Tłusty Czwartek

Tłusty Czwartek #71 – Mini Playback Show

Dodał: , · Komentarzy: 5

Osiem godzin temu...

Ciszę, która na dobre zadomowiła się w Królewskiej Sali Dworu Game Exe, przerwał nieoczekiwany krzyk.

- AAAAAAA! Miłościwie Panujący, Królu wszystkich królów... – zawył ubrany w różowo-fioletowo-żółto-pomarańczowy strój błazen, na Dworze znany jako Kiyuku.

- Tak? – odparł bez szczerego zainteresowania przystojny władca, Matthias, nie przestając piłować swych lśniących paznokci.

- Nigdzie jej nie ma! Przepadła bez śladu!

- Kto? Co?

Młody chłopiec wyszeptał: redaktor – kryptonim: krowa, łajno, kanapka z świnką morską...

- Przepadła?! Toć to kolejne chędożone święto i wciąż ni śladu? Tłum wyczekuje, cierpliwość ludzi się kończy, musimy w końcu zafundować ten pokaz!

- Miłościwie Panujący, za wybaczeniem... proszę bez nerwów, trzeba uważać na makijaż. W dobie kryzysu coraz trudniej o podkład z tartego nietoperza...

- Ahh, tarte nietoperze, rzeczywiście! – mężczyzna wstał z tronu, przeczesał włosy, sprawdził w podręcznym lusterku, czy diamentowa szminka dobrze pokrywa zgrabne wargi i zawołał: Tokarrrrooo!

tłusty czwartek
Tłusty Czwartek

Tłusty Czwartek #70 – Leczenie wariatów

Dodał: , · Komentarzy: 1

- Piszę i wymyślam słowa piosenki, żebyś pomyślała, jaki jestem wielki... Lato! Laaaaato! Lato wszędzie!

- Jeśli ty jej nie przymkniesz, to ja to zrobię...

- W DZIEŃ GORĄCEGO LATA! – Tak i oto podziemnym porywaczom wyszło porywanie jednego z rekrutów Imperium Gameexe. Przeplatanie pór roku nie było jedyną rzeczą, do której więzień był zdolny: dochodziło do tego obsesyjne szczotkowanie zębów o niezwykle wczesnych porach, które zaburzały delikatne sny strażników pilnujących celi pełnej włochatych potworów. Owe potwory po jakimś czasie okazały się być wielkimi obżartuchami i szybko uszczupliły zapasy żywnościowe swych porywaczy: gdy zabrakło im marchewek, sprytnie przegryzły pręty swej celi w nocy i kradnąc ubrania porywaczy uciekły na wolność. Nieistniejące legiony ratunkowe Imperium Gameexe utraciły więc sens swego istnienia, a redaktorka Eirin powróciła na swój równie rzeczywiście nieistniejący tron (tak po prawdzie jest nim tylko ryczka w oborze), aby (do następnego porwania) dalej pierdoły codziennie ludowi swemu wymyślać.

tłusty czwartek
Tłusty Czwartek

Tłusty Czwartek #69 – Okup

Dodał: , · Komentarzy: 0

Dokładnie tydzień temu królestwo Gameexe ogarnęła żałoba: na balkonach budynków powywieszano serpentyny, na narożnikach ulic krzątali się sprzedawcy różnokolorowych balonów, a mieszkańcy zakładali co dzień najelegantsze odzienia. Wszystko to związane było ze zniknięciem przywódców krainy. Po otrzymaniu listu jeńca wojennego, który wskazywał na przebycie bardzo ciężkich tortur, władcy okazali się nie być władcami, jakich wrażenie sprawiali...

Okrutny nekromanta Tamc. cichym krokiem wycofał się do swojego grobu i kazał przybić do swej trumny dodatkowe znaki ostrzegawcze – nikt go jednak za to nie winił, w końcu stary i jakiś taki chudawy, musiał w końcu przestać siać wszędzie pogrom oraz zniszczenie. Chodziły plotki jakoby władca Tokar zamknął się w swoim pokoju i całymi dniami skakał na materacu swojego super łóżka w swej pelerynie, wmawiając sobie, że naprawdę potrafi latać. Władca Matthias tak zląkł się całą sprawą, że omdlał po odczytaniu jenieckiego listu. Obudziwszy się we własnym łożu i odkrywszy, że jego makijaż nie był w stanie wytrzymać takiego stresu, zlecił władcy Nazinowi opracowanie lepszej formuły na bardziej wytrzymały puder. W królestwie zapanowała więc anarchia: ludzie uśmiechali się chodząc swobodnie po ulicach i podśpiewywali pod nosem ciesząc się, że czasy 'redakcyjnego terroru' w końcu się skończyły. Strażnicy opuścili dworskie mury i wielu z nich podążyło w świat w celu realizacji swych dziecinnych marzeń: jednym z nich był główny strażnik Courun, który po opuszczeniu królestwa założył grupę baletnic.

tłusty czwartek
Tłusty Czwartek

Tłusty Czwartek #68 – List jeńca wojennego

Dodał: , · Komentarzy: 2

(...) Już z murów twierdzy dworu królestwa Gameexe strażnicy byli w stanie dostrzec szybko zbliżający się kształt: zaciskając paszczoszczęki na wymiętym kawałku papieru gnał co sił w nogach przed siebie.

- Hejże, tam na dole! Otwierać bramy! Przybył posłaniec! – Zakrzyknęli wartownicy, a po chwili do uszu drzemiących sobie jeszcze władców doszło otwieranie ciężkich, metalowych bram. Niezadowoleni przerwanym snem piękności zerwali się ze swych łóż i narzucili na siebie puszyste, różowe szlafroczki. Jeszcze z maseczkami na twarzy i plasterkami egzotycznych owoców na oczach wybiegli ze swych komnat i szybko udali się na dwór.

- Tokarku, kochany, nie wiesz może, co się stało? – Spytał władca Matthias znany z eksponowania swego popiersia poprawiając na głowie swój diadem.

- Nie mam pojęcia! – Odpowiedział przejęty władca Tokar w biegu narzucając na siebie swą pelerynę superbohatera, na której złotą nicią wyszyte było wielkie T.

Z drugiej strony dworu dochodzić zaczęły tłumione dźwięki. Po krótkiej chwili, wraz z otwarciem tajemniczej pokrywy, na dworze pojawiło się nieco dymu. Kmiecie i inne, zamieszkujące królestwo dziwactwa skłoniły się w pokłonie przed niezgrabnie wygrzebującym się ze swej trumny władcy Tamc.a.

- Podajże mnie mą laskę zniszczenia, kobieto! – Zażądał nekromanta o światowej sławie nastawiając dyski w kręgosłupie. Trzymając w prawej ręce trupią laskę, na której końcu znajdowała się jaszczurza czaszka, ruszył na środek dworu, aby spotkać się z pozostałymi władcami. Gdy tam dotarł, zobaczył, że pomimo wieku, jego martwe uszy go nie myliły, albowiem i władca Nazin, którego nikt nigdy nie widział, był obecny. Stał przy pozostałych dwóch władcach odganiając od siebie muchy i co jakiś czas trzepiąc się po kieszeni płaszcza laboratoryjnego, w której szamotał się biały szczur.

- Och, witaj Tamc.iu kochany! Nie sądziłem, że przerwiesz swój wieczny sen. – Oznajmił władca Matthias szukając lusterka po kieszeniach swego krótkiego szlafroczka.

tłusty czwartek
Tłusty Czwartek

„Союз нерушимый республик свободных

Сплотила навеки Великая Русь.

Да здравствует созданный волей народов

Единый, могучий Советский Союз!”

To znów Ja. Wasz wierny towarzysz Dymitr. Jak zapewne pamiętacie, niespełna rok temu wkradłem się na konto niejakiego Tokara, tej amoralnej i kapitalistycznej świni, aby przedstawić mój słynny na cały serwis manifest, obwieszczający powstanie Polskiej Ludowej Partii Gameexe'owiczów, przejęcie władzy poprzez moralną rewolucję i czasy wiecznego, socjalistycznego dobrobytu!!!

…i prawie nam się udało! Niestety, kieszenie burżuazji są głębokie i pełne zdradzieckich srebrników, splamionych krwią uciemiężonego proletariatu! Możnowładcy bez pardonu stłumili naszą insurekcję, wprowadzając na nowo czasy pieniądza i bałwochwalczej wiary w Złotego Cielca oraz sprzedajnego bożka Midasa. Wszystko to za zgodą tego żydomasońskiego rządu Matthiasa i jego podległych, oligarchicznych marionetek! Ludzi, których cierpienia udręczonych i wyzyskiwanych graczy, spełniają najbardziej wyuzdane, iście hedonistyczne zachcianki.

Dość tego jednak, mówię! Chcecie grać ostro, kapitalistyczne ladacznice Zachodu?! Proszę bardzo. Przeszliśmy do podziemia i stamtąd będziemy głosić nasze słowo, bo wiemy, że racja jest przy nas. Co z naszymi poległymi towarzyszami? Powiedzmy, że nasi Żółci Bracia nauczyli nas tego i owego przez ten rok. Na agresję trzeba odpowiedzieć agresją. Porwaliśmy zagorzałą imperialistkę Eirin i jeżeli nie spełnicie naszych żądań, będziemy zawalać Was naszą propagandą, jak niechcianym spamem! I to w każdy czwartek. Oooo… tak, prawdziwy komunista nie potrzebuję odpoczynku i nigdy nie bierze reszty!

Tłusty czwartek
Tłusty Czwartek

Powietrze. I woda. Niby takie różne, a bez jednego i drugiego nie można żyć, co nie? Od lat próbuję złapać powietrze i wodę w ręce, a jakoś nigdy mi się nie udaje: nawet w święta! A mama mówiła, że w święta wszystko jest możliwe. W ogóle, to ja nie rozumiem, w jaki święcie magiczny sposób ryby unoszą się w powietrzu, a ptaki we wodzie. Jak to jest, że ryby nie mogą wylecieć poza atmosferę, a ptaki nie spadają na dno wody? Chcąc to wytłumaczyć, wzięliśmy najbardziej dziwacznego stwora z naszej redakcji i wsadziliśmy go do wody. Niestety zapomnieliśmy o jakimkolwiek zabezpieczeniu i stwór, w postaci naszego najbardziej mrocznego drowa wszech czasów Couruna, poszedł na samo dno. Zanim zdążyliśmy go wyciągnąć z baseniku było już troszkę za późno...

Tłusty Czwartek

Tłusty Czwartek #65 – Kolorowe jedzenie

Dodał: , · Komentarzy: 7

Dzisiaj w pociągu zaczęłam rozmyślać o jabłkach. Tak, jabłkach. Doszłam do wniosku, że nie rozumiem jabłek. Nie smakują aż tak dobrze jak inne znane mi owoce. Jedząc je człowiek ślini się i stara się powstrzymać wyciek soków z ust, a przy tym gryzie je tak głośno, jakby się zamienił w konia. Do zakupywanych przez nas jabłek powinni dołączać od razu tonę chusteczek, żeby na stole nie powstawała ciągle powódź. Jabłka są podstępne. Można przyglądać się takiemu cwaniakowi na rynku przez pół godziny, nawet wolno nam go pomacać, a kiedy w końcu zdecydujemy się na zakup i podbudowani w duszy odchodzimy od straganu i decydujemy się na natychmiastową konsumpcję okazuję się, że... to twarde jabłko wcale nie jest takie kwaśne, słodkie ani soczyste, jak nam się początkowo wydawało. To całe zadowolenie i ta pewność siebie, że w końcu dokonaliście tego zakupu, który staje się symbolem waszej życiowej samodzielności, po prostu rozpływają się w żałości, która was ogarnia. Zdajecie sobie sprawę z tego, że tak naprawdę nie dorośliście jeszcze do tak wielkich czynów, jak samodzielny zakup jabłka i przeżuwając w goryczy ten niesoczysty owoc składający się tylko i wyłącznie z niesmacznego miąższu, idziecie poskarżyć się mamie. Bo mama zawsze potrafi wybrać te jabłka, które są odpowiednie. Potrafi je nawet wypatrzeć z odległości dwudziestu metrów.

Ostatnio chodzą plotki, jakoby teoria ewolucji Darwina była błędna. I ja wiem, że kluczem do rozwiązania tego wszystkiego są owoce. Widzicie, jedząc takie jabłko, człowiek zamienia się praktycznie w konia. Jedząc banana, w małpę. Ponoć wszystkie gatunki są ze sobą spokrewnione – ja twierdzę, że są dokładnie takie same. Wszystkie, niezależnie od rozmiaru i owłosienia, zamieniają się w nieudolne kreatury podczas konsumpcji owoców.

Tłusty Czwartek

Tłusty Czwartek #64 – Napoje

Dodał: , · Komentarzy: 2

Herbata z mlekiem. Kolejna moja życiowa zagwózdka. Piję codziennie, to fakt, wręcz nie wyjdę z domu bez wypicia takowego cuda, choćbym obudziła się już spóźniona, ale to nie zmienia faktu, że ów napój jest co najmniej dziwny. To takie pogwałcenie praw mleka, nie sądzicie? Czy ktoś te krowy pyta, co chciałyby, aby z tym mlekiem, które jest tak brutalnie wyciskane z nich, się stało? Nie, nikt o nic krowy nie pyta. Mleka też nikt o nic nie pyta. A co, jeśli ono nie chce zostać wlane do tej herbaty? Pewnie wyczuwa to, co zamierzamy z nim zrobić, gdy otwieramy kartonik i tak szybko, jak tylko wypatrzy woreczek tych pozbieranych z ziemi liści, po prostu decyduje, że odpłynie ku wolności i... rozlewa się po całym blacie kuchennym uparcie starając się dotrzeć do zlewu i spłynąć po jego krawędziach do rur, a stamtąd już do Ściekolandii, gdzie wszystkie pokrzywdzone i niechciane płyny łączą się ze sobą i gromadzą siły. To taka partyzantka, która wyzwoli spod naszej niewoli (nie czuję, że rymuję!) te wszystkie krowy i te wszystkie biedne drzewa, z których uzyskujemy i mleko, i herbatę, i potem tak bezkarnie je razem łączymy.

Tłusty czwartek
Tłusty Czwartek

Dobry wieczór, kochane ropuszki! Witam Was w ten jakże wspaniały dzień, który oczywiście zwie się czwartkiem, jest już wieczór i, choć wczesny, to news ten na pewno zostanie opublikowany o wiele później.

Cztery godziny później: a nie pisałam? Dokładnie tyle, a czasem nawet i więcej, zabiera mi zazwyczaj wyłowienie z mego stawu myśli odpowiedniej rybki (czyli życiowego przemyślenia), którym powinnam się z Wami podzielić. Na dzisiejszy ogień pójdą paczki. Tak, paczki. Czego? Wszystkiego. Paczki czipsów, ukochanych płatków owocowych do zupy mlecznej, bez których nie można wyjść z domu, paczki drażetek, Tic Taców i wszystkich innych paczkowanych produktów. Widzicie, mój problem z paczkami polega na tym, że od dziecka nie mogłam zrozumieć, dlaczego zawsze są na wpół puste? Kupuje człowiek taką niezdrową paczkę czipsów, przepełniony łakomstwem otwiera je, aby po chwili musieć nachylić się nad swoim zakupem, żeby w ogóle znaleźć jego zawartość!

- Przepraszam, kupiłam przed chwilą u państwa czipsy, ale... Nie mogę ich znaleźć, nie mogę ich znaleźć!

To trochę jak szukanie wielkanocnego jajka. Pomimo wielu lat niezrozumienia tego zaistniałego w świecie problemu, w końcu dostałam objawienia: słyszeliście o globalnym ociepleniu? Że niby w atmosferze jest coraz więcej dwutlenku węgla i innych (nie)szkodliwych gazów? Moja teoria polega na tym: fabryki produkujące paczki (z jakąkolwiek zawartością) po prostu kradną tlen z atmosfery i zamykają go w tych cholernych paczuszkach, przez co proporcja tlenu w stosunku do innych gazów zmniejsza się i naukowcom wydaje się, że tych szkodliwych gazów jest coraz więcej. Rozumiecie? Przecież to takie logiczne! Rząd potem wmawia nam, że to my jesteśmy za wszystko odpowiedzialni i wcale nie chcą nam wyznać, że są tajnie kierowani przez agentów brukselek ubranych w czarne okulary, które chcą przejąć kontrolę nad światem, sprzymierzając się z plastikowymi paczuszkami od czipsów... Bo te czipsy to też nie są takie niewinne! A żebyście wiedzieli, że nie są! Czasami paczki potrafią być tak napakowane powietrzem, że przy otwarciu ich czipsowata zawartość po prostu wylatuje z opakowania i rzuca się na was! Przypadek? Nie sądzę! Czipsy już dawno zawarły przymierze z brukselkami i to wylatywanie z paczki wcale nie jest takie przypadkowe. One ćwiczą. Ćwiczą i tylko czekają na odpowiednią okazję...

Tłusty Czwartek

Jest piątek trzynastego. Tak, nadal ten sam rok, ale cofnijmy się o jeden dzień. No, w sumie to najlepiej o dwa zważając na nazwę tych cotygodniowych newsów (dzisiejsza podróż w czasie wcale nie ma nic do czynienia z tym, że jeden z publikowanych artykułów, który akurat został przetłumaczony przeze mnie, powinien był być opublikowany już dawno, dawno temu w zbożu).

Jak Wam minął wczorajszy dzionek? Fantastyczny dzień, nieprawdaż? Kupiłam w sklepie przeterminowaną farbę do doniczek i cały dzień aniołki siusiały z nieba, ale kto by się tym przejmował. Piątek trzynastego jest niesamowicie szczęśliwym dniem dla ludzi, których irytują codziennie sprawy z zakresów żywnościowych: całe (nie)szczęście, że do takich należę. Wyobraźcie sobie, imaginujcie i w ogóle, że idąc dziś ulicą i modląc się pod nosem, żeby druty parasolki nie wbiły mi się w oko, zdałam sobie sprawę z tego, że coś mnie bardzo irytuje, a mianowicie sery o smaku szynki. Że ja przepraszam, co? Co to takiego ma być? Ja wiem, że od dawna toczy się bitwa pomiędzy zwolennikami mięsnego obkładu do chleba i tymi, którzy lubują się w tych bardziej "lejących się" ubrankach do chlebusia, ale są pewne sprawy, w których kompromisów nie powinno się zawierać. Bitwa pomiędzy szynkami i serami taką sprawą właśnie jest, a przynajmniej moim skromnym zdaniem.

T?usty czwartek
Wczytywanie...