Saga Gothic należy do jednych z najlepszych gier cRPG, lecz trzecia część z powodu wielu błędów nie należała do udanych. Z tego względu firma Piranha Bytes postanowiła się zrehabilitować, tym razem bez towarzystwa JoWooD, próbując zebrać najlepsze rozwiązania z poprzedniej serii i wprowadzić je do nowego świata. Z tych prób powstała gra Risen, która nazywana jest nieoficjalną kontynuacją poprzedniego tworu, w czym jest wiele prawdy.
Cała historia rozgrywa się na odciętej od świata wyspie z położonym na niej centralnie wulkanem. Nasz bohater, będąc na okręcie w roli gapowicza, trafia w wyniku sztormu, jako rozbitek, na wyspę Faranga. Tubylcy z przerażeniem w oczach poinformują nas o dziwnych wydarzeniach. Po serii niepokojących wstrząsów wyrosły z pod ziemi antyczne świątynie. Z tego powodu przybyła na wyspę inkwizycja. Klerycy zaczęli terroryzować miejscową ludność, ograniczając przywileje, zabraniając wychodzić poza granice miasta i zmuszając do niewolniczej pracy na wykopaliskach. Wielu mieszkańców Farangi nie zaakceptowało obecnej władzy i z własnej woli udało się na tamtejsze bagna. Do frakcji zamieszkujących wyspę zaliczamy owych buntowników, a także inkwizycję oraz magów, którzy w mniejszym lub większym stopniu podlegają zakonowi. Przypomina to trochę, a nawet bardzo, podział sił z serii Gothic. Podobieństw jest jednak więcej, nie tylko w sferze fabularnej.
W mechanice gra łudząco przypomina swojego protoplastę. Twórcy bez skrupułów przenieśli prawie każdy aspekt dawnej produkcji, wprowadzając do nich ulepszenia i kilka zmian. Pewne jest to, że gracze znający już serię Gothic, na pewno nie będą musieli długo zapoznawać się z nowym tytułem. Zacznijmy od zamieszkujących wyspę frakcji. Przed przybyciem inkwizycji, Don Esteban był gubernatorem portowego miasta, ale jako że nie był skłonny poddać się jurysdykcji kleryków, uciekł wraz poplecznikami na bagna. Bandyci specjalizują się we władaniu toporami i mieczami, lecz ich zdolności magiczne ograniczają się do używania magicznych zwojów. Inkwizycja składa się z wojowników, których głównym celem jest radzenie sobie ze wszystkimi magicznymi problemami. Członkowie organizacji z wielką wprawą posługują się kosturami, a dzięki wsparciu magów mogą korzystać z podstawowych zaklęć. Magowie z wulkanicznej twierdzy, pomimo zwierzchnictwa Inkwizytora Mendozy, mogą w pełni zajmować się swoimi dawnymi sprawami. To oni mają całkowity dostęp do sztuk magicznych, ale z nieudolnością posługują się bronią białą. Prawdopodobnie jest się do nich najtrudniej dostać, gdyż droga nie jest w grze dokładnie wytłumaczona. Wielu graczy miało z tym problem, a przecież to jedna z ciekawszych profesji. W zależności do której frakcji przystaniemy, nie dość, że zmieni się sposób postrzegania nas przez inne grupy, to w efekcie nasz bohater będzie miał dostęp tylko do niektórych lokacji i umiejętności, co zmusza nas do kilkukrotnego ukończenia gry, jeśli chcemy w pełni poznać jej wszystkie tajniki.
Skupmy się jednak na najistotniejszej cesze tego typu gier – walce. W Gothic 3 ten aspekt rozgrywki pozostawiał wiele do życzenia, jednakże w Risen uległ on znacznemu usprawnieniu. Nie wystarczy już wyłącznie wyprowadzać kolejnych ciosów, gdyż w wielu przypadkach skończy się to naszą śmiercią. Używanie tarczy bądź parowania może uratować nam życie w wielu niekorzystnych sytuacjach. Sam poziom trudności w grze jest dość wysoki, szczególnie na początku rozgrywki, kiedy zabił mnie wygłodniały wilk, bo nie używałem zdolności blokowania ciosów. By skorzystać z bardziej zaawansowanych ruchów, wymagany jest odpowiedni trening, dzięki czemu, używając odpowiedniej kombinacji klawiszy, możemy w efektowny, a zarazem skuteczny sposób pozbyć się przeciwnika. System czarowania natomiast jest wiernym odwzorowaniem tego, co widzieliśmy w poprzedniej serii, chociaż znajdą się pewne różnice. Mamy do dyspozycji magię runiczną i kryształów. Ta pierwsza dostępna jest wyłącznie dla magów, a druga może być rozwijana wraz z uzyskiwanym doświadczeniem! Co prawda są to tylko trzy zaklęcia, ale mogą zostać wzmocnione, przez inwestowanie w nie punktów nauki.
Ale jak tu walczyć bez broni? W tej sferze Risen również nie odbiega od swego protoplasty. Gromadzenie różnorakiego, niemagicznego złomu zaczynamy już na początku rozgrywki, przeszukując ciała topielców. W nasze ręce wpadną kusze, łuki, tarcze, różnorodne zioła, mikstury i zwoje. Niestety w kwestii zróżnicowania oręża i pancerzy, gra wypada dość kiepsko. Jedynie okazyjnie natrafimy na potężniejszą, magiczną broń, a o cudownych pancerzach można zapomnieć. Oczywiście można samemu wykonać zbroję (dzięki kowalstwu), ale to nie zmienia faktu, że ekwipunku jest po prostu za mało. Za nieco lepszy pancerz od zwykłej tuniki musimy zapłacić, jak za małą, tropikalną wyspę.
Naszą postać możemy rozwijać na bazie zdobytych punktów nauki u nauczycieli. Profesje, jakimi możemy się parać, to dobrze nam znane kowalstwo, alchemia, otwieranie zamków, poszukiwanie rudy oraz myślistwo. Jako że przeróżnych nauk jest całkiem sporo, to nie jesteśmy w stanie doprowadzić do mistrzostwa każdej z nich. Zdolności złodziejskie w Risen zostały nieco udoskonalone. W serii Gothic byliśmy zdani na ślepy przypadek i trafiały nam się zwykle jakieś ochłapy w formie jabłka, lagi bądź mikstury. Teraz mamy bezpośredni wgląd w ekwipunek ofiary, z którego możemy zabrać dowolny przedmiot.
Misje i zadania polegają głównie na udaniu się w konkretne miejsce i zabiciu potworów bądź rozmowie z kolejna postacią. Ponadto, w grze pojawiają się przeróżne łamigłówki, podobne do tych z filmów przygodowych. Tak więc, by dostać się na drugi kraniec zwodzonego mostu, należy użyć czaru telekinezy lub strzelić w nią strzałą, by przekręcić dźwignię. Istnieją oczywiście bardziej skomplikowane zadania. Na przykład sprawa morderstwa w klasztorze lub tajemnica skarbu Gregoriusa Emanuela Stalowobrodego. Owe misje stanowią największą wartość nowego tytułu Piranha Bytes. Wprowadza nas to w świat, gdzie brak jest przerysowanych elfów i gderliwych krasnoludów, a władzę sprawuje pieniądz i siła.
W odróżnieniu od Myrtany, Faranga jest dużo mniejsza – może to nawet lepiej, bo dzięki temu jest dużo gęściej usiana ciekawymi lokacjami ze skarbami i tajemnicami do odkrycia. Chociaż na pierwszy rzut oka świat wydaje się mały i ograniczony brzegami wyspy, to zagłębiając się w tropikalny las, można napotkać wiele szczegółowo dopracowanych skarp, wzniesień, świątyń, jaskiń i zatok.
Silnik gry to w większości autorski projekt Piranha Bytes, ale został on wzbogacony o cenne nowinki techniczne, m.in. AGEIA PhysX czy SpeedTree. Widać, że twórcom bardzo zależy na tym, by optymalizacja gry była o wiele lepsza niż Gothic 3, co było zdecydowanie największą wadą produktu. Świat jest bardzo rzeczywisty. Gdzieniegdzie napotkamy zieloną łąkę z rozkwitającymi pączkami, a czasem mroczne i uwidaczniające biedę mieszkańców miejskie slumsy. Wielkim plusem jest generowanie scenerii w czasie rzeczywistym, więc możemy pożegnać się z wieloma panelami wczytującym (przynajmniej w niektórych wypadkach). Muzyką zajął się sam Kai Rosenkranz, który obdarował nasze uszy pięknymi kompozycjami w całej serii Gothic, więc mój komentarz jest tu zbędny. Cenega postanowiła skupić się w ramach polonizacji wyłącznie na tekście, więc nie uświadczymy mówionych dialogów w naszym ojczystym języku. Nie wiem, czy można uznać to za rażącą wadę, gdyż wielu graczom może to pomóc w nauce języka angielskiego.
Jak już uprzedzałem w mojej zapowiedzi, ciągłych porównań Risena do serii Gothic nie da się uniknąć, gdyż zbyt wiele łączy produkt Piranha Bytes z przeszłością. Jest to ten sam stary tytuł, odziany w nową skórę, ale jak wiadomo z kury znoszącej złote jajka nie robi się rosołu. Puentą moich dywagacji na temat tego tytułu może być fraza, którą przeczytałem na jednym z forum fanów Bezimiennego – „Jest to tylko ewolucja, a nie rewolucja”.
Dziękujemy firmie Cenega S.A. za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Plusy
- Fabuła
- Misje poboczne
- Brak bugów
- Klimat
- System walki
- Wymagający przeciwnicy
Minusy
- Mały wybór pancerzy i magicznego oręża
- Brak innowacji
Komentarze
Cytat
Ale szlifować wiedzę można przecież w każdym momencie :'d Tym bardziej kiedy można połączyć przyjemne (zabawa przy grze komputerowej) i pożyteczne (załapanie kilku nowych słówek etc.). Tutaj Lionel ma całkowitą racje.
Co do samego Risena, to tutaj mam zgoła odmienne zdanie od naszego recenzenta. Muszę jeszcze trochę pograć (może później, w dalszym etapie gry będzie lepiej, choć wątpię), aby być w pełni przekonany co do mojej oceny, ale póki co ta taki typowy przeciętniaczek jak dla mnie
Jak już się wgryzę do końca, to się szerzej wypowiem
Najgorszy w grze jest, tak na dobrą sprawę, zupełny brak nowości. Gildie mamy właściwie identyczne, jak w "dwójce". Potwory także - choć zamiast ścierwojadów spotykamy sępy morskie, wargów - czarne wilki, trolle zastąpiły popiołaki, a gobliny gnomy itd.. Jaszczury, które także występowały w drugim Gothicu, tutaj pełnią funkcję orków. Ekwipunek nie uległ żadnym zmianom - wciąż znajdujemy taką samą broń, zioła (pod innymi nazwami), tworzymy takie same mikstury i kupujemy podobne, coraz mocniejsze pancerze. Nie grałem magiem, ale system run wydaje się pochodzić z pierwszego Gota. Tak samo rozwijamy umiejętności władania bronią - pojawia się tylko podział na miecze i topory / młoty.
Cholera, mechanika jest identyczna i naprawdę, trzecia (nie licząc Gothica III) gra wykorzystująca niemal dokładnie te same zasady przyprawia po prostu o mdłości. Gdyby choć fabuła Risena była inna - ale nie, znów mamy wyspę, bohatera bez przeszłości, paladynów i najemników (zakon, nota bene, podobny do tego z "Wiedźmina", i bandyci), kamienie ogniskujące (kryształowe dyski), świątynię orków (jaszczuroludzi) arenę, na którą możemy wyzwać każdego do walki; piratów, magów produkujących wino i starego latarnika Jacka - choć może akurat w tym wypadku autorzy puszczają oczko do graczy.
Risen przypomina bardziej coś w stylu remake'a pierwszej czy drugiej części, niż kontynuację serii, nawet nieoficjalną. Generalnie jednak, gra się całkiem przyjemnie, jak to w Gothicach bywa. System walki, który początkowo wydał mi się nieciekawy i prymitywny, nabrał sensu po wykupieniu kilku punków walki toporem. Podejrzewam, że najbardziej gra mogłaby przypaść do gustu komuś nie mającemu wcześniej z Gothicami do czynienia, a nie chcącemu się męczyć z niektórymi archaicznymi rozwiązaniami zastosowanymi w "jedynce".
Grafika, muzyka, optymalizacja, parę nowalijek (np. wyrób biżuterii) - dobrze. Fajnie, że na mapie są zaznaczone miejsca, gdzie się trzeba udać, by wykonać zadanie. Brakowało tego w G3.
Fabuła, świątynie, i po prostu nuda - to wady tej gry.
Generalnie, żałuję przeznaczonego na nią czasu.
A ta recenzja to chyba jakaś kpina.
Cytat
Drogi gościu szanujmy cudze zdanie i gusta. To, że akurat Tobie gra się nie podobała, nie oznacza, że na kimś innym nie zrobiła ona wrażenia. Poza tym jednym z aspektów recenzji jest to, że jest ona diabelnie subiektywna i przedstawia ona tylko odczucia recenzenta. A my możemy się tylko nimi zasugerować przy ewentualnym zakupie, bądź też kompletnie nie brać ich pod uwagę.
Poza tym zawsze możesz wypunktować tu Lionela i przeprowadzić kulturalną dyskusje. Od tego jest to forum
Cytat
Oczywiście, że kpina. Kpina z ignorantów którzy kilkoma zdaniami chcą przekonać kogoś do wystawienia miernej oceny grze, której ktoś poświęcił dziesięć akapitów i wycenił ją dość wysoko.
Gildie - bandytami kieruje jakiś staruszek zamiast jakiś zły herszt. Moja ulubiona frakcja, magowie (największy minus gry) nie wzbudzają szacunku, ani tej zadumy? Nie mogę znaleźć odpowiedniego słowa, ale chodzi mi o to, że magowie nie intrygują mnie i nie wyglądają na potężnych. Klasztor, moja ulubiona lokacja w Gothicu, stała się w Risenie jakimś pobojowiskiem. W oczy od razu wpada ta dziwna "hiszpańska" architektura i mnóstwo rekrutów czy jak tam oni się nazywają, który ćwiczą. W klasztorze! Przecież dostęp tam mają tylko nowicjusze i magowie! Nie ma też strażników miejskich - są za to inkwizytorzy, dumni jak paw, strasznie irytujący. Strażnicy miejscy z imionami mieli "jaja", w Risenie umieją się tylko puszyć.
System walki bardzo mi się spodobał. Chodzi w nim o wyczucie odpowiedniego momentu ataku, co pozwala pokonać nawet bardzo mocnego wroga, co wcale nie oznacza, że będzie to łatwe. Szkoda, że w Risenie 2 system walki się zmienił. Grałem w betę i osobiście się zawiodłem. Ale wracając do systemu walki - to w drugiej części jest on strasznie toporny i zawiera niedoskonałości powodujących utrudnienie gry.
Misje poboczne są ciekawe i fajne. Dla mnie to duży plus, ale szlag mnie trafia, gdy spojrzę na miasto. Reszta lokacji jest piękniejsza, ale ani trochę mroczna. Na minus można zaliczyć baaaardzo brzydkie animacje twarzy i małą ilość uzbrojenia. Ale bronie prezentują się bardzo okazale.
Ogólnie jak dla mnie jest zbyt dużo kalek z Gothica i minusów. Są plusy, ale nie przeważają one nad mankamentami. Nie ma tez tak dobrych postaci jak Diego, Gorn, Xardas czy Milten, Fabuła też nie jest ani odrobinę tak ciekawa i intrygująca jak w Gothicu, więc moja ocena będzie niska - 5,5/10.
Przede wszystkim spodobał mi się zaprezentowany świat. Oczywiście daleko mu do wielkości takiego w "Skyrim", ale teren jest całkiem różnorodny, poplątany bagnami, lasami, ścieżkami, często takie nieplanowane wypady kończyły się jakimś odkryciem np. chatki postaci, świątyni, grupki potworów ze skarbem. Denerwująca jest tylko mapa, która początkowo jest mało czytelna i równie mało pomocna (a nie jestem osobą, która łatwo się gubi..), na szczęście wraz z postępem w grze dochodzi dokładniejsza mapa i kamienie teleportacyjne. Główny bohater nie jest milczącym ktosiem, także całkiem fajnie zwiedza się z nim cały świat. Na plus zaliczam też całkiem sporą ilość zadań pobocznych, które są przyjemnie skatalogowane w dzienniku; sporą ilość bohaterów, których spotkamy w naszej podróży, pasującą muzykę, mały dodatek w postaci osiągnięć, i oczywiście możliwość wyboru po której stronie konfliktu chcemy się opowiedzieć. Ale najważniejszym plusem tej gierki uważam świątynie i ich odkrywanie. Za każdym razem, kiedy je badam czuje taką satysfakcję, jakbym kto wie jaką tajemnicę odkrywała..
Najbardziej denerwuje mnie w "Risen" walka. Zawsze takie platformowe rozwiązania w rpgach mi się nie podobają.. Za dużo tego skakania, kombinacji z myszką itp. Jakbym chciała w coś takiego pograć, to odpaliłabym sobie Crasha lub Prince of Persia. Coś za bardzo przesadzili, bo w Gothica i Wiedźmina grało mi się znośnie. Negatywnie w moich oczach na początku zapunktowało to zamknięcie w mieście, w celu wypełnienia koniecznych misji - nie lubię jak w grze ogranicza mi się swobodę poruszania się! Już bałam się, że każdy rozdział przez to będzie wyglądać podobnie..
Gdybym faktycznie nie grała wcześniej w "Gothici" i miała te powiedzmy 5 lat doświadczenia mniej w graniu, to "Risen" oceniłabym jako świetną i fascynującą gierkę. No niestety aktualnie, w moim odczuciu, to tytuł po prostu solidny i nie najgorszy zapychacz czasu. Nie grałam jeszcze w drugą odsłonę, ale chętnie się na nią skuszę, jak tylko przebrnę część pierwszą.
Dodaj komentarz