Nozdrza wypełnia smak nadchodzącej wyprawy. Oczy za każdym razem z trudem przyzwyczajają się do ciężkiego powietrza, jednak w rękach czujesz znajomy ciężar broni i wiesz, że wkrótce nadejdzie czas żniw, nadejdzie czas wojny. Znasz dobrze to uczucie, bo jesteś jednym z jeźdźców g... Zaraz, wróć. Jesteś Geraltem z Rivii i wcale nie przybyłeś tutaj mordować. Przynajmniej nie wszystkich i nie od razu, bo kto wtedy przygotuje zapowiedź „Wiedźmina 3”? Skoro to już sobie wyjaśniliśmy, to przejdźmy do meritum i zaprezentujmy obietnice twórców, którzy na maj szykują chyba najważniejszą premierę w całej historii polskiej branży.
„Dziki Gon” ponownie pozwoli nam się wcielić w skórę sławnego Białego Wilka, chociaż – wzorem poprzedniej odsłony – nie oznacza to, że będziemy patrzeć na świat tylko jego oczami. Nie zmienia to jednak faktu, iż jako najsławniejszy wiedźmin będziemy musieli odnaleźć się w okresie wojny Nilfgaardu z Północą... a przy okazji trochę zarobić, bo wiadomo, że za darmo nikt nam niczego nie zaproponuje. No dobra, coś się znajdzie, ale zdecydowanie należy grzecznie podziękować.
Świat gry wita nas mniej więcej w momencie, w którym opuszczaliśmy go po odkryciu, iż cesarskie wojska sforsowały Jarugę i prą naprzód. W międzyczasie walczących zastała zima, więc szeroki pas na południu nie bez kozery nazywany został „Ziemią Niczyją”. Pełno tam różnych potworów, do tego wałęsające się grupy żołnierzy, które nie darzą się wzajemną sympatią. Leżące na północ Wyspy Skellige wydają się być przy tym rajem, chociaż jest tam raczej zimno, co wcale nie przeszkodziło różnorakim bestiom w osiedleniu się. Ostatecznie najprzytulniejszym ujawnionym obszarem gry pozostaje gwarny i bogaty Novigrad. Głupcem jednak będzie ten, kto uwierzy, że w jego murach nic złego go nie spotka.
Do tej listy powinniśmy dopisać także inne znaczące miejsca, chociaż między bajki można włożyć obietnice co do odwiedzin miejsc oglądanych w „dwójce”. Machamy na pożegnanie Vergen czy Flotsam, bowiem nawet jeśli pojawi się opcja podróży w te okolice, to nie czeka nas tam główna oś fabuły. Gdzie takowej szukać? Jeśli wierzyć zapowiedziom, to przewodni wątek będzie ujawniał się graczowi po dotarciu do określonego obszaru, jednak przy otwartym świecie gry to od nas ma zależeć moment, w którym postanowimy zająć się poszukiwaniami Ciri. Do tej pory polskie studio nie stworzyło niczego na wzór struktury „Skyrim”, przez co mam poważne obiekcje co do tej „otwartości” uniwersum. Wiadomo nie od dziś, że z jednej strony narzekamy na fakt, iż zmusza się nas do działania, jednak z drugiej przy takim rozbiciu wszystkiego tracimy z oczu główny cel i zajmujemy się wszystkim dookoła. Nie twierdzę, że nagle wszyscy rzucą miecz i zajmą się wyścigami konnymi, jednak to historia była najmocniejszym elementem poprzednich odsłon. Czy to oznacza, że nie odwiedzając danego miejsca będę mógł przeskoczyć na sam koniec?
Ekwipunek to eksperymentów ciąg dalszy, chociaż tym razem twórcy podchodzą do tego elementu zachowawczo. Z jednej strony mamy znany z „dwójki” podział na kategorie, zaś z drugiej pojawia się siatka, przez co przedmioty będą zajmowały określoną ilość miejsca. Mówiąc krócej – nawaliliśmy w „dwójce” i chcemy zadowolić malkontentów... ale jednocześnie korzystamy ze zdobyczy „Zabójców Królów”, forsując część tamtych rozwiązań. Czy słusznie?
Odpowiedź na to pytanie nigdy nie jest jednoznaczna, ale pewne wskazówki kryją się w systemie walki, który – podobnie jak ekwipunek – ma być hybrydą, lub – jak kto woli – pomostem pomiędzy rozwiązaniami z obu dotychczasowych części przygód Białego Wilka. Znika ciągłe turlanie się (głównie ze śmiechu, kiedy pierwsza walka przypominała w „dwójce” czyszczenie podłogi), zaś pojawiają się pełnoprawne uniki czy półpiruety. Zabijać najlepiej narzędziem, do tego ostrym, stąd raz jeszcze na naszych plecach zawisną dwa miecze. Nie, żebym się czepiał, ale należy je polubić, bowiem innej broni białej nasz dzielny wiedźmin nie weźmie do ręki. Wiecie, profesjonalista ufa tylko swojej intuicji i sięga po sprawdzony, czyli własny, sprzęt. Wróg upuścił coś fajnego? No trudno, może komuś przyda się bardziej. Na otarcie łez pozostaje podręczna kusza, która da nam namiastkę walki dystansowej. Co prawda mierzenie z niej nie jest takie proste, ale miło, że Geralt idzie z duchem czasu. Niestety twórcy pokazują ją w akcji dość oszczędnie, więc trudno powiedzieć, na jakiej zasadzie będzie działać oraz jak się rzecz będzie miała z bełtami. Być może będziemy je wytwarzać sami, jednak szeroko rozumiany crafting wciąż pozostaje spowity kurtyną tajemnicy.
Podobnie nieznane są niektóre miana osób, które „Redzi” zamierzają powołać do życia. Wiemy, że mamy spodziewać się postaci przede wszystkim z książek, więc być może spotkamy w końcu Regisa? Niech za dowód posłuży Dijkstra, który dowodził redańskim wywiadem. Na pewno powróci Yennefer oraz Ciri, bowiem obie panie mają odegrać dużą rolę w życiu Geralta... jak to do tej pory zresztą czyniły. Wróci także Vesemir oraz pozostali wiedźmini. Pięknie byłoby poprowadzić armię z Kaer Morhen i może wychować kolejne pokolenie zabójców potworów za pieniądze...
Rozmarzyłem się, podczas gdy trzeba jeszcze wspomnieć o tym, iż lista zajęć Geralta nie wyczerpuje się na tropieniu czy rozwiązywaniu problemów miłosnych. Będziemy ścigać się konno, walczyć na pięści, pływać łódką, nurkować i wspinać się. Indiana Geralt? Być może tak, chociaż masę frajdy ma nam sprawić zabijanie potworów na zlecenie. Szukanie śladów, wyostrzony zmysł wiodący do leża i wreszcie właściwe przygotowanie broni, z użyciem olejów włącznie, to elementy prawdziwego tropiciela, których w „Wiedźminie 3” nie zabraknie. Potem tylko odcinamy głowę i przypinamy ją do siodła... No tak, jeszcze koń. „Płotka” to imię, które Biały Wilk zawsze nadaje swojemu wierzchowcowi. Jedno gwizdnięcie i dzielny rumak przybywa, by przyspieszyć podróż do osady po nagrodę. W sumie nie trzeba bawić się w przywiązywanie, bowiem twórcy zapowiedzieli, że ten element naszego „wyposażenia” jest wyłączony z kradzieży. Co prawda widzieliśmy w akcji system wyboru punktów na mapie i automatycznej podróży bez użycia konia (coś jak w „Skyrimie”), ale miło, że nie będziemy sami. Wiecie, te wspólne wieczorne rozmowy o problemach i kobietach (chociaż w sumie dla Geralta na jedno wychodzi) tuż przed snem...
Graficznie tytuł na ten moment prezentuje się dość... przeciętnie. Ujawnione wymagania sprzętowe do owej „przeciętności” nie dążą i wymagają od posiadaczy PC naprawdę silnej maszyny. Lepiej sprawa będzie się miała dla właścicieli wersji konsolowych, jednak nie da się ukryć, że dwukrotne przesunięcie premiery powinno być widoczne gołym okiem, podczas gdy tutaj elementy otoczenia wyglądają dziwnie sztucznie, zaś mimika twarzy postaci także nie należy do rozbudowanych. Czy doczekamy się armii klonów oraz lepszych tekstur do 19 maja? Chciałbym wierzyć, że tak będzie, jednak na jakąś ucztę dla oczu raczej bym się nie nastawiał. Podobnie trochę blado wypada wersja dźwiękowa, której daleko do mistrzostwa z pierwszego „Wiedźmina”. To zawsze kwestia osobista, jednak póki co, ten element nie przypadł mi zbyt mocno do gustu.
Pora kończyć tę zapowiedź, a przecież jeszcze nie poruszyłem tak ISTOTNYCH kwestii jak zarost Geralta (modyfikowalny) oraz chodzenie w sukienkach (taka moda). Tego typu atrakcji szukajcie na portalach plotkarskich, gdzie z pewnością trafi „Dziki Gon”. W końcu czekać na nas będą dwie piękne czarodziejki, a nam tylko w głowie... przybrana córka. Miejmy nadzieję, że pozostałe środowiska prasowe będą przychylniejsze zwieńczeniu sagi Geralta. CDPR wysoko ustawia sobie poprzeczkę i mam dziwne przeczucie, że dopiero kilka patchów uczyni ten tytuł naprawdę interesującym. Obym się mylił, ale podobno do trzech razy sztuka.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz