W piątek minęło pięć lat od premiery pierwszego komputerowego Wiedźmina. Kawał czasu, jednak pamiętam moje pierwsze chwile z pudełkiem w ręku, kiedy człowiek podczytywał zagraniczne recenzje i chciał na własnej skórze przekonać się, czy ukochaną książkę z lat wcześniejszych udało się przenieść także na ekrany monitorów.
Książkowy Wiedźmin to saga, która po ostatniej stronie wydawała mi się być zamkniętą historią. Nie liczę oczywiście pewnego zbioru opowiadań, w którym znalazło się alternatywne zakończenie ze ślubem Geralta i Yen. Stworzenie gry wymagało więc wyboru pomiędzy odtwarzaniem tego, co czytaliśmy wcześniej, a zupełnie nowymi opowieściami, połączonymi z poprzednimi tym samym światem i bohaterem. CD Projekt zdecydował się na wariant drugi i ta decyzja okazała się dla polskiego studia strzałem w dziesiątkę.
Dzisiaj, kiedy pewnie wielu z was ma już drugą część za sobą, pierwotny The Witcher nie wygląda zbyt dobrze od strony graficznej. Chociaż silnik Aurora dostał w nim swoją ostatnią szansę i drugie życie, to właśnie kwestie techniczne sprawiły, że gra nie była tak dobra, jak to sobie wymarzyli twórcy.
Jest to jednak jeden z nielicznych tytułów, w których przymykałem oko na błędy i po kolejnym niezapowiedzianym seansie pulpitu z pająkami myszka od razu wędrowała do ikony gry. Chyba podobne zrozumienie mam dla serii The Elder Scrolls i kilku pomniejszych tytułów, co nie zmienia faktu, że to właśnie fabuła przyciągała najmocniej. Oczywiście, wątek amnezji wykorzystywano bardzo często, jednak CDP oddał do naszej dyspozycji doskonale odwzorowany świat, pełen ciekawych postaci. Wręcz momentami żałowałem w "dwójce", że nie pojawią się starzy znajomi z Wyzimy i okolic.
Pierwszy Wiedźmin to sztandarowy przykład na zdolność pokonywania przeszkód oraz... problemy polskich producentów gier na PC tamtego okresu. Tytuł ten zdobyłby większe uznanie, gdyby udało się go lepiej zareklamować. W Polsce każdy średnio rozgarnięty człowiek kojarzył Geralta, podczas gdy świat na zachód od nas miał swoje opowieści, w których ktoś pokroju Białego Wilka nie miał szans na własną grę.
Także problemy z edycjami konsolowymi położyły się cieniem na wizerunek The Witcher. Wpierw wielkie plany, potem nie mniejsza klapa i dopiero później ujawniane materiały z niedokończonego dodatku. Żywotność swojego tytułu trzeba przedłużać, ucząc się na błędach. Dzięki temu drugi "Wiesiek", chociaż z opóźnieniem, dostał szansę zaistnienia na konsolach, zaś oficjalny dodatek być może jeszcze powstanie.
Mnie na koniec pozostaje podziękować za te godziny gry, gdy bawiłem się świetnie. Pierwszy "Wiedźmin" wciąż pozostaje grywalny i znam osoby, które powróciły do tego tytułu mimo wydania "dwójki". Czego więc życzyć solenizantowi na urodziny, jak nie żywotności, której nie powstydziłby się kultowy staruszek Baldur's Gate II?
Komentarze
Jedynie czego nie rozumiem, to tego że CD Projekt nadal (mimo upływu już 5-ciu lat) nadal pierwszego Wiedźmina nie chce przenieść do Ekstra Klasyki, tylko "wsadził" go do swojej nowej serii.
Dodaj komentarz