Pragnę uroczyście ogłosić, że dzisiejszego wieczora armia artykułów na GameExe została poszerzona o kolejnego rekruta. Wszystko za sprawą Strażnika, który chwycił za pióro i specjalnie dla Was zrecenzował książkę pt. "Dragon Age: Utracony Tron", co nie miałoby miejsca bez uprzejmości wydawnictwa Fabryka Słów. Jeśli więc od czterech dni jesteś szczęśliwym posiadaczem gry "Dragon Age: Początek", grzechem byłoby nie zapoznać się z tą recenzją. Gorąco zachęcam!

Książki oparte na licencjach gier komputerowych mają to do siebie, że najczęściej nie prezentują najwyższych lotów. Prawdę powiedziawszy, oprócz kilku chlubnych wyjątków, są po prostu nędzne, powtarzalne, kiepsko napisane i sztywne. Na szczęście książki ze stajni BioWare były dotychczas zaskakująco dobre i przyjemne (tak, patrzę na nowele z serii Mass Effect), dlatego sięgając po „Dragon Age: Utracony Tron” Davida Gaidera odłożyłem na bok swoje złe doświadczenia, pozbyłem się uprzedzeń oraz miałem mocne postanowienie obiektywnej, pozbawionej złośliwości oceny. Opłaciło się.
Komentarze
Dodaj komentarz