Bądźmy ze sobą szczerzy: każdy dzień można określić mianem "raz do roku...". Nic dziwnego, bowiem, przykładowo, pierwszy dzień drugiego tygodnia piątego miesiąca w roku takim a takim w roku x ponownie nie nastąpi. Ale o dniu dzisiejszym, z pełną premedytacją, mogę powiedzieć, iż jest szczególny. Wyjątkowy.
Nie, nie upadłam na głowę, pławiąc się we współczesnym zalewie tandeszczyzny, która sprowadza cały interes do wymyślnych wypieków, przebieranych imprez i szeregu innych wynalazków naszych czasów. Ba, powiem więcej! Lokatorzy Zamczyska Game Exe najwyraźniej są podobnego zdania, bowiem swe oczy zwracają przeważnie w stronę obcego nam oblicza tego święta. Festiwal prawdziwych duchów czas zacząć! Szczęśliwego Samhain...! I podążcie za mną, będę Wam przewodnikiem, byście drogi nie zgubili. I życia nie stracili, wsadzając nosy tam, gdzie nie trzeba.
Czas wkroczyć w nowy rok! Wyrzućcie swoje kalendarze, one kłamią. Naprawdę. Bo czyż może być znakomitszy czas na oficjalne przejście w kolejny etap rocznego cyklu niż dzień, w którym groza hula po świecie? Nie wierzycie mi? To może posłuchacie Audrey, która zabierze Was do początków tradycji obchodów – oznakowanego w annałach jako 31. październik – tego dnia. Na tym wycieczka w przeszłość jednak się nie kończy. Chyba nie myślicie, że tak łatwo wypuścimy Wasze dusze? "No jacha, że nie, od czego w końcu mamy etatowego nekromantę?" "CIIIIIICHO, pacanie, bo wszystko się wyda!" Wszak dobrze jest zwrócić wzrok na nasze rodzime wierzenia i je odkurzyć. Specjalnie dla Was, wyprawa sponsorowana przez Biuro Podróży "Piastun" – tropem wierzeń naszych pradziadów.
Od duchów i wszelkich istot (wiecie, że one naprawdę istnieją? Furda tam mędrca oko i szkiełko! To jest spisek służący ukryciu prawdziwej natury świata!) niedaleko jest do prawdziwych potworów. Zresztą, potwór to pojęcie względne. Bo czyż istota o naprrrawdę paskudnej aparycji winna być skazana na tę etykietkę, kiedy serce ma wręcz szczerozłote? A co z cudownym przystojniakiem "Edward Cullen! Przystojniak wszech czasóóóóów!" "Niech ją ktoś uciszy, bo zaraz ściągnie nieszczęście na nas wszystkich, przecież jak pantera to usłyszy, to sobie na nas zapoluje! No CO?! Nie wiedzieliście, że nie trawi tego sparklącego wampirzyka?!", który dopuszcza się do najpotworniejszych czynów, o których lepiej nie mówić? Czas odwiedzić Vitanee, czarodziejkę podróżującą do obcych i dalekich krain, poszukując odpowiedzi na następujące pytanie: my sami – potworami?
Hej, dokąd to? Wracać, nie koniec atrakcji! Ciii, nie hałasujcie, bo rozproszycie samego Szefa Wszystkich Szefów – Wiktula – i będzie wielki problem. Macie niepowtarzalną okazję ujrzeć go przy pracy! Widzicie, jak tworzy monstrum? Obserwujcie i uczcie się – zapewniam, z tej lekcji wyciągniecie same korzyści! Chyba że los poskąpił Wam rozsądku, to śmiało. Nie będę płakać po tych, co zginą w mackach Naczelnego.
A teraz czas na coś zgoła innego. Możecie wyciągnąć popcorn i wszelkie niezdrowe napoje. Medivh, wbrew pozorom, jest naprawdę sympatyczny. W jego rękach będziecie bezpieczni, nawet wtedy, gdy coś paskudnego będzie próbowało wydostać się zza szklanego ekranu. Ale... nie powinno. W końcu to tylko Dziecko Rosemary, a nie czarnowłosa postać, lubująca się w wychodzeniu z telewizora. Choć moment, uważajcie na pewnego pana z siekierą! I och, mówiłam, że mamy w poważaniu współczesne tradycje...? Cóż, coś mi się wydaje, że Jezid spłatał pięknego psikusa... To khem, zostawiam Was już samych! I pamiętajcie – cukierek jednak smaczniejszy od psikusa, ale od niego psują się zęby!
PS: Ruszyła także runda "Wilkołaka"! Zainteresowanych zachęcam do obserwowania rozgrywki i komentowania!
Samhain A.D. 2014:
- Skąd te dynie?
- Demony i duchy Słowian
- My sami – potworami?
- Strach się bać – potwory i groza w sesji RPG
- Dziecko Rosemary
- "Lśnienie" – różnice między książką a ekranizacją Stanleya Kubricka
- Dzień szczerbatej dyni
Wygrzebane z archiwów, z narażeniem życia:
Komentarze
To dziewczynka.
Dodaj komentarz