Święta, święta i po świętach. Tyle było ambitnych planów, jak kreatywnie wykorzystać ten wolny czas, a skończyło się na tym, co zawsze – radosnym leniuchowaniu. Jednakowoż oszczędzę Wam tym razem frywolnych rozważań nad kwestią inteligentnej eksploatacji urlopu i przejdę od razu do rzeczy, bo sprawa ciągnie się niczym smród za wojskiem, a jej końca nie widać. Przyszła pora na ostateczne podsumowanie starej ankiety i przywitanie nowej ze wszystkimi należnymi honorami.
Ostatnio zapytaliśmy o bardzo drażliwe zagadnienie, które wypłynęło w przypadku premiery „Dragon Age II” – nowoczesne cRPG a odczucia pasjonatów gatunku. Jakie są największe mankamenty najświeższych premier?
Intrygujące, ale wyniki mówią same za siebie. Najmocniej psioczymy na kompletne wypranie z klimatu i żenujący poziom historii. Pierwszy zarzut to kwestia gustu (choć nie da się ukryć, że płata on figle – wszystko przez melancholię), a z nim w końcu nie da się polemizować, natomiast drugi minus jest… dziwny. Obiektywnie rzecz ujmując, opowieści zawarte w starych grach fabularnych też nie należały do jakichś górnolotnych i opierały się na tych samych fundamentach, co współczesne produkcje (zabij głównego antagonistę, ocal świat przed zagładą, obroń prostaczków, bla, bla, bla…). Niby jest ten „Planescape: Torment”, którego nikt nie potrafi przeskoczyć od ponad dekady, ale bez przesady!
Na drugim miejscu znalazły się płatne DLC i trudno się z tym nie zgodzić, choć należy w tym miejscu rozgraniczyć lepsze oraz gorsze dodatki. Rozszerzenia do „Mass Effect 2” trzymały wysoki poziom i byłem bardziej kontent z takiego modelu dystrybucji niż z potencjalnego mozolnego wyczekiwania na pudełkową wersję. Z drugiej strony jest niby ta legendarna „Zbroja dla konia” czy „Operacja Anchorage”, które są jawnym skokiem na kasę, a ich jedynym celem jest wyciśnięcie z gracza ostatnich pieniędzy niczym z dojrzałej pomarańczy. Cóż poradzić, DLC będą zawsze kontrowersyjną kwestią, która wzbudza ogromne emocje wśród społeczności graczy.
Co zaskakujące, dopiero na dalszych pozycjach znalazły się takie mankamenty jak nadmierne efekciarstwo, długość rozgrywki czy drętwe dialogi. Szokujące, gdyż w komentarzach zazwyczaj dominują właśnie te zarzuty, a mniej jest gadania o klimacie czy intrydze. Czyżby tak nagle przestało nas to razić w oczy? Ha! Jak widać człowiek codziennie dowiaduje się czegoś nowego.
Cóż, w imieniu redakcji dziękuję serdecznie za uczestnictwo i gorąco zapraszam do głosowania w kolejnej, wiedźmińskiej ankiecie, która znajduje się w standardowym miejscu.
Komentarze
Cytat
Dokładnie tak. To jest constans, to jest część istoty RPG - być bohaterem, który ratuje świat. To, że dawne gry wspominamy jako "lepsze" bierze się z tego, że były one pierwsze. A pierwszego razu się nie zapomina. Poza tym człowiek był młodszy, bardziej się wszystkim jarał na zasadzie albo uber albo do dupy. Grał i ciągle tylko "łooo... łooo... ŁOO! ŁAAAŁ!". A teraz człowiek gra i już go to tak bardzo nie nakręca, stonowaliśmy się panowie i panie przez te lata, okrzepliśmy troszkę. Znamy schemat, ciągłe poczucie deja vu.
Wysuwam śmiałą tezę, którą z chęcią sprawdzę. Otóż sądzę, że obecni 16 latkowie grający w Dragon Age: Początek, DA2, Obliviona czy inne współczesne produkcje za 5-10 lat będą uważali je za klasyki, którym nowsze produkcje nie będą dorastały do pięt. A co my będziemy myśleli? Śmiem twierdzić, że nas pochłoną pieluchy i nieprzespane noce
Dzisiejsi 16 latkowie na przykładzie mojej osoby uważają DA2 za kupę gówna;>
A nawet jeśli za 5-10 lat zmienię zdanie, to i tak ani żadne DA, ani TES nie dorośnie do pięt Baldurom czy Tormentowi.
Jeśli chodzi o dialogi to jest dobrze no w DA:początek podobały mi się zwłaszcza Ogrina, boskie były.
Poziom też nie jest taki banalny jak się gra pierwszy raz na najwyższym poziomie potem już wiadomo jest łatwiej i jak się gra ciągle w gry konkretnego rodzaju to się przyzwyczajamy i jest po prostu łatwiej.
Historia jest tłem, ma wkręcać ale... to zależy wyłącznie od wgryzania się gracza w grę i jej świat. DA1 ma np bezdennie głupią fabułę (powtarzający się schemat przekonywania jakiejś nacji) ale super świat. Dzięki dziennikowi, kto chce się wkręci.
Dialogi... mają to samo zadanie co zawsze, choć brak mi tego staromodnego 'rzutu na zastraszanie' uproszczone kwestie i kolorowe podkreślniki to zwyczajna głupota. Ale nie jakaś wada... ot, głupota. Czy jak mamy agresywny tekst/groźbę to jej kolor zmienia wydźwięk wypowiedzi? Nie.
Efekciarstwo... heh, a jak ma wyglądać ognisty deszcz... ma nie być ognisty i ma nie padać? Co ze smokami. Mini cut scenki, fajny design potworów... to plusy. Mieszanie stylów- to jest wada. Bo jak można mieszać typowe fantasy z mangą? Dla mnie jest to coś strasznego. To jakby wrąbać tam miecz świetlny...
Wątki główne a poboczne i ich długość nie są dla mnie problemem póki twórcy o nich mówią. Nie kupuję kota w worku, zawsze przybliżony czas przechodzenia gry jest podawany
DLC, wada. Wada i tyle. bywa że przez ich niski poziom wstrzymywani są modderzy, bywa że są wycięte z gry, a co gorsza bywa że są wymagane do zwyczajnego zrozumienia kontynuacji... jak to się szykuje z arrival i me3.
Dodaj komentarz