Niewiele ponad rok temu gra „Age of Conan” z hukiem wbiła się na scenę gier MMO wywołując niemałe zamieszanie. Przed premierą ochrzczono ją mianem „potencjalnego pogromcy WoWa”, oczekiwania były bardzo wysokie, gracze piali z radości i szykowali się na rewolucję. Rzeczywistość okazała się jednak inna. Po premierze okazało się, że gra jest wyraźnie niedokończona. Brakowało wielu zapowiadanych elementów, błędy napotykało się na każdym kroku, klasy magiczne były niezbalansowane Mówiło się wręcz o „płatnej becie” gry. Ale, jak już powiedziałem, tak było rok temu. Funcom przez ten czas nie próżnował, naprawiał błędy, uzupełniał braki w zawartości. Nowa, uzupełniona i w pełni spolonizowana wersja gry została wydana w Polsce, opatrzona datą „2009”. Czy Funcom zdał egzamin? Tego dowiecie się czytając recenzję.
Zacznę od małego ostrzeżenia. Jeśli liczycie na szybką i przyjemną instalację, to się przeliczycie. Zajmie nam ona przynajmniej 1,5 godziny, a następnie czeka nas dodatkowe kilkadziesiąt minut patchowania. Warto wykorzystać ten czas i zapoznać się z materiałami dodatkowymi załączonymi do pudełka z grą. W edycji podstawowej, którą otrzymałem do recenzji, były to: artbook, instrukcja, poradnik dla pierwszych 20 poziomów postaci, płyta z materiałami filmowymi oraz fenomenalny soundtrack, który radzę natychmiast zacząć słuchać. O ile artbook nie wyróżnia się niczym szczególnym, o tyle instrukcję muszę bardzo pochwalić. Została ona solidnie napisana i każdy, nieważne, czy jest nowicjuszem czy też weteranem gatunku, znajdzie w niej przydatne informacje dotyczące mechaniki rozgrywki, klas postaci i innych ważnych kwestii.
Gdy już zapoznamy się z materiałami dołączonymi do pudełka i przejdziemy proces mozolnej instalacji i patchowania oraz założymy konto, możemy wreszcie zacząć grać. Po zalogowaniu ukazuje nam się – z początku pusty oczywiście – ekran wyboru postaci. Tworząc postać wybieramy rodzaj serwera, na którym chcemy grać. Polacy maja do dyspozycji serwer PvE oraz PvP. Jako, że preferuję pierwszy rodzaj rozrywki, wybrałem serwer Rothat i bezzwłocznie zabrałem się do tworzenia postaci. Ponieważ realia stworzone przez Howarda nie przewidują pokurczów i kłapouchej hołoty, jedyna dostępną rasą są ludzie, którzy są oczywiście zróżnicowani. Tak więc zamiast elfa, krasnoluda czy innego kurdupla mamy do wyboru trzy opcje: Cymeryjczyk, Aquilończyk oraz Stygijczyk. To właśnie pochodzenie determinuje wygląd postaci oraz możliwe klasy do wyboru. Zacznę od przedstawienia pierwszej wymienionej cechy.
W większości gier MMO możliwości określenia wyglądu naszego bohatera są dość ograniczone. W Age of Conan jest wręcz przeciwnie. Możemy określić wszystko, od rozmiarów brzucha i piersi, przez muskulaturę po kształt nosa, wysokość oczu i blizny na twarzy. O tak podstawowych kwestiach, jak fryzura, wzrost i tatuaże nie wspominam, bo to już podstawa w większości gier. Dzięki tym narzędziom możemy stworzyć bohatera swoich marzeń i istnieje naprawdę małe prawdopodobieństwo spotkania klona. Dla leniwych jest oczywiście opcja wylosowania wyglądu.
Równocześnie z modelowaniem swojego wirtualnego przedstawiciela dostaniemy możliwość wyboru klasy postaci. W sumie w grze jest 12 klas, pogrupowanych w cztery archetypy: Żołnierz, Łotrzyk, Kapłan oraz Mag. Znajdziemy wśród nich standardowego „tanka”, „healera” oraz „DPS-a”, aczkolwiek kilka z nich odchodzi od owych standardów. Na ten przykład Herold Xotli jest ciekawą hybrydą maga i żołnierza. Klasa ta łączy destrukcyjną magię z równie śmiercionośną bronią dwuręczną. Inną ciekawą profesją jest Furia Seta, łącząca ofensywną magię z zaklęciami leczącymi. Jak już wspominałem, pochodzenie postaci ma wpływ na dostępne klasy. Jedynie Stygijczycy mogą być magami, ale za to nie mają w ogóle dostępu do archetypu żołnierza. Z kolei Kapłanami Mitry mogą zostać jedynie Aquilończycy itd. Balans klas pozostawia niestety wiele do życzenia. Istnieje ewidentna przewaga klas magicznych nad walczącymi wręcz. Mam nadzieję, że zostanie to naprawione w następnych patchach.
Po stworzeniu postaci można wreszcie zacząć zabawę. Grę zaczynamy jako rozbitek w okolicy pirackiego miasta Tortage. Po krótkiej wędrówce przez dżunglę, obfitującej w starcia z wieloma przeciwnikami, trafiamy do miasta, gdzie szybko zostajemy wciągnięci w działania ruchu oporu wobec organizacji władającej Tortage. Na wyspie mamy dwa tryby rozgrywki – dzienny i nocny. Za dnia wykonujemy normalne zadania w mieście i jego okolicach oraz bawimy się razem z innymi graczami. W nocy zaś gramy sami i drążymy wątek fabularny, troszeczkę inny dla każdego archetypu. Choć sam wątek bywa trochę naciągany momentami, to gwarantuje on sporo zabawy i jest czymś, co odróżnia Age of Conan od większości MMO na rynku. Dodam także, że wszystkie dialogi na wyspie są w pełni zdubbingowane, co także jest rzeczą niespotykaną. Niestety Tortage ma jedną poważną wadę – jest ono jedyną lokacją startową. Za drugim razem przechodzenie tego samego wątku fabularnego może jeszcze bawić, ale już za trzecim albo czwartym – męczyć. W Lord of the Rings Online, które w podobny sposób rozwija fabułę, mamy 2-3 lokacje startowe dla każdej z ras. Uważam, że Funcom mógł wziąć przykład ze wspomnianej produkcji.
Po osiągnięciu 19-20 poziomu postaci kończymy naszą przygodę z Tortage i trafiamy do ojczyzny naszej postaci. I tutaj znika to co najlepsze. Chodzi mi o rozgraniczenie dnia i nocy, jak też pełne odźwiękowanie dialogów bohaterów niezależnych czy intensywny wątek fabularny. Owszem, wątek cały czas istnieje, ale sprowadza się jedynie do osiągania coraz wyższych poziomów doświadczenia i poszukiwania pewnych… rzeczy, nie zdradzę jakich. Nie znajdziemy też jakichś wyjątkowo innowacyjnych zadań pobocznych, prócz kilku perełek. Zwykłe „fedexy”, zbieranie ziółek, zbieranie zębów rysiów, zdobycie czyjejś głowy, wybicie określonych bestii, słowem – normalny, znany z innych produkcji grind. Po wybuchowym początku napięcie powinno tylko rosnąć, a w grze zaczyna stopniowo maleć.
Rozwój postaci opiera się na standardowym modelu zdobywaniu kolejnych poziomów doświadczenia, których w grze jest łącznie 80. Co poziom otrzymujemy punkty umiejętności oraz (od 10 poziomu) punkty atutów. Wśród tych pierwszych znajdziemy na przykład percepcję, dzięki której będziemy mogli szybciej rozpoznać przeciwnika, albo koncentrację, która zmniejsza prawdopodobieństwo przerwania rzucania czaru przez maga. Muszę jednak zaznaczyć, iż nie wszystkie umiejętności działają tak jak powinny – na przykład nie zauważyłem, żeby moja postać biegła szybciej po wpakowaniu dużej ilości punktów w szybkość biegu. Atuty z kolei ulepszają posiadane przez postać zdolności (ataki, okrzyki, czary itp.) oraz odblokowują nowe. System atutów jest oparty o drzewka. Im więcej punktów atutów inwestujemy w dane drzewko, tym więcej mamy możliwości wyboru spośród danego drzewka. Oczywiście nie można rozwinąć wszystkiego, tak więc trzeba się sporo zastanawiać i naczytać, nim obierze się jakiś kierunek.
Spójrzmy teraz na system walki, który miał być (i jest) znakiem rozpoznawczym tej produkcji. W większości MMO wystarczy, że zaznaczymy przeciwnika, a postać sama go pierze, podczas gdy my siedzimy wygodnie i co jakiś czas uaktywniamy skille. W Age of Conan jest inaczej. W walce wręcz decydujemy, z której strony wyprowadzamy atak. Aby użyć ataku specjalnego, trzeba najpierw wykonać kombinację ciosów, np. uderzyć z lewej, a potem z góry, by postać wykonała następnie serię morderczych ciosów zadających więcej obrażeń, powalających, wywołujących krwawienie itp. Ataki te pochłaniają wytrzymałość, przez co gracz musi na nią uważać. Trzeba też cały czas patrzeć na przeciwnika, który na bieżąco dostosowuje swoją obronę do naszych ciosów. Im bardziej walimy go w łeb, tym lepiej ową łepetynę chroni, odsłaniając jednocześnie inne części ciała. Zmusza to gracza do myślenia i szybkiego decydowania, która kombinacja będzie w danej sytuacji najbardziej mordercza. Dodajmy do tego możliwość aktywnego parowania ciosów, odskakiwania i doskakiwania do przeciwnika, a otrzymamy system walki, do którego wielu weteranów „klikania i prania” będzie musiało się przyzwyczaić. Warto też wspomnieć o efekcie fatality, który może wystąpić po zabiciu wroga kombinacją. Postać dokonuje wtedy widowiskowego wykończenia przeciwnika w postaci dekapitacji albo powalenia i rozłupania głowy za pomocą młota, a krew bryzga na wewnętrzną stronę ekranu i znika po jakimś czasie.
W wypadku łuczników walka wygląda podobnie do walki wręcz. Decydujemy, czy chcemy postrzelić przeciwnika w prawy tudzież lewy bok albo głowę. Ich ataki specjalne także aktywujemy za pomocą kombinacji odpowiednich ciosów, które także mogą dać efekt fatality. U magów rewolucji nie ma. Klasy czarujące mają stary system „kliknij i reszta dzieje się sama”, nie wymagający wielkiego zaangażowania gracza prócz pilnowania wskaźnika many i wyboru narzędzia zniszczenia. Choć fanem klas czarujących nie jestem, był to dla mnie pewien zawód.
Kolejnym ficzerem wyróżniającym Age of Conan spośród innych produkcji jest system miast. Gildie mogą podjąć się wyzwania budowy miasta po spełnieniu odpowiednich wymagań (ilości oraz poziomów członków). Po wykupieniu „działki” na specjalnych obszarach w grze można przystąpić do dzieła. Jest to spory wysiłek dla graczy, albowiem trzeba gromadzić niemałe ilości surowców i pieniędzy na samą budowę, a później na utrzymanie. Co więcej, trzeba być gotowym do obrony miasta przed wrogimi gildiami. Niestety, nie miałem okazji zobaczyć miasta większego niż zbitka budynków ani brać udziału w oblężeniach.
Parę słów o rzemiośle (craftingu). Po osiągnięciu 40 poziomu postać może wybrać dwie profesje rzemieślnicze. Mamy tu standardowe profesje, takie jak kowal, płatnerz, alchemik czy szlifierz klejnotów oraz jedna nietypowa – architekt. Ten ostatni odpowiada za budowanie budynków w miastach graczy oraz machin oblężniczych. Oprócz tego mamy kilka profesji związanych ze zbieraniem surowców typu górnictwo czy drwalnictwo. Nie ma ograniczeń, jeśli chodzi o ilość opanowanych umiejętności zbierackich. Postęp zarówno w rzemiośle, jak i w zbieractwie, opiera się na zadaniach. Od nauczyciela danej profesji otrzymujemy zadania polegające na zbieraniu określonej ilości danego surowca albo wykonania danego przedmiotu. Moim zdaniem to lepsze rozwiązanie niż oparcie rozwoju na punktach, dzięki któremu w grze jest choć trochę mniej grindu.
Gra ma sporo do zaoferowania w dziedzinie PvP. Na serwerach dedykowanych temu trybowi rozgrywki można prać się wszędzie, nie licząc większych miast, podczas gdy na serwerach PvE walki między graczami są ograniczone do kilku obszarów. Oprócz tego mamy minigry w postaci „team deathmatchu” albo „capture the flag” i innych, które oferują sporo zabawy i są dostępne wszędzie. Gildie mogą walczyć ze sobą o posiadanie twierdz w Królestwach Granicznych lub dokonywać oblężenia miast. Jest jeszcze specjalny tryb PvP w postaci pijackich burd w karczmach i tawernach. Walki między graczami psuje trochę niezbalansowanie klas, ale to zapewne zostanie w przyszłości naprawione.
W kwestii grafiki mogę powiedzieć tylko jedno – jest absolutnie znakomita! Autorzy włożyli bardzo wiele wysiłku w wierne odwzorowanie mrocznego świata wykreowanego przez Howarda. Gęste dżungle w Tortage, pustynie, wodospady, jaskinie, ośnieżone górskie szczyty Cymerii – wszystko to zostało pięknie opakowane i przedstawione. Niektóre widoki po prostu zapierają dech w piersiach. Gdy dodamy do tego akompaniament znakomitej muzyki otrzymamy nastrój, który nie pozwoli nam się oderwać od monitora przez kilka godzin. Oczywiście piękno gry przekłada się na znaczne wymagania sprzętowe oraz spektakularną ilość zajmowanego przez grę miejsca na dysku.
Jeszcze kilka słów o polonizacji. Generalnie jest ona bardzo dobra, choć można natknąć się na kilka nieprzetłumaczonych nazw przedmiotów albo literówek, które zapewne zostaną poprawione w najbliższym patchu. Głosy bohaterów zostały dobrze dobrane i tylko w nielicznych przypadkach niezbyt pasują. Nie skłamię jeśli stwierdzę, że CDProjekt wykonał kawał dobrej roboty.
Jakby to teraz podsumować? W tej chwili Age of Conan jest grą dobrą. Drzemie w niej znaczny potencjał, który mógł być wykorzystany wcześniej. Pod wieloma względami zaskakuje pozytywnie, ale w wielu kwestiach wywołuje pewien zawód. Funcom robi co może, by grę ulepszyć, uzupełnić i zaspokoić zachcianki graczy. Ewidentnym plusem produkcji jest pełna polonizacja, która stoi na przyzwoitym poziomie oraz niski abonament. Dobrze się przy niej bawiłem i chętnie wykupiłem kolejny miesiąc zabawy. Zachęcam do wypróbowania.
Dziękujemy firmie CDP za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Plusy
- Wierne odwzorowanie realiów
- Znakomity tutorial
- Rozwinięty system rozwoju postaci
- Angażujący system walki
- Pełna polonizacja i atrakcyjny Abonament
- Możliwość budowania miast
- Znakomita grafika i muzyka
Minusy
- Balans klas kuleje
- Wysokie wymagania sprzętowe mogą odstraszyć
- Sporadyczne błędy
Komentarze
Rozpocząłem grę kobitką, kapłanką jakiegoś bóstwa (Lolth wszak nie ma) i zaczęło się od walki. Nie spodobało mi się, chociaż mam za sobą wiele godzin z "Diablo 2" i "Guild Wars". Postać czasem atakuje powietrze a mimo to trafia, do tego nie ma ataku automatycznego i wszystko sprowadzało się do użycia jednej umiejętności. A gdzie okno rozwoju postaci? Znalazłem, ale nic nie mogłem zmienić, okno ekwipunku jest nieczytelne i brzydkie.
Na koniec udało mi się zatłuc jakichś bossów, dotrzeć do miasteczka i odinstalowałem. Cóż, może kiedyś wrócę do tego tytułu.
Dodaj komentarz