Ród

3 minuty czytania

ród, okładka

Czym różni się człowiek od zwierzęcia? Rozumem, potrzebą miłości i ciepła, umiejętnością rozróżniania dobra od zła? Niemal w nieskończoność można zadawać tego typu pytania, a nie będziemy ani trochę bliżej poprawnej odpowiedzi. Trudno bowiem powiedzieć, że pies, kot czy kanarek w ogóle nie rozumują. Kierują się co prawda instynktem samozachowawczym, ale także zakładają rodziny, łączą się w stada i bronią swoich młodych. Czy to wystarczy, by uznać, że posiadają chociażby jakąś część umysłu? Trudno ocenić, dlatego nie będę tego robić. Filozofowie stwierdzają zazwyczaj, że cechą wyróżniającą ludzi spośród innych stworzeń, jest umiejętność stawiania pytań i chęć znalezienia odpowiedzi. Kim jesteśmy? Dokąd zmierzamy? Czy istnieje dobro i zło, a jeśli tak, to w jaki sposób się objawia?

Właśnie takie pytania zadaje nam Emil Strzeszewski – autor powieści "Ród". Wątpliwości tego rodzaju wyłaniają się z każdej strony jego dzieła. Nie jest to jednak traktat filozoficzny czy poradnik mający wyjaśnić czytelnikom jak żyć, by uniknąć cierpienia, lecz powieść punkowa, która stawia pod znakiem zapytania kategorie moralne i zaciera granicę między dobrem a złem. Emil Strzeszewski jest zresztą z wykształcenia filozofem i to jego zacięcie naukowe – ba, nawet swego rodzaju twórcza wariacja nie tylko ujawniają się w sposobie podejścia do tematu, ale wyróżniają tę powieść na tle innych.

W nieokreślonej rzeczywistości, która może, choć nie musi, być tą naszą, istnieje Miasto. Przestrzeń podobna do wielu innych, gdzie każdy się spieszy, próbuje coś załatwić, a tym samym wszędzie pozornie tętni życie. Bohaterowie zmagają się z codziennością i próbują poukładać jakoś swoje wyjątkowo porozwalane i nieskładne życia, starając się jednocześnie uporządkować przeszłość i zmierzyć się z przyszłością.

Chciałam zarysować wam fabułę tej książki, ale właściwie nie jest to do końca możliwe. Wierzcie lub nie, ale jeśli filolog polski i gaduła z zamiłowaniem do rozwlekania każdej wypowiedzi nagle nie ma pojęcia, jak ubrać coś w słowa, to – cytując wypowiedź pewnego księdza – coś się dzieje. Rzeczywiście trudno przedstawić jakikolwiek schemat literacki, choć bohaterowie są ze sobą ściśle powiązani. Osobiście miałam nawet pewne trudności z dostrzeżeniem wspomnianych zależności już podczas lektury. Emil Strzeszewski wymaga od swojego czytelnika całkowitego poświęcenia się opisywanej historii, zatopienia w zagmatwanych dziejach tytułowego rodu i powolnego poszukiwania sensu całości. Nie jest to łatwe, gdyż – jak już wspomniałam – powieść wymaga od odbiorcy uwagi i zastanowienia. Zdecydowanie nie da się jej zakwalifikować do wypocin z nurtu: "lekkie, łatwe i przyjemne", gdzie on ją kocha z wzajemnością, wszyscy są wspaniali, i żyli długo i szczęśliwie. Jeśli zatem poszukujecie pozycji, będącej idealnym wyborem na okres jesiennego przeziębienia, kiedy to boli was głowa, męczy gorączka, a umiejętność skupienia nie istnieje, źle trafiliście. Nie polecam też tej pozycji fanom szybkich pościgów, licznych zwrotów akcji, złośliwych smoków i wymachiwania mieczykiem.

ród

Nie byłabym uczciwa, gdybym powiedziała, że wytwór wyobraźni polskiego pisarza nie zawiera żadnej akcji. Wprost przeciwnie – jest jej tu sporo, lecz ciągle miałam wrażenie, że nie jest dla autora najważniejsza. Pełni raczej rolę otoczki dla głębszych rozważań. Muszę jednak przyznać, że chciałabym dostawać więcej takiego tła dla jakichkolwiek postulatów, poglądów czy wyników rozmyślań. Miasto jest swego rodzaju bohaterem powieści, zatem postacie, o których czytałam, stanowią element pochłaniającej ich stopniowo przestrzeni. Walka oznacza tutaj nie tylko codzienny bój z własnymi lękami, problemami bądź wspomnieniami rozbitej rodziny i przemocy domowej, ale także wynika z chęci ochronienia siebie przed wchłonięciem przez betonowy obszar. Rozkład społeczeństwa i moralności oraz wewnętrzne zmagania człowieka to tematy stare jak świat, dlatego trzeba ogromnej literackiej odwagi i świadomości słowa, żeby stworzyć z tego strawną literacko opowieść, a ponadto ustrzec się przed stworzeniem zbioru kazań czy ilustracji dla zjawiska kiczu w literaturze. Emilowi Strzeszewskiemu się udało i mimo że bardzo często przeplata wątki obyczajowe z metafizycznymi, a sfery sacrum i profanum nie zostały w najmniejszy sposób rozdzielone, to jest to kawałek bardzo ciekawej prozy.

Bohaterowie "Rodu" upijają się apateją, aby osiągnąć stan nie-bycia, a czytelnicy mogą im dorównać na dwa sposoby. Pierwszy wymaga sporządzenia właśnie specjalnego napoju, którego przepis można znaleźć na profilu pisarza, skąd go zaczerpnęłam.

Apateja – weź czwartą część spokoju ducha i garść cnót cynicznych, owiń w dyscyplinę moralną i ściśnij mocno tak, aby emocje wszystkie wyciekły i ustała toniczność wszelka. Nasącz resztki materii pneumą, a wszystko wlej w puste naczynie, doskonale obojętne. Na zimno serwuj!

Drugi jest moim nieskromnym zdaniem łatwiejszy do przeprowadzenia – wystarczy zapoznać się z treścią dzieła. Uczciwie uprzedzam, że mimo niewielkiej objętości przeczytanie książki może zająć kilka dni i to nie ze względu na tempo składania liter. Po prostu historia jest dość skomplikowana, a poznanie zawiłości rodowych wymaga ciągłego skupienia. Sama przyłapałam się na wracaniu do pewnych wątków, bo umknęło mi coś, co po przeczytaniu kolejnych dziesięciu stron okazało się istotne. Jeśli ambitne książki w opozycji do popularnych czytadeł was nie przerażają, to polecam. Poza tym tylko z tej pozycji dowiecie się, dlaczego palić należy lewą ręką, chociaż nie polecam trucia się przy pomocy żadnej z kończyn.

Dziękujemy wydawnictwu Genius Creations za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.

Ocena Game Exe
8.5
Ocena użytkowników
-- Średnia z 0 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...