Kule się ich nie imają, potrafią solidnie przyłożyć pięścią i zagryźć takim sucharem, że widzom plomby wypadają. Z kopa każdą gwiazdę mogą strącić. Nic im niestraszne. Oprócz upału. A może przeciwnie, jest on warunkiem niezbędnym? Jak słoneczko dobrze przygrzeje w glacę albo szczecinę, to powyższe efekty grupowo występują? W imaginacji, ale dla potrzeb filmu immersja wystarczy. Może też być, że fryzjer jest niezbędny, by włos z głowy spaść im nie mógł? W sumie jednak nie wszyscy są łysi, pod rozwagę zatem.
Fura zombie i Kung Fury. Kciuki na dół czy do góry?
W rozszerzeniu newsa kolejny prezent od Meda, prosto ze (jakżeby inaczej) Szczecina.
Filmowi twórcy często prześcigają się w tworzeniu najbardziej nieprawdopodobnych scenariuszy – niestety realizowanych. Ostatnio widziałem zwiastun produkcji o walczących monstrach: rekino-ośmiornicy i wielorybo-wilku. Przy takich cudach zombie-naziści wypadają prawie że normalnie. Ba, pierwsza część ogromnie mi się spodobała. Doceniłem świetną charakteryzację i porządny czarny humor. Niestety było również parę niedociągnięć, jak chociażby źle rozłożone tempo akcji i wynikające z tego dłużyzny. Na szczęście kontynuacja ewidentnie dysponowała większym budżetem, pojawili się aktorzy spoza Skandynawii i "Død Snø 2" hołduje zasadzie: więcej, lepiej, mocniej.
Chociaż urodziłem się dopiero na początku lat 90., wcześniejsza dekada nie jest mi obca. To właśnie wtedy powstały najlepsze akcyjniaki, którymi do dziś zachwycają się pokolenia. Wszechobecna tandeta, kicz, niezniszczalni bohaterowie, których kule się nie imają, mistrzowie sztuk walki oraz posługiwania się bronią palną. Potrafią solidnie przyłożyć zarówno pięścią, łamiąc kręgosłupy, jak i one-linerem czerstwym jak wasze kanapki zapomniane w tornistrach na wakacje. Głupie miny na twarzach największych wrogów, którzy kręgosłupa moralnego już dawno nie mają – bezcenne.
Komentarze
Dodaj komentarz