Dziś w metrze na nosie usiadła mi mucha. No, może nie taka tradycyjna mucha, tylko taka zielona muszka. No i sobie siedzi, i zdmuchnąć się nie da. Ruszam nosem, znów nic. Może i nie należy on do najmniejszych, ale przecież nie wywieszam nigdzie znaku zapraszającego do darmowego wypoczynku na nim. Wokół znajdowało się wiele bardziej atrakcyjniejszych nosów, na których mogłaby sobie posiedzieć – bynajmniej nie czułam się wyróżniona tym, że wybrała właśnie mój. Nie chciałam odgonić książką, bo raz, że mogłam po prostu przywalić sobie nią sama w twarz (wypadki się zdarzają), a dwa, że stanęła mi w głowie dziwna wizja, w której ów muszka po odgonieniu zwołuje kupę swoich mucho-przyjaciół, a ja jedyną drogę ratunku przed nimi widzę w skoku z mostu. Nie lubię mostów, bardzo niebezpieczna sprawa.
Tęsknie za czasami, w których muchy zajmowały się zwykłymi, codziennymi sprawami i nie ganiały mnie po ulicach. Właśnie z powodu takich wspomnień do przeszłości – a tak naprawdę dlatego, że mnie zmuszają – oddaję Wam dziś dwie recenzje starych tytułów: Dragon Ball Z: Legend of Super Saiyan oraz Final Fantasy IV, obydwa tytułu zostały zrecenzowane przez Wiktula. Z nowszych pozycji, jeszcze jedna recenzja, tym razem filmu, którego bajkowa ekranizacja sprawia, że wolę już walczyć z muchami – 'Alicję w Krainie Czarów' również zrecenzował Wiktul. Mam nadzieję, że ów tytuł został oceniony pozytywnie, bo inaczej za niedocenienie dzieła, w którym występuje Johnny Depp będę się bardzo gniewać. Z kolejnych recenzji teraz przerzucimy się na książki, prezentujemy Wam również 'Dragon Age: Powołanie'. Tym zajął się Lionel, który lubi ogórki i nie ma co innego robić w swym wolnym czasie. Jemu też proszę wrzucić grosika, żeby miał na ogórki, za tekst o prezentach w Dragon Age. Ten news robi się coraz dłuższy, a mi zaraz rozgotuje się zupa, więc Ariusz oraz Courun Yauntyrr zostają również przeze mnie przeklęci za to, że dzięki nim możecie czytać recenzje książek 'Opowieści z Dzikich Pól' oraz 'Taltos'.
Powracając do tego, co pisałam ostatnim razem, muszę się pochwalić, że po raz ponowny zostałam zachwycona zaszczytem publikowania artykułów, o których tematyce nie mam zielonego pojęcia. Na temat WoWa pojawia się więc jeden tekst: za informacje o Płonącym Legionie proszę się kłaniać Ven'Diego.
P.S W następny czwartek powiem Wam, co stało się z ową natrętną muchą! Albo w czwartek po następnym czwartku...