Pierwsze spotkanie ze słuchowiskiem Sound Tropez miałem już za sobą i mogę powiedzieć, że było ono udane. Przygody Thorgala okazały się na tyle interesujące, że szybko dorwałem się do kontynuacji przedstawiającej dalsze losy młodego, aczkolwiek nieco zbyt honorowego Wikinga. Historia podobnie jak poprzednio stanowi dźwiękową adaptację dwóch ściśle ze sobą połączonych epizodów. Pierwszy nosi tytuł „Prawie Raj” i przekonuje słuchacza, jak enigmatyczne jest uniwersum Thorgala.
Ponownie nie zamierzam zdradzać informacji na temat fabuły. Wystarczy tylko wiedzieć, że obie przygody rozgrywają się po wydarzeniach ze „Zdradzonej Czarodziejki” i „Wyspy Wśród Lodów”, lecz ich znajomość nie jest obowiązkowa (mimo to polecam jednak zapoznanie się z początkami Thorgala). „Prawie Raj” jest perełką wśród dotychczasowych czterech epizodów. Atmosfera słuchowiska zagęszcza się jeszcze bardziej niż poprzednio dzięki temu, że całość nabiera onirycznego charakteru. W końcu nie możemy być pewni, czy opowieść zdarzyła się naprawdę, czy też stanowi wytwór sennych mar. W trakcie śledzenia tej – wyimaginowanej lub nie – przygody zauważalny jest pewien powtarzający się element. Najwyraźniej twórcy komiksowego pierwowzoru, Grzegorz Rosiński oraz Jean Van Hamme, upodobali sobie umieszczanie w swoich historiach tajemniczych kobiecych person. Zresztą, nawet w „Trzech Starcach z Krainy Aran” również pojawiają się przedstawicielki płci żeńskiej dysponujące nadnaturalnymi mocami, pełne gracji, elegancji, niespotykanego piękna, z uwodzicielskim głosem (tu trzeba pochwalić dobór aktorek) i mnóstwem sekretów. Właściwe pytanie tylko brzmi, jakie są ich zamiary – posiąść Thorgala, któremu natura nie skąpiła darów, czy pomóc mu, gdy ten dżentelmeńskim zachowaniem zdobędzie zasłużoną aprobatę.
Ten powtarzający się element fabuły można ocenić dwojako – oskarżając scenarzystę o brak ciekawszych pomysłów albo wręcz przeciwnie, zachwycać się kolejnymi kobiecymi kreacjami, które także przyczyniają się do nadania słuchowisku aury tajemnicy i nieustannego poczucia zagrożenia (bo nic tutaj nie jest takie, jakie się wydaje...). Przy okazji udowadniają też, jak atrakcyjną partią jest nasz bohater. Osobiście mam tylko jedno zastrzeżenie do żeńskich charakterów. Pomijając ukochaną Thorgala, każda napotkana kobieca postać odgrywa zazwyczaj rolę drugoplanową. Może weźmie udział w intrydze, ale następnie znika ze świata, mimo że ledwie ją poznaliśmy. Czy któraś z nich powróci? Pytanie na ten moment pozostaje bez odpowiedzi. Wielka szkoda, że na razie ich pobyt jest krótki, bo, co sygnalizowałem już w recenzji poprzedniej części, sam Wiking nie należy do najbardziej udanych herosów, jakich ziemia nosiła. Sytuacja wcale nie uległa zmianie – Thorgal to wojownik, owszem, potrafiący ruszyć mózgownicą, ale tradycyjnie niezniszczalny, uparty i mało subtelny. Towarzysząca mu Aaricia, jego żona, wcale nie jest lepsza – zwykła księżniczka idąca za głosem serca, której brakuje... absolutnie wszystkiego, ponieważ nie wyróżnia się żadnymi wyrazistymi cechami. Patrząc pod kątem tego, co wnosi do historii, odpowiedź może być tylko jedna – stanowi najważniejszy cel w przygodach Wikinga. Nawet po zawarciu małżeństwa odgrywa istotną rolę, bo teraz bohater musi ją chronić i gdyby nie jej niestosowne zachowanie, najprawdopodobniej nie doszłoby do wydarzeń z „Trzech Starców z Krainy Aran”. Czyli w skrócie – Aaricia ma za zadanie zawiązać akcję.
Niektóre postacie poboczne, nie tylko wspomniane zagadkowe uwodzicielki, również prezentują się o niebo lepiej od Thorgala oraz jego dziewczyny i serce się kraje, że nie zagoszczą tutaj na dłużej. W recenzowanym słuchowisku na szczególną uwagę zasługują tym razem dwie osoby. Pierwszą z nich jest krnąbrny Jadawin (w tej roli zawsze wyśmienity Jarosław Boberek). Może wynika to z mojego zamiłowania do dwulicowych i chciwych intrygantów, ale naprawdę go polubiłem! Nie dość, że przecież wciela się w niego najbardziej znany w polskim dubbingu aktor, to podobnie jak wcześniej Gandalf Szalony, urzeka swoją nieobliczalnością i ludzkim charakterem – to nie jest postać, która zaatakowałaby gromadę wrogów, nie mając pewności zwycięstwa czy zrobiłaby coś dobrego bezinteresownie. Nie ma w niej monotonnej prostoduszności właściwej dla Thorgala. Drugą ciekawą personą okazał się Sigurd. Ten wojownik o niebywałej pewności siebie kupił mnie już w pierwszej scenie, kiedy skojarzyłem jego głos z Chudym z „Toy Story”. Mowa tu oczywiście o Robercie Czebotarze, który wspaniale oddał szlachetną postawę Sigurda, jego wywyższanie się nad innych, ale też honor i górnolotną mowę. Wielka szkoda, że podobnie interesująco nie prezentuje się bohater.
„Trzech Starców z Krainy Aran” to znacznie dłuższy epizod od „Prawie Raju”, choć nie tak niezwykły. Ma jednak swoje zalety. Przygoda Thorgala znowu nasuwa skojarzenia z legendami czy mitami, gdzie intencje zagadkowych postaci (tutaj także męskich – na przykład tytułowych Starców) oraz ich przeszłość nie są w pełni odkrywane, a magiczne eliksiry zapomnienia czy podróże do innych światów nikogo nie dziwią. Ponadto kraina Aran stanowi wręcz oddzielny świat. Niby przecież znamy już uniwersum Thorgala, ale mimo to dalej ono zaskakuje jakimiś ukrytymi miejscami, gdzie panują inne niż dotychczas ukazane obyczaje, zaś twardą ręką rządzą rozsypujący się ze starości goście w maskach. I w ten sposób znów powraca uczucie ekscytacji towarzyszące odkrywaniu czegoś obcego.
Strona techniczna słuchowiska niewątpliwie wciąż stanowi mocny grunt, na którym opiera się cała opowieść. Praktycznie nie mam do czego się przyczepić. Doskonale brzmią stworzone na potrzeby tytułu nowe utwory muzyczne, w odpowiednich momentach skoczne i wesołe, innym razem budujące napięcie, między innymi podczas walki. Dobór aktorów nie budzi żadnych zastrzeżeń, poza tym, że ci najlepsi raczej nie zagrzeją miejsca na dłużej, bo podkładają głos pobocznym postaciom. Chociaż może studio zdecyduje się dać im nową rolę w kolejnych częściach? Nie miałbym nic przeciwko. Opisy serwowane przez narratora w żaden sposób nie burzą tajemniczego klimatu, a nawet same po części go kreują. Słowem – genialna robota!
O dźwiękowej kontynuacji przygód Thorgala mogę powiedzieć jedno – zdecydowanie warto po nią sięgnąć. Nowe epizody zapewniły mi nawet lepszą rozrywkę niż „Zdradzona Czarodziejka. Wyspa Wśród Lodów”. Wciąż pewne elementy zgrzytają, bohater nie do końca spełnia oczekiwania, a historia czasem jest zbyt przewidywalna. Dlatego atutów słuchowiska należy dopatrywać się gdzie indziej – we wspaniałym klimacie, intrygujących postaciach pobocznych bądź perfekcyjnej stronie technicznej. A kto wie, czy kolejne części nie tyle będą dobrze maskowały wspomniane mankamenty, co będą ich pozbawione.
Dziękujemy wydawnictwu Sound Tropez Studios za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz