Przychodzą takie dni w chwili fana, kiedy to nie wystarczy mu już najzwyklejsze nabycie długo wyczekiwanej gry – płytki opakowanej w standardowe pudełko z kilkoma nikomu niepotrzebnymi świstkami papieru w środku. O nie, to nie przejdzie! Bo to co cieszy zwykłego, niedzielnego gracza – absolutnego maniaka, który z zegarkiem w ręku odlicza sekundy do premiery, już nie usatysfakcjonuje. To całkowicie logiczne, bo prawdziwy pasjonat danego tytułu, potrzebuje czegoś więcej, niż zwykłego standardu. Pragnie coś co wyróżni go z tłumu i pokaże, że jest kimś więcej, niż tylko prostym nabywcą, który interesuje się tytułem od niedawna. Dla takich właśnie ludzi twórcy wydają edycje kolekcjonerskie, które pomimo tego, ze trzeba za nie słono zapłacić, zazwyczaj sprzedają się na pniu kilka godzin po rozpoczęciu sprzedaży. Nic dziwnego, wszak każdy chce się czasem poczuć kimś wyjątkowym.
Przyszedł i czas na Piranha Bytes, która to postanowiła odkryć wszystkie karty, w stosunku do edycji kolekcjonerskiej swojego najnowszego dziecka – Risen. Gra już została namaszczona jako wielki następca legendarnej serii Gothic i jestem całkowicie przekonany, że gdyby Niemcy włożyli tam nawet jakąś chińską tandetę i płytę z niezrozumiałym bełkotem ekipy zapijaczonych krasnoludów (robocza nazwa – "Making of" DVD), to niezależenie od ceny, wydanie znikłoby z półek zanim zapewne każdy z nas by mrugnął. Ot siła fanów.
Tak czy siak spójrzmy czym zamierzają kusić graczy wizjonerzy z Piranha Bytes.