Jedyne spotkanie ze słuchowiskiem, które sobie przypominam, to „Alicja w Krainie Czarów”. Do dziś kojarzy mi się ona z piosenką Czerwonej Królowej o jej nieskończonym zapale do ścinania głów. Być może dlatego, gdyż ten fragment był najczęściej męczony przez moją siostrę... Co mnie skłoniło do zapoznania się ze słuchowiskiem zatytułowanym „Thorgal – Zdradzona Czarodziejka. Wyspa Wśród Lodów”? Po pierwsze fakt, że historia opowiada o pewnym Wikingu, a ja jestem wielkim wielbicielem nordyckich klimatów. Poza tym zadecydowała także chęć sprawdzenia, dlaczego tytuły wychodzące ze studia Sound Tropez cieszą się tak dużym uznaniem i wzbudzają taki zachwyt wśród odbiorców.
Głównym bohaterem słuchowiska jest wspomniany Wiking, tytułowy Thorgal Aegirsson. Aby nie umniejszać przyjemności płynącej ze śledzenia losów młodzieńca, zdradzę tylko, że wplącze się on w niezłą kabałę, spowodowaną miłością do niewłaściwej niewiasty. Brzmi nieco... schematycznie? I trochę tak się prezentuje. W „Thorgalu” nie spotkamy absolutnie oryginalnej opowieści, na co po cichu liczyłem. Niesprawiedliwym uczynkiem byłoby jednak zakończenie oceny historii na stwierdzeniu, że korzysta ona z kilku znanych pomysłów. Zresztą nawet i ten mankament trudno uznać za doskwierający – ot, parę razy wystąpiło lekkie déjà vu, a niektóre chwyty fabularne były łatwe do przewidzenia. Nie wpływa to jednak znacznie na odbiór historii odznaczającej się specyficzną dla nordyckich opowieści (na przykład gry „The Banner Saga”), niepokojącą i tajemniczą atmosferą. Tworzą ją między innymi pojawiające się na drodze Aegirssona dziwne persony, intrygujące słuchacza swoją tożsamością i planami. Słuchowisko momentami potrafi także nabrać mitologicznego charakteru, co jest zasługą magicznych istot rodem z jakiejś baśni czy legendy.
Od strony technicznej „Thorgal” to rzetelnie wykonana robota. Aktorzy wypowiadają swoje kwestie z perfekcyjną dykcją oraz przeważnie pasują do granych bohaterów. Na szczególną uwagę zasługuje występ Arkadiusza Jakubika podkładającego głos królowi Wikingów, Gandalfowi Szalonemu (nie mylić z Szarym). Jakubik rewelacyjnie odgrywa pieniacza i awanturnika, jakim jest władca, któremu niewiele potrzeba do szybkiego wpadnięcia w gniew. Robi to tak fantastycznie, że postać Gandalfa Szalonego może stać się nawet dla wielu słuchaczy ulubioną. Wiecie, jak to jest. Niby jest zły, ale tak genialnie nieobliczalny, z kipiącym od złości głosem, że zdobywa coś na kształt sympatii. Z pewnością do zachwytu przyczyniają się również efekty dźwiękowe budujące klimat słuchowiska – mroźny, nieprzychylny dla jego mieszkańców, a jednocześnie urzekający i czarujący dla odbiorcy. W tle często pobrzmiewa szum fal, odgłosy zwierząt, przenikliwy wiatr, a w innych momentach da się usłyszeć przyjemne trzaskanie ogniska czy rozmowy zgromadzonych ludzi... Chwytliwa i enigmatyczna muzyka stanowi istotne uzupełnienie uniwersum, na tyle fascynujące, że nie sposób pozbyć się pragnienia wysłuchania danego utworu jeszcze raz. Rezultatem jest żywy i bogaty w dźwiękowe drobiazgi świat, umożliwiający wyobrażanie sobie opisywanych przez narratora scen.
Mnie szczególnie podobało się przedstawianie walk, które śledzi się z zapartym tchem, odczuwając ich dynamizm, między innymi dzięki odgłosom ścierających się mieczy albo dyszenia świadczącego o zmęczeniu walczących. Czy zawsze jednak jest tak pięknie? Niestety nie. Na minus zaliczam postać głównego bohatera, przesadnie honorowego i zwyczajnie monotonnego. Potężniejsze siły bawią się nim, jak chcą, a on sam rzadko wykazuje się własną inicjatywą. Sytuacji nie ratuje Jacek Rozenek użyczający Thorgalowi głosu. Aktor, mając do dyspozycji niezbyt interesujące kwestie, czasem nawet (zbyt) patetyczne, mimo wyraźnych zdolności tylko przykłada się do znużenia osobą bohatera. Problem tkwi w tym, że Aegirsson nie jest sarkastyczny i ponury w tak sympatyczny sposób, jak Geralt. Wtedy najpewniej mielibyśmy do czynienia z następną życiową rolą Rozenka. Szkoda więc tym bardziej, że Thorgal w rzeczywistości przypomina naiwnego pachołka bez interesujących oraz negatywnych cech, za to w nadmiarze obdarzonego nudną prostodusznością.
Pomimo kilku mankamentów, „Thorgal – Zdradzona Czarodziejka. Wyspa Wśród Lodów” to udane słuchowisko. Jestem wdzięczny studiu Sound Tropez za stworzenie dźwiękowej adaptacji przygód Wikinga, ponieważ w przeciwnym wypadku najprawdopodobniej nigdy bym ich nie poznał (nie przepadam za komiksami). Produkcję polecam przede wszystkim wielbicielom nordyckich klimatów – tutaj nie można narzekać na ich brak. Historia garściami czerpie z tajemniczej atmosfery skandynawskich opowieści, a pod względem technicznym nieustannie zachwyca bogactwem dźwiękowych szczegółów. Mam tylko nadzieję, że kolejne części „Thorgala” będą oferowały ciekawszą i bardziej zaskakującą fabułę. Chociaż nie da się w zupełności przewidzieć rozwoju wydarzeń i pierwsza odsłona momentami jest w stanie wywołać zdumienie, to po kontynuacji oczekuję więcej.
Dziękujemy wydawnictwu Sound Tropez Studios za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz