06) Don i jego zwolennicy

1 minuta czytania

Jęzory dymu roznosiły się w powietrzu. Gęsta, wilgotna mgła, przeczuwając swą przegraną, skropliła się, by ustąpić mu miejsca.

Mężczyzna kaszlnął.

Przeklęta zupa! – przeklął pierwszy.

Co, Rechel? – zapytał się zaskoczony drugi.

Nie, żartownisiu, mgła. – odpowiedział posępnie.

Przeklęte bagno! – dodał drugi.

Przeklęty Inkwizytor! – trzeci, który do tej pory siedział cicho, nazwał źródło całego zła.

Od kiedy na wyspie pojawił się Inkwizytor ze swoimi ludźmi, Don uciekł z miasta na bagna. Tutaj wciąż był panem dla swoich ludzi i nie musiał przyjmować rozkazów nowych władców. Tutaj nadal miał władzę nad swoimi ludźmi, kilkoma akrami śmierdzącego bagna oraz starożytną, gnijącą świątynią, pełną potworów. Przebywał tu, dopóki Inkwizytor nie opuścił miasta. Nim to jednak nastąpiło, Don mieszkał w pierwszej sali świątyni.

Coś wylazło dziś z świątyni? – zapytał pierwszy.

Jakieś stworzenie? Nie. Frontowe korytarze są czyste. Fincher znów je sprawdzał wczoraj.

Oh.

Rozmowa znów się urwała. Gęsta mgła przygnębiała. Humor był zły.

Coś nowego z miasta?

Nie, nic.

Kiedyś wrócimy do miasta...

Westchnęli cicho. Bez słowa wrócili do swych myśli. Butelka zatoczyła koło.

Źródło: Risen.deepsilver.com

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...