Rozdział 1: Uwięziony.
Miałem jakieś 9 lat kiedy wraz z matką i ojcem przenieśliśmy się na wyspę Khorinis. W mieście nie było dla nas miejsca, toteż szwendaliśmy się po wyspie. Po niedługim czasie odkryliśmy, że na farmie Akila jest dla nas miejsce – ojciec zaczął tam pracować, matka gotowała, a ja byłem pod opieka Magów Ognia w Klasztorze, którzy uczyli mnie pisać, czytać, łaciny.
Niedługo potem, jakieś dwa lata później, byłem świadkiem wielkiego zgromadzenia Magów Ognia i Wody. Sześciu Magów Ognia wyruszyło z Klasztoru w nieznanym mi kierunku. Dzień później Magowie Wody ruszyli za nimi. Nieznajomy człowiek porozsyłał dziwne ogłoszenia:
"Ludzie ! Magowie Wody i Ognia planują zrobić wielkie widowisko Magii w Górniczej Dolinie ! Wstęp darmowy."
Nikt nic o nim nie wiedział. Jego podpis nie mówił nikomu ani słowa o autorze : "KP.LH.HAHA". Ja poszedłem bez rodziców na 'pokaz', ponieważ byli bardzo zajęci na gospodarstwie. Magowie tworzyli jakąś Barierę, ale gdy nas wszystkich zobaczyli ogarnęło ich podniecenie. Nie opanowali tego uczucia i cóż, uwięzili nas w ich własnym zaklęciu. Parę osób próbowało stamtąd wyjść, i wyszli, tyle że trupem. Bardzo się bałem. Miałem 11 lat i byłem popychadłem wśród tamtych ludzi. Odszedłem więc od dorosłych i znalazłem niewielką jaskinię, w której zamieszkałem. Wziąłem ze sobą ogłoszenie nieznanego człowieka i teraz czas spędzałem na odgadywaniu kim on jest.
W końcu się dowiedziałem: podpis "KP.LH.HAHA" oznacza: "Królewski Paladyn. Lord Hagen. Haha" Wyśmiał nas i poniżył.. Niestety było już za późno.
Rozdział 2: Dzień za dniem.
Zacząłem rozumieć znaczenie słów ojca, że ciężko upolować coś w dzisiejszych czasach. Jako że skończyły mi się zapasy jedzenia które wziąłem z domu, musiałem polować. Cóż.. na próżno próbowałem upolować kretoszczura – te ŚWINIE nie nadają się do jedzenia ! Przez 2 dni głodziłem się cholernie.
Trzeciego dnia spotkałem wielkiego ptaka, Ścierwojada. Przy pomocy myśliwego – Angara udało mi się go upolować.
Angar, 19latek, który mi pomógł, był bardzo rosły i zdawał wrażenie niebezpiecznego, wzbudził jednak moje zaufanie. Posiadał broń, i to nie byle jaką. Ciężki, Zdobiony, Dwuręczny Miecz, na którego rękojeści wyryto "Angar". Polubiłem go. Polowaliśmy razem. Czasem podkradaliśmy rudę ze Starego Obozu. Poznawaliśmy ludzi ze Starego i Nowego obozu. Tak minęło całe 6 lat. Miałem już 17, Angar – 25. Byliśmy przyjaciółmi w kolonii.
Rozdział 3: Wizja.
Tygodnie mijały, a my przenieśliśmy się z małej jaskini, w której mieszkaliśmy, do domu z czerwonym dachem, który stał po drodze do Nowego Obozu ze Starego i odwrotnie. Dzięki temu spotykaliśmy starych znajomych kurierów i poznawaliśmy nowe osoby. Angar polował, ja gotowałem. Niedaleko naszego domu znaleźliśmy jaskinie, do której chowaliśmy zapasy. Po paru miesiącach zaszła nas zima. Spaliśmy na niewygodnych szmatach i było tak zimno, że bałem się, iż zginę. Pewnej nocy, po kilkunastu koszmarach objawiła mi się niewiarygodna wizja w formie snu: Szedłem drogą, gdzie nigdy jeszcze nie byłem. Po paru minutach dotarłem do bagien. Tam ujrzałem WIELKĄ dziurę w skale i dużo miejsca. Na środku stał.. stało.. jakby fioletowy pająk. Mówił:
"Chodź do mnie, uwolnię cię, tylko mnie czcij !".
Wtedy się obudziłem. Opowiedziałem wszystko Angarowi – nie wiedział co o tym myśleć. Postanowiliśmy wyruszyć w tamtym kierunku w celu zobaczenia, czy ta wizja to prawda, gdy zima się skończy. Dwa tygodnie później przybył do nas Mag Ognia i Wody. Ognia nazywał się chyba Milten, a Wody – Saturas. Zacząłem zgłębiać od nich tajemnice magii i wkrótce nadali mi miano "Wielki Berion". Angarowi, jako że stał się Wojownikiem – Magiem nadali przydomek "Cor Angar". Spodobało nam się to. Wkrótce zamierzaliśmy wyruszyć na południe w celu sprawdzenia czy bagna istnieją. Jeśli tak, to chcieliśmy tam założyć obóz, i nadawalibyśmy w nim rangi: "Cor, Guru, Nowicjusz, Strażnik Świątynny, Gor".
Spotkaliśmy młodzieńca, który miał niecałe 16 lat i chciał z nami założyć ten obóz. Nazywał się Kalom, a że znal się na magii i alchemii dałem mu przydomek "Cor Kalom", co oznaczało mistrza w pewnej dziedzinie. Sobie, jako założycielowi, dałem miano "Y'Berion". Zostałem więc "Wielkim Y'Berionem". Po dwóch dniach ruszyliśmy sprawdzić, czy bagna z moich snów istnieją.
Rozdział 4: Sekta.
Ja, Cor Angar i Cor Kalom wyruszyliśmy na południe. Szliśmy dzień i nocą, nie zamierzaliśmy ustąpić odczuciom, bo chcieliśmy to wszystko sprawdzić.. Po 2 dniach dotarliśmy. Szok ! Dotarliśmy i co ?! I widzimy bagna ! Wizja się sprawdziła ! Przypomniały mi się słowa "tylko mnie czcij" .. TAK ! Razem z Cor Angarem i Cor Kalomem postanowiliśmy czcić naszego nowego boga.
Następnej nocy objawił mi się po raz kolejny, mówiąc, że nazywa się Śniący. Tak więc zaczęliśmy czcić Śniącego. Odkryliśmy, że na bagnach rosną Bagienne Ziela, które można palić. To baardzo odprężające.. Zaczęliśmy budować sobie obóz – drugie piętro, domy w drzewach, mosty.. Cor Kalom pozyskiwał nowe osoby w Starym Obozie, a po dwóch tygodniach jego zadanie przejął Baal Trisdo, który dołączył do nas razem z wielką grupą innych osób.
Śniący objawił mi się po raz kolejny po tygodniach. Tym razem powiedział mi, że muszę zdobyć Kamień Ogniskujący i wielu Nowicjuszy i Guru, bym mógł go przywołać. Gdybym wtedy wiedział jak to się skończy… Cóż. Każdy popełnia błędy. Wysłałem Nowicjusza Lestera po Kamień Ogniskujący i aż 4 Baali do dwóch pozostałych obozów, aby zdobyć nowych wyznawców Śniącego.
Tak minęły całe 4 lata. Miałem lat 21, Angar 29, A Cor Kalom 20. Lester, najlepszy z nowicjuszy, miał 19 lat. Reszta mnie nie obchodziła, tylko z tymi osobami byłem tak bardzo związany. By utrzymać się przy życiu, sprzedawaliśmy Bagienne Ziele w innych obozach. To ze względu na to ziele niektórzy się do nas przyłączają, ale przynajmniej jest nas więcej. Mijają lata, a ja straciłem rachubę ile kto ma lat. Zresztą to nie miało dla mnie znaczenia. Teraz skupiałem się tylko na Wielkim Przywołaniu, które niedługo miało nastąpić.
Rozdział 5: Wypadek.
Dwa tygodnie później, w upalny dzień postanowiłem przeprowadzić przywołanie. Razem z Kalomem ustaliliśmy, że ceremonia odbędzie się wieczorem. Z tego co widziałem wszyscy nowicjusze byli bardzo podnieceni i zdenerwowani. Szczerze mówiąc, ja tez byłem zdenerwowany. Nie wiedziałem co mnie czeka, nie wiedziałem co zrobię jak zobaczę Śniącego, a przed tym dniem miałem sen, że przywołanie rozszarpuje mnie na kawałki, gdy nowicjusze śmieją mi się w twarz wołając "Śniący nie istnieje", "Niech Innos teraz cię zabije". Koszmar koszmarem, ale gdy nadszedł wieczór zjawili się wszyscy przed świątynią. Ja wyszedłem na podwyższenie, obok mnie trochę z tylu Kalom i Angar. Podniosłem Kamień Ogniskujący i wtedy poczułem jakbym się palił od środka. Zacząłem wołać:
"Zebraliśmy się tu, by przywołać w końcu naszego wielkiego boga, który wyprowadzi nas z niewoli bariery !" Ziemia zaczęła lekko drżeć, a ja myślałem, ze eksploduję ! Mówiłem dalej: "Skupmy się na naszej mocy i przywołajmy Śniącego ! PRZYBĄDŹ !! O ŚNIĄCY !".
Wtedy słyszałem wybuch, zamgliło mi oczy, widziałem tunel a na końcu ork, widziałem fioletowego pająka, widziałem wieże jakiegoś nekromanty, widziałem swoją twarz, wystraszoną, przerażoną, bladą. Po chwili nie widziałem już nic. Myślałem, że już nie żyje. WIELKI ból głowy był nie do zniesienia. Po minucie leżałem sztywno. Jakby z oddali słyszałem głosy nowicjuszy "Gdzie ta droga ?", "Miałeś nam dać drogę do wolności", "Co z tą droga ?!".
Nie miałem sił by podnieść powieki. Zemdlałem.
Bractwo myślało, ze nie żyje toteż wyprowadziło mnie do samotnej chaty na bagnach.
Rozdział 6: Ucieczka z Górniczej Doliny.
Z tego co wiem leżałem w tej chacie jakieś 59 dni. Po obudzeniu się zobaczyłem, że… bariery NIE MA ! Jakie było moje uczucie szczęścia ! Ruszyłem w stronę wyjścia z Górniczej Doliny, ale uczucie szczęścia szybko minęło. W okolicy kręciło się tysiące orków ! Jak miałem się do cholery stamtąd wydostać żywy ?! Chodziłem głównie w nocy. W dzień szukałem różnych grot, w których spałem lub czuwałem. Nieraz w nocy widać było na niebie dziwne cienie i wiele ognia, jakby smoki powróciły na ziemie.
Gdy byłem na początku jaru, który prowadził do wyjścia z Górniczej Doliny zauważyłem, że w jarze jest jeszcze więcej orków !!! Smutek opanował moją duszę. "Jak mam się stąd wydostać ?!" – Myślałem. Poszedłem w kierunku placu wymian, kiedyś bowiem była tam winda, którą może bym stad wyjechał. Niestety ! Tam też orkowie. Czy oni już wszędzie muszą się panoszyć ?!?! Wracając do centrum Górniczej Doliny zauważyłem jakby starą jaskinię. Wejście zabite deskami, a z drugiej strony widać światło. Zacząłem niszczyć deski, lecz daremnie. Były zbyt wytrzymałe. "To pewnie orkowe deski – z ich tajemnego drewna" – przyszło mi na myśl. Śmiecie ! Niedaleko zobaczyłem zębacza. Przyszedł mi do głowy pewien pomysł. Byłem jakby wrakiem człowieka, więc co miałem do stracenia ? Położyłem ostatnie kawałki mięsa ścierwojada na deskach i rzuciłem w zębacza kijem. Ukryłem się za ścianą i patrzałem. Zębacz wydawał się wystraszony, ale i czujny. Podchodził coraz bliżej, aż spostrzegł mięso między deskami. Jednym skokiem doleciał do nich, i zaczął je przegryzać. Po paru minutach przegryzł przejście i zabrał swoje mięso. Wrócił do swojej nory. Ja, wyszedłszy z ukrycia szybko przeszedłem przez przejście. Nie mogłem uwierzyć ! Uciekłem z Kolonii ! W końcu !
JESTEM WOLNY !
Rozdział 7: Zemsta.
"Pewnie wiele się tutaj pozmieniało" – pomyślałem przed bramą miasta. Strażnicy na początku nie chcieli mnie wpuścić, ale potem jakoś ich namówiłem. Kiedy już dostałem się do miasta, pierwsze co mi przyszło na myśl to dać Hagenowi mocnego kopa w dupę. Tylko jak się do niego dostać ? To była zagadka. Przecież strażnicy mnie nie wpuszczą. Po rozmowie z Daronem, Magiem Ognia dowiedziałem się, że Hagen przyjmuje Magów Ognia do siebie.
Wystarczyło więc wstąpić do nich. Ruszyłem do Klasztoru. Przed Klasztorem, niejaki Milten powiedział, że nie może mnie wpuścić. Miałem mu przynieść owce i 1000 sztuk złota. Opowiedziałem mu całą moją historię, to co tutaj piszę. Zlitował się i wpuścił mnie. Zostałem nowicjuszem bez żadnych 1000 sztuk złota i głupiej owcy. Teraz liczyła się tylko zemsta. Nowicjusz również mógł się dostać do Hagena, i to mi wystarczy. Wykradłem z klasztoru ich najniebezpieczniejszą runę – Tchnienie Śmierci. Dopuszczono mnie do Hagena. Nadeszła godzina zemsty.
Wymieniłem z nim kilka słów:
Berion: To ty porozsyłałeś te ogłoszenia, że magowie tworzą pokaz !
Hagen: Yyy.. taak, ale nie wiedziałem, że chcą was uwięzić..
Berion: Teraz ja nie będę wiedział, że ta runa zabija.
Po czym tchnąłem w niego śmierć. Upadł przede mną i zginął. Taa, Paladyni wpadli w szał, ale żaden nie śmiał się zbliżyć. Wciąż trzymałem runę w ręce. Opuściłem ją jednak, nie miałem zamiaru zabijać więcej ludzi. Powiedzieli, że nic mi nie zrobią, i że mogę wyruszyć na kontynent. Zrobiłem jak powiedzieli i tu, na kontynencie spotkałem moich rodziców. Razem z nimi pisałem ten pamiętnik i z nimi dzieliłem smutek i radość. Byłem wśród swoich. Miałem tylko nadzieję, że nigdy nikomu nie przyjdzie do głowy robić drugiej Bariery. A co sie stało z Angarem, Kalomem i pozostałymi ? Nigdy się nie dowiedziałem.
Pamiętnik, Berion, Nowicjusz Klasztoru Wyznawców Innosa, Dawniej Wielki Jaśnie Oświecony Mistrz Y'Berion.
Komentarze
a tak serio to fajne opowiadanko ja bym takiego nie napisał
5 dla ciebie
ps: echh.. Teraz jak na ten podpis sie patrze to też mnie jakoś tak smieszy
Przyjmę formę punktową, żeby unikać pełnych zdań
PO PIERWSZE
a co zdarza się kazdemu pisarzowi, popracuj nad błędami stylistycznymi i powtórzeniami.
PO DRUGIE
Oryginalny sposób pisania dialogów. Co nie wadzi treści, a daje (+) do części oceny: Kompozycja
PO TRZECIE
Styl dobrany odpowiednio do formy utworu, bacz jednak by nie stawała się zbyt chaotyczna. To bowiem stanowi barierę dla czytelnika. ( Po części, być może, przez kopiowanie tekst <
PO CZWARTE
Uważam, że mogłeś rozwinąć, wydłużyć nieco wątek "wabienia bohatera przez boga"<<, że się tak wyrażę >>. To jeszcze bardziej podniosło by ocenę opowiadania
PO PIĄTE
Zakończenie podpisem, było dobrym wyborem i u mnie, jego obecność, idzie na (+) dla ciebie.
PO SZUSTE i ostatnie...
...Co do rozwiązania akcji. Czuję pewien niedosyt ( + ). Treść wciągała i osobiście byłabym za rozwinięciem wątku "podróży na kontynent"
Choć drobne notki B)
Po z sumowaniu moja ocena =====4 (w skali 0-6 Taką też przyjmuję na przyszłość )
Na koniec jeszcze parę słów do Ciebie jak i innych utalentowanych
Wprowadzenie i zakończenie jest najważniejsze, gdyż to one najbardziej zapadają w pamięci czytelnika. Dbaj więc o nie i pielęgnuj przy każdym swoim dziele...i pamiętaj, że praktyki czynią mistrza.
1. No tak, ale zawsze jak napisze jakieś słowo utkwi mi ono w pamieci i cóż, pisze drugi raz
2. Heheh, sie zastanawiałem czy w pamietniku dać dialogi w przyjętej normie, ale w koncu mialem je dać tylko w cudzysłowach.. a potem wyszło tak;]
3. No niestety, na przyszłośc moze przepisze sobie od nowa nie nie, zartuje. Będę zcinał, by wygladało dośc stylistycznie.
4. Mhm.. ;p
5. Z tego co pamietam to podpis zawsze miałem przed oczyma pisząc to.. w koncu to jedna z najważniejszych rzeczy, inaczej nie nazwał bym tego pamietnikiem Y'Beriona bo skąd bym ja (pomijając ze to wymyslałem) to wiedziec ?
6. {nie znalazł nic na swoją obrone}
No, w koncu nie 5 ^_^
Użytkownik San napisał
To chyba nie do mnie, bo utalentowany nie jestem
No cóż. Staram się, by każdy fragment opowiadania był na równym poziomie. Jeśli coś schodzi na psy lub wchodzi na ludzi to juz niestety moja wyobraźnia szfankuje w niektórych momentach.
Użytkownik San napisał
No tak, ale w koncu doczekałem sie wyczekiwanej krytyki ;p Nie ma to jak parę słów błedów, oczywiście podpieczętowanych dobranymi argumentami.
Zawsze lepiej motywuje to, że cos robi sie źle, a nie to że pławi sie w szczesciu. Często w drugim przypadku człowiek sie obija i nic nie ulepsza, nie dodaje nic nowego, a krytyka pobudza do ulepszania, wymyślania nowych pomysłów, likwidowania błedów..
heheh, zawsze to mowie, tyleze w innych słowach ))))
pomyśle nad tym
PS. Zrób drugą część czyli wyjaśnienie co się stało z Cor Kalomem i Cor Angarem .
jeden błąd stylistyczny:łacina w gothicu???
ale reszta bardzo fajna wiec daje 6
Dodaj komentarz