Korzystając z okazji, jaką był rozstawiony na tegorocznym Polconie namiot z olbrzymią grafiką "Dragon Age" oraz szeregiem stanowisk z grywalną wersją gry, wszedłem do środka i rzuciłem okiem na najbliższy monitor.
Tym, co w pierwszej kolejności zwróciło moją uwagę, była słaba mimika twarzy postaci, a właściwie jej brak. Zarówno mój bohater, jak i napotkani NPC, wyrzucali z siebie kolejne kwestie dialogowe bez mrugnięcia okiem i... cóż, nie wyglądało to zbyt atrakcyjnie. Możliwe jednak, że nie przypatrzyłem się uważnie, gdyż łącznie dialogi trwały zaledwie kilka chwil, a ich przebieg był raczej spokojny. Nie podejrzewam zresztą twórców o to, by w produkcji tego kalibru zapomnieli o takim "drobiazgu".
O wiele bardziej interesował mnie zresztą system tworzenia postaci, wygląd ekwipunku i sama walka. Co do pierwszego, to prezentuje się on ciekawie, choć na pierwszy rzut oka może się wydać skromny. Najpierw wybieramy płeć, a potem rasę naszej postaci spośród trzech dostępnych: człowieka, elfa i krasnoluda. Następnie co leniwsi gracze mogą wybrać jedną z gotowych twarzy bez zbędnego zagłębiania się w szczegóły, a jedynie przesuwając kilka podstawowych suwaków. Dla tych, którym bardzo zależy na wyglądzie swojego alter ego, przygotowano rozbudowany edytor umożliwiający dokładniejszą modyfikację wizerunku – m.in. zmianę fryzur, koloru oczu i włosów, modyfikacja ogólnego zarostu, dodanie brody, tatuażu czy makijażu. Przedostatnim etapem jest wybór jednej z trzech klas (wojownik, łotrzyk lub mag), ostatnim zaś ustalenie pochodzenia, które jest nam poniekąd narzucane przez wcześniejsze decyzje przy tworzeniu postaci.
Strażnik: Parę słów o tytułowych "początkach". W demie konwentowym udostępniono wszystkie sześć, z których dwa przeszedłem osobiście od początku do końca. Stanowią one znakomity wstęp, w trakcie którego możemy zagłębić się w realia wykreowane przez BioWare. Dzięki nim dowiadujemy się także, w jaki sposób nasz bohater został Szarym Strażnikiem, poznajemy jego rodzinne strony, a nawet samych jego najbliższych. Nie zdradzę oczywiście, w które początki zagrałem ani fabuły z nimi związanymi. Mogę jedynie zapewnić, że dostarczą graczom świetnych wrażeń.
Gra może okazać się niemałym hitem z jeszcze jednego powodu, a mianowicie walki, która wygląda bardzo efektownie. Umiejętnie zaplanowany interface daje nam wgląd m.in. w wizerunek i stan zdrowia postaci (lewy górny róg) oraz umiejętności specjalne i czary, jakich aktualnie używa (dolna belka). Dodatkowo w prawym górnym rogu cały czas widzimy mini-mapkę, której obecność znacznie ułatwia orientację w terenie.
Co się tyczy oprawy dźwiękowej, to wszystkie odgłosy brzmią bardzo realistycznie i przekonująco, a muzyka jest nastrojowa, zmieniając się w zależności od wydarzeń na ekranie i stanowiąc idealne tło dla właściwej rozgrywki.
Z efektów graficznych najbardziej spodobało mi się to, że po zaciętym starciu naszą postać od stóp do głów pokrywała krew zabitych przeciwników, czego nie widziałem dotąd w żadnej innej grze (a już na pewno nie w takiej ilości). Bardzo realistycznie wyglądają również wszystkie ruchy – nie tylko cios miecza czy strzał z łuku, ale nawet zwykły bieg i chód. Co prawda postacie tracą odrobinę na jakości przy bliższym kontakcie, ale nie przeszkadzało mi to zbytnio, gdyż grając i tak stosowałem maksymalne oddalenie. Na pochwałę zasługuje bardzo dobra praca kamery i wspaniale wykonane lokacje, które aż chce się zwiedzać.
Dialogi między postaciami ograniczają się do wyboru jednej z kilku odpowiedzi, z których każda wypowiadana jest innym tonem i w inny sposób, a co za tym idzie – możemy bardzo łatwo zrazić do siebie rozmówcę, jeśli nierozważnie i bez zastanowienia będziemy klikać gdzie popadnie. Jest to o tyle istotne, że w tej grze wynik rozmów niezwykle często przekłada się na wygląd późniejszej rozgrywki.
Strażnik: Kilka uwag o polonizacji, która osobiście w ogóle mnie się nie spodobała. Niezgodność tekstu pisanego z mówionym, brak emocji od aktorów, niektóre głosy były popsute (niezrozumiały bulgot), nieprzetłumaczone lub kiepskiej jakości, brak synchronizacji ust z treścią i generalnie wieje biedą. Aczkolwiek moja opinia może być zbyt surowa, jako że generalnie wolę grać (czy wręcz faworyzuję granie) w cRPGi angielskie po angielsku (jakość naszych najnowszych polonizacji tylko mnie do tego zachęca). Liczę, że do premiery coś się jeszcze zmieni na lepsze.
Na koniec zostawiłem ekwipunek, który nie tylko wygląda bardzo ładnie, ale jest również niezwykle praktyczny. Dzieli się on na dwie części: po prawej mamy wizerunek postaci otoczony ikonkami symbolizującymi poszczególne elementy wyposażenia, po lewej zaś sakwy na przedmioty. Elementy wyposażenia zakłada się starym, sprawdzonym sposobem, czyli po prostu przeciągając je na wizerunek postaci. Zamiast tradycyjnych kwadracików z miejscem na znalezione przedmioty, w prawej górnej części ekwipunku mamy zakładki z ikonkami pancerza, broni, mikstury, biżuterii etc. Wystarczy kliknąć na jedną z nich, a naszym oczom ukaże się lista przedmiotów z danej kategorii. Innym udogodnieniem, a jednocześnie standardem w tego typu grach, są informacje wyświetlające się po najechaniu kursorem na ikonkę broni, w jaką aktualnie wyposażona jest nasza postać. Dowiemy się wtedy, co to za broń, z jakiego materiału ją wykonano, jakie są jej wymagania, jakie obrażenia zadaje, jaką daje szansę na zadanie trafienia krytycznego, a wreszcie jaki jest jej zasięg, jaką ma wartość przebicia pancerza i jaki modyfikator do siły dodaje.
Ogólnie spodobało mi się to, co zobaczyłem (Strażnik: Mnie również, a z rozmów ze znajomymi oraz wieloma innymi osobami spotkanymi na stoisku wynika, że nie tylko na mnie gra zrobiła dobre wrażenie.), choć na grę poświęciłem zaledwie kilkanaście minut. Jeśli do premiery nikt nie postanowi wywrócić wszystkiego do góry nogami, to sądzę, że "Dragon Age: Początek" może się wkrótce okazać jednym z lepszych tytułów w historii gier cRPG. Czy najlepszym, przekonamy się już w listopadzie.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz