Nuevo Rio

6 minut czytania

Okiem przybysza

Tak naprawdę to nigdy tam nie byłem. Słyszałem tylko opowieść od kumpla, Tommiego, którego kumpel spotkał na Jamajce gościa, który rzekomo tam był. Jim mu chyba było.

Koleś płynął sobie gdzieś tam i jak to na morzu, spotkał się z piratami. Ci byli na tyle mili, że z jego łajby nie pozostał kawałek większy niż deska. Na takim właśnie kawałku drewna gość ledwo żywy dopłynął do lądu. Patrzy, a tam takie chaszcze wielkości klaty Hegemończyka. Położył się na brzegu i czekał, aż dosięgnie go śmierć. Po kilku minutach usłyszał głos z buszu. Ludzki, choć za cholerę nie mógł zrozumieć, co mówią. Po chwili z „lasku” wyleciało kilku gości z dredami na łbach i maczetami w łapach. Stali chwilę nad nim i rozmawiali ze sobą, a potem wzięli go pod ręce i ruszyli w gąszcz. Wtedy koleś zemdlał.

Obudził się w jakiejś chatynce z drewna, nie wiadomo gdzie. Leżał sobie wygodnie na łóżku, wokół krzątało się kilka dziewcząt (ładnych zresztą), a obok na jakimś zdezelowanym stołku siedział facet o ciemnej karnacji i długich ciemnych włosach spiętych z tyłu. Ten mówił po angielsku. Opowiadał. O władzy, o historii, o ludziach. Potem razem wyszli na zewnątrz. Jim ujrzał duże miasteczko złożone z drewnianych chatynek, podobnych do tej, z której wyszedł. Gdzieś w środku mieściny stał budynek, przypominający stację benzynową, na którego dachu zamontowano panele słoneczne. Cała wieś była otoczona polami uprawnymi, a potem kawałkami drutu kolczastego i drewnianych palisad. Dalej była już tylko Neodżungla.

Ludzie

Wśród ludzi obowiązuje system kastowy. Nie wiesz, co to znaczy? Tak jak u Appalachów. Mamy kastę robotniczą. To ci co tyrają na polach przy konserwacji paneli i tak dalej. Są traktowani z szacunkiem, nie tak jak ludzie w Federacji.

Dalej mamy kastę wojowników. Oni są miejscowymi bohaterami, cała społeczność na nich pracuje. Dzielą się na Dziennych i Nocnych. Ci pierwsi stoją na czatach za dnia. Ochraniają pola. Stoją tak od chwili, gdy staje się jasno, aż do chwili, gdy zrobi się ciemno jak w dupie u mutasa. Potem wchodzą do akcji Nocni. To banda świrów, mówię ci. Pilnują miasta w nocy, a w czasie, w którym nie śpią, medytują, uprawiają Yode czy jakoś tak i palą jakieś gówno, które ponoć pomaga im zrozumieć naturę swojej roboty i pomóc im w czuwaniu. Co nie robią, dobrze się spisują, a musisz wiedzieć, że robota jest jak babranie się w szambie. O ile w dzień jest sielankowo, noc to istne piekło. Widać, Nocni muszą jakoś odreagować.

Kolejni są Nauczyciele. To nic innego, jak zwyczajni belfrzy. Uczą miejscowe dzieciaki czytać i pisać, a także tego co zabrakło w przedwojennych szkołach, czyli umiejętności przydatnych w życiu codziennym. Szyć, polować, zdobywać wodę, uprawiać pola, leczyć prostsze rany i schorzenia et cetera.

Jest jeszcze grupa – Łowcy. Ci, jak gdyby nigdy nic, chodzą sobie po Neodżungli i szukają drogocennych przedmiotów oraz drogi do świata, po której będą mogli się oddalić.

Na koniec zostaje kasta rządząca. W niej znajdują się wszystkie ważniaki dzierżące władzę w Nowym Rio.

Fakty

Wielki Marsz

Pewnie się zastanawiasz, jak ludzie z Rio de Janeiro znaleźli się w środku Neodżungli, blisko wybrzeża Zatoki Meksykańskiej? Też mnie to interesowało. Tommy mi to wszystko wytłumaczył.

Kiedy zaczęło się ogólne Rozpierdu i Pan Toster zaczął nas bombardować, Rio również oberwało. Mieli też Neodżunglę. Ówczesnej władzy kompletnie odpierdzieliło i zakończyła swoje życie zbiorową kulką w łeb. W mieście zapanował chaos, jeszcze większy niż wcześniej. Ale pojawił się pewien chłopak – Julio Fernandez, dwudziestolatek ze slumsów, przywódca małego gangu, jakich było wiele w dzielnicach biedoty. On powiedział sobie: „Nie, tak kurwa nie będzie” i zebrał chłopaków. Wszystkich. Facet miał w sobie taką moc, że nawet największy menel podnosił się i z dumą podążał za nim.

Tak więc przywódcy co większych gangów i Julio zebrali się na wspólnej naradzie. Postanowili wyruszyć, uciec przed zagrożeniem ze strony Neodżungli. Wtedy zaczęło się to, co mieszkańcy Nowego Rio nazywają „Wielkim Marszem”. Praktycznie wszyscy ludzie z Rio de Janeiro zebrali się i ruszyli na północ, zabierając ze sobą wszystko, co się dało, a okazałoby się przydatne. Ogromne ilości samochodów, ciężarówek, motorów, a nawet rowerów ruszyły ku lepszemu światu. W drodze zginęły tysiące ludzi. Marsz jednak powiększał się z każdym spotkanym miastem o nowych ludzi i nowe przedmioty. I szli tak ku Stanom, a tu zonk. Gdzieś w pobliżu ww. Zatoki zwiadowcy donieśli o Neodżungli. Karawana się zatrzymała i zrobiło się nieprzyjemnie. Ludność podzieliła się na trzy obozy: ten, który chciał wracać, ten, który chciał zostać i ten, który chciał ruszyć dalej. Julio zadecydował, żeby ludzie zrobili to, co chcą, ale on zostaje. I tak się rozstali na tym polu. Każdy ruszył w swoją stronę. Nie muszę ci chyba mówić, że ci, którzy ruszyli w drogę, zginęli. Około setka ludzi została na otwartym polu ze swoimi klamotami i stacją benzynową nieopodal, a raczej jej resztkami. Fernandez powiedział, że tutaj się rozłożą. A potem nadeszła Neodżungla i żarty się skończyły…

Przetrwanie

Pewnie się jeszcze zastanawiasz, jak ludzie mogą przetrwać na takim zadupiu? Otóż gdyby nie rolnictwo, to Naszego Nowego Rio by już nie było. Ich gospodarka, co prawda, nie opiera się w stu procentach na rolnictwie. Jest jeszcze hodowla zmutowanych krowo-świnio-koni. Tak, zgadłeś, smakuje jak kurczak. Oprócz tego mieszkańcy uprawiają jakieś korzonki i owoce, made by Neodżungla oczywiście. Niby monotonia, ale w tych czasach niektórych rzeczy nie obejdziesz.

Pozostała jeszcze jedna ważna kwestia. Woda. Tutaj też nasz bór nie zawiódł. Otóż rosną w Dżungli takie okrągłe, błękitne owoce. Jak go zerwać, a potem mocno ścisnąć, to woda leci, jak… jak z konewki.

Ale nie samą wodą i żarciem człowiek żyje. Potrzebne są jeszcze rozrywki. Tubylcy łączą przyjemne z pożytecznym i ich ulubioną zabawą jest wycinka co bardziej „agresywnych” roślin. Co głupsza młodzież lubi też czasem polować, ale jak zgadłeś rozrywka ta jest zakazana i niesie ze sobą dużą śmiertelność. Ale czego nie robi się dla dobrej zabawy, nie? Oż ty! Cholerny Detroitczyk, psia jego…

Sekrety Neodżungli

Życie w Nowym Rio to kopalnia gambli. Wyobraź to sobie: setki niesplądrowanych miasteczek, okrytych jedynie całunem roślinności. Nic tylko brać maczetę w dłoń i zapylać. Tja… Jeśli olać roślinność, mutki i zwierzęta oraz zdziczałych ludzi, których pełno w ostępach Neodżungli, plan wydaje się całkiem niezły. Niektórzy łowcy mówią, że nie wszystkie miasta zostały pochłonięte przez rośliny. Neolasek zatrzymał się wokół i został goły pas, zero roślinności. To efekt promieniowania? Od kiedy jesteś specem od promieniowania, co? Mniejsza o to.

Osobowości i Osobliwości

Ke? Co najlepiej zwiedzić w Nowym Rio? A ty co, turysta?! Mamy wojnę, baranie!

Ech… taka z tobą rozmowa… Ale jeśli już chcesz wiedzieć o najciekawszych rzeczach i osobach w Rio, to słuchaj.

Na pewno osobą wartą poznania jest sam Julio Fernandez. Aktualnie stacjonuje w odnowionym budynku stacji benzynowej. Masz cholernie małą szansę, że cię tam wpuszczą, więc nie śliń się tak, że mógłbyś poznać bohatera naszych czasów. Julio jest cichym, ale skorym do wybuchu, 50 latkiem, ogolonym na jeża i o czarnych oczach. Ma ok. półtora metra wzrostu i waży jakieś 60 kg.

Kolejną ciekawą osobistością jest Massimiliano, wódz tutejszych wojowników. Wszyscy mówią mu tu po prostu Mass. Cichy i spokojny chłopak. Miał zaledwie kilka lat, kiedy rozpoczął się marsz. Teraz ma ok. 35 lat, jest w doskonałej formie. Poznasz go bez problemu. Jak większość ludzi tutaj nosi dredy, ale wplata w nie różne paciorki i inne dziadostwa, więc się wyróżnia. Do tego nosi strój w panterkę maskującą w terenie leśnym, co zastrzeżone jest tylko dla Nocnych. Mass rządzi całymi siłami zbrojnymi, ale sam jest Nocnym. Czuwa w prawie każdą noc, a podczas jego warty nic się jeszcze nie prześlizgnęło.

No młody, to koniec mojej historii. Hehe… Widzę, jak ci się oczka świecą, ale widać, że jesteś frajer. Jak by ktoś mógł wrócić z Neodżungli, hę?! Że co? Przepłynąć? Oj, mały, mały…. Jak ty coś powiesz…

Pochodzenie Nuevo Rio

+1 do Percepcji

Niewielu takich gości kręci się po Powojennych Stanach. Kilku ludzi rozpowiada, że spotkało takich. Ja jestem jednym z nich.

Iggora spotkałem w jednej z knajp Miami. Ubrany był w strój w leśną panterkę, na głowie miał blond dredy. Myślałem, że to kolejny frajer. Myliłem się. Wy, ludzie z Neodżungli, jesteście naprawdę twardzi. Przeżyliście ładnych kilka lat w buszu i nie przestraszy was byle „twardziel” z Hegemoni. Wszyscy jesteście do siebie podobni: skupieni, cisi, czujni i bardzo honorowi. Uwielbiacie wyzwania. Teraz to wiem.

Po walce z nim, kiedy zbierałem zęby z podłogi, Iggor stał obok i parzył na tłum, rżący radośnie z mojej porażki. Chciałem rzucić w niego nożem, a on nie dość, że uskoczył, to jeszcze zdążył do mnie doskoczyć i walnąć mnie prosto w zęby. Myślałem, że mnie dobije. A on po prostu uklęknął i pomógł mi wstać. Teraz jesteśmy kumplami.

Cechy z Pochodzenia (wybierz jedną z nich)

  • Nad-zmysły

Goście z Rio są niesamowici. Mają taki wyczulony słuch i wzrok, że ukryć się przed nimi to prawdziwa Mission Imposible. Ty też masz takie zmysły i dlatego każdy test z pakietu „Spostrzegawczość” jest dla ciebie łatwiejszy o poziom.

  • Neodżungla? Coś o niej… tylko znowu nie to!

Spędziłeś całe życie w buszu zmutowanej dżungli. Znasz ją, tak samo jak posterunkowiec zna Molocha. Dlatego każdy test poza walką, dotyczący Neodżungli, nie może być dla ciebie trudniejszy niż Bardzo Trudny. W walce ten próg to Cholernie trudny.

  • Myśliwy

Połową sukcesu na polowaniu jest dobre rozstawienie sideł. Gorzej, kiedy nie jesteśmy w ich posiadaniu i mamy tylko nóż. Trzeba umieć się schować i podkraść tak, by zwierzyna się nie spłoszyła. Ty to potrafisz. Cały pakiet „Kamuflaż” posiadasz od razu na 2 poziomie. Gratis.

Komentarze

0
·
Niezły pomysł ale kiepskie wykonanie.

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...