BioWare nie daje odetchnąć swoim fanom i po wtorkowej premierze rozszerzenia do „Mass Effect 2”, kanadyjska firma zapowiedziała kolejny nabijacz kabzy na ciemnych graczach dodatek do swojej drugiej, sztandarowej produkcji – „Dragon Age: Początek”. Nasz wychuchany Szary Strażnik ponownie jest na lodzie i zostaje mu tylko dalsze cerowanie pantalonów w Twierdzy Czuwania, bo w intrydze zawartej w nadciągającym DLC nie weźmie udziału.
Tym razem jednak ogólne widoki na całe rozszerzenie, będą znacznie bardziej dziewicze i dalece apetyczniejsze niż poprzednio, gdyż nie będziemy musieli znów kierować obślinionym oraz żądnym krwi Mrocznym Pomiotem. O, nie… Najnowszy dodatek skupia się na pewnej rudowłosej dziewoi, równie pięknej co niebezpiecznej, która w wyniku brudnych gierek politycznych wpadła po uszy w kłopoty. Czy tytuł „Leliana's Song”, bo taki właśnie otrzymało najnowsze rozszerzenie, coś Wam mówi?
Tak, tak… Najnowsze DLC ponownie zafunduje nam mały powrót do przeszłości, choć tym razem nie zagłębimy się w alternatywną rzeczywistość, tylko poznamy sekretne losy Leliany i wydarzenia jakie zmusiły ją do ucieczki z majestatycznego Orlais do opanowanego przez pomioty Fereldenu. Historia to smutna, bo gdy mentor i najlepszy przyjaciel wbija nam nóż w plecy, pozostaje tylko napiąć cięciwę i podjąć wyzwanie, w którym nagrodą jest życie, a porażka jest równoznaczna ze śmiercią.
Potwierdzono również, że DLC będzie zawierał w pełni zdubbingowane przerywniki filmowe, które pozwolą nam jeszcze bardziej wczuć się w specyficzny klimat dodatku. Jakby jeszcze tego było mało, w nagrodę za ukończenie tego wątku, otrzymamy specjalną niespodziankę, która trafi do ekwipunku naszego dziarskiego Szarego Strażnika, w kampanii znanej z podstawki lub rozszerzenia „Przebudzenie”. Co to takiego? Stwórca jeden raczy wiedzieć.
„Leliana's Song” zadebiutuje już 6 lipca (na wszystkich platformach) i ma kosztować 7$ (ok. 24 złotych).
W sumie idea niegłupia i daje BioWare spore pole do popisu. Ciekawe, który z towarzyszy będzie następny? Mój osobisty faworyt – Zevran Arainai i jego „1001 nocy rozkoszy”. Sprzedawałby się jak ciepłe bułeczki i wzbudziłby tyle kontrowersji, że reklama byłaby zbędna.
Komentarze
Dodaj komentarz