryty, choć z tym określeniem ostatnimi czasy trzeba uważać, bo nie najlepiej się kojarzy. Przy Potterze można jednak spokojnie odrzucić te skojarzenia, jako że młody czarodziej zdobył sławę jako niemowlę, ponieważ pokonał największego zwolennika czarnej magii – Voldemorta. Świat magii upomina się zatem o Harry’ego i w dniu jedenastych urodzin po chłopca przybywa Hagrid, aby zabrać wyjątkowego ucznia do jeszcze bardziej niecodziennej szkoły.
Wyobraźcie sobie świat bez prądu, a naukę bez korzystania z zasobów Internetu i ksero. Trudne? Dodajcie do tego pisanie piórem po pergaminie, wysyłanie listów zamiast maili i żadnych telefonów w zasięgu wzroku. Koszmar? A, zamiast mundurków nosicie specjalne szaty i możecie mieć własne zwierzątko: sowę, szczura lub kota. Nie martwcie się, są też plusy. Na pocieszenie dostaniecie kociołki i składniki potrzebne do przygotowywania specjalnych eliksirów, a dodatkowo przed rozpoczęciem codziennej nauki odwiedzicie Ollivandera, a tam wybierze was sobie odpowiednia różdżka. Teraz wygląda to lepiej? Dla Harry’ego na pewno, bo w końcu nie ma nigdzie w pobliżu Dursleyów no i Dudleya, co nie oznacza oczywiście, że jest idealnie i koszmarnie nudno. Harry od razu poznaje Rona – rudowłosego chłopca, którego liczne rodzeństwo zawsze trafiało do Gryffindoru oraz córkę mugoli – oszałamiająco inteligentną, szalenie ambitną i jeszcze bardziej przemądrzałą Hermionę Granger. Ponadto, nie wszyscy będą zachwyceni możliwością zobaczenia słynnego Pottera, a zatem Harry od razu zmierzy się z zadufanym w sobie, magicznym odpowiednikiem Dudleya – Draconem oraz wymagającym i wyjątkowo niesympatycznym profesorem eliksirów, Snapem. Co więcej, przeszłość nie da o sobie tak łatwo zapomnieć, a zło nie znika równie szybko, jak się pojawia, a zatem nowy świat pochłonie Pottera całkowicie i to nie ze względu na liczne obowiązki szkolne.
Pierwsza część sagi jest najbardziej baśniowa. Króluje tutaj poszukiwanie prawdziwej przyjaźni oraz walka ze złem. Świat podzielony został w sposób niebudzący wątpliwości na "dobrych" i "złych", a postaci przynależące do każdej z tych przestrzeni postępują według jasno wyznaczonych zasad oraz własnych przekonań. Doskonale wiemy, czego możemy spodziewać się po każdym z nich i dlaczego nadają się do zakwalifikowania do kategorii "pozytywnych" czy "negatywnych". Ten zero-jedynkowy układ świata nie powinien jednak zwieść żadnego z czytelników J.K. Rowling, gdyż nie jest to powieść, którą można by było podsumować jako "bezsensowne czary mary". "Harry Potter i Kamień Filozoficzny" to dopiero początek czytelniczej podróży do magicznego świata, w którym nic nie jest z góry narzucone, jasne i dane raz na zawsze. Trzeba jednak chcieć do niego wejść i dać się wciągnąć w wir wydarzeń.
Komentarze
jedna z najlepszych ekranizacji powieścijeden z najlepszych w swoim gatunku), więc niewiele z wydarzeń mnie interesowało. Poniekąd powodem jest też rozpoczęcie cyklu od "Komnaty Tajemnic" (bibliotekarka się pomyliła i dała mi ją jako pierwszą część), po której wolałem czytać następne tomy, zamiast wracać do jednego nieprzeczytanego.Mimo to Harry Potter to jedna z najlepszych sag, jakie było mi dane czytać. Jej sukces tkwi przede wszystkim w świetnym, zaczarowanym świecie, który zdecydowało się odwiedzić miliony osób na całym świecie. To właśnie od powieści Rowling rozpoczął się mój trwający do dziś maraton książek fantastycznych, dlatego bardzo miło ją wspominam. Nie wiem, czy teraz by mnie tak wciągnęła - mam taką nadzieję, ponieważ czasem natrafiam na coś podobnego, w czym kompletnie się zatracam. Podkreślam jednak - czasami, bo zazwyczaj kopie Harry'ego Pottera, niestety, są płytkie, nudne i przewidywalne.
Skoro nie czytałem "Kamienia filozoficznego", pozostawiam go bez oceny. Ale i tak polecam, szczególnie młodym czytelnikom.
Film bardzo fajny, ale jednak troszkę dziecinny polski dubbing. W oryginale jak najbardziej. A książka - co tu dużo mówić, wspaniała
A co do miejsc czytania to popieram wersję z wanną. Czyta się wtedy fantastycznie. Bo w łóżku to zawsze spać się chce
Dodaj komentarz