Tekst zawiera spoilery.
Druga odsłona "Wiedźmina", czyli "Zabójcy Królów", jakoś nie ma szczęścia do dużej ilości wartościowych modów. Zwykle pasjonaci bawią się kolorami, oferując nam znane ubrania w odmiennej tonacji i nowe tekstury terenów bądź też idąc w zwyczajowe ułatwianie rozgrywki. Wyjątki, takie jak chociażby "Full Combat Rebalance", można policzyć na palcach jednej ręki, jednak od niedawna do tego elitarnego grona dołącza "Pożegnanie Białego Wilka". Jest to zarazem mod nietuzinkowy, bo choć powstał do drugiej odsłony serii i korzysta z jej silnika, to jednak do pełnego zrozumienia wszystkich wydarzeń niezbędne będzie zapoznanie się z "Dzikim Gonem" oraz książkową sagą. Brzmi może dość skomplikowanie, ale już po kilku chwilach poczujemy się jak w domu.
Wpierw jednak musimy przebrnąć przez proces instalacji. Modyfikacje niejednokrotnie wymagają od nas żonglowania folderami wraz z podmianą plików, przez co mniej wprawni gracze mogą sobie popsuć cały program. Twórcy przygotowali nie tylko ładny, ale zarazem bardzo prosty instalator, który wszystko zrobi za nas. Wystarczy pobrać modyfikację, czyli w tym momencie prawie 6 GB danych, po czym rozpakować pliki i odpalić właściwą ikonkę. Warto mieć na uwadze, że "Pożegnanie Białego Wilka" zastępuje dotychczasową fabułę, a więc po rozpoczęciu nowej gry wcale nie znajdziemy się w chętnych ramionach Triss. Wystarczy jednak odpalić stosowną aplikację zainstalowaną wraz z modem, by bez większego bólu pozbyć się go i powrócić do ścigania morderców monarchów z Północy. Póki co jednak zostajemy poinformowani, że wszystko przebiegło bez zakłóceń, więc poprzez standardowy launcher przechodzimy do głównego menu gry.
Tutaj od razu czeka na nas miła niespodzianka w postaci nowego tła oraz tytułu gry, dzięki czemu jesteśmy pewni, że mod działa poprawnie. Zawsze podobały mi się tego typu "bajery", zwłaszcza gdy dostajemy je za darmo. Nie jest to może animowane tło, ale widoczny w oddali stół od razu zdradza nam główną fabułę "Pożegnania Białego Wilka". W dużym uproszczeniu jest to próba przeniesienia na ekrany historii ślubu Yennefer i Geralta. Skojarzenia z "Coś się kończy, coś się zaczyna" jak najbardziej słuszne, bowiem wspomniane opowiadanie jest tutaj nie tylko nazwą zadania, ale przede wszystkim solidnym filarem, na którym wspiera się cała konstrukcja. To jednak wcale nie oznacza wiernego przeniesienia tamtej historii, lecz wzbogacenie jej o nowe postacie z komputerowych przygód Białego Wilka, jak też pokazanie pewnych wydarzeń, które pokażą ogrom przygód sławnego wiedźmina. Co prawda uczestniczyliśmy już w jednym weselu, które miło wspominamy dzięki temu, co na jeziorze wydarzyło się już po nim (ćśś!), jednak tym razem to Geralt wkrótce ma wpaść w małżeński kierat, stąd też zaproszenie wszystkich gości oraz zorganizowanie dla nich miejsca nie jest wcale łatwe.
Sławny Biały Wilk nie może skorzystać z usług profesjonalnego organizatora wesel, jak też sam ma o tym mgliste pojęcie, dlatego w Kaer Morhen pojawia się niezawodna Nenneke. Kapłanka zajmie się szczegółami, zaś nam pozostanie zdobycie czegoś do jedzenia w okolicy siedziby Szkoły Wilka. Od razu widać, że twórcy moda inspirowali się w tej kwestii początkami trzeciej odsłony serii, jednocześnie puszczając oko do tych, którzy chcieli zobaczyć Geralta budzącego się u boku Yen. Dostajemy nie tylko szczegółowy wystrój wnętrza siedliszcza, ale także możliwość ujrzenia zimowej aury na zewnątrz. Całość robi wrażenie i choć zamek wydaje się z początku trochę pusty, to mod szybko nadrabia te braki możliwością zapolowania w urokliwych ostępach. Szkoda tylko, że dialogi występują jedynie w formie napisów, bowiem nikt nawet nie śmiał w darmowej produkcji pokusić się o wynajęcie aktorów z "Dzikiego Gonu". Lepiej zostawić sprawy w tej formie niż próbować amatorskich nagrań o niskiej jakości.
Tę niedoskonałość ratuje muzyka, będąca połączeniem utworów z "dwójki" i "trójki", jak też możliwość wcielenia się w inne postacie. Każdorazowa "przebieranka" jest wstępem do mniejszej opowieści, czasami rozgrywającej się na wiele lat przed, ale będącej zarazem okazją do eksploracji nigdy wcześniej nieodwiedzanych terenów. W ten sposób twórcy "Pożegnania Białego Wilka" dają nam możliwość wzięcia udziału w polowaniu na potwory u boku przedstawiciela nieistniejącej już szkoły, odwiedzenie innego świata czy też kolejną popijawę w ramach wieczoru kawalerskiego. Różnorodność jest tu dość spora, zaś nowe lokacje, poza jednym przypadkiem niemal z początku zabawy oraz pustawym Kaer Morhen, zrobione bardzo dobrze i opatrzone nową mapą. Jasne, do celu prowadzi jedna droga, zaś interakcja z obiektami czy też zbieranie przedmiotów ograniczone do minimum, ale mimo to bawiłem się świetnie. Zdradzę tylko, że wreszcie możemy przywalić pewnemu wieśniakowi z widłami, jak też spróbować się ze starymi przyjaciółmi.
Pod względem technicznym nie mam większych zastrzeżeń. Kierujemy rozwiniętymi postaciami bez dostępu do menu, więc walka jest tu sporą przyjemnością. Mod nie destabilizował gry, jak też zyskał własne menu pauzy oraz króciutkie przerywniki filmowe. Modele postaci to udana próba przeniesienia do "dwójki" tego, co oglądaliśmy w "Dzikim Gonie", ale twórcy stworzyli także kilka nowych osób, starając się wiernie oddać ducha książkowego oryginału. Czasami stroje są trochę niedopracowane, ale ogólnie wszystko przygotowano z należytą starannością. Jedyne uwagi w kwestii modeli kieruję w stronę dziwnych dłoni oraz stroju Ciri. Zirael nagle awansowała na marszałka polowego, który dumnie nosi przy pasie coś przypominającego buławę. Trochę dziwnie wyglądało też oświetlenie Kaer Morhen, bowiem zza szyb mogliśmy dostrzec ogromne snopy światła. Ktoś tam postawił jakieś lampy czy coś? Nie bójcie się też czarnych plansz, które pojawiają się podczas ładowania obszaru. Wasz komputer ma się świetnie, ale twórcy moda mogli po prostu dodać dowolną z już istniejących. Kto wie, może w kolejnych wersjach "Pożegnania Białego Wilka" ktoś pokusi się o autorski projekt?
Sporą część moda zajmuje także samo wesele, które wcale nie jest ostatnim elementem "Pożegnania Białego Wilka". To także okazja do dłuższego oglądania Yennefer, bowiem nasza przyszła żona nie dostała zbyt wielu scen, jak też pominięto ją podczas przedstawiania scen z przeszłości. Jest więc uczta, wręczanie prezentów oraz zwyczajowe zabawianie gości. Ten dość statyczny moment szybko zostaje uzupełniony przez historię poboczną, więc znów twórcy sprawnie wyczuli moment, w którym trzeba nam dać do ręki miecz.
Koniec końców, to bardzo dobra produkcja, która daje nam ponad 5 godzin zabawy. Skutecznie wypełnia fabularne luki, pokazując nam wiele historii z różnymi postaciami. Oddanie sterów komuś innemu niż Geralt i Ciri to strzał w dziesiątkę, dzięki czemu odwiedzimy niezwykłe miejsca w pełni oddające ogrom przygód, jakie ma za sobą sławny Biały Wilk. Wreszcie na końcu czeka nas fabularny twist, który może nie do końca znajduje silne oparcie w wydarzeniach, ale zarazem nie zaburza linii fabularnej tak książek, jak i gier. "Pożegnanie Białego Wilka" jest przykładem historii, która wykracza poza leżenie na kanapie oraz spijanie wina w Toussaint. Gdyby tylko dało się przygotować tę historię na silniku "trójki", dodać polski dubbing oraz wprowadzić możliwość wyboru ukochanej, to z chęcią wyłożyłbym na stół prawdziwe oreny. W przypadku darmowego moda nawet nie ma co się zastanawiać, zaś niska cena "Zabójców Królów" jest tylko dodatkową zachętą.
Komentarze
Dodaj komentarz