Imię… Peter Nolan, nie chce mi się myśleć… Pochodzenie – Posterunek, Profesja… no właśnie… Tworząc postać musimy wybrać profesję – zawód w grze. Mamy dwa wyjścia. Wybrać na chybił trafił i grać mdłą postacią, bo zawód nas nie satysfakcjonuje czy trochę pomyśleć i postarać się, żeby przez te parę dni życia nasza postać była naprawdę ciekawa i barwna. Wiedziony tym tokiem rozumowania przez pół dnia wertowałem strony podręcznika podstawowego, szukając czegoś dla siebie (Żołnierza odrzuciłem na początku, bo w końcu ileż można). Opisy profesji przeczytałem tyle razy, że mogę je recytować obudzony w środku nocy. Ze względu na moją szczególną sympatię do Molocha, moją uwagę przykuwały profesje mniej lub bardziej z nim powiązane. Łowca Mutków albo Zabójca Bojlerów. Zainteresowało mnie to.
Mając nadzieję na dodatkowe PD za odgrywanie postaci (no dobra, nie łudzę się – cola więcej wskóra w negocjacjach z MG) zabrałem się za czytanie podręcznika profesyjnego "Łowca Mutantów / Zabójca Maszyn". 118 stron kwintesencji… Wróć. 59 stron kwintesencji Łowcy Mutków i 59 stron kwintesencji na temat Zabójcy Maszyn. Nie bez powodu się poprawiam. To raczej dwie książki, połączone ostatnim rozdziałem dla obydwu profesji i okładką.
Na pierwszy ogień poszła okładka autorstwa Daniela Graszkiewicza. Przedzielona na pół – po jednej stronie pogromca bestii z ciała, po drugiej z metalu i kompozytów. Może niezbyt wyszukane, ale za to świetnie oddaje charakter książki.
Dobra, wrażenia estetyczne zostawmy na później. Zaczynamy od poznania Łowcy Mutantów. I tu na początku dostajemy coś w stylu kopa w tyłek – jaka to ta profesja jest niedobra… Przyznaję, dużo w tym racji, ale taki początek raczej nie przypadł mi do gustu.
Opis zawodu w klasycznym stylu Neuro… Świetnie, dość pomocne przy odgrywaniu postaci. Następnie dodatki dla profesji – nowe cechy z Pochodzenia, Profesji, Formularz, Sztuczki, choroby zawodowe i blizny… czyli to, co zrobi z ciebie prawdziwego Łowcę Mutantów, ale nic więcej. Nic szczególnie zachwycającego. Blizny – czyli nabyte w czasie pracy schorzenia – to godny uwagi dodatek. Świetne dla tych, którzy tworzą postać naprawdę wyjątkową.
Następnie coś na osłodę życia Łowcy – zabawki. Innymi słowy zbrojownia i ekwipunek, czyli lista tego, co w pracy nie tyle ułatwia życie, ile je ratuje. I już wiemy, na co kolekcjonujemy te gambelki… Na koniec "Świat w pigułce" – informacje, co w Zasranych Stanach jest ciekawego dla gości naszego pokroju – Łowców Mutantów. Bo po przebrnięciu przez tą część już za początkującego Łowcę możemy się uważać.
Teraz pora na Zabójcę Maszyn. O! I takie podejście mi się podoba! Piękny opis chwały, która nas czeka jako wybrańców pracujących w tym zawodzie dłużej niż jedną akcję… Kobiety, Gamble, szacunek… Ha, chciałoby się! I znów zostajemy dość brutalnie sprowadzeni na ziemię, bo to był tylko żart… Choć nie pozbawiony przysłowiowego "ziarna prawdy". Te wszystkie atrakcje czekają, ale tylko na nielicznych, bo w tym zawodzie ludzie mają tendencję do sporej śmiertelności… Ale nas to przecież nie zniechęca, więc czytamy dalej. Opis profesji i wszystkie dodatki do niej skomponowane są dokładnie jak w części pierwszej, przeznaczonej dla Łowców Mutantów. I po raz kolejny dostajemy to wszystko, czego potrzebujemy i nic poza tym… no dobra.
Część trzecia przeznaczona jest dla obydwu Profesji. Znajdują się w niej porady co robić: od przygotowania starcia, przez walkę, do odebrania nagrody za ubity/wyłączony chłam bestii. Kilka pomysłów na style walki, dość przydatne dla żółtodziobów, którzy jeszcze swojego stylu nie mają. Na koniec triki na to, jak zawsze wyjść na swoje, nie zawsze przy zachowaniu wszystkich zasad moralnych, ale któż w tym świecie, 30 lat po apokalipsie przejmuje się moralnością?
Szata graficzna książki świetnie komponuje się z jej klimatem. Jest dobrym podkreśleniem dla opisanego życia obydwu profesji… ale cóż, mimo że ładna, to nie powala.
Reasumując – kupując ten dodatek, otrzymujemy wszystko to, czego nam potrzeba do stworzenia i grania postacią barwną, ciekawą oraz rady na dobry początek. Koniec. Zabrakło tu tego smaczku znanego z podręcznika podstawowego, który sprawiał, że książkę czyta się nie tylko ze względu na niezbędne do gry informacje… W "Łowcy Mutantów / Zabójcy Maszyn" są tylko informacje. Zabrakło wyjątkowego smaczku i wisienki na czubku tego tortu. Sprawia to, że książka spodoba się głównie tym, którzy oczekują jedynie informacji.
Ok, wiem już jak grać postacią, wiem że spodoba mi się ten Łowca… Zabójca… no cóż, pozostał problem, co wybrać – Łowcę Mutantów czy Zabójcę Maszyn?
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz