Powroty do lektur, które przed laty stanowiły dla nas coś wyjątkowego i dobrego na miarę naszych ówczesnych standardów, to zawsze rzecz ryzykowna. Pisał o tym Medivh w recenzji "Dnia smoka", ja powtarzam teraz, przy ocenie kolejnej książki spod znaku Blizzarda. Jednak nie Azeroth, a znacznie bliższe mi Sanktuarium jest sceną wydarzeń z "Diablo – Archiwum #1". Tu muszę przyznać otwarcie, że nie odrobiłem lekcji. Widząc nazwisko Knaak oraz nowe, opasłe tomiszcze z wizerunkiem Pana Grozy na okładce, byłem pewien, że czeka mnie zupełnie nowa opowieść. Błąd.
"Archiwum" to reedycja dwóch świetnie znanych fanom gry powieści: "Dziedzictwa Krwi" Richarda A. Knaaka oraz "Czarnej Drogi" Mela Odoma. Pierwsza z nich opowiada o typowej dla tego świata trójce poszukiwaczy skarbów, natykającej się przypadkiem na grobowiec Krwawego Bartuca, demonicznego brata samego Horazona. Ich nieroztropność sprawia, że kolejny szalony Vizjerei jest na najlepszej drodze do zmartwychwstania, zaś w pościg za Norreckiem – jego pechowym wyzwolicielem – ruszają dawni przyjaciele i nowi wrogowie. Pamiętam, z jakim napięciem śledziłem bezwolną pogoń głównego bohatera za dziedzictwem władcy demonów, jego beznadziejną walkę o zachowanie duszy i sumienia. Knaak bezbłędnie oddaje klimat bezlitosnej pustyni Anauroch oraz pełen życia i kolorytu charakter Lut Gholein. Przede wszystkim jednak zmienia to, co kierowane przez nas postacie wykonywały raz po raz, za sprawą setek kliknięć, w pełnowymiarową walkę i magię, z jej całą literacką oprawą. Tak jak Norreck ze zgrozą wyczekujemy kolejnych przebłysków morderczej woli i mocy zbroi Bartuca, z przyjemnością odwiedzając miejsca i postacie znane z gry.
Zarazem Knaak nie ustrzegł się paru błędów, które przeszkadzały mi już 10 lat temu. Choć akcja przy kilku różnych wątkach jest prowadzona sprawnie, to niektóre z nich są zdecydowanie słabsze. Najbardziej rozczarowuje wątek Kary Nocny Cień, młodej nekromantki związanej dziwnym układem z parą nieumarłych. Kapłance Rathmy brakuje wyrazistości i charakteru tej "klasy postaci", jak również jakichkolwiek cech szczególnych. Knaak naprawia ten błąd w "Królestwie Cienia", tworząc wyśmienitą postać Zayla, jednak tu wciąż towarzyszy nam spory niedosyt. Także wątkowi wiedźmy Galeony i generała Malevolyna przydałoby się więcej dynamizmu. Teoretycznie wszystko jest na miejscu – manipulacja, erotyzm, sceny batalistyczne, demoniczny rytuał – ale to tylko niezbędne minimum, rozmywające się czasem w zbędnych dłużyznach.
Zupełnie innym tempem i charakterem odznacza się "Czarna Droga". Książka Mela Odoma niespodziewanie zaczyna się jako opowieść o... piratach. Młody oficer marynarki Zachodniej Marchii, Darrick Lang, prowadzi niewielki oddział mający odbić porwanego syna króla. Zadanie, jak wkrótce się okaże, będzie tym trudniejsze, że herszt piratów – kapitan Rathainen – współpracuje z byłym kapłanem Zakarum, zgłębiającym tajemnice nieprzeznaczone dla żadnego ze śmiertelnych. Nastrój tej historii od samego początku wyraźnie różni się od znanego z równoległych i późniejszych dzieł Knaaka, jednak nie ma w tym nic niewłaściwego. Mel Odom równie sprawnie radzi sobie z kreśleniem "niekanonicznej" opowieści, jak i z tworzeniem oraz rozwijaniem świata Sanktuarium w sposób ciekawy i widowiskowy. Zwroty akcji, odpowiednie jej dawkowanie, kilka równoległych wątków, a także kilka głównych, praktycznie równoważnych postaci pierwszoplanowych, szalenie zróżnicowanych i przez to jeszcze bardziej atrakcyjnych – oto główne atuty "Czarnej Drogi". Znajdziemy tu zarówno mroczny mistycyzm, powiązany z zaskakująco odważną, religijną filozofią w realiach świata "Diablo", zręcznie skonstruowaną, wiarygodną wizję strachu starego człowieka przed śmiercią i słabością, pchającą go ku zbrodni, piekłu oraz jego koszmarom, niekonwencjonalną kreację Kabraxisa – demona niezwykłej mądrości, cierpliwości, bardziej mentora niż piekielnego władcy swego kapłana, Buyarda Cholika, który sam w sobie także potrafi wzbudzić w nas jeśli nie litość, to zrozumienie przeżywanymi dylematami. Nie brakuje jednak sztandarowych atrakcji tego świata – pojedynków z potworami, przerażającej, choć w tym wypadku jeszcze bardziej złożonej i wyrafinowanej, magii, potężnych magów, odniesień do fabuły "Diablo II", wyczucia i rozbudowania klimatu poszczególnych miejsc oraz idei. O ile "Dziedzictwo Krwi" przypomniałem sobie, skacząc pomiędzy najciekawszymi fragmentami, o tyle "Czarną Drogę" przestudiowałem raz jeszcze z prawdziwą przyjemnością, ponownie czując apetyt na kilka godzin z grą.
"Archiwum" to pozycja przeznaczona przede wszystkim dla fanów serii, jednak nie z klauzulą wyłączności. Amatorzy historii w stylu "magii i miecza" znajdą tu dwie bardzo solidne opowieści, przyjemne w odbiorze, oferujące odmienny styl przedstawiania i kreacji świata oraz wydarzeń. Richard A. Knaak otrzymuje ode mnie 7 punktów, przede wszystkim za fantastyczne spotkanie z Drognanem, powrót do Lut Gholein oraz jeszcze bardziej szalonego, Tajemnego Sanktuarium. Odom, którego z niezrozumiałych przyczyn nie doceniono w Blizzardzie fabularną adaptacją jego koncepcji w "Diablo III", zasłużył na jeszcze wyższą ocenę. "From hero to zero" i z powrotem w wersji Darricka Langa, podręcznikowy mistycyzm w osobie Taramisa Volkena, alter-ego Buyarda Cholika oraz Kabraxis – jedna z lepszych w ogóle kreacji demonicznego nemezis – składają się na ocenę 8. Nie bójcie się zatem sięgnąć po tę, pierwszą część zbioru opowiadań, sygnowaną imieniem Pana Grozy, wbrew pozorom nic Wam z tego powodu nie grozi.
Dziękujemy wydawnictwu Fabryka Słów za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Dodaj komentarz