Nigdy nie przepadałem za Conanem Cymeryjczykiem. Miałem raz do czynienia z opowiadaniami Howarda, konkretnie z tymi na początku pierwszego tomu, który zawierał zbiorcze utwory Teksańczyka, wydane przez Rebis. Nie zachwyciły mnie, choć spotkałem się z opiniami, że powodem może być niedostatecznie dobre tłumaczenie. Jeśli chodzi o filmy, to skończyło się na obejrzeniu krótkiego fragmentu w telewizji, po którym znużony poszedłem spać. Być może więc nie jestem najlepszą osobą do recenzowania słuchowiska opartego na komiksie o jednej z przygód Conana Barbarzyńcy. Znam już jednak jakość produktów Sound Tropez, dlatego liczyłem, że „Królowa Czarnego Wybrzeża” zmieni moje nastawienie do postaci Howarda.
Jak sam tytuł wskazuje, najważniejszą personą obok Conana jest kobieta. Przewodząca piratom, chciwa i zła do cna Belit. Historia opowiadana w tawernie przez tajemniczego gawędziarza dotyczy okoliczności zapoznania wojownika z Królową Czarnego Wybrzeża. Zaczęło się bardzo niewinnie, od ucieczki Conana przed strażą miejską, co skończyło się wypłynięciem na morze, gdzie następnie spotkał słynną Belit. Więcej szczegółów nie zdradzę, ponieważ nie ma sensu – całą historię można łatwo streścić w paru zdaniach. Pierwsze wrażenie było nad wyraz pozytywne, bo opowieść została napisana z przymrużeniem oka. Nie jest to więc zbyt wymagający tytuł, niestety niewymagający w tym przypadku oznacza także prosty. To już kolejne słuchowisko Sound Tropez, któremu brakuje zaskakujących zwrotów akcji oraz porywającej fabuły. Dominuje już standardowa przewidywalność wydarzeń powodująca u mnie obojętność. „Thorgal” jeszcze potrafił wykrzesać u słuchacza zainteresowanie, adaptacja dźwiękowa „Conana” jawi się jako jego nudniejszy kuzyn.
Szkoda, bo przy okazji Sound Tropez ponownie udowadnia, że jest solidną firmą. W słuchowisku nie znajdziemy żadnych większych ani mniejszych potknięć, a scenariusz został napisany z charakterem, który dobrze oddają aktorzy. Chęć do podbojów (miłosnych i w walce) Conana sprawia, że nie sposób brać historii na poważnie. Śmierć podąża za Cymeryjczykiem nie dumnym, lecz żwawym krokiem, jakby liczyła ledwie kilkanaście wiosen. Kolejne krwawe pojedynki skutkują trupami, którym jednak nie poświęca się dużo uwagi, bo życie jest za krótkie, aby się zamartwiać czy przybierać żałobę. Poza tym Conan robi to, co chciałaby większość mężczyzn, czyli wszystko, co mu się żywnie podoba. Nie obchodzą go konsekwencje, prawo i normy, nie waha się stanąć naprzeciw sporawej grupy wrogów. Jego przygody dostarczają... no właśnie, powinny dostarczać kupę wyśmienitej zabawy. Problem w tym, że nie dostarczają – nie w moim przypadku, bo ich wspomniana prostota jest zbyt wyraźnie widoczna, a i też sam Conan nie ma wielu okazji do zaprezentowania swojej natury prawdziwego hulaki.
Negatywnie oceniam także Belit. Nie pokazała nic, co by świadczyło (według słów postaci) o jej przerażającym okrucieństwie i czarnym sercu. Conan oczywiście na sam widok kobiety myśli tylko o jednym... ale Królowa Czarnego Wybrzeża wcale nie wypadła tak zmysłowo i seksownie, jak można byłoby się tego spodziewać. Powodu upatruję w niedostatecznie bogatych opisach jej wyglądu i zachowania oraz w podkładającej głos aktorce, która nie wyróżniała się z obsady na żaden z możliwych sposobów, czyli pozytywnie bądź wręcz przeciwnie. Skoro przy atutach technicznych jesteśmy – dźwiękowe szczegóły nie dorównują „Thorgalowi”, zaś rockowe brzmienia niekoniecznie pasują mi do charakteru Cymeryjczyka. Znowu odbiór słuchowiska jest lekki, prosty, ale przy tym zaczyna też wydawać się boleśnie uwspółcześniony. Jeśli taki właśnie był cel, to przynajmniej sama historia mogłaby wchodzić na szalone tory, a tu jest możliwie najbardziej złagodzona. Żaden aktor nie zapada w pamięć na dłużej, można jednak zwrócić uwagę na gościnny występ Nergala. Przyznam, że nadal nie jestem przekonany co do jego talentu jako aktora dubbingu. W „Risenie 2: Mrocznych wodach” brzmiał przeraźliwie sztucznie, tutaj wypada niewiele lepiej i odstaje od kolegów, nawet jeśli ci specjalnie nie błyszczą.
„Conan i Królowa Czarnego Wybrzeża” z pewnością nie jest najlepszym słuchowiskiem w wydaniu Sound Tropez. Czy mimo to mogę go uczciwie polecić? Niestety nie. Prostota historii i pomysły, które nie każdemu przypadną do gustu (rockowe utwory), nie pozwalają mi na to. Poza tym w obliczu Thorgala Conan wypada... średnio. Jeśli miałbym porównywać charaktery głównych bohaterów, stawiałbym na Cymeryjczyka, lecz jeśli umieścimy naprzeciw siebie same słuchowiska, to dominacja „Zdradzonej Czarodziejki. Wyspy wśród lodów” oraz „Prawie Raju. Trzech Starców z krainy Aran” jest aż nazbyt widoczna. „Królowa Czarnego Wybrzeża” to pozycja dla największych wielbicieli adaptacji dźwiękowych i fanów postaci Howarda, którzy nie przegapią żadnego tytułu o swoim ulubieńcu.
Dziękujemy wydawnictwu Sound Tropez Studios za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz