Nie jest tajemnicą, że od wielu lat Blizzard konkuruje praktycznie sam ze sobą, a jego gry wciąż niepodważalnie zasiadają na tronach trzech różnych gatunków. Dlatego też gracze, którzy codziennie mordują przebrzydłe tałatajstwo oraz eksplorują świat Azeroth czy Sanktuarium, mogą spać spokojnie i nie martwić się o to, że pewnego pięknego poranka zastają kompletnie wyludnione lub, co gorsza, zamknięte serwery. Konkurencja jest zawsze o kilka lat do tyłu i nie wygląda na to, żeby cokolwiek mogło zagrozić pozycji „Zamieci” jako hegemona na rynku.
Przychodzi jednak pewien okres, kiedy dumna firma zapowiada nowy projekt i wraz z szaleńczą ekscytacją, pojawia się ziarnko niepewności. „World of Warcraft” wciąż dzieli i rządzi, ale na horyzoncie majaczy jego młodszy braciszek „Titan”, a już za chwileczkę, już za momencik na półkach sklepowych wyląduje „Diablo III”. Co się stanie za te kilkanaście miesięcy? Jeden ze współzałożycieli Blizzard Entertainment, Frank Pearce, zdaje sobie sprawę, że z tego powodu wirtualnemu Azeroth może ubyć kilka milionów graczy. Co ciekawe, większego rywala upatruje nie w nowym MMO, ale w wielkim powrocie Pana Grozy.
„Trudno orzec [czy „Titan” przejmie graczy „World of Warcraft”]. Uważam, że na pewien krótki czas będziemy mogli zaobserwować stopniową utratę subskrybentów „World of Warcraft” na rzecz „Diablo III”, gdyż oba tytuły zapewniają podobny typ rozgrywki. Owszem, może nie do końca identyczny, aczkolwiek obie gry czerpią garściami z gatunku cRPG.