A miał to być tylko szybki wypoczynek przed dalszą drogą...
Sentineh odetchnął szybko kilka razy, chcąc uspokoić umysł i odpowiednio przygotować się do walki. Nie miał zamiaru czekać, aż truposze w końcu go znajdą i zeżrą.
Na początek trzeba było zadbać o energię, bo nigdy nie wiadomo, kiedy będzie czas na kolejny posiłek. Zimna pizza i woda z kranu robiły za ostatni posiłek skazańca. Miło. Potem wizyta w łazience, bo opróżnianie pęcherza w czasie ucieczki przed sztywniakami nie będzie możliwe bez ubrudzenia odzieży. A co, jeśli dojdzie do "grubszej sprawy"...? Co to, to nie. Jest jeszcze chwila. Przy okazji można przejrzeć broszurę dotyczącą sztuki przetrwania, a wszak najlepsze plany podobno powstają na tronie. Przejrzana w pośpiechu broszura powędrowała do kieszeni. W przyszłości może okazać się pomocna.
Umysł w pośpiechu łączył porozrzucane po kątach pomieszczenia przedmioty. Czas zacząć pracę, a najważniejsza jest organizacja, jak mówił jego ojciec. Sentineh, gromadząc na podłodze znalezione sprzęty, przypominał sobie słowa staruszka, który podczas ich pierwszej wspólnej wyprawy w góry opowiadał mu o swojej metodzie na każdy problem. Podążając za wypracowaną przez lata strategią ukochanego rodziciela, zabrał się do pracy.
"Wykaż się inicjatywą, kontroluj sytuację, sprowadź wydarzenia na drogę, na której czujesz się najlepiej, gdzie na rywali czeka wiele znanych ci wybojów"
Wywołany z pamięci obraz motelowego dziedzińca pozwolił Sentinehowi szybko wybrać odpowiednią trasę ucieczki. Teraz trzeba pomyśleć o zablokowaniu przeciwnika. Najpierw trochę linek. Pocięty w paski dywan nadał się do tego idealnie, dzięki czemu po chwili mężczyzna dysponował naręczem kilkunastu mocnych pasków. Ze sprężynowego materaca dokładnie obdarł materiał. Wyrwany kabel od ażurowej lampki podpiął pod sprężynową konstrukcję. Kabel był na tyle długi, że będzie mógł wynieść materac na zewnątrz. Umocowana paskami materiału elektryczna przeszkoda powinna powstrzymać zombiaki, które będą próbowały dorwać go, wchodząc po zewnętrznych schodach dziedzińca. Oby tylko zdążył włożyć wtyczkę do kontaktu. Zombiaki mogą być martwe i nie czuć bólu, ale porażone mięśnie nie mają prawa działać. To załatwia sprawę pościgu z jednej strony, przynajmniej na chwilę, do czasu, aż przepali się instalacja elektryczna i truposze poradzą sobie ze sprężynową zaporą. Trzeba pomyśleć, co dalej.
Stary telewizor idealnie nada się jako spowalniacz. Wystarczy z kabla zrobić pętlę, która umiejscowiona odpowiednio zaciśnie się na nodze przeciwnika. Wlokący za sobą kilkanaście kilogramów szkła, plastiku i drewna martwiak może zostać uznany za wyeliminowanego. Na przyssanym do sufitu przepychaczu z wydrążoną rączką Sentineh oparł drugą pętlę z kabla wiszącą tuż na wysokości głowy. Wystarczy tylko przywiązać koniec do szafki nocnej, aby otrzymać efekt podobny do sztuczki z telewizorem. Biegnąc na lewo trzeba pokonać jeszcze kilka schodków. Tutaj przyda się namaczana w zlewie połowa kostki mydła, owinięta w połowie papierem z jednej z książek. Na dobrze wysmarowanych schodach zombiaki będą ślizgać się jak na lodowisku. Druga, twarda połowa mydła trafi do kieszeni. Taka sztuczka może się jeszcze przydać, a w razie potrzeby obmycia się z krwi w strymieniu mydełko będzie w sam raz. Podobną funkcję spełni mleczko do czyszczenia, które będzie można rozlać w trakcie ucieczki na jakieś płaskiej powierzchni. A co by panowie zombie powiedzieli na małe ognisko? Z pewnością płonąca odzież nie pomoże im w tropieniu ofiary. W worek zrobiony z materiałowej pokrywy od sprężynowego materaca mężczyzna napchał kawałki połamanej sklejki, zwiniętego w kulki papieru i kawałków nasączonego impregnatem do drewna materiału. Wystarczy tylko rzucić na ziemię, szybko podpalić zapalniczką i liczyć na to że truposze wlezą w sam środek piekiełka.
"Jeżeli masz zbyt wielu przeciwników, musisz część z nich czymś zająć, aby cierpliwie czekali na swoją kolej. Nawet Rambo dupa, kiedy wrogów kupa."
Sentineh oglądał "Rambo" i nie do końca uważał, że ojciec miał rację wklejając go w to przysłowie. Rada jest jednak oczywista. Trzeba odciągnąć część truposzy i tutaj z pewnością pomoże konserwa. Odrobina mięsnej zawartości napcha się w śmierdzące skarpety,a resztę dopcha papierem. Jeszcze kilka kropel krwi na każdej przynęcie i będzie idealnie. Zrzucone z pięterka pociski z pewnością zainteresują kilka sztuk, które połakomią się na zapach krwi, mięsa oraz ludzkiego potu. Połowę konserwy trzeba będzie zachować na wszelki wypadek, gdyby w przyszłości trzeba było obłaskawić jakiegoś psa lub głód przyszpili tak bardzo, że podejrzana mielonka będzie lepszą alternatywą niż mydło. Dźwiękowe wabiki pomogą ściągnąć zombiaki we wcześniej zastawione pułapki. Puszki po piwie, do których wrzuci się guziki, powinny przy otwartym lufciku narobić trochę hałasu i wciągnąć kilka ciekawskich sztuk do wnętrza. Nakręcony, pancerny budzik, który z pewnością nie raz lądował na ścianie, ściągnie kolejne martwiaki, kiedy tylko włączy się alarm. To z pewnością pozwoli zgubić paru ścigających.
"Fizyczny lub umysłowy pancerz może powstrzymać cios, którego się nie spodziewasz, lub przed którym nie będziesz mógł uskoczyć. Bądź tego świadom".
Kurtka to podstawa. Z resztą, sentyment do niej nie pozwoliłby mu jej zostawić. Sama w sobie stanowiła całkiem niezłą ochronę, ale to może nie wystarczyć. Ugryzienia i zadrapania mogą być groźne i w konsekwencji prowadzić do zakażeń lub nawet przemiany. Trzeba pomyśleć nad czymś, co powstrzyma zęby i pazury, na wypadek osaczenia i walki. Wzrok Sentineha padł na skórę niedźwiedzia. Wielofunkcyjny scyzoryk z trudem radził sobie z jej grubością, ale to dobrze rokowało na przyszłość. Kilka płatów skóry mocowanych paskami zrobionymi z dywanów pomoże ochronić narażone na atak kończyny i kark. Przedramiona, uda i łydki, a także szyja, będą pocić się pod ciepłą osłoną, ale bezpieczeństwo jest ważniejsze niż komfort. Pokrywa od sedesu, przewiercona scyzorykiem i zaopatrzona w uchwyty wymontowane z kredensu, będzie całkiem wytrzymałą, a nawet nieszczególnie przeszkadzającą w poruszaniu się tarczą, ze względu na swoje rozmiary i lekkość.
"Kiedy już dojdzie do wymiany argumentów, lepiej żeby twoje były mocniejsze. Bądź przygotowany na różne warianty."
Spowalnianie, blokowanie i dezorientowanie na pewno nie rozwiąże całego problemu. Nawet jeżeli uciekając po werandzie nie natknie się już na truposzy, to potem, schodząc w dół po drabinie pożarowej, będzie musiał przebić się do samochodu. A tutaj trzeba będzie konkretnego arsenału. Czas ruszyć głową. Stłuczone wprawnym uderzeniem lustro da nam wiele ostrych kawałków, idealnie nadających się na kilka sztyletów, ostrych i wytrzymałych na tyle, aby wbić się w plugawą czachę i wysłać martwiaka tam, gdzie jego miejsce. Jednak kawałki lustra używane w ten sposób nie sprzyjają trzymaniu przeciwników na dystans. Sprawę rozwiąże kij z szafy, którego jeden koniec zostanie tak nacięty, aby osadzić w nim szklany odłamek niczym grot włóczni. Chroniąc drewno przed rozszczepieniem, koniec owinie się drutem uzyskanym z jednego z wieszaków. Wbity w przeciwnika grot można szybkim ruchem wyłamać z drzewca, a następnie w wolnej chwili osadzić na nim nowy odłamek. Sentineh przygotował sobie kilka najbardziej obiecujących fragmentów lustra, owijając je w namoczony fragment materiału okrywającego materac. To pozwoli mu na przeniesienie ich bez ryzyka poranienia. Materiałem trzeba owinąć też jedną z dłoni, aby podczas wymiany grotów nie pokaleczyć się za bardzo. Włócznia już jest. Kij po wykorzystaniu drutu i uformowaniu go w kształt haka może też posłużyć za wygodny bosak do podnoszenia rzeczy z bezpiecznej odległości. Jeden z kawałków lustra, z rękojeścią zrobioną z mokrego materiału, warto trzymać jako sztylet, na wypadek walki na dystansie wymagającym poręczności i szybkości.
Teraz czas na broń dystansową. Pozostałe druciane wieszaki, wzmocnione paskami, dywanu posłużyły do konstrukcji stelaża w kształcie litery „Y”. Za naciąg posłużą dwie prezerwatywy, związane i osłonięte na środku kawałkiem opalonej niedźwiedziej skóry, aby nie pękły i aby wygodniej miotało się pociski. Mężczyzna, wykorzystując kandelabr, porozbijał kilkanaście płytek w łazience na mniejsze fragmenty. Garść tych o odpowiednim kształcie i ostrych krawędziach użyje jako amunicji. Może nie będzie to najbardziej skuteczna broń na martwiaki, ale posłuży do odwracania uwagi, poprzez rozbijanie szyb, czy strzelanie do innych, wydających donośny dźwięk obiektów. Może i przy celnym ciosie w oko uda się jednego lub dwóch truposzy położyć takim cackiem, a gdy głód przyciśnie, będzie można upolować jakąś wronę albo gołębia. Kandelabr od biedy może posłużyć do rozbijania głów, lecz jeśli dojdzie do wyrąbywania sobie drogi, Sentineh potrzebował czegoś konkretniejszego. Jego wzrok padł na półtoraręczny miecz. Tępy i nieporęczny w pomieszczeniach, ale na otwartej przestrzeni będzie konkretnym argumentem w walce o przeżycie. Kawałek płytki zrobi swoje w charakterze osełki. Byle by dojść do samochodu, gdzie w bagażniku spoczywa prawdziwe płatnerskie arcydzieło, którego potędze nie oprze się żaden przegniły zewłok. Zgodnie z radami ojca, arsenał argumentów był okazały i różnorodny.
"Bagaż pełen użytecznych przedmiotów, tak jak bagaż pełen doświadczeń, pozwolą ci wybrnąć z niespodziewanych sytuacji. Pamiętaj, że zbytni ciężar, psychiczny lub fizyczny, czyni cię słabym."
Kawał skóry, powiązany w worek za pomocą tasiemki z dywanu, przez który przeciągnięto dodatkowo skórzany pasek, od biedy nada się na prowizoryczny plecak. Nie może być zbyt duży ani zbyt ciężki, a jego powierzchnia jest ograniczona. Wzrok Sentineha przebiega po reszcie zgromadzonych przedmiotów, dokonując szybkiej selekcji i wybierając te, które mogą w przyszłości mu się przydać. Z obu rozłożonych Winchesterów powybierał najlepsze części, które złożył w jedną strzelbę i przełoży przez plecy. Może w przyszłości uda mu się zdobyć trochę amunicji. Nabój z Kałacha nie pasował, ale też może się przydać. Impregnat do drewna jako podpałka, świece jako źródło światła i miękkiego wosku, Płyn do toalet, od biedy mogący robić za odkażacz do ran lub preparat do usuwania jego zapachu, papier toaletowy jako podpałka i na wypadek, gdyby ufajdał się ze strachu w gacie. Baterie. I w sumie czemu nie? Warto dołożyć jeszcze komplet płyt. Dobry serial. A Coca cola? Pieprzyć tę komercję, za ciężką, by taszczyć ją ze sobą. Na użycie sprężonego gazem płynu nie miał już czasu, ponieważ dźwięki na motelowym parkingu stały się intensywniejsze, a na picie cukry w płynie nie miał najmniejszej ochoty. Każda kieszeń w kurtce i spodniach musi zostać wykorzystana. Scyzoryk, zapalniczka, portfel, kluczyki i małe lusterko, dzięki któremu będzie mógł zerknąć za winkiel lub puścić zajączka. Papierosy... w sumie, czemu by sobie nie zapalić po całej akcji? Jest już gotowy.
"I pamiętaj synu, na wszystkich bogów, zabezpieczaj się, jeśli nie chcesz złapać jakiegoś choróbska."
Ostatni kondom z paczki wędruje do kieszeni. Na wypadek, gdyby potrzebował naprawić procę, zastosować opaskę uciskową, albo jeśli udałoby mu się uratować z opresji jakąś zgrabną niewiastę...
"A kiedy przyjdzie co do czego, nie wahaj się, bo brak zdecydowania to najgorsze rozwiązanie."
Koniec zabawy w McGyverusa, popularnego krasnoludzkiego wynalazcę, który ostatnimi czasy bryluje na antenie ze swoimi programami dla majsterkowiczów. Brylował, bo cholera wie, czy nie skleca teraz zabawek przeciw zombiakom, siedząc gdzieś w motelowym pokoju, tak jak Sentineh.
Miecz naostrzony, spoczywa u boku powiązany prowizorycznie ostatnimi taśmami z dywanu. Wszystko na swoim miejscu. Kilka kolejnych oddechów i czas otworzyć drzwi. Ciężki kandelabr rozbija łeb. Ręce wprawnie pracują, montując przygotowane według planu pułapki. Wtyczka w kontakcie, pętle, ognisko i śliskie od mydła schody. Nogi wystukują kolejne metry zwiększając dystans do śmierdzącej rozkładem pogoni. Płuca pracują jak miechy. Kolejne przewagi i argumenty idą w ruch, aby osiągnąć w końcu upragniony cel.
Samochód.
Wolność.
Szansę na kolejny dzień walki.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz