Czy gry są dziedziną sztuki? Wielu artystów stanowczo zaprzeczy temu pytaniu, gdyż uważają elektroniczną rozrywkę za coś infantylnego i na dzień dzisiejszy płytkiego. Dla nich jest to luźna zbieranina przerysowanych bohaterów, banalnych historii oraz tandetnej akcji, gdzie w ogólnym chaosie ginie to co najważniejsze – sens artystycznych doświadczeń i opowieści, czyli tego co dzieło ma przekazać. Chodzi tylko o szybką akcje i dobrą zabawę, gdyż to one są kluczowymi składnikami elektronicznej rozrywki. Dlatego też gry komputerowe są często porównywane do... pornografii, gdyż założenia takich filmów są uderzająco podobne, do tych jakimi kierują się deweloperzy. Choć te zestawienie jest, co trzeba przyznać, dosyć niecodzienne to nie sposób odmówić jemu w pewnych względach racji. Większość twórców aspirujących do rangi artystów i mówiących o swoich dziełach niczym, jako o kamieniach milowych w sztuce, w efekcie serwują nam tą samą, uproszczoną i żenującą tandetę, którą właśnie można porównać do wspomnianych świerszczyków, niż do pracy wprawiającej w zadumę czy powodującej wzruszenie. Co najśmieszniejsze i zarazem najsmutniejsze, starając się konstruktywnie skrytykować wspomniany kicz, często możesz zostać zbesztany i zatłoczony dziwnymi argumentami, że 'idzie nowe' i 'takie produkcje to robiło się dekadę temu', a we współczesnym świecie nie ma już miejsca na archaizmy. Skoro tak, to wolę pozostać tam gdzie stoję i nadal żyć przeszłością, ale za to piękną i mającą coś do przekazania.